Wiecie co dziś jest? Piątek a to znaczy, że mamy dzień podcastu. Część z was może niekoniecznie jest przyzwyczajona do naszych cotygodniowych rozmów, ale zwierz naprawdę poleca się z nimi zapoznać. W końcu to taki wpis – tylko mówiony i na dwie osoby.
W dzisiejszym odcinku rozmawiamy o poczuciu humoru. O tym jak internet nie koniecznie jest dobrym miejscem do żartów (nawet jeśli wydaje się nam że nie sposób nas nie zrozumieć). Jednocześnie jednak próbujemy się zastanowić nad problemem który nurtuje internautów od dawna – co zrobić by jednak przenieść nasz ton głosu, ironię i dowcip do internetowych konwersacji nie zniżając się do poziomu tłumaczenia każdego dowcipu, żartu czy uwagi. Choć kto wie, może to jest jakiś sposób – biorąc pod uwagę, jak poważnie bywają czasem brane dowcipne uwagi w Internecie (a bywają brane niemal śmiertelnie poważnie – łącznie z nieprzyjemnymi konsekwencjami). Nie zmienia to faktu, że Internet zmienia nasze postrzeganie dowcipu. W czasie rozmów często nie wiemy czy mamy być oburzeni czy rozbawieni. Internet też – na co zwraca uwagę Paweł – często zmusza nas do równania w dół. Szukania najszerszego mianownika naszego poczucia humoru. A to nie sprzyja wysublimowanym żartom. Zdaniem zwierza to prowadzi do śmierci dowcipnej puenty i subtelnego dowcipu.
Jednocześnie rozmawiamy o różnych gatunkach humoru. Zastanawiamy się czy przypadkiem zupełnie nam ostatnio nie uciekła umiejętność śmiania się w sposób inteligentny (serio co się stało z naszymi kabaretami – kiedyś były takie cudowne a teraz poziom jest naprawdę nikły) i powoli brak poczucia humoru staje się cnotą. Co nie koniecznie jest złe (są ludzie którzy naprawdę nie mają poczucia humoru) ale zdaniem zwierza poczucie humoru należy raczej pielęgnować niż się go po drodze pozbywać. Choć – jak sami się przekonacie – niekoniecznie sami wiemy co nad bawi, z drugiej bardzo dobrze wiemy co nas nie bawi. Z drugiej strony – poruszamy w naszej dyskusji też odwieczny problem – odwoływania się do braku dystansu czy braku poczucia humoru w zupełnie poważnych dyskusjach. Coś co chyba wszyscy w życiu poznali ilekroć wdali się w jakąś bardzo poważną dyskusję i nagle okazało się, że kompletnie nie mają poczucia humoru. Przynajmniej zdaniem kogoś kto się z nami nie zgadza.
Zwierz przyzna szczerze. Jest niewiele takich rzeczy które zwierz ceniłby u człowieka wyżej niż dobrze rozwinięte poczucie humoru. Oczywiście specyficzne – bo każdy z nas ma inne preferencje jeśli chodzi o żarty, ale zwierz chyba nie byłby w stanie znieść ludzi którzy nie potrafią się śmiać ze świata który nas otacza. Zwierz zresztą musi powiedzieć, że ma to szczęście że większość jego znajomych – nawet tych dalszych jednak poczucie humoru ma. Tak więc kto wie – może przewidywania że niedługo wszyscy staniemy się ponurakami są nieco zbyt daleko idące. Jednocześnie jednak warto zauważyć, że zwierz zawsze był zwolennikiem przekonania, że najlepsze żarty są inteligentne i niekoniecznie muszą ucierpieć na skutek faktu, że rośnie liczba rzeczy z których śmiać się nie wypada.
Tyle uwag ogólnych – nasz odcinek raczej nie jest tym razem szczególnie konkretny. Paweł tłumaczy się faktem, że jest śpiący, ale tak naprawdę złapaliście nas w chwili słabości, kiedy skłonność do szukania dowcipu może miejscami wygrała nad tematem. Możecie więc sami ocenić czy jesteśmy wystarczająco dowcipni by wybaczyć nam fakt, że niekoniecznie trzymamy się idealnie struktury odcinka. Zdaniem zwierza dygresje wychodzą nam zresztą najlepiej – choć zwierz nadal nie do końca rozumie, dlaczego zawsze naśmiewamy się ze zwierza i jego telefonu…
Ps: Zwierz urządził sobie wieczór z produkcjami raczej kierowanymi do młodszego widza. Najpierw obejrzał chyba po raz czwarty w życiu Kopciuszka. Mówcie o filmie co chcecie, ale zwierz nadal jest zauroczony i nadal scena balu jest jedną z nielicznych w kinematografii która każe zwierzowi tęsknić że nie jest takim dziewczątkiem, które zaplątało się na wielkie królewskie przyjęcie. Drugi film który zwierz zdecydował się obejrzeć to produkcja o misiu Paddingtonie z doskonałą brytyjską obsadą. Zwierz czekał aż wyjdzie na DVD, żeby móc posłuchać cudownego miękkiego i delikatnego głosu Bena Wishawa. Jednak oglądając film zwierz doszedł do wniosku, ze nie jest w stanie powiedzieć – czy wnosi on ożywczy element smutku i grozy – do nieco zbyt cukierkowych produkcji dziecięcych, czy też niebezpiecznie ja przekracza stając się produkcją dla nikogo. Ostatecznie zwierz cieszył się doskonałą brytyjską obsadą i nie przejmował się losem wszystkich dzieci straumatyzowanych historią misia z najmroczniejszych zakątków Peru.
ps2: Koniecznie obejrzyjcie Lilting – obejrzany na fali miłości do Wishawa doskonały film.