Zwierz nigdy nie przypuszczał, że będzie mógł napisać „Jeśli jest jesień to jesteśmy w Siedlcach” ale prawda jest taka, że od trzech lat zwierz regularnie donosi wam o tym cóż takiego porabiał właśnie w tym mieście. W tym roku, zwierz już po raz drugi był jurorem na Festiwalu Literatury Kobiet w Siedlcach. I jak zwykle jest to przeżycie niezapomniane.
Oprócz zadań jurorskich udało się zwierzowi wyskoczyć na piwo z blogerami którzy piszą o książkach
Jeśli chcielibyście kiedyś zostać jurorem na konkursie literackim, to nigdy nie zapomnijcie o najważniejszym elemencie tej funkcji. Notatkach. Kiedy czyta się całe stosy wytypowanych do nagrody książek (na całe szczęście tą nadesłaną setkę najpierw selekcjonują czytelniczki i dopiero po preselekcji książki dochodzą do jury) można niekiedy nie tylko zapomnieć o czym była książka ale też odnieść dziwne wrażenie, że czytamy w kółko to samo. Były takie momenty w poprzedzających galę tygodniach w których zwierz odnosił wrażenie, że po prostu czyta jedną bardzo długą książkę obyczajową, gdzie bohaterka ma dziwnie na imię (niemal wszystkie bohaterki polskich powieści obyczajowych mają dziwnie na imię) i przeżywa kolejne załamania i tragedie. Stąd notatki są konieczne by jednak wyłowić te książki które na tle konkurencji się wyróżniają. Oczywiście potem należy notatki jakoś spektakularnie zgubić na kilka dni przed posiedzeniem jury i w panice szukać ich wszędzie by nie wyjść potem na osobę która nie ma pojęcia o czym mówi. Trzeba jednak przyznać, że bycie jurorem jest może nie jakoś wybitnie ciężką ale pracą. Cały czas ma się wrażenie, że jednak za mało się zrobiło – a to przeczytało się książkę, na jednym oddechu co by się wyrobić z lekturą wszystkich, a to nie spojrzało się na okładkę (dzięki bogu za ebooki) która niekiedy wiele zmienia w takim pierwszym odbiorze książki. Ogólnie co roku zwierz obiecuje sobie, że w przyszłym roku będzie lepszym jurorem a potem to już tylko dba o to by dobrze zapamiętać kto był w jakiej książce. Choć tu należy dodać, że w tym roku nadesłane książki były bez porównania lepsze od zeszłorocznego zestawu. Co akurat jest fajne bo wybierać spośród dobrych książek zawsze jest miło.
Na pierwszym planie uradowana Szabina Waszut która dostała nagrodę za powieść Rozdroża, w tle uradowane jury
Inna sprawa związana z byciem w jury to fakt, że w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że można nagrodzić tylko jedną powieść. W tym roku było to dość bolesne zderzenie z rzeczywistością bo nadesłane na konkurs książki były naprawdę dobre. Zwłaszcza w ostatnim głosowaniu pojawił się problem bo właściwie należałoby nagrodzić dwie czy trzy pozycje a tymczasem jest tylko jedna nagroda. To przedziwne uczucie kiedy mając dwie książki, którym z całego serca dałoby się nagrodę trzeba wybrać tylko jedną. Zwłaszcza, że nawet kiedy już da się nagrodę i wszyscy są zadowoleni to wciąż pozostaje taka myśl, że przecież nie byłoby źle gdyby gdzieś tam za kulisami była jeszcze jedna statuetka. Na całe szczęście doskonale na dylematy jury wpływa postawa samych autorek. Żadna z nominowanych nie tylko nie wyglądała na zawiedzioną (może to lata praktyki, może dobre wychowanie) ale wręcz przeciwnie – widać było u nich entuzjazm i jakąś taką radość wynikającą z faktu, że w ogóle dostrzeżono ich pracę. Co ciekawe, wszystkie nagrodzone autorki podchodziły do mikrofonu z przeprosinami bo nie przygotowały sobie żadnych podziękowań. I widać było, że wyróżnienia nie spodziewały się ani autorki, które mają już w kieszeni kilka statuetek (bo przecież nie dadzą znów tej samej osobie) jak i debiutantki (no bo przecież debiutu nie nagrodzą). Innymi słowy wszyscy byli zaskoczeni a jury miało sporo frajdy w obserwowaniu twarzy nagrodzonych już autorek. To są momenty kiedy zwierz rozumie, dlaczego ktokolwiek pisze się na bycie jurorem. Kiedy widzi się czyjąś radość z wygranej to choćby się nigdy nie przyłożyło się pióra do karki to człowiek czuje się jakby był współautorem sukcesu.
Nie ma porządnego festialu bez dyskusji. W tym roku dyskutowano co się lepiej sprzedaje – zbrodnia czy miłość. Odpowiedź jest jasna. Zbrodnia z miłości
Co do samego festiwalu to w tym roku mieliśmy kilka zmian. Zmieniła się nazwa – zamiast literatura kobieca pojawiła się literatura kobiet. W kuluarach sporo rozmawiano, dyskutowano i starano się dojść czy to zmiana dobra czy nie. Zdaniem zwierza „kobieca” było jednak lepsze ale jak zwykle w przypadku takich dyskusji – trudno o jakąkolwiek zgodę. Inna sprawa to dyskusja nad samym festiwalem. W tym roku atrakcje trzeba było nieco okroić ze względu na ilość odbywających się w Siedlcach imprez (łącznie z ćwiczeniami wojskowymi) ale za to mieliśmy np. zupełnie nową przestrzeń dla festiwalu czyli Brofakturę – bardzo fajny browar i restaurację gdzie odbył się inspirowany książkami pokaz kulinarny. Jednak radość z tego, że festiwal już jest i funkcjonuje, nie oznacza, że nie ma miejsca do rozwoju czy poprawek. Zwierzowi jako blogerowi przede wszystkim trochę brakuje silnej reprezentacji festiwalu w Internecie. Tyle fantastycznych rzeczy można robić, nawet przy najmniejszej imprezie. Tymczasem strona festiwalu jest dość staromodna, a facebookowe wieści pojawiają się rzadko nie mówiąc o braku innych kanałów. Tymczasem Internet to dziś najlepszy sposób by rozpropagować wydarzenie. Zwłaszcza, że jeśli w Siedlcach tyle się dzieje to jak czytelnicy i zainteresowane osoby mają wiedzieć, że oto do ich miasta przybyły tłumnie autorki powieści popularnych? Zwierz ma nadzieję, że w przyszłym roku ten aspekt festiwalu zostanie jakoś poważniej potraktowany – bo właśnie dzięki temu impreza mogłaby wyjść poza dość zamknięty krąg ludzi którzy już o jego istnieniu wiedzą. Inna sprawa to szeroko dyskutowana za kulisami obecność autorów kryminałów na festiwalu – niektórzy byli przeszczęśliwi że udało się zwerbować nowych autorów którzy wpiszą Siedlce na swoją mapę, inni zastanawiali się czy przypadkiem za rok czy dwa Siedlce nie staną się festiwalem poświęconym zbrodni. Nie mniej ważne jest to by o festiwalu wiedziało jak najwięcej osób, bo to publiczność czy społeczność festiwalowa decyduje nie tylko o randze ale przede wszystkim o atmosferze wydarzenia.
Juror w stanie czystym czyli tu wszędzie trwa dyskusja a ja czytam swoje notatki bo obrady jury już tuż, tuż
Zwierz przyzna że ma marzenie w którym siedlecki festiwal staje się takim wyjętym z geograficznych ram świętem literatury popularnej. Ta choć teoretycznie najbardziej czytana rzadko staje się przedmiotem rzeczowej dyskusji i rzeczywiście, autorki powieści kierowanych głównie do kobiet – nawet jeśli ich książki się sprzedają – rzadko mają okazję poczuć się docenione. Tymczasem nagrody literackie nagrodami literackimi a dobra powieść popularna też zasługuje na wyróżnienie. Choćby po to byśmy mieli się przy czym odprężyć jak już w końcu skończymy Księgi Jakubowe Tokarczuk. Zresztą pomysł jury jest taki by festiwal miał jednak znaczenie nieco kreacyjne. Wskazanie dobrej powieści, dobrych pomysłów i trendów to najlepszy sposób by zadbać nie tylko o autorki ale i o potencjalnych czytelników. W końcu dobra literatura popularna to coś co chyba nikomu nie wadzi a przynajmniej widomo co wrzucić do walizki jadąc nad morze. Jednak żeby Siedlce spełniały w pełni swoją rolę muszą o nich wiedzieć autorzy, wydawcy no i przede wszystkim czytelnicy. Byłoby cudownie gdyby informacja o zwycięstwie na festiwalu w Siedlcach gwarantowała książce przychylne zainteresowanie czytelników. Zwłaszcza, że już widać pierwszy wpływ festiwalu. Książki nadsyłane na konkurs ą co raz lepsze i co raz lepiej piszą autorki które na konkurs przysłały powieści kilka lat temu. Choć może to akurat nie tylko nasza zasługa. W każdym razie zwierz może – jako juror – polecić wam nie tylko nagrodzone ale i nominowane książki. Zwłaszcza, że minęła już moda na bohaterki wyjeżdżające z miasta do lasu rozpocząć nowe życie. Teraz sporo jest książek w których sporą rolę odgrywa tło historyczne i losy ludzi uwikłanych w historię. I wiecie co? To się naprawdę dobrze czyta.
Ps: Dla zainteresowanych wszystkie nagrodzone i nominowane autorki znajdziecie Tutaj
Ps2: Recenzja Doktora jutro.