Zwierz ma wrażenie, że tego tygodniowy odcinek Doktora jest najbardziej wyczekiwanym w całym sezonie. Nie dlatego, że zapowiada coś niesamowitego ale dlatego, że pojawia się w nim Maisie Williams znana z Gry o Tron. Sam zwierz przyzna, że był bardzo ciekawy jak młoda aktorka poradzi sobie w innej roli niż Ayria. W sumie w niczym innym zwierz (jak na razie) nie miał okazji jej widzieć, więc też był ciekaw jak sobie poradzi. Poza tym – wiecie Doktor i Wikingowie brzmiało jak fajne zestawienie. (we wpisie spoilery do odcinka)
Sam pomysł by Doktor trafił do niewielkiej wioski wikingów która zostaje najechana przez obcych (którzy w dość fajny sposób podszywają się pod nordyckich bogów) jest dość dobry. W końcu powiedzmy sobie szczerze, to brzmi dokładnie jak coś co powinno się przydarzyć Doktorowi. A już sam pomysł by pozbawiona wojowników wioska musiała stawić czoła najbardziej wojowniczej rasie kosmosu brzmi jak scenariusz jednego z tych sympatycznych Doktorowych odcinków za którymi wszyscy tęsknią.
Problem polega na tym, że znów pojawia się ten sam problem który towarzyszy Doktorowi od pewnego czasu. Twórcy postanowili, że niemal każda akcja Doktora musi być teraz poprzedzona kilkoma scenami w których Doktora albo jest bardzo nie miły albo ma dylemat moralny czy w czymkolwiek pomóc. Teoretycznie to dobry pomysł na pogłębienie postaci, problem w tym że Doktor nie może cały czas zastanawiać się w równie dramatyczny sposób nad swoim wpływem na losy historii i wszechświata. W końcu nie robi tego po raz pierwszy. Poza tym – fakt że Doktor rozumie mowę niemowląt nie powinien od razu skutkować w posiadaniu przez niemowlęta doskonałego rozeznania we wszechświecie i sprawach ludzi. Zwierz musi powiedzieć, że scena w której Doktor słysząc płacz dziecka decyduje się zostać jest tak strasznie kiczowata, że zwierz pierwszy raz od dawna miał takie poczucie second hand embarssment oglądając Doktora. Przy czym to może być efekt tego, że zwierza nic nie zawstydza bardziej niż niesamowicie mądre dzieci i poświęcanie się dla płaczących niemowląt. Tak zwierz nie ma serca, ale to ustaliliśmy jakiś czas temu.
Przy czym już po tym jak Doktor decyduje się zostać i pomóc wiosce okazuje się, że cóż… wciąż ma wątpliwości, bo przecież nie da się wygrać z kosmitami przy pomocy mieszkańców niewielkiej wioski wikingów. I co wtedy następuje? Kolejna scena w której Doktor który jest gotów namówić wszystkich do ucieczki, decyduje się zostać po rozmowie z graną przez Maisie dziewczynką. Oczywiście dosłownie chwilę potem okazuje się, że jednak istnieje rozwiązanie problemu, a przynajmniej pozorne rozwiązanie problemu. Oczywiście, zwierz rozumie, że konieczne było stworzenie więzi i motywacji postaci ale Doktor który dwa razy w ciągu dziesięciu minut ma prawie te same wątpliwości jest po prostu nudny. Albo przynajmniej zwierzowi wydaje się nudny. To znaczy inaczej – Doktor mający wątpliwości jest w porządku. W sumie to jeden z tych elementów który sprawia, że oglądanie serialu jest czymś więcej niż tylko dobrą zabawą (dylematy Doktora są niekiedy całkiem poważne). Ale w tym wydaniu zwierz miał wrażenie, jakby twórcy nie mieli nic nowego do dodania w sprawie ratowania ludzi, poświęcania się i zmieniania kursu historii. Ostatecznie dostaliśmy to co już znamy. I jasne każdy Doktor do pewnych rzeczy musi dojść sam, ale przecież widz już poprzednie wcielenia widział i podobne dialogi słyszał i o tym też trzeba pamiętać. Chyba że zwierz może się po wyzłośliwiać i zasugerować, że te dialogi wyszły od Moffata który ma jeden pomysł na Doktora i powtarza go niekiedy niemal dosłownie w kółko.
Inna sprawa, że sam pomysł pokonania wroga, choć na swój sposób genialny (a właściwie genialnie prosty) wzbudził jedną drobną wątpliwość zwierza. Otóż jednym z elementów który jest dyskusyjny przynajmniej zdaniem zwierza, jest fakt że aby pokonać złych kosmitów Doktor chce ich szantażować kompromitującym filmikiem, który wpuści do wielkiej galaktycznej sieci. Jest to całkiem zabawne ale z drugiej strony – jesteśmy w czasach w których dzieciaki w ten sposób niszczą sobie życie. Może byłoby dobrze, gdyby Doktor jednak nie korzystał z tego pomysłu. To znaczy zwierz wie, że to pewnie prawie nikomu nie przyjdzie do głowy, ale biorąc pod uwagę, że serial jest kierowany do młodych ludzi Doktor nigdy nie powinien korzystać z pomysłów których dzieciaki nie powinny naśladować. Może zwierz jest przewrażliwiony ale dałoby się to załatwić bez kompromitującego filmiku.
Co ciekawe odcinek robi się intrygujący dopiero w ostatnich dziesięciu minutach. Przede wszystkim poznajemy to co Moffat zapowiadał już od dawna – czyli odpowiedź na pytanie dlaczego w serialu pojawił się już kiedyś Capaldi albo przynajmniej jego twarz. Co oczywiście wiązało się z faktem, że na chwilę na ekranie pojawił się Tennant a właściwie Dziesiąty i Donna i serce zwierza zalało tyle sentymentu, że chyba czas na powtórkę odcinków z Dziesiątym. W każdym razie wtedy to były emocje (odcinek z Pompejami do dziś sprawia że zwierz ma dreszcze). Samo rozwiązanie zagadki jest zdaniem zwierza całkiem sensowne, co niekoniecznie zdarza się Doktorowi w ostatnich latach. Ciekawy jest też wątek Ashildy – jak zwierz widzi znów rozłożony na dwie części. Doktor który ratuje dziewczynę jednocześnie zapewniając jej nieśmiertelność (bardzo fajne ostatnie sceny) – to coś co fajnie wpisuje się w schemat „ludzie których Doktor jeszcze spotka”. Z drugiej strony – aż prosi się by dziewczyna okazała się kimś dużo ważniejszym niż nam się wydaje.
Odcinek oglądało się całkiem miło, choć zwierz znów ma wrażenie, ze właściwie Clara jest w nim zupełnie zbędna. Kiedy zwierz zobaczył ten krótki kawałek z poprzednich części (z Donną) przypomniał sobie po co właściwie Doktorwi towarzysze – by zmuszali go do zrobienia rzeczy niemożliwych. Tymczasem Clara nie dość, ze w tym odcinku (trochę późno) deklaruje, że właściwie nie zna zasad działania Doktora i jego wpływu na wydarzenia w historii (serio po tylu latach podróżowania razem powinna już mniej więcej wiedzieć co wolno zrobić a czego nie) ale kiedy okazuje się , że Doktor nie był w stanie uratować wszystkich zamiast kazać mu dokonać niemożliwego, mówi jedynie że nic nie dało się zrobić. Jasne w przypadku każdej innej postaci to właściwa rzecz do powiedzenia ale towarzysz jest po to by wierzył, że Doktor może uratować wszystkich. Problem w tym, że scenarzyści jakby w ogóle nie piszą duetu Clara/Doktor – to dwie postacie które są teoretycznie blisko siebie, ale kiedy Doktor deklaruje, że kiedyś nie będzie mógł znieść braku Clary zwierz w ogóle w to nie wierzy. Może dlatego że Clara była bardziej towarzyszką Jedenastego? Trudno powiedzieć ale zwierz ma wrażenie, że Clara nie ma tego co miała Donna czy nawet Amy – takiego związku z Doktorem że byliśmy pewni, że rozstanie pozostawi w psychice naszego bohatera wyraźny ślad.
Cały odcinek był w sumie przyjemny, choć zwierz dostrzegł, że jednej rzeczy nie lubi w Dwunastym. Tego, że on nie jest nie miły bo nie do końca rozumie jak działają ludzie, ale dlatego jest nie miły bo czuje się od ludzi lepszy. Niby nigdzie tego nie mówi, ale coś jest w jego sposobie zachowania co sugeruje, że patrzy na ludzkość (na różnych etapach rozwoju) z wyższością. Zwierz tego nie lubi, i choć rozumie, że Time Lord rzeczywiście może się czuć lepszy od Wikingów to jednak poczucie wyższości zawsze odrzuca zwierza. Inna sprawa, że chyba Capaldi lepiej czuje się w takich odcinkach gdzie jego Doktor głównie rozważa i myśli niż w takich w których ma sporo akcji. W każdym razie w takich jest aktorsko najlepszy. Z kolei ci którzy czekali na jakiś świetny popis Maisie Williams mogą się nieco zawieść. Bo to taka bohaterka która jest ważna dla fabuły ale nie ma za wiele do grania. Paradoks ale zdarzało się to ostatnio w Doktorze kilka razy. W każdym razie chyba dopiero w następnym odcinku zobaczymy jej więcej.
Zwierz ostatnio czytał na facebooku prześmieszny post Misiaela który sugerował, że konieczność rozbicia większości historii na dwa odcinki wynika z faktu, że Moffat nie dopuścił większości scenariuszy do dziewiątej serii serialu i po prostu zabrakło historii do opowiedzenia. Rzeczywiście może się tak wydawać, bo poprzednie podwójne odcinki wydawały się trochę wymęczone. Ten jednak ma fajny pomysł bo właściwie – jak zwierz rozumie z trailera – dostaniemy dwa odcinki które łączy postać ale już nie koniecznie czasy i problem. Takim podwójnym odcinkom zwierz mówi zdecydowanie tak, bo przecież brzmi to jak dobra zabawa. Ale nie uprzedzając faktów – zobaczymy za tydzień. Zresztą – co smutne – strasznie daleko już zaszliśmy w tym 9 sezonie Doktora a zwierz nadal nie odnalazł utraconego entuzjazmu. Ale jak pisał – zawsze można zrobić sobie powtórkę sezonów z Dziesiątym. Idealny pomysł na jesień. Tylko potem zwierz znów będzie chlipał jak jego ukochany Doktor odejdzie. Który to już raz…
Ps: Słyszeliście że Netflix zamówił nową mini serię Gilmor Girls? Serio jeśli po coś powstał Netflix to właśnie po to – nie może się zwierz doczekać – to najlepszy pomysł w historii tej platformy
Ps2: Zwierz kupił już sobie bilety na Gwiezdne Wojny, chciał być dzielny i tego nie robić ale okazało się, że wizja oglądania filmu dzień później jest zbyt przerażająca.