Znajoma zwierza zwróciła ostatnio uwagę, że na swoim blogu ma bardzo przyjemną i miłą serię wpisów poświęconą swoim ulubionym aktorom, z różnych krajów podległych królowej brytyjskiej. Nigdy jednak zwierz nie poświęcił całego wpisu swoim ulubionym aktorom amerykańskim. Zwierz musi przyznać, że to całkiem niezła uwaga. Zgodził się więc napisać wpis. Nie wiedział jaki to koszmar.
Na czym polega koszmar? Przede wszystkim problemem jest ilość. Amerykańskich aktorów przez ostatnie dziesięciolecia było tysiące, do tego inaczej niż w przypadku angielskiej czy właściwie brytyjskiej kinematografii aktorzy którzy zdobyli popularność w telewizji niekoniecznie są tymi samymi którzy stali się potem aktorami filmowymi. Rynek jest większy, filmów kręci się więcej więc jasne jest że nazwisk są tysiące. Do tego, w przypadku kinematografii amerykańskiej zwierz ma poczucie dużo większej przepaści dzielącej aktorów. Zwierz może jednym tchem wymienić legendy kina i aktorów z seriali ale nie będzie się z tym dobrze czuł. W związku z tym zaszła konieczność podziału. Zwierz przyzna szczerze, że to był absolutny koszmar. Jak podzielić aktorów tak by pasowali do siebie nie tylko wiekiem ale pewnym znaczeniem dla amerykańskiej kinematografii. Poza tym zwierz ma poważny problem bo co zaczyna spisywać nazwiska lubianych przez siebie aktorów to wychodzi mu ten sam spis Brytyjczyków. Jak więc ostatecznie będzie wyglądała notka? Zwierz zdecydował się na cztery (tak dobrze czytacie cztery) wpisy dzieląc aktorów bardziej ze względu na wiek i pozycję w kinematografii amerykańskiej (czasem wiek gra mniejszą rolę). Dziś zajmiemy się aktorami którzy albo są na topie albo na krzywej wznoszącej, jutro spędzimy trochę czasu z aktorami którzy kształtowali obraz kina kiedy zwierz był jakieś dziesięć, piętnaście lat młodszy choć tu też status będzie różny (sami się przekonacie), potem przejdziemy do zasłużonych ale wciąż aktywnych seniorów amerykańskiego kina, ostatni wpis uwzględnia aktorów zmarłych.
Jest to spis aktorów których zwierz lubi. Co to znaczy lubi? Odpowiedź wcale nie jest prosta. Przydałby się na ten temat osobny wpis, ale na razie musimy się zadowolić kilkoma wytycznymi które stosuje zwierz. Po pierwsze – widział więcej niż jedną, dwie produkcje z danym aktorem, po drugie – obecność nazwiska aktora w obsadzie budzi zainteresowanie zwierza, po trzecie, zwierz chce aktora oglądać i ma nadzieję, że będzie mógł go zobaczyć w jeszcze lepszych rolach, ewentualnie w przypadku aktorów już nie grających – uda mu się zobaczyć całość jego aktorskiego dorobku. Sympatia do aktora w przypadku zwierza niekoniecznie oznacza sympatię do osoby choć są to bardzo pokrewne zjawiska. Zwierz jednocześnie dopuszcza istnienie jakiegoś nieokreślonego czynnika który np. sprawia, że lubimy aktora mniej utalentowanego. Kolejna sprawa – sympatia nie oznacza uznania czy braku uznania dla talentu. Co to oznacza? Na liście nie pojawia się np. Robert De Niro. Jeśli zapytacie zwierza kto był w latach 70 najwybitniejszym amerykańskim aktorem zwierz bez wahania powie, ze De Niro. Co więcej wymieni kilka zachwycających ról aktora. Ale go nie lubi. Nie lubił go i wtedy kiedy był doskonały i wtedy kiedy przerobił swoją sławę na cykl średnich komedii. Nie jest to więc spis aktorów najwybitniejszych. Raczej swoista impresja na temat amerykańskich aktorów. I od razu odpowiedź na pytanie, czy będą aktorki. Tak będą ale dopiero w przyszłym miesiącu bo takie wpisy są piekielnie trudne do pisania i męczą zwierza.
Na sam koniec zanim zaczniemy zabawę (tak moi drodzy to przede wszystkim jest zabawa i niekoniecznie zbyt mądra) zwierz pragnie przypomnieć wam, że na liście tego typu nikt nie jest pominięty, ewentualnie zawsze jest to lista wielkich nieobecnych. Mimo, że może się to wydać dziwne, w Internecie nie ma jednej prostej w obsłudze (są trudne w obsłudze) listy wszystkich amerykańskich aktorów. Z drugiej strony, zwierz zawsze ma wrażenie, że jeśli o kimś nie pomyślał – znaczy, że ta osoba jednak nie była dla niego na tyle ciekawa i nie budziła jego silnej sympatii. Pewne jest natomiast – i tu zwierz nie będzie ukrywał – że znajdziecie tu zdecydowanie więcej aktorów pierwszoplanowych, niż aktorów charakterystycznych czy drugiego planu. Tak już jest że łatwiej przywołać z pamięci aktorów których się lubi z głównych ról. To już ostatnie zastrzeżenie (którego pewnie i tak połowa czytelników nie przeczyta). A i jeszcze jedna ważna rzecz. Spis jest zgodny z tym co mam napisane na mojej małej żółtej karteczce. To jedyna kolejność jaką zwierz przyjął.
Jake Gyllenhaal – rzadko aktorzy którzy zaczynają grać jako dzieci (Jake pojawiał się w filmie od dziecka ze względu na filmowe zawody jego rodziców) przechodzą potem płynnie przez ważne role młodzieżowe i wchodzą wiek dorosły jako ukształtowani i spragnieni wyzwań aktorzy. Jake Gyllenhaal to w ostatnich latach jeden z najbardziej pracowitych aktorów młodego (chyba jeszcze młodego prawda?) pokolenia. W chwili kiedy zwierz to pisze na ekranach kin mamy jego dwa filmy (Everest i Southpaw), w Toronto właśnie odbyła się premiera kolejnego tytułu. Gyllenhaal jest aktorem nie tylko niesłychanie pracowitym, ale przede wszystkim trochę nieobliczalnym. Zwierz przyglądając się jego wyborom ról w ostatnich latach mógł jedynie stwierdzić, że aktor szuka postaci zupełnie nieoczywistych z małymi ukłonami w kierunku kina komercyjnego (czy możemy udawać że Prince of Persia się nie wydarzyło?). Zwierza kupił już dawno – gdzieś w okolicach Brokeback Mountain gdzie – skromnym zdaniem zwierza, wcale nie grał dużo gorzej od Ledgera, tylko jego rola była mniej oczywista (tzn. kiedy widziało się Ledgera w jakimkolwiek innym filmie człowiek wiedział dokładnie że wszystko co widzi na ekranie jest wybitnym popisem aktorskim – bo jego bohater był tak specyficzny). Gyllenhaal kupił wtedy zwierza swoim smutnym spojrzeniem wielkich oczu (no totalnie jak u krowy), które potem wykorzystywał nie raz, aż w końcu w Nightclawerze doprowadził to swoje spojrzenie do ekstremum tworząc rolę za którą powinien dostać worek nagród. Ale tak właśnie jest z Gyllenhaalem – wszyscy wiedzą, że to znakomity aktor. Być może najlepszych z tych którzy teraz osiągają szczyt kariery (i urodzili się w Stanach) ale jakoś nie idzie za tym tak powszechne uznanie krytyków. Dlaczego? Zwierz nie będzie jakoś bardzo wietrzył spisków, podejrzewa, że liczne gremia wytrąca z równowagi to co zwierza najbardziej intryguje – absolutny brak możliwości przewidzenia co aktor zrobi dalej.
Bradley Cooper – kariera Coopera jest jedną z najciekawszych filmowych karier ostatnich lat. Jedna z niewielu którą można obserwować naprawdę od początku bo zdenerwowanego Bradleya Coopera można znaleźć na nagraniach z Actors Studio gdzie zadaje pytania najbardziej znanym aktorom (wtedy jeszcze jako student, kilka lat później kiedy sam pojawił się na scenie przepłakał niemal cały wywiad). Cooper to ciekawy przykład aktora którego postrzeganie w oczach widzów i krytyków zmieniło się dość drastycznie na przestrzeni bardzo niewielu lat. Po Kac Vegas był kojarzony przede wszystkim z tym cyklem komediowym którego poziom znacznie spadał. Nikt jednak nie traktował wtedy aktora szczególnie poważnie, i mogło się wydawać, że kino amerykańskie zyskało albo jeszcze jednego aktora komediowego, albo co wydawało się bardziej prawdopodobne – aktora kina akcji. Tymczasem Cooper w ostatnich latach wyrósł na rasowego aktora pierwszoplanowego z cyklu tych których Hollywood od dawna brakowało. Przystojny, zdolny, nie bojący się wyzwań – zbiera nominacje Akademii hurtowo, choć nie wydaje się by miał już teraz coś wygrać. Nie zmienia to faktu, że filmy wybiera ciekawe, choć nie zachwycił zwierza w Snajperze to był bez wątpienia jednym z najlepszych punktów American Hustle (które ogólnie zwierzowi podobało się średnio). Sympatia zwierza dla Coopera to sympatia zrodzona przede wszystkim z przyjemności jaką daje oglądanie dobrze rozwijającej się kariery filmowej. Jednocześnie sam aktor sprawia miłe wrażenie a jego wywiad z Jimmym Fallonem gdzie zarówno aktor jak i prowadzący nie mogą się przestać śmiać (przez jakieś sześć minut) to rzecz warta puszczania sobie ilekroć życie robi się jakieś smutne i złe.
Edward Norton – zwierz nigdy nie wie w jakim momencie kariery Edwarda Nortona jesteśmy ponieważ aktor jak na złość gra mało. Ostatnio jednak zaczął pojawiać się znów nieco więcej (zwłaszcza że dołączył do „ekipy”) Wesa Andersona więc zwierz postanowił umieścić go w tej części wpisu (choć pewnie z racji wieku powinien być gdzie indziej ale nie wy rządzicie tylko zwierz). Norton to ten wkurzający aktor, o którym wszyscy wiedzą, że jest doskonały i potrafi jeszcze do tego na poczekaniu poprawić scenariusz filmu w którym gra, ale trzeba strasznie długo czekać aż dowlecze się na plan filmowy. Kiedy jednak w końcu znajdzie się w filmie, to właściwie można się spodziewać wszystkiego. Zwierz jest pod wrażeniem jak doskonale wychodziło mu zawsze zarówno granie postaci psychicznie rozchwianych, jak i takich porządnych miłych ludzi – niekiedy w tym samym filmie. Ostatnio podbił serce zwierza rolami u Wesa Andersona – swoim spokojnym drużynowym w Moonrise Kingdom i policjantem – ostatnim przedstawicielem starego ładu w Grand Budapest Hotel. Jednak tym jak bardzo zwierz tęskni za jego aktorstwem zadecydował Bridman, gdzie Edward Norton idealnie zagrał aktora narcyza, ważnego i nieważnego jednocześnie. Zwierz zawsze jest ciekaw ile w takim występie jest autobiograficznych elementów. Jedyne co zwierzowi kompletnie nie pasuje do Nortona i do jego naprawdę ciekawej kariery to ten nieszczęsny Hulk – choć na papierze pomysł wygląda dobrze (Norton naprawdę potrafi zagrać więcej niż jedną postać w filmie) to zwierz nadal uważa że to jest zaskakująco nieudany film.
Oscar Isaacs – wy się nie będziecie czepiać a zwierz nie będzie aktorom pracującym w kinie amerykańskim dokładnie wypominał miejsca narodzin (liczy się kinematografia w której się pracuje). Zwierz musi przyznać, że jest zafascynowany karierą aktora ale także tym jak szybko zdaje się on być dosłownie wszędzie. Zwierz dopiero co widział go w Two faces of January i Ex-Machina (symptomatyczne dwa filmy robione w ramach brytyjskiej kinematografii) a już wie, że trzeba będzie i obejrzeć mini serial Show Me a Hero i jeszcze czekać właśnie na jego postać w nowych Gwiezdnych Wojnach a już za rogiem jest wizja że Isaacs sprawdzi się w nowych X-menach. Jednocześnie nic nie wskazuje, by to miał być typowy aktor kina sensacyjnego czy nawet wysokobudżetowego, jest w nim coś co zdecydowanie lepiej prasuje do małych projektów jak np. Co jest grane Davies. Zwierz nie wie skąd wzięła się u niego taka szybka (sporo mu jeszcze z jego filmografii do nadrobienia zostało) sympatia do aktora. Być może wynika ona z faktu, że w dość krótkim czasie zwierz zobaczył go w bardzo różnych rolach, a to zawsze ułatwia przekonanie się do talentu. Do tego zwierz jakoś zobaczył zdjęcie aktora z sesji zdjęciowej do nowych Gwiezdnych Wojen i pomyślał, że może przynajmniej w tym rozdaniu znajdzie bohatera któremu będzie kibicował. Przede wszystkim jednak sympatia bierze się – trochę jak u Coopera ze świadomości, że oglądamy aktora który jest właśnie blisko górki swojej kariery i może mnóstwo ciekawych rzeczy jeszcze zaoferować.
Chris Pine – zwierz nie będzie ukrywał, że sympatia dla Chrisa Pine jest niekoniecznie osadzona w jego talencie aktorskim. Chris Pine to aktor który grać umie ale w zdecydowanej większości scenariuszy wystarczy że spojrzy tymi swoimi błękitnymi oczyskami i wystarczy. Nie mniej udało mu się z powodzeniem zostać nowym bardzo własnym Kirkiem jednocześnie od czasu do czasu przypominając nieco Kirka oryginalnego (zwłaszcza w pierwszym podejściu do Star Treka). Do tego zwierz naprawdę zapałał sympatią do aktora po tym jak zdecydował się wystąpić w Tajemnicach Lasu – bo nie dostał ani roli łatwiej, ani szczególnie przyjemniej a za to wymagającej śpiewania i dystansu do siebie. Ponownie nie wszystkim aktorom jest to dane a Pine pokazał że ani z jednym ani z drugim nie ma większego problemu. Zresztą jeśli chodzi o dystans do samego siebie, to jego niewielką rola w Wet Hot American Summer doskonale pokazuje, że dystansu aktor ma do siebie mnóstwo co jeszcze bardziej budzi zwierza sympatię. I w sumie Jack Ryan też nie jest z Pine’a zły tylko następnym razem trzeba jego bohaterowi napisać zdecydowanie lepszy scenariusz ratowania świata przed absolutnie wszystkimi. Do tego zwierz nie ukrywa. Jakoś nic zwierza nie boli kiedy na niego patrzy. Co nie ukrywajmy zawsze pomaga w budowaniu sympatii względem aktora.
Lee Pace – nazwisko nie pojawia się na liście tyko z obawy przed tym, że Riennahera zrobiłaby zwierzowi krzywdę gdyby go nie było. Zwierz nie pamięta kiedy zaczął lubić Lee ale musiało to być gdzieś w okolicach Pushing Daisies. Zwierz przyzna szczerze, że do dziś jest to chyba ulubiona rola aktora, jaką zwierz widział. Głównie dlatego, że jest w niej tak totalnie przeuroczo zagubiony a jednocześnie jego bohater jest jednym z nielicznych serialowych bohaterów których zwierz chętnie by poznał. Jeśli chodzi o filmu to zwierz obejrzał wszystko co się dało i wyszedł z przekonaniem, że Lee wizualnie najsympatyczniej prezentuje się w Cudownym Dniu pani Pettegriew, w którym też gra postać dość przyjemną. Ale trzeba przyznać, że ponownie zwierz złapał się na tym, że sympatia do aktora nie bierze się tylko z tego, że umie grać i jest ładny (a Lee to nawet bardzo ładny) ale z pewnego kontrastu ról które wybiera. Zwierz być może nie ceniłby tak Lee gdyby nie fakt że sympatyczny Ned z Pushing Daisies jest tak inny od lekko psychopatycznego Joe z Halt and Catch Fire, a bohater z Cudownego dnia pani Pettigrew nawet nie wydaje się podobny do wyniosłego Thranduila z Hobbita. Do tego zwierz lubi aktorów którzy się nie boją a Lee do takich należy – co widać po kilku jego dobrych i tych nieco gorszych wyborach filmowych. I co piękne niezależnie ile by Lee nie grał zawsze będzie sobie można puścić The Fall Tarsema i po napawać się tym jak cudowny jest to film.
Armie Hammer – zwierz zapałał sympatią do aktora mniej więcej w tym momencie w którym dowidział się że w Social Network był tylko jeden Armie który grał dwóch bohaterów (braci bliźniaków). Od tego momentu zwierz niesłychanie uważnie śledził karierę aktora, która składała się z wyborów dziwnych, trafnych i kompletnie chybionych. Ponownie okazało się, że Tarsem zna wymarzone castingi według zwierza i w swoim zdecydowanie niedocenionym Mirror Mirror obsadził Hammera w roli księcia, czemu zwierz nigdy nie będzie się sprzeciwiał. Dobrym pomysłem wydawało się wystąpienie w Jeźdźcu znikąd. Teoretycznie Disney nie miał prawa się mylić, nie z takim budżetem, obsadą, Johnym Deppem, białym koniem i reżyserem Piratów z Karaibów. Zwierz nie musi mówić, że kariera Armiego zamiast nabrać kosmicznego przyspieszenia trochę stanęła w miejscu. Trudno się dziwić, być gwiazdą filmu który pokazał, że nie ma złotej formuły na film, to żaden honor. Zwłaszcza że wydaje się, że ktoś wcześniej mógł krzyknąć że król jest nagi. Na całe szczęście Arnie dostał szansę w Kryptonim U.N.C.L.E i nie wydaje się, by ten film, oceniany pozytywnie głównie ze względu na aktorstwo miał w jakikolwiek sposób powstrzymać jego karierę. Karierę której zwierz kibicuje bo nigdy dość tych przystojnych aktorów stworzonych do pierwszego planu którzy mają tak strasznie smutne oczka. Zwierz zawsze daje się tym kupić.
Chris Evans – zwierz przyzna szczerze, że cały czas ma wrażenie jakby nie do końca rozgryzł Chrisa Evansa. Do pewnego momentu wydawało się zwierzowi, że aktor jest na prostej drodze do zastania takim ładnym, niepoważnym ozdobnikiem do wielu amerykańskich produkcji. Potem Chris został Kapitanem Ameryką i to był bardzo dobry pomysł. Zwłaszcza że jak zaczęto przepytywać Chrisa to okazał się idealnym przykładem nosiciela amerykańskich wartości w ich najlepszym wydaniu. Wiecie to jeden z tych aktorów co pozamiata po sobie plan zdjęciowy. Jednak tym co naprawdę zaintrygowało zwierza był występ aktora w filmie Snowpiercer. Zwierz ma mieszane opnie o produkcji ale wie co zobaczył. Aktora który zdecydowanie ma ambicje by wybić się ze świata ekranizacji komiksu (zwierz zdaje sobie sprawę, że Snowpiercer też jest ekranizacją komiksu ale zdecydowanie nie w stylu Marvela) i zrobić ze swoją karierą coś więcej. Do tego doszły zwierza słuchy że Evans w ogóle chce porzucić aktorstwo i zająć się reżyserią, co udowodnił stając za kamerą swojego pierwszego filmu. Zwierz który darzy sympatią ludzi kreatywnych, i nie stojących w miejscu, ucieszył się słysząc że polubił aktora o takich planach. Choć oczywiście zanim Evans cokolwiek zacznie kombinować ze swoją karierą musi jeszcze odrobić swoje dla Disneya. I trzeba mu przyznać, robi to bardzo dobrze i przynajmniej w filmach nie widać zmęczenia rolą, czy zniechęcenia do wykonywanego fachu (lub postaci).
Adam Driver – bohater grany przez aktora w Dziewczynach denerwował zwierza niesamowicie. Ale z każdą kolejną produkcją którą zwierz oglądał musiał się zgodzić z opinią krytyków, Adam Driver to zdecydowanie ciekawe nowe nazwisko wśród amerykańskich aktorów. Zwierzowi bardzo podobała się jego rola w What If gdzie grał tego obowiązkowego nieco obleśnego kolegę głównego bohatera. Driver wywiązał się z tego idealnie i ostatecznie dostaliśmy postać która pasuje do wszystkich stereotypów ale ma wystarczająco wyraźny pojedynczy rys, że można ją polubić. Podobnie jego irytujący bohater w Powiedzmy sobie wszystko, zasługiwał na uwagę. Sympatia zwierza jest tu jeszcze niedookreślona bo zwierz nie wie jak sobie Driver poradzi w Gwiezdnych Wojnach, choć sam fakt, że zwierz wierzy iż aktor sobie poradzi świadczy już o naprawdę daleko posuniętym (jak na zwierza) zaufaniu. Zaś kariera samego aktora jest w ostatnich latach na kursie mocno wznoszącym więc zwierz nie zdziwi się jeśli niedługo nie będzie się go już kojarzyło głównie z telewizji.
To tyle. Jeśli spodziewaliście się dziesięciu nazwisk możecie być zaskoczeni ale zwierz doszedł do wniosku, że woli napisać niej niż za dużo. Zresztą moi drodzy, jak przekonacie się w następnych dniach. Nie ma czegoś takiego jak za mało nazwisk. Zwierz przyzna jednak szczerze, że nawet mając świadomość, że przed nim kolejne listy czuje i to w kościach, że to w ogóle żenująco krótka lista i powinno być jeszcze więcej i więcej. Ale to chyba normalne w takich przypadkach. Zwierz rzecz jasna posłucha kogo lubicie choć np. może wam od razu powiedzieć, że Chaininga Tatuuma nie ma tu nie ze względu na niechęć ale na fakt, że zwierz nie przepada za nim jako aktorem. Bywa. W każdym razie zwierz ma nadzieję, że nieco was rozchmurzył i zmusił do myślenia (najlepiej wybranymi kategoriami aktorów).
Ps2: Z ogłoszeń parafialnych – zwierza nie będzie w ten weekend (Copernicon) więc nie zapomnijcie śledzić newsów na fb. Bo wpis może być dość późno.