Kiedy kilka tygodni temu pod artykułem zwierza na Onecie jako pierwszy pojawił się miły komentarz chwalący jego pracę, zwierz niemal obdzwonił wszystkich znajomych. Pierwsza reakcja była oczywista „sprawdzić czy nie troll”. Kiedy jednak nie przyznał się ani brat, ani rodzina, ani nikt z zazwyczaj trollujących zwierza ludzi trzeba było się pogodzić z tym, że dziś w Internecie prędzej założymy zemstę rodzeństwa niż uznamy, że ktoś wybrał coś pozytywnego do napisania. Stąd pomysł na Internetowy Dzień Życzliwości.
Kiedy zwierz zaczynał to swoje małe święto kilka lat temu jego pomysł był prosty – zachęcić ludzi by raz w roku skorzystali z Internetu nie po to by się z kimś pokłócić ale po to by powiedzieć coś miłego. Podziękować ulubionemu blogerowi, artyście czy znajomemu za to, że jest, inspiruje czy po prostu dostarcza przyjemności. Wypełnić tą pustą przestrzeń komentarzy która wieje najczęściej pod dobrymi tekstami, fajnymi przemyśleniami i wszystkim co nie zmusza ludzi do prowadzenia wojny w komentarzach. Zwierz nadal uważa że to niesłychanie ważne byśmy pamiętali że werbalizowanie pozytywnych uczuć jest równie ważne co jeśli nie ważniejsze niż kłócenie się.
Jednocześnie zwierz ma jednak wrażenie, że od czasu kiedy zaczął tą akcję coś się zmieniło. Dziś hejt to nie tylko wyśmiewanie się z drugiej osoby. Nie tylko próba zniszczenia komuś wizerunku czy życia w social media. Nie dziś hejt stał się narzędziem w rękach ludzi którzy chcą nam sprzedać pewną wizję świata. Wizję świata w którym jednym językiem jest język nienawiści i przemocy. Niekiedy są to ludzie z którymi nic nas nie łączy, niekiedy są to nasi znajomi, niekiedy rodzina. Nie chodzi nawet o kwestie polityczne. Raczej o poczucie, że agresja jest najlepszym sprzymierzeńcem a nienawiść dobrym doradcą. Dlatego zwierz chciałby w tym tegorocznym wydarzeniu poprosić was nie o jedną ale o dwie rzeczy. Po pierwsze chciałby żebyście jak co roku wzięli udział w jego Internetowym Dniu Życzliwości – takim jakim go znamy od lat. Poniżej instrukcja :
Punkt pierwszy: Wybieramy sobie kogoś na cel naszej życzliwości. Może to być osoba, strona internetowa, bloga, tumblr, ask, twitter, instagram, Snapchat czy jakikolwiek inny środek komunikacji (co prawda dzień jest Internetowej życzliwości ale ostatecznie możecie do ulubionego człowieka zadzwonić) z innym użytkownikiem sieci i piszesz mu coś miłego. Stopień wylewności zależy od was – możecie napisać list miłosny, możecie zostawić serduszko. Ale chodzi o to by wyjść poza lajka. Możecie napisać dzięki, możecie komuś powiedzieć ile zmienił w waszym życiu. Dopuszczalne są gify z mopsami. Ważne by dać drugiej osobie znać, że widzicie i doceniacie jej pracę czy nawet samo istnienie.
Punkt drugi: Celem Internetowego Dnia Życzliwości jest zostawić po sobie przyjemny ślad w internecie. Możecie być tak kreatywni jak się wam podoba. Możecie napisać mail do osoby którą podziwiacie, albo polecić jej stronę, albo zrobić (podpisaną!) galerię fan artów. Albo po prostu napisać komuś coś na tablicy. Sposobów jest mnóstwo – tym do czego zachęcam to przerwanie milczenia – które w internecie towarzyszy najczęściej pozytywnym emocjom.
Punkt trzeci: Możesz zostawić tyle komentarzy, lajków ile chcesz. Nie ma żadnych ograniczeń. Może to być jeden ślad, możesz zasypać internet miłością. Nie chodzi nawet o konkretne jednostki. Nic nie szkodzi napisać czegoś miłego na stronie ulubionego wykonawcy, programu telewizyjnego czy pisarza. W końcu gdzieś po drugiej stronie też siedzi jakiś człowiek i nawet jeśli jest to ten przywoływany zawsze stażysta to też może mu się zrobić miło. Ogólnie załóżmy że gdzie byście nie zostawili swojego znaku to ma on szansę komuś poprawić dzień.
Punkt czwarty: Zwierz zawsze poleca dodanie do swoich informacji hashtag #IDŻ – nie dlatego, że zwierz chce się lansować. Powody są dwa – po pierwsze to intrygujący hashtag i może ktoś więcej dowie się o akcji i się do niej przyłączy (więcej radości w Internecie !). Ale nie tylko o to chodzi – zwierz zupełnie egoistycznie śledzi hashtag by pod koniec dnia zalać swoje skołatane serce waszą miłością. Nie musicie zwierza oznaczać i w ogóle nie chodzi tu o ten blog tylko o to by w pewien sposób przeciwstawić się wyłącznie negatywnemu przekazowi na jaki często napotykamy się w Internecie.
Punkt piąty: Pamiętajcie, że niezależnie od tego jak chcemy być zdystansowani i cyniczni – bycie miłym dla innych ludzi sprawia radość też nam. Jeśli uważacie że udział w tej akcji nie ma sensu ze względu na to, że jest dziecinna czy za mała to pomyślcie jak fajnie będziecie się czuć myśląc o tej osobie której napisaliście coś miłego. Egoizm czasem popycha nas do dobrych rzeczy. A bycie miłym daje mnóstwo egoistycznej przyjemności.
Punkt szósty: Internetowy Dzień Życzliwości zwierza jest co najwyżej przejawem zwierzowej megalomanii ale nie ma nic wspólnego z żadną akcją promocyjną. Zwierz nie zmusza nikogo do polubienia swojego profilu czy nawet czytania bloga. To tylko przejaw zwierzowej wiary w ludzi znajduje raz do roku ujście.
Punkt pierwszy – niemalże identyczny jak w zeszłym roku już znacie. To jak psikanie odświeżaczem do powietrza w zatęchłym pokoju. Nie zostanie na długo ale przez chwilę wszędzie może pachnieć lasem. Druga prośba jest nieco bardziej skomplikowana. I zwierz zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy uczestnicy będą chcieli wziąć w niej udział. Ale ma ona sporo wspólnego z tym co zwierz rozumie przez walczenie z hejtem. Widzicie zwierz uważa że można i trzeba hejterów ścigać, nawet doprowadzać na policję. Że czasem trzeba banować i wyrzucać, że ważne są mocne akcje. Ale jest też zdania że walka przeciw hejtowi to walka o to by nie bać się mówić rzeczy które trzyma w sercu ta mniej napastliwa część społeczeństwa. Ta która przygryza język, macha ręką, uderza dłonią w czoło. Dlatego – w tym dziwnym roku, w tej dziwnej chwili zwierz chciałby was zachęcić do jeszcze jednego zachowania. Wejdźcie na fb, twittera czy gdziekolwiek indziej gdzie macie konto i napiszcie jedno zdanie. Zdanie które będzie odzwierciedlało wasz pogląd. Ale nie będzie hejterskie. Możecie napisać że wierzycie że wszyscy ludzie są równi. Albo że nie każdy katolik jest fanatykiem. Albo że nie można wrzucać wszystkich wyborców jakiejś partii do jednego worka. Albo że posiadanie różowego laptopa z nikogo nie robi geja. Ważne by było to zdanie pozytywne. Ten pogląd który czyni nas może trochę lepszymi ludźmi. By przypomnieć że to nie jest tak, że te poglądy należy trzymać gdzieś w sobie a na pierwszym planie mają królować te którym podpowiada strach, niepokój czy dbanie o samego siebie. Zwłaszcza, że poglądy dyktowane złymi emocjami są łatwe. Niektórzy twierdzą że naturalne. Nawet jeśli napiszecie że wierzycie że mopsy są przyszłością ludzkości, będzie dobrze. Możecie dodać hashtag #takmyślę żeby zwierz mógł zobaczyć czy ten pomysł w ogóle wypalił
Zwierz wie, że to troszkę co innego ale jak może pamiętacie – zwierz jest i pewnie na zawsze będzie Polyanną Internetów. Dlaczego? Cóż można powiedzieć, że się zwierzowi poszczęściło. Urodził się z trudną do pokonania wiarą, że ludzie mogą być dobrzy dla innych ludzi. Tylko jeśli daje im się szansę. I żeby uciszyć tych, którzy machną ręką na zwierza i jego naprawianie świata przez social media. Zwierz jest Polyanną ale bez złudzeń, że zmieni coś na zawsze, że pokona zjawisko i że od dziś będą tęcze i jednorożce. Nawet serce zwierza nie sięga tak daleko. Zwierz po prostu wierzy, że jedyne co nas uratuje to wzajemna życzliwość. I jej daje dziś szansę. Wy też dajcie.
Ps: Zgodnie z zasadą #IDŻ zwierz chciałby bardzo podziękować Mai Lulek i Natalii Bartczak za ilustracje do wpisu. Maja wspiera graficznie zwierza od zawsze i sprawia, że zwierz uśmiecha się na widok własnego logo. Mopsy zaś pojawiły się w skrzynce pocztowej zwierza zupełnie niespodziewanie i skradły jego serce. Miec takich zdolnych czytelnków to nie skarb, to zaszczyt :)
Ps2: A skoro przy rzeczach kreatywnych jesteśmy to podcast będzie jutro bo Paweł zgodził się przesunąć premierę o jeden dzień by zwierz mógł nadgonić opóźniony o jeden dzień #IDŻ