Pomysł na dzisiejszy wpis przyszedł zwierzowi do głowy kiedy nerwowo odliczał minuty do kolejnego odcinka Riverdale. Jak wiecie Netflix torturuje widzów podając im jeden odcinek serialu tygodniowo – jak jakimś barbarzyńcom z kablówką. Stukając raz po razie w przycisk „odśwież” zwierz zadumał się nad tytułami kolejnych odcinków – w przypadku Riverdale branych z różnych znanych filmów. Przyszło mu do głowy by się pochylić nad kwestią tytułów serialowych odcinków.
Tytuł książki czy filmu często traktuje się jako ważny element działa jako całości – czasem wskazuje ścieżkę interpretacji, czasem staje się w ogóle kluczem do zrozumienia tego co autor chciał powiedzieć. W przypadku seriali nacisk na tytuł odcinka jest nieco mniejszy – co prawda nadal pisząc recenzje warto zwrócić nań uwagę ale wielu widzów nie przykłada do tytułów odcinków zbyt dużej uwagi i ogólnie tytuły służą wielu raczej do rozróżniania który odcinek jest który niż jako klucze do interpretacji tego co się właśnie obejrzało. To zaś pozwala twórcom na bardzo specyficzne podejście do tytułowania serialowych odcinków. Czasem wychodząc poza tytuł jednego odcinka i znajdując motyw przewodni dla całego sezonu czy nawet serialu.
Jedną z popularnych metod jest korzystanie z tytułów piosenek i filmów. Coś musi być w serialach młodzieżowych i tytułach filmowych bo Riverdale nie jest pierwszym serialem który korzysta z takiego zabiegu. Jezioro Marzeń miało ten sam pomysł w pierwszym sezonie. Natomiast Plotkara korzystała raczej z gry tytułami – filmów starszych i nowszych – nieco je zmieniając tak by pasowały do bohaterów serialu. Z kolei serialem który jest obecnie chyba najbardziej znany z wykorzystywania tytułów piosenek jest Grey’s Anatomy – choć po tylu sezonach zaczyna nieco brakować piosenek które ludzie kojarzą. Tytuły odcinków od tytułów piosenek miało też np. Desperate Houseviwes. Być może za serial „ojca” tego trendu należałoby uznać MASH – bo tam też stosowano w kolejnych odcinkach tytuły filmów i seriali. Zresztą akurat tytuły od piosenek są nieco banalne – znajdziemy je też w True Blood czy w Różowych Latach Siedemdziesiątych. Choć ten ostatni przykład jest o tyle ciekawy że pomysłu nie wprowadzono od razu.
Niekiedy tytułując odcinki według klucza twórcy decydują się w jakiś sposób zaznaczyć co będzie istotnym elementem odcinka. W Nip/Tuck – serialu o chirurgach plastycznych tytuł był imieniem i nazwiskiem osoby która w danym odcinku przechodziła operację plastyczną. W Blacklist kolejne odcinki mają tytuły od kolejnych celów na liście, z kolei w serialu Party Down – kolejne odcinki biorą tytuł od miejsc w których akurat bohaterowie serialu (zatrudnieni w firmie cateringowej) obsługują przyjęcie. Z kolei w Bones zwykle mamy konstrukcję (ktoś) w (czymś). Zwykle oznacza to że mamy ofiarę którą znaleziono w jakimś miejscu. Co podpowiada czego możemy się spodziewać w reszcie odcinka. Czasami jednak koncepcja tytułów poszczególnych odcinków jest nieco bardziej skomplikowana. Np. w Hannibalu przez trzy sezony odcinki miały tytuły od różnych dań składających się na pełny posiłek w różnych tradycjach. Co jednoznacznie nawiązywało do tematu przewodniego serialu (jakim bardziej chyba od kanibalizmu było gotowanie) no i pozwalało nam mniej więcej powiedzieć w którym momencie naszego posiłku jesteśmy. Z kolei w serialu Mentalist przez kilka sezonów w każdym odcinku pojawiało się słowo „red” kiedy twórcom zabrakło trochę pomysłów zaczynały pojawiać się słowa które oznaczały odcienie czerwieni albo czerwony w innych językach. Niekiedy pomysł bywa bardziej rozwinięty bo np. w Good Wife w pierwszym sezonie tytuł miał jedno słowo, w drugim dwa, w trzecim trzy.
Zwierz przywołuje te trzy przykłady obok siebie nie bez powodu. Jednym z największych problemów przy konsekwentnym tytułowaniu odcinków jest fakt, że czasem rzeczy które mają sens kiedy zaczyna się serial niekoniecznie mają sens później. Kiedy Red John przestał być głównym przeciwnikiem bohatera Mentalisty czerwony zniknął z tytułów a zastąpiły go inne kolory. Z kolei w przypadku Hannibala motyw jedzenia wypada z tytułów w chwili kiedy serial zaczyna koncentrować się na fabule Czerwonego Smoka. Zgodnie z interpretacją Bryana Fullera – wtedy Hannibal przestaje być głównym złym w serialu. Z kolei twórcy Good Wife zorientowali się, że jeśli sukces serialu się utrzyma to niedługo tytuły odcinków będą zbyt długie by ktokolwiek je pamiętał. Więc po prostu w kolejny sezonie złamali wcześniej ustaloną zasadę. Warto też wspomnieć, że najczęściej zasadę spójnego tytułowana odcinków przyjmują seriale komediowe. W The Big Bang Theory każdy odcinek ma tytuł który brzmi naukowo – ale ma też coś wspólnego z treścią odcinka. W 2 Broke Girls większość tytułów ma dwa człony pierwszy to imię drugi to rzeczownik. Mamy więc tytuły Ktoś i Coś. W serialu Chuck – który był dość komediowym podejściem do życia agenta każdy odcinek miał tytuł „Chuck vs…”. W wciąż nieco komediowym serialu „Crazy Ex-Girlfriend” w tytule każdego odcinka pojawia się jej były chłopak Josh. Choć jak można założyć – to też się pewnie zmieni w kolejnych sezonach. Z kolei w serialu Speechlees – gdzie główny bohater komunikuje się ze światem wystukując kolejne litery na tablicy (ma dziecięce porażenie mózgowe i nie może mówić) każdy odcinek zaczyna się od pojedynczych liter a potem przechodzi do pełnego słowa – jakby ktoś interpretował co bohater chciał wystukać (co jest jednym z motywów przewodnich serialu) i tak np. pierwszy odcinek ma tytuł „P-i-Pilot”
Co ciekawe kolejny odcinek serialu niekoniecznie musi mieć tytuł. Doskonałym przykładem są Przyjaciele którzy właściwie nie mają tytułów odcinków. Odcinki znane są jako „The one with…” i zwykle jest tam opis tego co się w odcinku dzieje. Ponoć twórcy zdecydowali się na taki krok mówiąc że widzowie i tak w ten sposób odnoszą się do serialowych odcinków więc dodatkowe tytuły byłby niepotrzebne. Twórcy Senfielda nadawali zaś odcinkom najbardziej banale tytuły jednoznacznie wiążące się z motywem przewodnim odcinka jak np. „Chińska restauracja” bo uznali, że nie ma sensu spędzać sporo czasu nad tytułowaniem kolejnych odcinków”. Z kolei w przypadku wielu seriali nie mamy tytułów tylko np. „rozdziały”. Tak zdecydowali twórcy Legiona ale tak samo jest np. w Jane The Vrigin. Zasady nie ma choć takie tytułowanie odcinków skłania do postrzegania ich jako jednej podzielonej historii a nie kilku historii – kolejny tydzień nie zaczyna niczego na nowo tylko otwiera książkę nieco dalej.
Czasem zasady są dość oryginalne. Na przykład (co zwierz znalazł w ciekawostkach bo sam serialu nie ogląda) drugi od końca sezonu odcinek Arrow ma tytuł z piosenki Bruce’a Springsteena. Z kolei Aaron Sorkin w kilku swoich serialach nazywał ostatni odcinek pierwszego sezonu What Kind of Day Has It Been (zasadę złamał dopiero finał Newsroom, który skończył się po prostu nudnym „Season Finale”). Z kolei serial Nashville co prawda brał tytuły z piosenek country ale np. pierwszy sezon brał tytuły z utworów Hanka Williamsa. Jednym z często wykorzystywanych pomysłów – który zwykle konfunduje widzów jest wykorzystywanie w tytułach odcinków jakiejś linijki dialogu która niekoniecznie ma sens zanim obejrzy się odcinek tak potrafiło robić „Z Archiwum X” ale też np. „Dwóch i Pół”. Zwierz nie musi wam też chyba przypominać że kolejne odcinki Sherlocka mają tytuły nawiązujące do konkretnych opowiadań Conan Doyle’a ale zawsze są one odrobinę zmienione – choć zwykle brzmią podobnie. Ale od razu dają widzom podpowiedź do którego opowiadania będzie – przynajmniej częściowo ( z czasem coraz mniej) nawiązywał odcinek.
Oczywiście to tylko kawałek problemu. Bardzo wiele seriali tytułuje odcinki w sposób przemyślany – niekoniecznie trzymając się jakiejkolwiek zasady. Pod tym względem zwierz bardzo lubił Mad Men gdzie tytuł odcinka był bardzo pomocny przy Interpretacji. Z kolei w przypadku Gry o Tron tytuł odcinka często był bardziej analizowany niż same zapowiedzi co stanie się w następnym tygodniu. Jednocześnie – co ciekawe, nawet przemyślane tytuły niekoniecznie są wykorzystywane przez widzów. Oczywiście czasem posługujemy się tytułami naszych ulubionych odcinków ale zdecydowanie częściej pamiętamy który miały numer w sezonie. Co też jest ciekawe, bo pokazuje jak bardzo nie traktujemy pojedynczego odcinka serialu jako osobną całość. Zresztą czasem zwierz ma wrażenie że tytuły odcinków najbardziej przydają się recenzentom którzy mają o co zaczepić tytuł swojej recenzji albo wskazać motyw przewodni. Zwierz jest oczywiście trochę cyniczny ale ma wrażenie, że w przypadku wielu seriali tytuły są bo wypada. Może twórcy Przyjaciół nie mylili się w ogóle uciekając od podawania tytułów odcinków.
Jednocześnie zwierz ma wrażenie, że pamiętamy tytuły tych odcinków które naprawdę zrobiły na nas wrażenie. Zwierz np. wie że jego ulubionym odcinkiem Mad Men jest „The Suitcase” choć zwykle nie zwracał uwagi na tytuły kolejnych odcinków. Być może na tym polega właśnie cała sztuczka. Póki patrzymy na serial jako na spójną całość tytuły odcinków zasadniczo rzecz biorąc nie są nam potrzebne. Wystarczą numerki w sezonie – wszak nie oglądamy niczego wyjątkowego czy pojedynczego ale podzieloną na odcinki całość. Ale kiedy zaczynamy patrzeć na jakiś odcinek jako na niezwykły i wyjątkowy, a przede wszystkim – osobny, wtedy tytuł ma ogromne znaczenie – tak jak w przypadku filmu czy książki, gdzie tytuł jest istotną częścią całości.
Ps: To takie luźne przemyślenia zwierza ale jednocześnie jest ciekawy czy macie jakiś odcinek serialowy którego tytuł szczególnie zapadł wam w pamięć.