Home Festiwale Młode i film czyli co Zwierz w Koszalinie widział

Młode i film czyli co Zwierz w Koszalinie widział

autor Zwierz
Młode i film czyli co Zwierz w Koszalinie widział

Jeśli właśnie minęła połowa czerwca to znaczy, że powróciłam już z festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie. To coroczna impreza, która zamienia nie za dużą, i nie za bardzo nadmorską miejscowość w centrum młodego i debiutującego polskiego kina. Zwierz na festiwalu jako uczestnik nie debiutował ale trochę dobrego kina zobaczył o czym śpieszy właśnie wam donieść. Zwłaszcza że idealnie na wpis moją uwagę przykuły trzy filmy. Bardzo od siebie różne, ale dające nadzieję, że dużo dobrego nas w polskim kinie w nadchodzących latach czeka.

 

 

Na początek jednak uwaga, tak wyszło, że trzy filmy o których chcę wam dziś napisać wyreżyserowały kobiety (przy czym jeden reżyserował właściwie duet twórców – kobieta i mężczyzna). W dwóch z nich postacie kobiece są na centralnym miejscu, w trzecim – mamy właściwie bohatera zbiorowego. Piszę o tym, bo mam poczucie, że możemy bardzo narzekać na polskie kino czy w ogóle na brak równości w kulturze, ale akurat w udowadnianiu światu, że reżyserki mają głos i kobiety ogólnie umieją robić filmy idzie nam całkiem dobrze. Z dumą myślę, że wśród młodych ciekawych polskich twórców filmu można bez trudu znaleźć nazwiska męskie i kobiece i spokojnie można zrobić cały festiwal wyłącznie zapełniony produkcjami reżyserek i nie zabraknie nam dobrych filmów. Uważam że to ważne mówić o tym, że nawet jeśli w światowym kinie rozrywkowym mamy zdecydowaną dominację mężczyzn, to naprawdę nie jest tak, że tylko oni urodzili się z darem opowiadania obrazami. Niezależnie od tego co mówią gremia przyznające nagrody. Jak rzadko uważam, że świat spokojnie mógłby się od Polski uczyć, jak dawać reżyserkom głos. I ile doskonałych filmów są w stanie nakręcić kobiety jeśli da im się szansę.

 

Nina reż. Olga Chajdas

 

No dobra tyle tytułem feministycznego wstępu a teraz czas przejść do produkcji. Na początku chciałabym napisać parę słów o „Ninie” głównie dlatego, że ten film Olgi Chajdas już w kinach był, więc teoretycznie najłatwiej będzie go wam złapać na jakimś VOD. Przyznam szczerze, że mam mieszane uczucia wobec tej historii małżeństwa, które najpierw stara się znaleźć surogatkę a potem, pokazuje się, że pomiędzy tytułową Niną która pragnie dziecka a Magdą, młodą lesbijką, która zostaje jako potencjalna surogatka wytypowana rodzi się fascynacja. Film ma swoje mocne strony – jedną z nich jest  Eliza Rycembel jako Magda – gra naprawdę naturalnie i swobodnie, mimo że przypadła jej rola postaci dość egoistycznej to jednak w pewnym stopniu budzącej sympatie. Z drugiej jednak strony oglądając film miałam wrażenie, że jest w nim wiele ślepych uliczek (cała szkolna kariera Niny, która wpisuje się w najbardziej pretensjonalne wyobrażenie o nauczycielkach francuskiego) ale też jakiejś takiej, może nie sztampy, ale przywiązania do pewnych trochę oczywistych rozwiązań fabularnych. Miałam też poważny problem z częścią dialogów które brzmiały bardzo nieprawdziwie, co nie przeszkadzało w sytuacjach kiedy wszyscy czuli się skrępowani (całkiem dobra scena uwodzenia młodej dziewczyny, przez zdesperowane małżeństwo) ale w innych miałam wrażenie, że to „polska szkoła dialogu”, która polega na tym, że nikt nie mówi tak jak się naprawdę mówi. Ostatecznie nie wiem co o filmie sądzić. To nie jest zła produkcja, taka po której zasłania się oczy i chce o niej zapomnieć, ale jednocześnie miałam wrażenie, że po emocjach i tematach ważnych przemyka tak szybko, że ostatecznie zostaje tylko kilka nieźle nakręconych scen seksu i wielkie wzruszenie ramionami po seansie. Być może dlatego, że sam film wydaje się być jedynie jakimś polskim przerobieniem wątków które kino LGBT zna od lat. I tu naszła mnie myśl, że problemem filmu jest to, że jest w pewnym stopniu za mało polski. Wszystko dzieje się niby w rzeczywistości znanej ale jednak trochę obok, co sprawia, że nie wybrzmiewa do końca ta kulturowa inność, która by tej znanej historii nadała jakiegoś nowego, nie znanego jeszcze widzowi posmaku. Ostatecznie kiedy słyszy się że film powstawał w głowie twórców kilka lat chce się ze smutkiem skonstatować, że ten sam film nakręcony kilka lat wcześniej mógłby narobić szumu. A tak pojawi się w kilku studyjnych kinach, i na kilku festiwalach, pozostając zawsze gdzieś w tle.

 

Moja polska dziewczyna reż. Ewa Banaszkiewicz, Mateusz Dymek

 

Druga produkcja „Moja polska dziewczyna” (tytuł angielski „My friend the polish Girl”) to – niezależnie od wielu uwag – nareszcie coś zupełnie innego. Produkcja Ewy Banaszkiewicz i Mateysza Dymka, to historia dokumentalna, a właściwie – wyzywająco pytająca o to co jest dokumentem a co nie. Amerykańska autorka dokumentów – Kate szuka tematu na nowy film. Robi casting na którym poznaje Alicję, polkę, która kiedy ma powiedzieć o sobie coś interesującego, wyjawia że jej życiowy partner jest chory na raka, i umiera. Kate widzi w tym szansę by opowiedzieć ciekawą historię, więc ona wraz ze swoją kamerą zaczynają obserwować londyńskie życie Alicji, dziewczyny, która na co dzień pracuje w kinie ale ma aktorskie ambicje. W życiu Alicji nie dzieje się wiele, ale Kate kręci nadal swój dokument, coraz bardziej przekraczając granice obiektywnej obserwacji.  „Moja polska dziewczyna” to film który trzeba oceniać podwójnie. Z jednej strony mamy bowiem sam pomysł realizatorski, zabawę i refleksję nad językiem filmu. To jest wykonane doskonale, niekiedy widz zostaje złapany w  ten świat i zupełnie nie wie co właściwie ogląda, gdzie jest i co się dzieje. Pod pewnymi względami taka gra formą przypomina „Wejście przez sklep z pamiątkami” gdzie też pod koniec nie jeden widz czuł, że został zabrany na niesamowitą przejażdżkę pomiędzy faktem a fikcją ale niekoniecznie umie się w tym odnaleźć. Tu patrzymy na wszystko okiem dokumentalistki, która swój dokument nie tylko kręci ale też nadaje mu narrację, wywołując przełomowe wydarzenia w życiu swojej „przyjaciółki”. No właśnie tu pojawia się drugi element, otóż to co sam film ma nam do powiedzenia o Alicji i Kate jest już nieco mniej interesujące. Chyba dlatego, że obie bohaterki jakby skądś znamy, są sklejone z pewnych cech i zachowań, które już gdzieś widzieliśmy. Dlatego, choć film naprawdę zachwyca formą to pod sam koniec pozostaje żal, że przedmiot rozważań nad językiem dokumentu nie był choć odrobinę bardziej oryginalny. Choć jest to o tyle zarzut paradoksalny, że pewna nieoryginalność bohaterki jest wpisana w samą narrację. W każdym razie – bardzo polecam gdzieś zobaczyć – czy to w kinie, czy na festiwalach, czy jeśli się uda na VOD. Mimo, pozornie trudnej warstwy wizualnej (czarno biały film, kręcony kamerą z ręki) sama produkcja ogląda się doskonale a potrafi być też miejscami dowcipna, co nie zawsze udaje się reżyserom którzy chcą powiedzieć coś więcej nie tylko o świecie ale też o samej naturze kręcenia filmu.

 

Nic nie Ginie reż. Kalina Alabrudzińska

 

Trochę pomarudziłam ale na sam koniec mam dla was film, o którym mogę się wyrażać tylko w ciepłych słowach. To „Nic nie ginie”  Kaliny Alabrudzińskiej, film dyplomowy studentów aktorstwa łódzkiej filmówki. Film jest absolutnie przecudowny. To tyle jeśli chodzi o rozbudowaną opinię. Ale tak serio, to dostajemy historię bardzo prostą. Oto wchodzimy na spotkanie grupy terapeutycznej, z fabuły dowiadujemy się, że jej uczestnicy pochodzą z bardzo różnych życiowych dróg, a sama terapia to nowy, dofinansowywany przez samorząd pomysł. Każdy z członków grupy ma trochę inne problemy, jest dziewczyna która nie może się dogadać z wymagającą matką, chłopak który nie jest w stanie nawiązać głębszych relacji z ludźmi, bo za swój życiowy cel uważa przywracanie żółwia błotnego środowisku. Mamy młodą rozwódkę, z dzieckiem, która chciałaby czegoś więcej, i aktora który bardzo prosi żeby ludzie nie czuli się onieśmieleni jego obecnością. A to tylko kilka postaci z całego kręgu w którego centrum jest spokojny, sympatyczny i zdaniem niektórych trochę za młody terapeuta. Film śledzi naszych bohaterów na terapii a czasem poza nią, dając nam wgląd w życie które sprawiło, że postanowili coś przepracować. Widzimy jak wykonują wspólnie ćwiczenia, jak dokonują się w nich mniejsze i większe przełomy, jak z grupy obcej tworzy się jakaś grupa spójna. Sporo w tym wszystkim humoru, dowcipu i dystansu. Film zresztą zaczyna się od refleksji że zwykle sceny terapii w filmach są najnudniejsze. Tu jednak zamiast nudy jest empatia, młodzi aktorzy radzą sobie doskonale w tworzeniu postaci, które z jakiegoś powodu chcemy polubić, albo przynajmniej zrozumieć. Jest w tej opowieści, w sumie prostej, całe mnóstwo czułości dla ludzkiej kondycji, w tym kondycji psychicznej, ale też sporo nadziei, że mówienie i bycie razem może coś zmienić. Jednocześnie to nie jest film gdzie pojawia się nagle cudowna zmiana wewnętrzna, ani też nie ma fajerwerków. Bohaterowie, jak i widzowie wezmą z tej historii to co chcą. Ja wzięłam na pewno mnóstwo nadziei jeśli chodzi o polskie kino i młodych aktorów. Choć naprawdę z całej obsady która radzi sobie znakomicie, najbardziej serce me podbił, wcale nie debiutujący Dobromir Dymecki, jako terapeuta grupy. Tyle w tej roli ciepła, empatii, dystansu i humoru, że chce się po seansie zakrzyknąć, Dymecki w każdej produkcji, Dymecki w każdym domu. Naprawdę jeśli ten film trafi do kin to koniecznie idźcie go zobaczyć a znajdziecie odpowiedź na pytanie jakie dobre mogłoby być polskie kino, gdybyśmy dostawali więcej takich filmów a mniej pozornie śmiesznych komedii romantycznych. Zwłaszcza, że „Nic nie ginie” pokazuje, że można zrobić wręcz farsową scenę tak, że widownia festiwalowa ryczy ze śmiechu a nie kuli się z żenady.

 

 

I tyle jeśli chodzi o koszalińskie przeżycia długometrażowe. Jeśli chodzi o krótkie metraże, to muszę powiedzieć, że moje wnioski od kilku lat są podobne. Technicznie młodzi polscy filmowcy są coraz lepsi. Krótkometrażowe filmy jakie wychodzą spod ich ręki, pod względem technicznym bywają naprawdę doskonale zrealizowane, ciekawie nakręcone, nieźle zagrane i dobrze udźwiękowione. Problemy pojawiają się tam gdzie trzeba wymyślić coś ciekawego do opowiedzenia. Niestety wśród wielu młodych polskich twórców wciąż pokutuje przekonanie, że jeśli coś jest smutne to jest mądre, a jak ktoś umiera to znaczy, że jesteśmy na narracyjnych wyżynach. No więc, to niestety nie jest takie proste. Jasne smutne historie wydają się głębokie ale bardzo łatwo dostrzec, że to taka głębia na poziomie egzaltowanych nastolatków.  Zdecydowanie ciekawiej jest kiedy nikt nie umiera. Ba, czasem można nakręcić też taki film w którym nie dzieje się nic strasznego i ludziom nie jest smutno. To tylko taka podpowiedź. Jeszcze dorzuciłabym radę by porzucić kamerę idącą za bohaterem i już właściwie jesteście w domu.

 

Bardzo lubię koszaliński festiwal za jego luźną atmosferę ale także za to, że naprawdę pozwala – w takim dość filmowo pustym momencie roku, rzucić okiem na młode polskie kino i zadać sobie pytanie o przyszłość. Jako osoba, która kiedyś o polskim kinie mówiła źle albo wcale, muszę przyznać, że perspektywy zaczynają się rysować coraz lepsze. Nie wiem czy to kwestia pojawiania się większego dofinansowania, nowych debiutujących twórców, czy może w końcu młodzi przestali się gonić ze starymi, i znaleźli własny głos, własny pomysł i własny temat. Ale wyjeżdżając z Koszalina, martwiłam się o wiele rzeczy jak np. o to czy w ogóle dotrwam w TLK do Warszawy, ale o polskie kino nie martwiłam się wcale.

 

PS: Jak festiwal z roku na rok lubię coraz bardziej to do Koszalina jako do miasta nie mogę się przekonać. Pewnie znów nie znalazłam jego najładniejszej części.

PS2: W czasie festiwalu brałam udział w panelu poświęconym krytyce filmowej w sieci i myślałam, że słuchacze nas zabiją bo ponad połowa panelu zajmowała się głównie wspominaniem co powiedziała na Forum Krytyki Filmowej w Poznaniu.

 

 

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online