Kilkanaście tygodni temu dostałam maila z pytaniem, czy nie chciałabym wytypować 10 najlepszych polskich filmów po 1989 roku. Podobne pytanie trafiło do ponad setki ludzi związanych z filmem. Krytyków, blogerów, naukowców, recenzentów. Każde z nas nie tylko wybierało swoją dziesiątkę, ale starało się opowiedzieć – dlaczego trafiły na nią akurat te a nie inne tytuły. Tak powstał – zainicjowany przez stowarzyszenie „Słowo i Film” kanon polskiego kina po 1989 roku. Jedna z najciekawszych filmowych inicjatyw w jakiej brałam udział.
Od razu powiem wam co mnie przede wszystkim zaintrygowało w tym projekcie – to pomysł zarzucenia tak szerokiej sieci. Zwykle takie zestawienia powstają albo wedle jakichś prywatnych, jednostkowych wyborów i kategorii, albo wybiera się np. tylko grupę krytyków filmowych – grono sympatyczne i zacne, ale często za bardzo ze sobą powiązane by ktoś się wyłamał i zaproponował zupełnie inne spojrzenie na kino. Tu zaś mieliśmy ponad setkę głosów i taką mnogość perspektyw, że ostatecznie można powiedzieć, że wybrane filmy naprawdę musiały się wyróżnić, na tle licznej konkurencji. Jednocześnie nie ukrywam – mam wrażenie, że to projekt niesłychanie pożyteczny także dlatego, że kino polskie po 1989 roku wydaje się nieco zaniedbane. Nie chodzi o to, że nie powstają dobre filmy – bo tych, zwłaszcza w ostatnich latach, jest mnóstwo. Raczej brakuje tu jakiegoś jasnego przewodnika, właśnie zarysu kanonu, do którego można by chociażby odsyłać zainteresowanych kinem uczniów, studentów czy po prostu zainteresowane osoby. Z mojego doświadczenia tam gdzie jest jakiś kanon tam łatwiej zacząć i potem szukać własnych ulubionych tytułów i twórców.
Tyl zachwytów nad projektem – czas zadać sobie pytanie – jak ostatecznie ukształtował się kanon po 1989 roku. Kanon, który przecież obejmuje filmy powstające w bardzo różnych warunkach, zarówno pod względem politycznym i społecznym, ale też finansowym. Ostatecznie robić filmy w latach dziewięćdziesiątych znaczyło coś zupełnie innego niż w drugiej dekadzie lat dwutysięcznych. Nie będę przed wami dłużej ukrywać tego zestawienia.
Oto pierwsza 10 filmów polskich po 1989 roku:
Dzień świra
Dług
Ida
Psy
Ostatnia rodzina
Róża
Ucieczka z kina „Wolność”
Zimna wojna
Wesele
Wieża. Jasny dzień
Skoro udało się stworzyć ten kanon to pojawia się pytanie – czy coś z niego wynika. Jakaś narracja o kraju, twórcach, jakaś głębsza opowieść. Tu oczywiście, pojawia się też pytanie czy nie przypisuje się zestawieniu jakichś magicznych właściwości i czy w dziesięciu wybranych plebiscytową metodą filmach może się w jakikolwiek sposób odbić duch narodu. Znam te wątpliwości, ale odłożę je na chwilę na bok, uznając, że jest te dziesięć filmów w jakiś sposób symptomatyczne dla polskiego kina po 1989 roku.
No właśnie – jedną z rzeczy, która rzuca się w oczy, kiedy patrzy się na tą listę, to dwa elementy – próba nadrabiania tematów nieobecnych – zwłaszcza tych historycznych, ale też pewnego rozliczenia z tym co było. „Psy” czy „Ucieczka z kina „Wolność” to niemal bezpośrednia próba rozliczenia się z okresem przełomu i odpowiedzią na pytania – jak żyć w nowej rzeczywistości skoro wszystko wokół zakorzenione jest w nieciekawej przeszłości. Jednocześnie to filmy, które przypominają, o tym jak niejednoznacznym przełomem był 1989 rok, i dla jakich grup okres transformacji nie wiązał się z wielkimi nadziejami na przyszłość. Przyznam szczerze, że dziś ponad trzydzieści lat później te filmy bardzo pomagają zrozumieć obecną debatę polityczną i historyczną. Wydaje się że już dorośliśmy do tego by znów rozmawiać o tych skomplikowanych czasach. Kinematografia tego okresu pokazuje, że dzisiejsze wątpliwości były w nas od dawna.
Jednocześnie pojawia się tu próba nadrobienia narracji historycznej – dotychczas w Polskim kinie nieobecnej. „Róża” porusza wątek mazurów i tego co działo się na terenie „ziem odzyskanych” już po zakończeniu wojny. Wielka dziura w historycznej świadomości wielu Polaków zostaje tu wypełniona z jednej strony narracją pełną przemocy, z drugiej – opowieścią romantyczną, gdzie miłość do ojczyzny zastępuje uczucie do jednostki. „Ida” prowadzi nas z kolei w świat skomplikowanych rozliczeń z kwestią postawy względem żydów w czasie wojny. To kolejny bolesny i wciąż rozliczany element naszej historycznej pamięci, który budzi wiele emocji. Ostatni bezpośrednio nawiązujący do historii film na tej liście to „Zimna wojna” – tu z kolei dodana jest narracja, przed 1989 rokiem właściwie niemożliwa – rozliczenie z kosztami emigracji, zwłaszcza środowiska artystycznego, to splatanie się losów jednostek z prawdziwą zimną wojna rozgrywającą się pomiędzy wschodem i zachodem.
To uzupełnianie luk w narracji o tym co było, i próba oddania w kinematografii niepewnego czy wręcz szokującego okresu transformacji zbiega się z diagnozą rzeczywistości nowych czasów. „Dług” to film, który nie bez przyczyny znalazł się wysoko w tym nowym kanonie. Udało się w nim ująć osamotnienie jednostki, brutalność nowej rzeczywistości, słabość państwa. „Ostatnia rodzina”, choć jest produkcją biograficzną rozpisaną na wiele lat – też próbuje jakoś dotknąć życia w tym świecie który narodził się po 1989 roku. Nie jest chyba przypadkiem, że oba filmy odwołują się do historii pełnych samotności i przemocy – ta intuicja że lata dziewięćdziesiąte rozpoczęły okres niebezpieczny, przejściowy, rozchwiany – jest mocna w polskiej kinematografii.
Na liście mamy też „Wesele” i „Dzień Świra” – dwie produkcje, która autentycznie starają się dotknąć polskiej duszy. Tego co siedzi w nas zawsze, niezależnie od tego w jakim momencie historycznym się znajdujemy. Obie produkcje sięgają po ten specyficzny konglomerat pamięci historycznej, literackiego obrazu polskiej duszy i przygniatającą codzienność by stworzyć narrację o tym co to właściwie znaczy być Polakiem teraz, potem i zawsze, i ile alkoholu się wyleje by w tym kraju przeżyć albo – co najmniej powiedzieć o nim cokolwiek prawdziwego. Nie dziwi, że „Dzień świra” znalazł się na samym początku listy jako najlepszy zapis frustracji i fenomenu bycia Polakiem jaki znalazł się w polskim kinie.
Jest w jakimś stopniu symptomatyczne, że ostatnie miejsce w tej dziesiątce zajmuje nie tylko film debiutancki, ale też – pod wieloma względami osobny „Wieża. Jasny Dzień” to produkcja, która choć nawiązuje do symboliki, religijności czy nawet do tego co dzieje się w wielu polskich rodzinach, próbuje wyjść poza tą wąską ramę – historii o Polsce. Jagoda Szelc w swoim niepokojącym, odrzucającym kochany przez polskie kino realizm, filmie daje nam narrację, która prowadzi nas już do zupełnie innej kinematografii. Takiej, która nareszcie uwalania się od opowiadania tylko o Polsce i Polakach. Nie ukrywam, że obecność tego filmu w tym zestawieniu (co warto podkreślić – jako jedynego filmu nakręconego przez kobietę) jest dla mnie symbolem tego co dopiero w naszym kinie nadejdzie. Kto wie, może właśnie domykamy ten cykl 30 letnich rozliczeń z własną, polską duszą i mamy już siłę by iść dalej.
Przyglądając się temu zestawieniu warto zwrócić uwagę, że jest ono różnorodne nie tylko tematycznie, ale też gatunkowo i stylistycznie. Mamy tu film sensacyjny, kino biograficzne, historyczne, tragikomiczne, niemalże fantastyczne, nawet takie które możemy określi jako gangsterskie czy kryminalne. Często można odnieść wrażenie, że polska kinematografia zajmuje się na przemian kręceniem słabych komedii romantycznych i ekranizacji literatury. Tu widać, że mamy jednak więcej do zaoferowania. Polska kinematografia po 1989 roku oskarżana wielokrotnie o to, że zjada własny ogon i nie jest w stanie pokazać nic naprawdę wielkiego (ileż to razy czytało się o kryzysie polskiego kina) ostatecznie okazuje się zróżnicowana, znacząca i przewidująca, które tematy będą powracać w naszych społecznych i politycznych dyskusjach.
Jedną z rzeczy która rzuciła mi się w oczy to fakt, że mimo nierówności pozycji kobiet i mężczyzn w kinie światowym, ta finałowa dziesiątka jest jednak dużo bardziej równościowa – pod względem bohaterek, niż mógłby na to wskazywać szeroki obraz współczesnej kinematografii. „Ida”, „Róża”, „Wieża. Jasny Dzień”, „Zimna Wojna” – to filmy które bardzo koncentrują się wokół bohaterek kobiecych. Nikt też chyba nie zaprzeczy, że jedna z najlepszych ról kobiecych w ostatnich latach stworzyła Aleksandra Konieczna w „Ostatniej rodzinie”, w „Weselu” też mamy doskonałe kobiece role. Piszę o tym bo wcale nie jest tak oczywiste, że ostatnie trzydzieści lat daje nam tyle doskonałych kobiecych ról i tyle utalentowanych niejednoznacznych aktorek. Zresztą – z czym można się oczywiście nie zgodzić – mam wrażenie, że pod tym względem kino polskie ostatnich lat jest najciekawsze – w tym, że często sięga po postacie kobiece, i coraz częściej naszą kulturalną wizytówką stają się reżyserki. Jednocześnie wydaje się, że to zestawienie dość dobrze oddaje to spektrum frustracji polskiego mężczyzny który chciałby być jak Franz Maurer z „Psów” a ostatecznie jest jak Adaś Miałczyński z „Dnia Świra”.
Można by nad tym kanonem siedzieć jeszcze długo, szukać innych nitek interpretacji, podobieństw i różnic. To zresztą całe piękno takiego zestawienia – wymuszające szerszą refleksję. Na całe szczęście – nie jesteśmy skazani tylko na siebie. Pojawieniu się tego rankingu towarzyszył projekt dziesięciu wykładów online – każdy poświęcony innej z dziesięciu produkcji, które pojawiły się w pierwszej dziesiątce. W tworzeniu wykładów brali udział krytycy i twórcy – co razem dało doskonały krytyczny przegląd filmów które ostatecznie wygrały w rywalizacji. Dodatkowo – co jest moim zdaniem niesamowicie ciekawe – na Fanpage „Słowo i film” można zobaczyć nie tylko dziesiątki wybrane przez każdego z uczestników projektu, ale także zobaczyć, które filmy znalazły się tuż poza finałową dziesiątką. Co daje jeszcze lepszy przegląd polskiego kina po 1989 roku.
Kilkanaście tygodni temu dostałam maila z pytaniem, czy nie chciałabym wytypować 10 najlepszych polskich filmów po 1989 roku. Zgodziłam się bo przecież – kto by nie chciał. Wybrałam moją dziesiątkę, podobnie jak setki innych osób zajmujących się filmem w Polsce. Każde z nas próbowało zmieścić kino ostatnich trzydziestu lat w zaledwie dziesięciu pozycjach. Kiedy patrzę na każde zestawienie oraz na ostateczną dziesiątkę, jestem pod wrażeniem jak udało się nam wyłuskać z kina polskiego to co najlepsze. I nie mogę się doczekać kiedy za kilkanaście lat ktoś znów każe mi odpowiedzieć na to pytanie.
Post powstał we współpracy ze Stowarzyszeniem „Słowo i Film”. Sam projekt stworzenia kanonu polskiego kina po 1989 roku, powstał w ramach programu „Kultura w Sieci” ze środków Narodowego Centrum Kultury. Polecam wam też rzucić okiem na inne projekty realizowane w sieci w ramach tego programu bo powstały naprawdę fascynujące projekty.