Jesień w powietrzu ale też jesień w telewizji. A to oznacza, że nie tylko wracają znane już seriale ale też w różnych zakątkach świat rozrywki pojawiają się nowe tytuły spośród których trzeba wybrać coś ciekawego. Uwagę zwierza przykuł „StartUp” wyprodukowany dla Internetowej platformy Sony serial w którym jedną z głównych ról gra Martin Freeman. I dlatego też zwierz nie zastanawiał się już więcej i rzucił się do oglądania. Bo jak wiadomo dla Martina wszystko.
Zwierz przyzna szczerze, że jak w przypadku wielu nowych seriali których nie da się ocenić bo nie ma jeszcze wszystkich odcinków zwierz nie jest pewien czy jego intuicje okażą się słuszne. Jak wiadomo pierwszy odcinek czy pilot serialu niekoniecznie jest miarodajny. Na razie jednak poznajemy historię czwórki bohaterów. Mamy młodego dobrze wychowanego chłopaka powiązanego z sektorem bankowym, który właśnie wprowadził się z dziewczyną do nowego domu i wygląd na to, że czeka go świetlana przyszłość. Jedynym mroczniejszym elementem jego życia jest ojciec z którym prawie nie utrzymuje kontaktów, który zarobił niezbyt uczciwe pieniądze i bardzo zależy mu by syn się tym problemem zajął. Do tego mamy genialną dziewczynę amerykańsko-kubańskiego pochodzenia. Skończyła Stanford, była dziecięcym geniuszem a teraz wymyśliła własną walutę – lepszą od Bitcoinów, która mogłaby zmienić świat gdyby ktokolwiek dał jej na to kasę. Na doczepkę znajdzie się jeszcze członek Haitańskiego gangu w Miami który zdaje sobie sprawę, że jego pobratymcy nie przejmą władzy nad miastem póki nie zaczną myśleć strategicznie. Zaś całą czwórkę ma na oku sfrustrowany Agent FBI którego rozwód z żoną pozbawi oszczędności życia a który chętnie położył by kasę na jakichś niezbyt legalnie pozyskanych pieniądzach.
Serial ma kilka plusów. Pierwszy to pomysł umiejscowienia historii w Miami. Miami wydaje się takim miastem do którego filmowcy i twórcy seriali zaglądają jeszcze stosunkowo rzadko a które doskonale nadaje się do historii, które mają swój kryminalny rozdział. Zwłaszcza pomysł by nasz gangster należał do gangu Haitańskiego jest ciekawym pokazaniem jeszcze innej strony amerykańskiej przestępczości. Niesłychanie okrutnej Miami chyba nieco bardziej niż Los Angeles wymusza na twórcach uznanie wieloetniczności – tak więc widzowi od samego początku wątek kubańsko- amerykańskiej rodziny wydaje się jak najbardziej naturalny i wpisany w krajobraz miasta. Jednocześnie jednak to nadal dobrze rozpoznawalna przestrzeń miasta które za dnia żyje biznesem i technologią a w nocy nie śpi tylko załatwia swoje mafijne porachunki na dachach budynków. Zwierz nie zna się aż tak dobrze na geografii społecznej Stanów Zjednoczonych, ale wyraźnie wyczuwa się inną atmosferę miasta niż np. w przypadku Los Angeles. Jednocześnie wydaje się, że widać tu pewną zauważalną od jakiegoś czasu tendencję by wyrwać się z fabułami seriali z dwóch najpopularniejszych miast i poszukać jeszcze jakichś miejsc które choć rozpoznawalne nie są już całkowicie zagarnięte przez kolejne produkcje i zbiorową wyobraźnię.
Drugim plusem jest jak na razie postać Izzy Morales – przypomina ona trochę wszystkie inne bohaterki seriali gdzie to kobieta a nie mężczyzna okazuje się genialnym programistą. Przypomina trochę Cameron z Halt and Catch Fire – jest nieprzystosowana społecznie, pewna siebie, zadziorna ale jednocześnie bardzo zaangażowana w to co robi. Co rzecz jasna w żaden sposób nie przekłada się na jej atrakcyjność dla potencjalnych inwestorów. Jednak tak jak zwierz bez trudu polubił Cameron tak zapałał sympatią do Izzie, która na dodatek nie zapomniała opowiadając o swojej nowej wspaniałej walucie wspomnieć o połowie problemów społecznych trawiących nasz świat. Nie jest to postać szczególnie oryginalna ale zwierz lubi takie postacie i zawsze z przyjemnością patrzy jak zagubionym komputerowo człowiekiem w pokoju jest dla odmiany mężczyzna a nie kobieta. Z drugiej strony, zwierz chętnie zobaczyłby kiedyś programującą dziewczynę, która wie jak należy się ubrać na rozmowę o pracę, umie opowiadać laikom o swoich projektach i nie jest buntowniczką. Choć może nie należy oczekiwać za wiele na raz i trzeba się cieszyć że w ogóle pojawił się wątek kobiet programistek. Oby tylko nie okazało się że jedynym co może ją przywrócić społeczeństwu jest facet.
Trzeci plus to wspomniany na początku Martin Freeeman. Zwierz wciąż jest pod wrażeniem tego aktora, który przez wiele lat ukrywał się trochę po kątach ze swoim talentem tylko po to by w ostatnich latach pokazać wszystkim, że tak właściwie nie ma dla niego roli nie do zagrania. Tak jak zwykle kojarzy się z bohaterami raczej spokojnymi, czy nawet pozytywnymi (choć to raczej wynika z niewielkiej znajomości ról Freemana) tak tu gra postać zdecydowanie paskudną. Jego bohater jest głównym złym serialu (mimo, że jest Agentem FBI) i zajmuje się chodzeniem i straszeniem ludzi. Wychodzi mu to doskonale co jest ciekawe bo człowiek raczej nie wyobraża sobie Freemana jako kogoś kto może kogokolwiek przestraszyć. Nawet w Fargo gdzie w pewnym momencie grał przecież postać wyjątkowo niemoralną nie był szczególnie straszny, a właściwie jego straszność wynikała z przeciętności i banalności zła które reprezentował. Jednak ten bohater Freemana ma coś co łączy go z jego niemal wszystkimi poprzednim rolami aktora. Otóż widać że to postać która dusi w sobie całą masę gniewu i frustracji – której jak możemy się domyślać głównym źródłem jest była żona. Poza tym Freeman to taki śmieszny aktor którego ekranowa prezencja bardzo zależy od grzywki. Przyklepiesz mu grzywkę – ot taki angielski pierdoła przepraszający że żyje, odpowiednio podniesiesz i nagle człowiek zastanawia się czy ten wulkan złości zaraz nie wybuchnie.
Jednak to właściwie wszystkie plusy. Poza tym przynajmniej na początku serial jest nudny. Kiedy opowiada nam o internetowej walucie i o tym jak potencjalnie może ona zmienić świat jest nawet ciekawie. Ale twórcy są przekonani, że tak naprawdę jesteśmy tu dla przemocy i seksu. Seksu jest w pierwszym odcinku zaskakująco dużo – na tyle dużo że zwierz odniósł wrażenie, że ktoś próbuje tu dorównać do zasady HBO która nakazuje raz na dziesięć minut odcinka wysłać co najmniej dwie postacie do łóżka na co najmniej cztery minuty czasu ekranowego. Ani to szczególnie ciekawe, ani potrzebne. Podczas trzeciej w odcinku sceny – kręconej bez pomysłu zwierz doszedł do wniosku, że byłoby dużo ciekawiej gdyby pokazano mu więcej programowania i opowiedziano o internetowej walucie. Czyli innymi słowy zaczął się nudzić. Druga sprawa to kwestia przemocy. Ponownie zwierz ma już trochę dość tego, że w niemal każdym serialu muszą się pojawić gangi które kogoś torturują, a ponieważ gang w poprzednim serialu był bardzo okrutny, to gang w następnym musi być z kolei kreatywny i przypalać kogoś palnikiem. Zwierz naprawdę się zastanawia czy ludzie są aż tak zainteresowani gangsterką – zwłaszcza że nie ukrywajmy, wszystko co było ciekawego do opowiedzenia o organizacjach przestępczych już sobie opowiedzieliśmy. Do tego zwierz sprawdził, że jednym z producentów serialu jest aktor Adam Brody – ogólnie bardzo sympatyczny, który gra w serialu właściwie główną rolę. Zwierz ma zawsze sporo dystansu do seriali produkowanych przez grających w nich aktorów bo zawsze ma wrażenie, że ostatecznie najbardziej dbają oni o dobrą ekspozycję odgrywanej przez siebie postaci.
Tak moi drodzy, niestety – dobra rola Martina Freemana nie ratuje serialu który przynajmniej na początku ma jedną podstawową wadę. Jest nudny. A właściwie gorzej – strasznie przypomina coś co się już widziało i każe się zastanawiać czy na pewno potrzebna nam jest kolejna produkcja w której mniej więcej podobny zestaw bohaterów ma mniej więcej podobne problemy. Zwłaszcza że jak na razie to serial śmiertelnie poważny co niestety nigdy nie odbija się szczególnie dobrze na przyjemności czerpanej z oglądania produkcji. Jeśli nie ma oddechu widz – a przynajmniej zwierz- szybko się zniechęca. Oczywiście – jak zwierz wspomniał – początek serialu to jeszcze zdecydowanie za mało by zdecydować o całej produkcji ale jednak wygląda na to, że nie będzie nowego wielkiego hitu. Co czyni jednak zwierza rozdartym bo jakiś czas temu doszedł do wniosku, że warto oglądać Freemana we wszystkim w czym gra i teraz zwierz nie do końca wie co robić dalej. Cóż może poczeka do końca sezonu a potem obejrzy sobie tylko sceny z frustrowanym agentem FBI – to też jest jakiś pomysł.
Ps: Zombie vs Zwierz powracają! Już pod koniec tygodnia pierwszy odcinek czwartego sezonu podcastu! Jeśli się za nami stęskniliście to możecie otrzeć łzy – już koniec czekania!