Od paru lat obserwuję ciekawe zjawisko. Czytelniczy i widzowie, lubią historie, które nazwalibyśmy obyczajowymi (takie, które opowiadają po prostu o ludziach w różnych życiowych sytuacjach) ale marketing często skupia się na sprzedawaniu nam takich opowieści jako komedii romantycznych, melodramatów itp. Innymi słowy – zapotrzebowanie na obyczajowe historie nie słabnie, ale niekoniecznie umiemy o tym dobrze mówić. Te uwagi pojawiły się u mnie kiedy obejrzałam „Kiedy ślub?” (dostępny na CANAL+ Online) – sympatyczną właśnie obyczajową historię, którą trudno byłoby zamknąć w ramie opowieści romantycznej bo jest to opowieść o rozstaniu.
Para naszych głównych bohaterów – Tosiek i Wanda, znają się od szkoły średniej. Są razem już trzynaście lat, przeszli ramię w ramię przez studia, mają własne mieszkanie i psa. Teoretycznie – czas na zaręczyny i ślub. Ale zamiast przypieczętować związek oboje postanawiają się rozejść. Właściwie to bardziej Wanda postanawia odejść, a Tosiek nie ma pomysłu ani energii by ją zatrzymać. Pierwszy raz od wejścia w dorosłość będą musieli sobie odpowiedzieć na pytanie – kim są gdy nie są razem. A ponieważ wciąż mają wspólnego psa i kilkoro wspólnych znajomych, to ich rozstanie nie oznacza całkowitego zerwania kontaktów. Wręcz przeciwnie – chcą być dorośli i dojrzali, więc utrzymują komunikację i nić porozumienia. Ostatecznie trudno trzynaście wspólnych lat wyrzucić przez okno i zignorować. Zwłaszcza, że to rozstanie nie po kłótni czy zdradzie, ale raczej wynikające ze zmęczenia stagnacji i przerażenia wizją, że życie miałoby oferować jeszcze więcej tego samego. To o tyle ważne, że niewiele filmowych i serialowych par rozstaje się w ten sposób – bardziej dochodząc do wniosku, że czas na rozstanie niż czekając aż wymuszą je okoliczności.
Przez kilka odcinków pierwszego sezonu obserwujemy, jak oboje próbują się odnaleźć w nowej sytuacji. Pierwsza intuicja każe im szukać nowych partnerów, przygód na jedną noc i flirtów. Okazji mają sporo, oboje są młodzi i atrakcyjni, otwarci na to wszystko czego nie spróbowali będąc w stałym związku. Szybko się jednak okazuje, że te doświadczenia nie są koniecznie miłe. Spotkany trochę przypadkowo na firmowej imprezie typ, będzie robił fantastyczne wrażenie, póki nie wyjdą z niego uprzedzenia. Uwodząca cię koleżanka z planu zapomina wspomnieć o tym, że jej życiowa sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Nasza para jest jednocześnie bardzo otwarta, ale też pod pewnymi względami naiwna, odnosząca przeżycia do tego stałego zgodnego związku, w którym przeżyli kilkanaście lat. Ten wątek bardzo mi się podoba, bo też przypomina, że bohaterowie, pod pewnymi względami, nigdy nie wyszli z tej emocjonalnej sytuacji, w której byli mając kilkanaście lat.
Dużo ciekawszym aspektem jest szukanie samych siebie w tej nowej sytuacji. Zawsze uporządkowana „dorosła” Wanda, nagle nie musi już pchać swojego chłopaka przez świat i ma miejsce by robić sporo głupot. To odpuszczanie sobie bycia idealną, dorosłą, dbającą o wszystkich wokół siebie, nie jest łatwe. Zwłaszcza, że Wanda to postać przypominająca trochę tą kaczkę z dowcipu – na wierzchu spokój, ale pod powierzchnią rozpaczliwe przebieranie nogami. Co więcej otoczenie wymaga trochę, że skoro jest psycholożką, to będzie dojrzalsza czy pełna zrozumienia dla najróżniejszych wad. Ale wykształcenie to nie to samo co osobowość i Wanda częściej nie wie czego chce niż wie o co jej chodzi. Z kolei Tosiek, to typowy przykład człowieka, który całe życie był popychany do roboty i nigdy nie musiał wytworzyć własnej wewnętrznej motywacji. Tak jak Wanda musi się nauczyć odpuszczać, tak Tosiek musi coraz bardziej dociskać. Co ciekawe – boje szybko odkryją, że gdy muszą polegać tylko na sobie nie są aż tak zagubieni jakby mogło się wydawać.
„Kiedy ślub?” to właśnie taki obyczajowy kawałek serialu o dorastaniu. Oczywiście, jest w nim trochę takich klasycznych wątków z każdej opowieści o przyjaciołach – konflikty z rodzicami, decyzje o poszerzeniu rodziny, kryzysy w pracy, ale inaczej niż w historiach o ludziach prosto po studiach – tu mówimy już o trzydziestolatkach. Czyli o tym kolejnym etapie w dorastaniu, gdzie całonocne imprezy z wzywaniem policji wydają się tak odległe jak czasy dinozaurów. A jednocześnie to też moment, kiedy zawodowo już trzeba coś osiągnąć. Zwłaszcza w przypadku Tośka, który jako aktor, czeka na swój wielki moment i przełom, który w końcu pozwoli mu uznać, że to był dobry życiowy wybór. Czy jest aktorem, który uczy w szkole, czy nauczycielem, który skończył szkołę aktorską. Przy czym odpowiedzią na te pytania, są poszukiwania, błędy i otwarcie się na to, że można coś zmienić. W Polsce gdzie istnieje absolutna obsesja na punkcie trzydziestych urodzin i wszyscy zachowują się tak jakby po trzydziestce już zaczynała się starość, historia ludzi, którzy właśnie wtedy muszą trochę dorosnąć, coś zmienić i się na coś otworzyć – jest całkiem rewolucyjna. Bo serio jak się czyta Internetowe dyskusje, można dojść do wniosku, że już na wszystko jest za późno.
Nie jest to serial idealny, niekiedy wpada w taką typową dla polski serialową wizję życia. Trochę zbyt często bohaterowie biegają po krótkim odcinku Marszałkowskiej, trochę za bardzo wycina się z rzeczywistości pewne jej elementy. Nie jestem też do końca pewna kwestii reprezentacji – mam wrażenie, że są takie sceny i wątki, w których np. przyjaciel gej jest napisany doskonale, a takie w których jest klasycznym wykorzystaniem postaci z mniejszości do przekazywania życiowych mądrości. Ciekawa jest też współlokatorka Wandy z pracy, dziewczyna na spektrum. Mam wrażenie, że dopiero pod koniec serialu pojawia się na nią ciekawszy pomysł. No i właśnie – to jest taka produkcja, że czasem obok scen, które są dość sztampowe i nudne pojawiają się takie, które są doskonałe i dające nadzieje na dobre obyczajowe opowieści w polskiej telewizji. Nie powiedziałabym, że każda scena i każde rozwiązanie fabularne mi się podobało – czasem trochę zgrzytałam zębami, na takie a nie inne zabiegi czy sztuczne dialogi. Ale potem pojawiały się sceny, które budziły mój podziw czy radość, że taki wątek pojawia się w krajowej produkcji.
Inna sprawa – od dawna nie byłam zaskoczona jakimś wątkiem w polskim serialu. Tymczasem – Maciej Musiał, gra w „Kiedy ślub?” rolę gwiazdora, która jest niestandardowa i co więcej – bardzo zabawna. Zwłaszcza, scena bójki mnie rozbawiła, a to nie często się zdarza. Już za sam fakt, że nie byłam w stanie przewidzieć co każda postać zrobi i powie (a jest tam przyjaciółka bohaterki, która jest kopnięta i lubi jogę, więc potencjał schematycznych rozwiązań był duży) poczytuje za duży plus. Na pewno nie szkodzi serialowi dobra obsada, Maria Dębska i Eryk Klum jr, potrzebują co prawda jednego czy dwóch odcinków by się osadzić w swoich postaciach, ale kiedy już przejdziemy przez wstęp – pojawiają się bardzo ciekawe postaci. Zwłaszcza w ostatnim odcinku, mam wrażenie, że chemia między nimi jest najlepsza, i czujemy, że to ich rozstanie niczego do końca nie skończy. Dobry serial poznaje się też po tym, że role drugo czy trzecioplanowe są naprawdę w porządku. W tym serialu bardzo fajna jest Matylda Damięcka jako szefowa Wandy.
Nie jestem do końca pewna jak się czuję z tym, że w działaniach promocyjnych serialu tak dużo mówi się o scenach seksu. Z jednej strony cieszy mnie, że na polskie plany wchodzą koordynatorzy intymności (co ciekawe, taka postać pojawia się też w samym serialu i niekoniecznie jako coś co się wyśmiewa) z drugiej – mam wrażenie, że dla aktorów mówienie o tym w ramach wydarzeń promocyjnych jest dodatkowo krępujące. I tak w serialu jest kilka scen seksu, ale też – są nakręcone w taki sposób, że raczej nie odstają od tego do czego przyzwyczaiła nas telewizja ostatnich lat. Jedyne chyba czego mi w nich trochę zabrakło to trochę więcej poczucia humoru. Zwłaszcza mam wrażenie, że jedna z sekwencji z upojną nocą którą przeżywa Wanda, byłaby dużo lepsza, gdyby miała w sobie nieco więcej komizmu. W każdym razie – rozumiem powody dla których w serialu jest sporo seksu (ta odzyskana seksualna wolność jest ważnym wymiarem nowego życia w pojedynkę) ale nie wiem czy trzeba to tak podkreślać w promocji.
„Kiedy ślub?” nie jest serialem idealnym, ale złapałam się na tym, że kiedy dostałam screenery pierwszych odcinków nie mogłam się doczekać dostępu do kolejnych. Co więcej, gdy skończyłam oglądać sezon, to niektóre sceny czy postaci do mnie wracały. Zwłaszcza, że refleksje bohaterów ruszają też coś w nas. Czy nasze życie jest takie jak sobie wymarzyliśmy? Czy osiągnęliśmy to co chcieliśmy? Kiedy jest dobry moment na to żeby odpuścić, coś zmienić, pogodzić się, że będzie inaczej. Ten lęk, przed zmianą który sprawia, że bohaterowie robią dwa kroki w przód by znów się cofnąć – jest nam wszystkim doskonale znany. A historia opowiadana jest nieźle, z humorem i z fajnym wątkiem kręcenia niezwykle patriotycznego filmu o powstaniu styczniowym (za co dodatkowy plus dla scenarzystów). Na koniec sezonu, możemy zostać z pewnym niedopowiedzeniem albo czekać na to co dalej. Patrząc na dobre opinie o produkcji, mam wrażenie, że wiele osób takich historii potrzebuje. Może dlatego, że właśnie przez takie historie dobrze się przeżywa własne wątpliwości i pytania – nie tylko te dotyczące ślubu i związków.
A i właśnie przeczytałam, że pierwszy odcinek można obejrzeć ZA DARMO. To super, wpadnijcie na Canal Plus Online i sami się przekonajcie !