Home Ogólnie Na mętnych wodach czyli sporo o Piratach z Karaibów (bez okazji)

Na mętnych wodach czyli sporo o Piratach z Karaibów (bez okazji)

autor Zwierz
Na mętnych wodach czyli sporo o Piratach z Karaibów (bez okazji)

Zwierz starał się znaleźć jakąś datę która uspraw­iedli­wiała by dzisiejszy wpis ale nie jest w stanie wymyślić nic pon­ad­to, że po pros­tu telewiz­ja pol­s­ka zde­cy­dowała się ostat­nio nadać od nowa Piratów z Karaibów a zwierz zde­cy­dował się ich obe­jrzeć. I tak po lat­ach (czy wiecie, że od pre­miery pier­wszego fil­mu minęło już 12 lat) zwierz spo­jrzał jeszcze raz na ser­ię filmów ze smutkiem stwierdza­jąc, że to być może jed­na z najbardziej zmarnowanych serii filmów jaką zwierz widzi­ał z potenc­jałem jakiego zwierz od daw­na nie widzi­ał. Spoil­ery do fil­mowej trylogii.

Depp

Sce­na w której Jack Spar­row dum­nie wpły­wa do por­tu jest w sum­ie istot­na z punk­tu widzenia kine­matografii bo o to na małej tonącej łaj­bie do kin wpłynął zupełnie nowy obraz znanego bohat­era masowej wyobraźni

Spójrzmy najpierw na samą kon­strukcję try­logii. Nie ma tu abso­lut­nie nic nowego. Zwierz pow­tarzał to mil­ion razy ale powtórzy to po raz kole­jny. Try­lo­gia Piratów z Karaibów jest prak­ty­cznie pod wzglę­dem kon­strukcji bliź­ni­aczą siostrą Gwiezd­nych Wojen. Oczy­wiś­cie zami­ast kos­mo­su mamy morze, zami­ast statków kos­micznych — piękne żaglow­ce, a zami­ast Gwiazdy Śmier­ci jak­iś naprawdę ZŁY statek, ale sporo rzeczy się zgadza. Weźmy na przykład rozkład fabuły w kole­jnych częś­ci­ach i bohaterów. Mamy więc trzy częś­ci z których pier­wsza jest dość klasy­czną prostą his­torią gdzie mamy piękną młodą dziew­czynę, szla­chet­nego chłopa­ka, i uroczego bohat­era o nie do koń­ca szla­chet­nych zami­arach. Mamy prostego złego i prosty sposób poko­na­nia go. Dru­ga część kom­p­liku­je sprawę – chłopak zosta­je rozdzielony z dziew­czyną, ciężar fil­mu i sym­pa­tia widzów (już w pier­wszym filmie) prze­chodzi z młodzień­ca na uroczego łotra, pojaw­ia się wątek ojca który zde­cy­dowanie nie jest tym za kogo młodzie­niec go uważał, ba nawet mamy imperi­um. Pod sam koniec zaś nasz kochany łotr umiera ale jak­by nie do koń­ca. No i mamy część trze­cią która wyraźnie roz­pa­da się na dwie częś­ci z długą i roz­gry­wa­jącą się na kilku planach kon­frontacją na koniec. Choć ostate­cznie i w jed­nym i drugim dobro tri­um­fu­je to trze­cia część różni się w przy­pad­ku obu try­logii najbardziej. Nie mniej pod­sta­wowy układ jest podob­ny i choć mło­da dziew­czy­na wybiera młodzień­ca a nie uroczego łotra to wid­ow­n­ia i tak wie kogo ma kochać. Pod tym wzglę­dem obie try­lo­gie są dzieła­mi “ukradziony­mi”, w których trochę wbrew początkowym zami­arom sce­narzys­tów sym­pa­tia widzów dla postaci planowanej jako dru­go­planowa prz­eras­ta sym­pa­tię do bohatera.

Orlando-Bloom

Will Turn­er to taki trochę Luke Sky­walk­er — teo­re­ty­cznie powin­na nas intere­sować jego dro­ga, dojrze­wanie czy wybo­ry ale ostate­cznie i tak jesteśmy bardziej zain­tere­sowani tym uroczym łotrem który teo­re­ty­cznie ma mniejsze znacze­nie w klasy­cznym układzie bohaterów

Tu właś­ci­wie podobieńst­wa się kończą, bo Piraci z Karaibów nie byli w stanie zro­bić tego co tak doskonale udało się w Gwiezd­nych Woj­nach. Zbu­dować włas­nego nieza­leżnego świa­ta. A prze­cież wydawało się, że wszys­tko idzie ku dobre­mu. Ale po kolei. W 2003 roku filmy o pirat­ach to martwy gatunek. Po niepowodze­niu Piratów Polańskiego i Wyspy Piratów nikt nie chci­ał inwest­ować w kosz­marnie dro­gie filmy pirack­ie – gdzie potrze­ba jest mnóst­wo scen w wodzie a jak wiado­mo woda kosz­tu­je. Dlat­ego sukces Piratów z Karaibów – fil­mu, który za inspirację brał – w co w sum­ie trud­no uwierzyć – kole­jkę górską z Dis­ney­lan­du zaskoczył wszys­t­kich. Trochę tak jak­by ktoś nakrę­cił ter­az west­ern (nie anty west­ern czy nie współczes­ny west­ern ale taki trady­cyjny i odniósł sukces komer­cyjny) – zresztą pró­ba pod­ję­ta przez tych samych twór­ców co Piratów – Jeździec Znikąd pokaza­ło, że nikt nie ma prostego przepisu na sukces. Piraci odnieśli sukces bo udało się połączyć trzy istotne skład­ni­ki. Po pier­wsze wszys­tko to co czyni mors­ki film przy­godowy ekscy­tu­ją­cym – bitwy morskie, abor­daże, poje­dyn­ki na szpady i poś­ci­gi. Dru­ga sprawa to oczy­wiś­cie posta­cie – jak rzad­ko sym­pa­tią moż­na było zapałać nie tylko do postaci pozy­ty­wnych ale także tych pokazy­wanych jako negaty­wne czy przy­na­jm­niej sto­jące w opozy­cji do naszych bohaterów – jak choć­by kap­i­tan Bar­bossa czy koman­dor Nor­ring­tona. Przy czym to właśnie tym pozornie złym posta­ciom twór­cy najbardziej poz­wo­lili się rozwi­jać. Doskonale widać to po Nor­ring­tonie, który ostate­cznie okazu­je się nie tylko szla­chet­ny ale też po pros­tu intere­su­ją­cy (zwierz nadal twierdzi że Eliz­a­beth powin­na wybrać go a nie nud­nego Willa Turn­era). Jed­nak najważniejszy wyda­je się trze­ci ele­ment – sug­es­tia świa­ta dużo ciekawszego i szer­szego niż ten pokazany w filmie. Równie ważne co piraci były też same Karai­by – pełne ukry­tych wysp, przek­lę­tych mary­narzy, przepowied­ni, skar­bów i tajem­nic. Bohaterowie egzys­towali w tym świecie ale wcale nie wiedzieliśmy o nich wszys­tkiego. Doskon­ałym przykła­dem była buso­la Jac­ka Spar­rowa, która nie wskazy­wała półno­cy ale wiedzieliśmy, że nie jest po pros­tu zep­su­ta. Te wszys­tkie ele­men­ty i niedopowiedzenia, spraw­iły że widz w filmie zakochać się nie musi­ał (nie wszys­tkim taki gatunek w ogóle pasu­je) ale mógł się poczuć zaintrygowany.

Pirates-of-the-Caribbean-Elizabeth-Swann

Zdaniem zwierza choć bohaterowie try­logii są całkiem ciekawi (prz­na­jm­niej się zmieni­a­ją) to jed­nak bled­ną w porów­na­niu z sug­estią ciekawego, wypełnionego morską mag­ią świa­ta. Tylko nieste­ty to co tak dobrze się zaczy­nało wpadło potem w schemat

Dru­ga część – przez wielu widzów i kry­tyków oce­ni­ana sporo niżej, jest zdaniem zwierza doskon­ałym przykła­dem jak brak ciekawych pomysłów na losy bohaterów moż­na przykryć ciekawym pomysłem na posz­erze­nie świa­ta przed­staw­ionego. Bo w sum­ie dru­ga część Piratów znacznie rozsz­erza świat magii i tajem­nic Karaib­skiego świa­ta. Nie chodzi o w sum­ie dość schematy­cznie przed­staw­ioną wyspę kani­bali (wątek który jakoś dzi­wnie nie pasu­je do resz­ty) ale przede wszys­tkim o tajem­nice związane z morzem i pirackim życiem. Bohaterowie okazu­ją się mieć jeszcze więcej przeszłoś­ci, pojaw­ia się Krak­en, Davy Jones, Lata­ją­cy Holen­der. Świat magii zde­cy­dowanie co raz bardziej się rozsz­erza, a jed­nocześnie przeczuwamy, że to znów jest tylko wierz­chołek góry lodowej. Jed­nak nawet nie o pojaw­ie­nie się magii chodzi ale o stworze­nie dużo ciekawszego kon­flik­tu niż tego z pier­wszej częś­ci. Wbrew pozorom od drugiej odsłony Piraci z Karaibów nie są kon­flik­tem między dobry­mi pirata­mi a zły­mi pirata­mi, czy pomiędzy Pirata­mi a Kom­panią Wschod­nioindyjską. Kon­flikt jest pomiędzy wol­noś­cią, mag­ią i tajem­nicą a tą wciąż zapeł­ni­a­jącą się mapą na ścian­ie Beck­et­ta przed­staw­iciela Kam­panii Wschod­nioindyjskiej. Którego nie obchodzą tajem­nice, skar­by i klątwy ale zysk i interes. Ten kon­flikt jest w sum­ie zde­cy­dowanie ciekawszy, bo ostate­cznie nawet śmierć niosącego zniszcze­nie Krak­e­na budzi smutek – śmierć pot­wo­ra jest kole­jnym ele­mentem śmier­ci starego świa­ta, który musi ode­jść w zapom­nie­nie i tylko nasi miłu­ją­cy wol­ność piraci wal­czą o jego przetr­wanie. Zresztą zwierz powie szcz­erze, to właśnie z Piratów pochodzi jeden z ukochanych fil­mowych cytatów zwierza. Kiedy Bar­bossa mówi do Jac­ka Spar­rowa (patrząc właśnie na martwe ciel­sko krak­e­na), że świat wyda­je się mniejszy. Na co Jack odpowia­da, że świat nie jest mniejszy, tylko że co raz w nim mniej (w domyśle wszys­tkiego). To doskon­ałe pod­sumowanie tej umiejącej tajem­nic­zoś­ci świa­ta której świad­ka­mi są nasi bohaterowie — sami trochę już relik­ty przeszłoś­ci. Wyda­je się, że z tą niechę­cią do przemi­ja­nia świa­ta pełnego magii i tajem­nic (ale też niesamow­itych miejsc i przygód) widz mógł się iden­ty­fikować dużo bardziej niż z kole­jnym kon­flik­tem pomiędzy dobry­mi i zły­mi pirata­mi. Zwłaszcza, że w sum­ie zawsze człowiekowi się wyda­je, że żyje w chwili kiedy obdziera się świat z najwięk­szych tajem­nic i wymazu­je ostat­nie białe plamy (nawet jeśli nie chodzi już o mapy).

7_pbeckett2

Od Beck­et­ta straszniejsza jest ta jego zapeł­ni­a­ją­ca się kole­jny­mi szlaka­mi i odkry­ty­mi wys­pa­mi mapa, której uzu­pełnie­nie oznacza koniec świa­ta wiel­kich tajem­nic i przygód

Nieste­ty zwierz odnosi wraże­nie, że w pewnym momen­cie twór­cy przes­traszyli się tonu w jaki wpadli. Zwłaszcza, że wszyscy wiemy jak skończyła się kon­frontac­ja starego świa­ta z nowym (co praw­da może dobrze że nie ma już piratów w takiej odsłonie ale na okoliczność filmów nie trze­ba nam o tym przy­pom­i­nać). Kto wie, może potrze­bowali swoich Ewoków – czegoś co przy­pom­ni wid­zom, że to tylko zabawa i nic szczegól­nie poważnego. Dlat­ego w trze­ciej częś­ci chy­ba z założe­nia ma być lżej (choć teo­re­ty­cznie jest zde­cy­dowanie bardziej ponuro). Spis­ki są tak pokrętne że chy­ba nawet sce­narzyś­ci nie pamię­ta­ją po której stron­ie są bohaterowie i kogo w danym momen­cie oszuku­ją. Do tego owo ostat­nie spotkanie wszys­t­kich piratów ze wszys­t­kich zakątków świa­ta, które powin­no mieć w sobie coś ze sce­ny w Excal­iburze kiedy ryc­erze króla Arthu­ra zbier­a­ją się do ostate­cznej bitwy mimo że w sum­ie jest z góry prze­grana (zwierz powinien wam kiedyś napisać co czu­je do Excal­ibu­ra bo to jest film który wywarł na zwierzu tak niesamowite wraże­nie, jak żad­na inna inter­pre­tac­ja Leg­endy o Królu Arthurze) sta­je się w sum­ie niepotrzeb­ną zbieran­iną. Bohaterowie przez pół fil­mu zaj­mu­ją się zebraniem flo­ty, sprowadze­niem jej w jed­no miejsce by… okaza­ło się, że nie ma to abso­lut­nie żad­nego znaczenia. Wielkie spotkanie wszys­t­kich piratów właś­ci­wie oznacza, że kibice obu stron przys­zli na mecz bo głównie sto­ją i patrzą, a biją się inni.

8-keith-richards-pirates500x300

Piraci nie tylko na końcu świa­ta ale też pod koniec swo­jego świa­ta — zbier­a­ją­cy się do ostate­cznej bitwy to cud­owny motyw prze­wod­ni. Nieste­ty zupełnie nie wykorzystany

Ale może­my uznać, że za tym stoi budżet czy pew­na kon­cepc­ja. Zwierza w sum­ie nie zden­er­wował fakt, że ostat­nia część kończy się niemal niemą (nie ma cza­su na dialo­gi) kon­frontacją. Bardziej zwierza zden­er­wowało jak skutecznie udało się zabić mag­ię świa­ta przed­staw­ionego. Póki wszys­tko było w aluz­jach i niedopowiedzeni­ach zwierz był zach­wycony. Taki świat był naprawdę mag­iczny i właś­ci­wie nie miał granic, wszędzie moż­na się potknąć o arte­fakt, opowieść czy klątwę. Ale kiedy okaza­ło się, że cała ta magia kończy się na sześ­ciometrowej kobiecie, która zamienia się w kupę krabów, wtedy zwierz po pros­tu opuś­cił w rezy­gnacji ręce. Jasne trze­ba było to jakoś rozwiązać, ale zwierz nadal nie wie skąd taki pomysł. Zwierz zas­tanaw­ia się co właś­ci­wie zaszło w poko­ju sce­narzys­tów, którzy w ten sposób zakończyli rozwi­jany – ciekaw­ie, przez dwa filmy wątek Zwłaszcza, że nawet tak z wyglą­du, zupełnie nie pasowało to do świa­ta Piratów (zarówno Czarna Perła i jej przek­lę­ta zało­ga jak i Davy Jones z Lata­ją­cym Holen­drem byli jakoś styl­isty­cznie spójni). Zwierz ma dzi­wne pode­jrze­nie, że cały urok magii świa­ta Piratów opier­ał się na niedopowiedze­niu. A jed­nocześnie na najs­tarszej sztuczce w podręczniku sce­narzysty – prz­erzu­ca­niu na widza obow­iązku dopisa­nia sobie zakończenia czy wyjaśnienia. Jak zwyk­le to co piszą wid­zowie okazu­je się dużo bardziej intere­su­jące. Co nie powin­no niko­go dzi­wić, bo widza nic nie ogranicza. Ale nie chodzi tylko o to, że nie ma tajem­ni­cy albo, że jej rozwiązanie jest proste. Chodzi raczej o to nagro­madze­nie efek­tów za który­mi nie idzie jakieś uczu­cie i zaan­gażowanie widza. Wszys­tko jest gigan­ty­czne, bar­wne, czy jak to się mówi „epick­ie”. Ale oglą­da się to z dys­tansem. Jakieś zaan­gażowanie, pojaw­ia się praw­da na samym początku fil­mu ale potem gdzieś niknie. Kto wie – może roz­cią­ga­ją­cy się z odcin­ka na odcinek Piraci przekroczyli próg wytrzy­małoś­ci widza – 160 min­ut to naprawdę jest długie.

Try­lo­gia nie zawsze była jakoś szczegól­nie mądra ale miała w sobie mnóst­wo uroku. Tym więk­szy zawód kiedy ostate­cznie okaza­ło się, że odpowiedz­ią na wszys­tkie pytanie jest całe mnóst­wo krabów

Ale w sum­ie nawet ta trze­cia część ma w sobie coś cud­own­ie tajem­niczego i mag­icznego. Jeśli pamięta­cie pier­wsze sce­ny ze skaza­ń­ca­mi, którzy zaczy­na­ją śpiewać – pieśń której treś­ci nie do koń­ca rozu­miemy ale przeczuwamy, że jest to zaka­mu­flowane wezwanie do ostate­cznej kon­frontacji – wtedy film jest naprawdę dobry (potem wszys­tko się syp­ie ale pokazu­je to, że jed­nak twór­cy nie do koń­ca stra­cili umiejęt­ność tworzenia świa­ta przed­staw­ionego), albo cho­ci­aż­by ta prze­cu­d­ow­na i przedzi­w­na mapa która dzi­ała zupełnie inaczej niż doty­chczas znane nam mapy. Wszys­tkie te ele­men­ty miały potenc­jał i tworzyły świat w którym właś­ci­wie poczy­na­nia bohaterów mogły być dla widza dru­gorzędne. Tym ciekawsze jest to co stało się w częś­ci czwartej. Teo­re­ty­cznie twór­cy mieli ide­al­ną sytu­ację. Z poprzed­niej roz­gry­w­ki zachowali ulu­bionych bohaterów widzów ale mogli zacząć zupełnie od początku i opowiedzieć zupełnie nową his­torię. I tu pojaw­ił się film, który zwierza nie tylko rozczarował ale przede wszys­tkim zdu­mi­ał. Bo oto zami­ast posz­erzyć ów tajem­niczy i intrygu­ją­cy świat twór­cy właś­ci­wie postanow­ili opowiedzieć jeszcze raz od nowa tą samą his­torię. Z tą różnicą że tym razem właś­ci­wie całkowicie wywiało z fabuły jakąkol­wiek mag­ię a motywac­je bohaterów choć teo­re­ty­cznie te same (Jack Spar­row i jego prag­nie­nie życia wiecznie a właś­ci­wie wiecznego pira­towa­nia) okaza­ły się zupełnie płask­ie. Przede wszys­tkim zaś sce­narzyś­ci kaza­li porzu­cić swoim piratom wodę i zamie­nili film pirac­ki w zwykłą dość banal­ną opowieść przy­godową gdzie pod koniec właś­ci­wie zupełnie na poważnie pojaw­ia się niespodziewanie hisz­pańs­ka inkwiz­y­c­ja. Zwierz pisze o tym bo do dziś nie jest w stanie wyjść ze stu­poru jak bard­zo twór­cy nie zrozu­mieli co udało im się osiągnąć we wcześniejszych fil­mach. To trochę tak jak­by Lucas był przeko­nany, że najwięk­szym mag­ne­sem przy­cią­ga­ją­cym ludzi do Gwiezd­nych Wojen jest mag­ne­ty­cz­na osobowość Luke’a Sky­walk­era. Choć zna­jąc Lucasa to może nie jest tak dalekie od prawdy.

Pirates-of-the-Caribbean-On-Stranger-Tides-Angelica-Jack-Blackbeard-9-12-10-kc

Prob­lem z czwartą częś­cią Piratów jest taki, że twór­cy uwierzyli, że za sukces serii jest opowiedzial­ny li tylko i jedynie Jack Spar­row a właś­ci­wie John­ny Depp. 

Nie chodzi jed­nak tylko o zmarnowany potenc­jał his­torii. Chodzi też np. o kom­pletne wyek­sploa­towanie ist­nieją­cych już postaci. Jeśli przyjrzymy się Jack­owi Spar­rowowi czy Kap­i­tanowie Bar­bossie to nie da się ukryć, że to posta­cie które z każdą kole­jną odsłoną sta­ją się co raz mniej ciekawe. Nie dlat­ego, że aktorzy się mnie stara­ją ale dlat­ego, że np. Jack Spar­row jest naj­ciekawszy kiedy praw­ie nic o nim nie wiemy i jest takim dzi­wny piratem znikąd który pojaw­ia się i jest po pros­tu dzi­wny. Co praw­da w kole­jnych częś­ci­ach cza­sem widać było, że sce­narzyś­ci mają ciekawy pomysł na postać ale zde­cy­dowanie częś­ciej Jack miał być po pros­tu fajny, dzi­wnie się ruszać i speł­ni­ać co raz bardziej rolę stan­dar­d­owego bohat­era. W czwartej częś­ci kiedy nie był już bohaterem pobocznym ale głównym stracił cały swój urok. Z kolei grany przez Geof­freya Rusha Bar­bossa to bohater co raz bardziej niedorzeczny i komiczny a prze­cież w pier­wszym filmie był naprawdę intrygu­ją­co zły (co nie przeszkadza­ło go lubić). To niesamowite jak ci sami twór­cy postanow­ili powołać do życia posta­cie, których potem zupełnie nie umieli zrozu­mieć. Zwierz pisze to nie bez powodu bo właśnie trwa­ją pracę nad kole­jną, piątą, odsłoną Piratów i obie posta­cie znów mają się pojaw­ić. Prob­lem w tym, że przy­na­jm­niej ze streszczenia sce­nar­iusza wyglą­da, że znów sce­narzyś­ci próbu­ją ode­grać jeszcze raz ten sam schemat z lekko zmieniony­mi posta­ci­a­mi, zami­ast stworzyć coś nowego. Tym­cza­sem gdy­by tak pokusić się na posz­erze­nie świa­ta piratów, czy spo­jrze­nie na niego od innej strony to kto wie, może seria filmów w której nie ma Jac­ka Spar­rowa poradz­iła­by sobie dużo lep­iej niż ponowne przy­czy­ni­an­ie się do powol­nego upad­ku kari­ery John­nego Dep­pa. Którego role uznano za abso­lut­nie kluc­zową dla powodzenia serii, tym­cza­sem wyda­je się, że to myl­na diag­noza. Albo inaczej – seria stworzyła świat i atmos­ferę w której Jack Spar­row w wyko­na­niu Dep­pa błyszczał i miał sens. Ale jeśli nie ma tego świa­ta i tej atmos­fery to nie sposób oprzeć fil­mu i powodzenia tylko o tą rolę. Zdaniem zwierza pomy­lono ciąg przy­czynowo skutkowy. Tak Saprrow się sprawdz­ił ale dlat­ego, że poaw­ił się w filmie z olbrzymim potencjałem.

pirates-of-the-caribbean-on-stranger-tides

Twór­cy tak skon­cen­trowali się na Jacku Spar­rowie że zupełnie zapom­nieli napisać innych postaci ale przede wszys­tkim świa­ta — niby są zom­bie czy syre­ny ale magii nie ma w tym za grosz

Zresztą to w ogóle jest ciekawa sprawa tak na mar­gin­e­sie – jak bard­zo jest to film, którego sukces w sum­ie podła­mał kari­erę Dep­pa. Wcześniej nie kojar­zony z kinem bard­zo komer­cyjnym i kasowym sukce­sem aktor, miał chy­ba zde­cy­dowanie więcej swo­body. Po filmie kiedy zaczęły przy­chodz­ić propozy­c­je głównie komer­cyjne, co raz trud­nej było utrzy­mać wysoką pozy­cję. Choć trze­ba przyz­nać, że Depp wybier­ał zaskaku­ją­co marne role w ostat­nich lat­ach. Zwłaszcza, że Jack Spar­row zaczął Dep­powi wychodz­ić z każdej kome­diowej roli, co spraw­iło, że wielu widzów dość wyraźnie zdało sobie sprawę z pewnych ograniczeń akto­ra. Którego zwierz naprawdę bard­zo lubi i z niechę­cią patrzy jak jego kari­era ostat­nio, jeśli nie stoi w miejs­cu to nie porusza się dość szy­bko i ciekaw­ie. Zwierza fas­cynu­je też fakt, jak w sum­ie pop­u­lar­na seria filmów niewiele zro­biła dla Orlan­do Blooma – wydawać by się mogło, że aktor mają­cy na kon­cie kil­ka najlepiej zara­bi­a­ją­cych filmów ostat­nich dekad będzie jed­nym z pier­wszych nazwisk Hol­ly­wood. Tym­cza­sem Bloom wcale tak wiele nie gra i jest chy­ba bardziej znany obec­nie z bójek z Justinem Biberem niż ze swoich ostat­nich ról fil­mowych (raz dwa trzy poda­j­cie na szy­bko tytuł fil­mu z Bloomem z ostat­nich lat który nie jest Hob­bitem). Pod wzglę­dem karierotwór­czym paradok­sal­nie Piraci stali się dla Keiry Knight­ly co jest wcale nie takim częstym przy­pad­kiem. To znaczy rzeczy­wiś­cie częs­to zdarza się że aktor­ka dosta­je nagłego „kopa w górę” jeśli gra główną rolę, tu jed­nak Eliz­a­beth Swann jest właś­ci­wie postacią od drugiego fil­mu raczej dru­go­planową, choć trud­no przy­pad­ku Piratów powiedzieć kto ma grać główną rolę, bo bard­zo wyraźnie widać, że zaplanowano pier­wszą część bardziej pod szla­chet­nego Willa ale Jack ukradł film co spowodowało brak takiego prostego przy­porząd­kowa­nia głównego bohat­era serii (może­my jed­nak założyć, że zde­cy­dowanie więcej z głównego bohat­era ma Jack Spar­row niż Eliz­a­beth Swann). Co ciekawe zwierz zupełnie inaczej patrzy na Piratów kiedy przy­pom­i­na sobie, że Keira miała zaled­wie kilka­naś­cie lat kiedy grała Eliz­a­beth. Zwierz myśli o tym zwłaszcza przez pryz­mat różni­cy wieku między aktora­mi i aktorka­mi w fil­mach, co dość wyraźnie w tej pro­dukcji widać. Przy czym ponown­ie – jak w każdej dobrej serii fil­mowej, nie ten kogo byśmy obstaw­iali robi po pro­dukcji najwięk­szą karierę.

large

W sum­ie to niesamowite jak mło­da była Keira w cza­sie kręce­nia pier­wszych piratów. Zwłaszcza że jasne jest bohaterką młodą ale w sum­ie dorosłą — przy­na­jm­niej z per­spek­ty­wy bohaterów fil­mu. Co zresztą fajnie pokazu­je jak inaczej widzi się wiek aktorek i aktorów. 

Zwierz rzu­ca tak tymi wszys­tki­mi uwaga­mi ale w sum­ie to jest bard­zo ciekawe. Po niespodziewanym sukce­sie następu­je zaplanowana seria filmów (przede wszys­tkim dokończe­nie try­logii bo czwartą część może­my uznać za na swój sposób wymus­zoną), która zami­ast rozsz­erzyć świat właś­ci­wie go zamy­ka. Do tego wszys­tko spraw­ia wraże­nie jak­by sce­narzyś­ci ta się zach­wycili rolą jed­nego akto­ra, że zami­ast pisać opowieść o pewnym ciekawym świecie, zaczęli pisać tak by aktor miał co zagrać. Oczy­wiś­cie zwierz zda­je sobie sprawę, że to nie jest takie proste ale jed­nocześnie strasznie mu Piratów z Karaibów żal. Bo jeśli spo­jrzymy na to co seria filmów po sobie zostaw­iła – doskon­ałą muzykę (bez wąt­pi­enia jed­na z najbardziej rozpoz­nawal­nych ścieżek dźwiękowych ostat­nich lat co więcej zdaniem zwierza – najlep­szą ścieżkę dźwiękową ma trze­cia część fil­mu co rzad­ko się zdarza), chy­ba na zawsze zmieniony wiz­erunek pira­ta czy w końcu przeko­nanie, że moż­na zaro­bić mil­iardy dolarów na gatunku fil­mowym o którym wszyscy sądzili że jest martwy – to nie jest to mało. Zwierz wie, że Dis­ney sporo zaro­bił na zabawkach, grach czy nawet komik­sach związanych z filmem ale żal trochę że nie pojaw­iły się jak w przy­pad­ku Gwiezd­nych Wojen książ­ki (z pominię­ciem tych dla dzieci) roz­gry­wa­jące się w tym samym świecie choć bez tych samych bohaterów. Zwierz ma jakieś dzi­wne wraże­nie, że filmy stworzyły doskon­ałą pod­stawę do snu­cia opowieś­ci w tym świecie. Ale po to to pewnie trze­ba sięgnąć do fan fic­tion o ile takie powstało.

pobrane (1)

Pier­wsze zdję­cie z nowych Piratów już jest. Wszys­tko wyglą­da tak jak zwyk­le. I ter­az pytanie — cieszyć się czy wręcz przeciwnie

Jak zwierz wspom­ni­ał, nie ma żad­nego log­icznego powodu by aku­rat dziś o tym pisać. Do pre­miery piątej częś­ci pozostało jeszcze sporo cza­su, wszys­tkie filmy wchodz­iły do kin w maju albo w lipcu więc nie mamy żad­nej roczni­cy. Jed­nak kiedy jedyn­ka pokaza­ła po raz kole­jny Piratów (trze­ba tu zaz­naczyć, że zwierz nie jest w stanie pow­strzy­mać się przed oglą­daniem fil­mu jeśli ktokol­wiek właśnie go nada­je) zwierz przy­pom­i­nał sobie jak na drugą odsłonę fil­mu poszedł do kina chy­ba 5 razy. I jak bard­zo wsiąkł swego cza­su w świat Piratów (zwierz obe­jrzał pier­wszą część z cztere­ma komen­tarza­mi DVD za jed­nym posiedze­niem) to wciąż ma wraże­nie, że w tych fil­mach było coś więcej niż tylko dobra przy­go­da. Albo inaczej – tam naprawdę była przy­go­da, dopraw­iona mag­ią i niez­nanym w której chce się ruszyć. Z dala od bez­piecznej cywiliza­cji i wszys­tkiego co dobrze nam znane. Gdy­by udało się do tego wró­cić zwierz był­by zach­wycony. Już bez sile­nia się na pow­tarzanie schematu ale z otwartą głową. To co może nie należy bać się tej piątej częś­ci? Może zwierz znów zanu­ci, że chci­ał­by być piratem. To jak to było? Bring me that Horizon!

Ps: Zwierz w week­end był w Siedl­cach na Fes­ti­walu lit­er­atu­ry kobiecej o którym wam opowie w poniedzi­ałek ale już dziś może­cie na stron­ie zobaczyć kto zdobył nagrody.

Ps2: Jedy­na rzecz której od samego początku zwierz nien­aw­idz­ił w całej serii to ta choler­na małp­ka. Zwierz ma ogól­nie wrod­zoną niechęć do zwierzątek w fil­mach a już do iry­tu­ją­cych zwierzątek olbrzymią.

25 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online