Zwierz nie miał zamiaru iść na Księgowego. Jego opinia o talencie aktorskim Bena Afflecka zawiera się w parafrazie stwierdzenia Ghandiego odnośnie zachodniej cywilizacji – myślę, że to całkiem niezły pomysł. Jednak zwierza zagnała do kina ciekawość. Oto jego własny brat powiedział mu, że film jest całkiem niezły. To trochę jakby Oscara i Złotą Palmę w Cannes dostał ten sam film. Czyli coś niesłychanie rzadkiego. Zwierz wyszedł z kina z mieszanymi uczuciami.
W największym skrócie film opowiada historię pewnego autystycznego chłopca obdarzonego niesamowitymi umiejętnościami matematycznymi, który wyszedł w świat i został księgowym. Ale nie takim zwykłym tylko takim po którego dzwoni się kiedy ma się jakieś ewidentne luki w księgach rachunkowych, z których wynika, że ktoś coś wyprowadza bokiem. Nasz bohater jest zatrudniany przez wszystkich a kiedy nie liczy kto wyprowadza majątek mafii pomaga niezbyt zamożnym farmerom poradzić sobie z ich obciążeniami finansowymi. Teoretycznie powinniśmy widzieć w nim czarny charakter ale szybko okazuje się, że to człowiek o specyficznej moralności bo większość z tego co zarobi trafia prosto do ośrodka zajmującego się osobami z zaburzeniami. Innymi słowy to taki trochę specyficzny Robin Hood, który – im dalej w las tym bardziej przypomina Supermena. Niesamowite zdolności matematyczne okazują się jedynie kroplą w morzu bo nasz bohater jest też strzelcem wyborowym, mistrzem walki w ręcz i ogólnie – jest też nieco kuloodporny. No i wciąż ma autyzm.
Film rzeczywiście może bawić jeśli od razu założymy, że mamy do czynienia z jedną z tych produkcji które same siebie nie traktują zbyt poważnie i radośnie mnożą zdolności bohaterów tylko po to by było fajnie. Należy też produkcji przyznać, że przynajmniej stara się nieco odejść od klasycznego schematu thrillera. Jest tu nie jeden i nie dwa plot twisty – może nie takie że człek chciałby chwalić geniusz twórców ale należy docenić, że przynajmniej się starają. Ostatnio coraz więcej filmów sprawia wrażenie że są tworzone automatycznie. Tu pozornie niezwiązane ze sobą postacie szybko okazują się mieć ze sobą nieco więcej wspólnego. Ciekawy jest zwłaszcza podążający tropem księgowego szef departamentu skarbu. No i w ogóle film podrzuca nam kilka scen których wyjaśnienie w późniejszych momentach filmu sprawia, że narracja toczy się nieco innym torem niż zazwyczaj. Pod tym względem film jest naprawdę bardzo rozrywkowy jeśli za wyznacznik rozrywkowości uznamy, że nie do końca wiemy, co będzie dalej a proponowane rozwiązania nie za bardzo nas bolą. Tak jest tutaj – choć im bliżej końca tym bardziej człowiek zastanawia się ile w tym filmie powagi a ile pastiszu pewnych schematów.
Co jest problematyczne? Pierwsza największa kwestia to problem autyzmu głównego bohatera. Film właściwie nie do końca wie co z tym fantem zrobić. Z jednej strony autyzm ma odgrywać kluczową rolę w kreacji bohatera, z drugiej – bohater którego potrzebują twórcy musi być w pełni samodzielny i nie może się aż tak bardzo odróżniać od społeczeństwa. Ostatecznie więc dostajemy klasyczną dla kultury popularnej wizję autyzmu, który po pierwsze jest rekompensowany przez nadnaturalne zdolności, po drugie tak naprawdę przeszkadza w relacjach międzyludzkich tylko trochę. Nasz bohater co prawda trzyma się swoich obyczajów ale też jest dość mobilny, nie patrzy w oczy ale jednak zdecydowanie wyuczył się czytania mowy ciała, z jednej strony ma rutynę z drugiej jest w stanie się szybko przenosić. Zwierz ma mocno mieszane uczucia bo film niemal bezpośrednio mówi nam że być może nie jesteśmy w stanie mierzyć inteligencji dzieci autystycznych i w ogóle tworzy taki bardzo mocny związek pomiędzy wybitną inteligencją a autyzmem. I choć taki związek istnieje to nie jest stuprocentowy. Co więcej – fakt, że w kulturze popularnej tak często pojawia się tylko w tym kontekście sprawia, że postrzeganie autyzmu ulega skrzywieniu. Jasne często dzieci autystyczne są wybitnie inteligentne ale po pierwsze – nie możemy tylko na tym opierać naszego zrozumienia dla autyzmu, po drugie jednak często w ogóle w przypadku dziecka autystycznego o inteligencji możliwej do wykorzystania nie można mówić bo do dziecka nie sposób dotrzeć. Zwierz kiedyś o tym pisał – autyzm jest ostatnio w kulturze niesłychanie modny ale jakoś nie widać by przyczyniał się do pokazywania różnych obliczy tej choroby. Wręcz przeciwnie – wydaje się traktowany bardzo przedmiotowo. Zwierz ma z tym problem.
Kolejna sprawa to fakt, że Ben Affleck ma tu taką „dziewczynę nie dziewczynę” którą gra Anna Kendrick. Zwierz uwielbia Annę Kendrick i w ogóle jak czyta jej posty na Twitterze ma wrażenie, że jest ona głosem całej generacji nieogarniętych młodych kobiet. problem w tym, że Anna Kendrick ma lat 31, Ben Affleck 43. To nie jest jakaś niesamowita różnica wieku ale na ekranie wyraźnie ją widać. Zwierz ma powoli dość, że kilkanaście lat różnicy wieku pomiędzy aktorami grającymi główną rolę w filmach (na korzyść mężczyzny) są absolutną normą. Zwłaszcza że bohaterka, którą gra Kendrick spokojnie mogłaby być nieco starsza. Widzicie to jest problem – Affleck będąc po czterdziestce nie musi się martwić że zabraknie dla niego ról. Ale aktorki już koło czterdziestki dostają mniej ról. Trudno się dziwić skoro role które naturalnie powinny grać zajmują aktorki o dekadę młodsze. I zwierz rozumie jak to ma znaczenie dla fabuły czy zostaje w jakikolwiek sposób poruszone. Ale nie – filmu przyjmują za oczywiste że te postacie są w mniej więcej tym samym „pasującym do siebie” wieku. Akurat w tym filmie to nie jest jakaś straszna wada ale zwierz bardzo wyraźnie to zobaczył i pomyślał, że ma naprawdę dość tej wiekowej nierównowagi w Hollywood. Zwłaszcza, że to naprawdę nie byłoby nic strasznego – pięknych aktorek koło czterdziestki jest w bród.
Poza tymi uwagami filmowi właściwie trudno coś wielkiego zarzucić. Akcja toczy się wartko. Ben Affleck nauczył się wykorzystywać fakt, że mimika stanowi dla niego wyzwanie i doskonale radzi sobie bez niej. Akurat zwierz ma wrażenie, że mógłby sobie dobrze poradzić nawet gdyby jego bohater nie był super manem ale po prostu autystycznym księgowym. A skoro przy Supermanie jesteśmy – zwierz po tym filmie jest jeszcze bardziej przekonany że tym co najbardziej przeszkadza mu w Batmanie Afflecka jest to, że aktor ma twarz idealną do grania Supermana (którego zresztą grał -niegrał w Hollywoodland). Anna Kendrick jest jak zwykle urocza i gra postać która mówi za dużo ale łatwo ją polubić. J.K Simmons gra J.K Simmonsa a Jon Bernthal doskonale bawi się rolą choć nie ma nic wybitnego do zaoferowania. Ogólnie aktorsko film się broni i nawet można się zastanawiać co skłoniło tak ciekawą grupę aktorów do udziału w filmie czysto rozrywkowym – bez większych ambicji. I tylko zwierzowi pozostaje się zastanawiać – bratu naprawdę się tak podobało (gusta mogą się różnić) czy trollował. To pozostanie największa zagadka.
Ps: Zwycięzcy konkursu na bilety do Multikina (spotykamy się przed wejściem do kina 20 minut przed rozpoczęciem transmisji): Agnieszka Pranica, Agnieszka Zygmunt. Jak widzicie nie wszystkie bilety zostały jeszcze rozdane więc jak chcecie się jeszcze zgłosić to dajcie znać.
Ps: Zwierz w tym tygodniu idzie do kina jeszcze trzy razy więc spokojnie o wszystkich premierach powinien zdążyć napisać.