Powiedzmy sobie to raz na zawsze i zupełnie szczerze – raz na jakiś czas trzeba sobie obejrzeć serial kostiumowy. Bez tego życie nie ma większego sensu. A jeśli na dodatek dzieje się w czasach Tudorów – wtedy już po prostu wiadomo, że wybraliśmy dobrze. Dlatego jeśli zastanawiacie się nad jakimś tytułem na jesienne popołudnia to rozważcie „Hiszpańską księżniczkę”, która będzie miała premierę już jutro, 27.10 na kanale Epic Drama, dzięki współpracy z którym miałam okazję obejrzeć ich serialową nowość.
Dlaczego napisałam o serialu kostiumowym, a nie historycznym? Bo pod względem zgodności z historią „Hiszpańska księżniczka” nie pretenduje do miana najwierniejszego serialu w historii. Nic dziwnego – opiera swoją fabułę przecież przede wszystkim na powieści słynnej brytyjskiej pisarki Philippy Gregory, która jest mistrzynią opowieści, które w centrum stawiają historyczne postaci kluczowe dla historii Anglii (to na podstawie jej twórczości powstał bardzo wciągający serial „Biała Królowa”). Do tego twórcom zależy przede wszystkim na tym, by pokazać nam ten dramaturgiczny splot osobistych pragnień i potrzeb z wymogami polityki i korony. A to powoduje, że niekiedy trzeba odejść nieco w bok od tego co wiemy ze źródeł i puścić wodze wyobraźni. Przy czym serial tego nie ukrywa (nawet pokazuje specjalną planszę, która o tym przypomina) za to dość dobrze rozgrywa. Najważniejsi gracze pozostają ci sami, kluczowe momenty nie zostały zmienione, ale niekiedy dopisane są takie elementy, których ze źródeł już nie wyprowadzimy, a są koniecznie dla utrzymania dramaturgii. Osobiście jak najbardziej to rozumiem – ważniejszy jest dla mnie ton opowieści i jej wewnętrzna spójność, niż wytykanie historycznych odstępstw.
Na swoją bohaterkę serial wybiera Katarzynę Aragońską – hiszpańską księżniczkę, wydaną za angielskiego księcia, następcę tronu, której zadaniem jest przypieczętować sojusz Anglii i Hiszpanii. Serial podąża za historyczną prawdą wskazując, że Katarzyna przede wszystkim czuła lojalność względem Hiszpanii, dla której jej związek był kluczowy. Poza tym jednak twórcy koncentrują się na przedstawieniu młodej wychowanej w Hiszpanii dziewczyny na angielskim dworze. Szybko okazuje się, że życie tu bardzo się różni od tego, do którego przywykła. Do tego nietrudno dostrzec, że nie jest to dwór spokojny – świadczą o tym wewnętrzne rodzinne konflikty Tudorów, liczne intrygi, obawy przed otruciem i choroby. Ani na moment nie można przestać uważnie śledzić co dzieje się wokół.
Wątkiem, który jest do pewnego stopnia nowy, jest sugestia, że Katarzyna i Henryk, młodszy brat jej męża Artura, mieli się ku sobie już wcześniej. Znawcy historii wiedzą, że ich późniejszy związek nie był prosty, ale to rozpoczęcie historii na długo przed ich ślubem pozwala nasycić historyczną opowieść także elementem pewnego sercowego rozdarcia – co jak wszyscy wiemy, jest obowiązkowym (i bardzo kochanym) elementem takiego kostiumowego przetworzenia przeszłości. Zresztą romantyczne porywy serca towarzyszą także postaciom stworzonym już zupełnie na potrzeby serialowej narracji, czyli dwórkom księżniczki. Tu wyraźnie widać, że mamy postaci napisane od początku do końca (nawet jeśli personalia mogą się niekiedy zgadzać to zdecydowanie więcej tu swobody).
Pod względem produkcyjnym mamy tu do czynienia z typową porządną brytyjską telewizją. Co to znaczy? Że choć w scenach bitew nie będzie setek tysięcy statystów i niekiedy dwór wyda się bardzo kameralny, to aktorsko wszyscy są na najwyższym poziomie. Zresztą nie trzeba długo czekać, by zorientować się, że w obsadzie mamy same znane twarze. Charlotte Hope grająca Katarzynę znana jest nam z „Gry o Tron”, Laura Carmichael z „Downton Abbey”, Harriet Walter to tak znana angielska aktorka, że mogłabym wymieniać dziesiątki jej filmów, ale widzieliście ją i w „Rozważnej i Romantycznej” i w „Gwiezdnych Wojnach”. Jako Thomas More pojawia się zaś Andrew Buchan, którego bardzo lubię od czasu „Garrow’s Law”. I właśnie to doskonała obsada sprawia, że właściwie każdy odcinek daje taką porcję przyjemnej, dobrze zagranej rozrywki.
Przy czym muszę przyznać, że w ogóle bardzo mi się podoba ten trend obecny właśnie w serialach na podstawie powieści Philippy Gregory (rozpoczęty od „Białej królowej” i „Białej księżniczki”) by opowiadać o historii z punktu widzenia kluczowych kobiet. Jasne – to wciąż jest jakaś fantazja, ale ile razy można oglądać serial dziejący się w czasach Tudorów, który w centrum koniecznie stawia Henryka VIII (od razu odpowiem – biorąc pod uwagę powstające produkcje – bardzo wiele razy). Przeniesienie ciężaru na postacie kobiece sprawia, że dostajemy trochę inną perspektywę znanej narracji. Zwłaszcza Katarzyna Aragońska wydaje się postacią ciekawą – w produkcjach o Henryku często pokazywana jako ta starsza zgorzkniała, którą król musi oddalić by podążać za własnym sercem (i Anną Boleyn). Tu jednak poznajemy młodą, inteligentną, pełną życia dziewczynę, dla której życie na dworze Tudorów to patriotyczny obowiązek i wyzwanie. To naprawdę zmienia spojrzenie na znane nam już elementy historii.
Na koniec mam refleksję, że niezależnie od tego jak rozrywkowe z natury są seriale tego typu (bo przecież nie jest to wykład z historii) to mają one swoje plusy. Pokazują dość dobrze, że bycie księżniczką nie jest czymś, czego należałoby historycznym kobietom zazdrościć. Można powiedzieć – przywraca pamięć o tym, że był to swego rodzaju trudny zawód, w którym można było wszystko stracić w mgnieniu oka – tak wiele zależało chociażby od tego, czy urodziło się zdrowe dziecko odpowiedniej płci. Tak pomiędzy jednym, a drugim kostiumowym serialem powoli zaczynamy sobie uświadamiać, że nawet kiedy opowiadaliśmy sobie o historii w rozrywkowy sposób to zwykle z męskich perspektyw. Zresztą to zawsze jest ciekawe, że serial o Henryku VIII jest dla wszystkich, ale już o Katarzynie Aragońskiej – to rozrywka kobieca. Te nasze schematy bardzo się odbijają w kulturze popularnej.
W każdym razie ja po trzech odcinkach „Hiszpańskiej księżniczki” mogę wam bez wahania powiedzieć – jeśli tęsknicie za serialem kostiumowym w swojej rozpisce, to zdecydowanie – ten nie zawodzi. I skłania do tego, by po emisji zajrzeć do książek i źródeł i być może nieco inaczej spojrzeć na te wydarzenia historyczne, o których wydaje się nam, że wszystko wiemy. Bo jeśli tylko trochę zmienimy perspektywę okazuje się, że to może być zupełnie inna historia.
Wpis we współpracy z kanałem Epic Drama.