Home Seriale Dram ma w bród ten Guinnessów ród czyli „House of Guinness”

Dram ma w bród ten Guinnessów ród czyli „House of Guinness”

autor Zwierz
Dram ma w bród ten Guinnessów ród czyli „House of Guinness”

Gdyby ktoś mnie zapytał czego naprawdę potrzebuję od serialu powiedziałabym – knucia, dramy i wąsów. A gdyby ktoś dopytał dokładniej – kiedy ostatnim razem jakiś serial zapewnił mi te wszystkie trzy składniki w idealnej proporcji powiedziałabym bez zastanowienia, „House of Guinness”. Nowy serial Stevena Knighta to idealny przykład fantastycznie zbilansowanej rozrywkowej produkcji, która niemal sama się ogląda.

 

Punkt wyjścia serialu przypomina nieco nasze ukochane narracje rodem z „Sukcesji”. Patriarcha rodziny Guinnessów, który doprowadził do niesłychanego rozwoju browaru właśnie zmarł. Jego ciało prowadzone jest do katedry, sam zmarły ma uśmiech na twarzy, ale prawda jest taka, że przyszłość jest niepewna. Oto bowiem, pozostawił nie tylko wielki majątek i rozkręcony interes, ale także czwórkę dorosłych dzieci. I choć jest to rodzeństwo inteligentne i ambitne to nie ma pewności, czy zaprowadzą biznes ku świetlanej przyszłości czy też szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać stracą wszystko co zbudował ich ojciec. Zwłaszcza, że szybko się okazuje, że jeśli coś łączy to rodzeństwo to połącznie ambicji, autodestrukcyjnych skłonności i podejmowania decyzji, które może i sprawiają, że czują się w danej chwili lepiej, ale nie działają na korzyść biznesu. A jest jeszcze wiele do zrobienia, bo podbicie Irlandii to jedno, ale za oceanem czeka olbrzymi amerykański rynek, który najwyższy czas zalać, niemal dosłownie, swoim produktem.

 

Knight w idealnych proporcjach łączy osobiste dramaty i polityczno- biznesowe rozgrywki, tworząc serial, który w żadnym momencie nie nudzi. Kto lubi przyglądać się temu jak wielkie biznesy funkcjonują w niepewnych politycznie czasach, znajdzie tu kawałek historii zakorzenionej w Irlandzkich dążeniach niepodległościowych. Kogo pociągają skomplikowane relacje rodzinne, te odnajdzie się w opowieści o rodzeństwie, które jest na siebie skazane a jednocześnie – ma bardzo różne podejście do życia. A kto lubi osadzone w historycznym kontekście romanse, w tym te, których nikomu ujawnić nie można, ten naprawdę się nie znudzi. Wszystko zaś prowadzone z przyjemną lekkością i wyczuciem tego co w tych opowieściach historycznych nas pociąga. Do tego świetna i nieoczywista ścieżka dźwiękowa, dobre kostiumy i piękne kadry – no i jak pisałam – serial ogląda się właściwie sam.

 

Przy czym warto wspomnieć, że owa plansza tytułowa informująca, że to fikcyjna opowieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Traktowanie „House of Guinness” jako serialu historycznego trochę nie ma sensu, bo bardzo widać, że choć inspiruje się prawdziwymi wydarzeniami to ważniejsza dla twórców jest odpowiednia dramaturgia. Choć imiona i nazwiska się zgadzają (podobnie jak wiele historycznych faktów) to jednak widać, że cała opowieść o browarniczym imperium służy raczej przyjemności oglądania bardzo bogatych i pięknych ludzi, podejmujących bardzo głupie decyzje. Tu w ogóle trzeba zaznaczyć, że to serial wizualnie przecudowny i jeśli podobała się wam wizualna strona „Peaky Blinders” to tu na pewno się nie zawiedziecie. Podobnie jak nie zawiedziecie się na tym co Steven Knight zawsze robił fantastycznie, czyli na postaciach kobiecych. Mam wrażenie, że to ten scenarzysta, który osiąga niesamowite sukcesy, ponieważ umie pisać mężczyzn targanych przez emocje i kobiety, które stawiają na racjonalne myślnie. Ogólnie można tu darzyć sympatią niemal każdą postać, co jest miłą odskocznią po serialach, gdzie za nikim się nie przepada.

 

 

Nie ukrywam, że „House of Guinnesss” kupił mnie swoją obsadą. Anthony Boyle jako Arthur Guinness – najstarszy z braci, jest po prostu fantastyczny i przede wszystkim niezwykle charyzmatyczny. Jak pisałam na moim Instagramie, podejrzewam, że zaraz powstanie jego szeroki fanklub, bo ta rola aż się oto prosi. Fandomy mają słabość do mężczyzn z wielkimi smutnymi oczyma jak u jałówki, którzy jednocześnie fantastycznie wyglądają w cylindrach. Plus Boyle naprawdę doskonale gra w tym serialu a nie tylko wygląda. Świetnie też wypada w scenach, w których pojawia się Louis Partridge, jako jego skoncentrowany na biznesie brat Edward. Zwłaszcza scena, w której Arthur decyduje się, że jego racjonalny młodszy brat też popełnia głupoty w życiu prywatnym. To cudowna scena, która pokazuje, że relacje między rodzeństwem potrafią być koszmarnie trudne, ale jednocześnie jest jakaś radość w odkryciu tego, że łączy cię z bratem więcej niż ci się wydawało. Osobną siłą w całym serialu jest James Norton jako Sean Rafferty, czyli człowiek od wszystkiego. Rafferty pobije i zastraszy kogo trzeba, ale jak trzeba to zajmie się bardziej intymnymi potrzebami rodziny. Norton ma w tej roli tyle charyzmy, że odzyskałam nadzieję, że znów jego kariera rozkwitnie. Jest to niestety bowiem ten aktor, który, jeśli nie dostanie odpowiedniej roli potrafi być na ekranie nudny. Tu nie jest nudny nawet przez chwilę.

 

Nie będę was przekonywać, że „House of Guinness” to najwybitniejsze dzieło telewizji. Mam wrażenie, że pod względem knowań i romansów wypada gdzieś na przecięciu „Pozłacanego wieku” i wspomnianych „Peaky Blinders” z odrobiną „Sukcesji”. To połącznie nie daje nam może serialu, przy którym mamy wrażenie, że ktoś odkrywa coś zupełnie nowego, ale dostajemy produkcję, niesłychanie satysfakcjonującą do oglądania. Serio nie pamiętam, kiedy ostatnim razem miałam tyle czystej, nieskrępowanej frajdy przy serialu. Jest akcja, jest dowcip, jest element obyczajowy, są doskonale napisane i zagrane postaci. Nie ma też nadmiernego rozwlekania wątków czy przeciągania pewnych elementów fabularnych – no po prostu widać dobrą rękę twórcy, który doskonale wie co chce opowiedzieć i w jakim tonie. Do tego całości towarzyszy jeszcze taka miła świadomość, że czego by nasi bohaterowie nie zrobili i jakby nie nawywijali to browar jednak przetrwa. Co sprawia, że możemy się angażować w ich problemy i dramaty, ale ze świadomością, że najgorsze się nie zdarzy i firma przetrwa.

 

 

Naprawdę nie mam tu do zaoferowania jakichś błyskotliwych przemyśleń, poza refleksją, że istnieje ta kategoria komfortu oglądania – kiedy wiemy, że wszystkie elementy się spójne i całość daje sporo czystej, rozrywkowej satysfakcji. Czasem są seriale formalnie dużo ciekawsze czy fabularnie lepsze, które tego nie dają. A tu wszystko gra, wąsy są piękne, piwo leje się strumieniami a dramy nie brakuje. A w tle gra jeszcze Kneecap. Nie wiem czego można chcieć więcej poza szklanką zimnego Guinnessa.

PS: Kiedy polecałam ten serial znajomym zaczynałam od zdania, że wszyscy w tej produkcji są irracjonalnie ładni i to może być zdaniem wielbicieli różnorodności pewien problem.

0 komentarz
6

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot thailand
slot88
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online