Home Film Myśmy czyści czyli o „Zielonej Granicy”

Myśmy czyści czyli o „Zielonej Granicy”

autor Zwierz
Myśmy czyści czyli o „Zielonej Granicy”

„Zielona Granica” to nie jest film antypolski. To jest film arcypolski. Agnieszka Holland zgodnie ze starą zasadą polskich twórców – nie tylko filmowców, bo też pisarzy i poetów, mierzy świat polską miarą. Bo wraca do najważniejszego pytania jakie sobie zadajemy, wciąż i wciąż, czy my tu w Polsce możemy być oprawcą, czy jesteśmy zawsze ofiarą, jeśli nie napaści, jeśli nie niesprawiedliwości, to okoliczności. Myśmy zawsze czyści. Czy więc można nam zabrać nasze święte przekonanie, że to nie nasza wina, że to wszystko przez tą piekielną geografię, boskie posłannictwo, pieprzone przedmurze, Chrystus narodów, ziemię niemal obiecaną.

 

Wpisany z racji daty premiery w przedwyborczą kampanię film Holland, jeszcze bardziej utknął w polskich sporach. Kto się na widowni wzruszył, kto kogo nazwał świnią. Wszystko wpisane w wybory, które – co mało kto chce przyjąć do wiadomości – niekoniecznie nawet przy zmianie władzy, muszą przynieść drastyczną zmianę sytuacji na granicy. Zadowoleni z siebie widzowie, którzy śmieją się z pomstowania na polityków, czy komentatorzy wyzywający każdego od zdrajców, nie rozmawiają o uchodźcach, tylko o sobie. O własnym dobrym samopoczuciu jako Polaków.  Większość tekstów recenzyjnych zajmuje się rozważaniem czy Holland znieważyła czy nie naród polski i mundur strażnika. Zliczane są punkty – co prawdziwe, co nie prawdziwe, co się mogło zdarzyć, a co nie. Kto poczuł się obrażony a kto wstrząśnięty. Krytyka filmowa, jest zupełnie bezradna wobec filmu tak oglądanego. Co można powiedzieć o filmie, który musi pomieścić w sobie całą przedwyborczą Polskę i wszystkie uczucia jej mieszkańców. Stąd też, nie traktowałabym tego tekstu wyłącznie jako filmowo krytycznego. Nie spełnia z resztą podstawowego założenia recenzji filmowej. Być może dobrze, bo w filmie Holland nie to co filmowe jest najciekawsze (nic tu reżyserka nie odkrywa – ani w sposobie narracji ani w symbolice i tematyce). Najciekawsze jest tu sam akt oglądania – upolityczniony, uspołeczniony, osadzony nie w tym co myślimy o filmie, ale w tym co myślimy o sobie przez film.

 

 

Patrzymy więc na kryzys uchodźczy oczyma Polaków. Przekrój postaw właściwie pełen. Proszę się wskazać na skali Polaka. Proszę zakreślić kółeczkiem, które wybory moralne są najbliższe. Czy ankietowany szedłby jak bohaterka przez bagno słysząc ludzki krzyk? Czy przerzucałby przez drut kolczasty jak straż graniczna w tej scenie? Czy podałby jabłko, wodę, kawałek chleba jak mieszkańcy okolicznych wiosek? Czy otworzyłby pan drzwi? A gdyby tam było dziecko? A gdyby starsza kobieta? Czy założyłbyś zamek? Czy stukałbyś termos? Nie, to nie ważne na kogo się głosowało, proszę spojrzeć na tą rozpiskę. Komu panu bliżej? Temu co pomstuje przez Internet? Tej pani oddającej swoje buty? Komuś kto nie odda samochodu? Komuś kto przyjmie pod swój dach?

 

Proszę zapisać co najbardziej bolało. Te sceny, w których nie byliśmy dobrzy? Te, w których nie byliśmy poszkodowani? Te, w których łamano prawo? Te w których łamano prawo by ratować drugiego człowieka? To, że przyjęli batonikiem a potem wywieźli pod drut kolczasty? To, że mówi brzydkie słowa? To, że krzyczeli? To, że ten w mundurze straży granicznej nie jest szlachetny?  To, że tym razem nie Polacy byli ofiarami, za którymi puszczono szczekające psy i mężczyzn z ostrą bronią?  To, że to przecież działo się naprawdę, ale trzeba to odkryć jeszcze raz teraz, na filmie? To, że podsuwało się te filmiki, teksty, informacje, w social mediach i to nic nie zmieniło?

 

Czy jest coś bardziej polskiego nad zastanawianiem się nad moralnością narodu? Nad pytaniem czy jesteśmy szlachetni czy zepsuci. Czy zasługujemy na zbawienie czy potępienie? Nad analizowaniem postaw, zarówno tych światopoglądowych, politycznych jak i moralnych? Czy to nie zawsze interesowało twórców najbardziej? Czy nie kłócimy się o to, ilekroć rozmawiamy o historii? Czy nie to rzucamy sobie w twarz jako mieszkańcy kraju najbliżej Jezusa? Ilekroć z przykrością musimy stwierdzić, że być może Polacy, jak każdy naród na świecie składa się z ludzi szlachetnych i podłych? Bo wszak w tym filmie i ci którzy przerzucają ciężarną przez płot i ci którzy idą w środku nocy przez bagno to Polacy. Bo to film o Polakach, o tym jak się czują z tym, że czasem trzeba podejmować wybory moralne. To jest film, w którym każdy jest okazjonalnie całą Polską, stojącą przed trybunałem narodowej moralności.

 

W całej tej polskości filmu, niekiedy gubią się ci, którzy Polakami nie są. Syryjska rodzina, lądująca w Białorusi, pragnie się dostać do Szwecji. Może nie powinno ich tam być, ale są. Już tego nie zmienią. Utykają na granicy. Dziadek, ojciec, matka, troje wnucząt. Dynamika rodzinna dość uniwersalna. Ojciec uparty i wierzący, matka troskliwa i zaniepokojona, ojciec milczący i coraz bardziej zamykający się pod stresem. Mokną, nie mają co pić, zimno im. Siedzą, biegną, leżą. W Polsce, Białorusi, między Polską a Białorusią. Kimś byli, ale teraz coraz mniej są. Tracą pieniądze, przedmioty, ubrania, godność i podmiotowość. Jak zawsze, kiedy człowiek, staje się narzędziem w roli drugiego człowieka. Oni nie mają dylematów moralnych. Chcą po prostu iść i dojść. Pojechać do kuzyna, zacząć jakieś lepsze życie. Nie rozumieć tej potrzeby, to udawać, że nie leży u podstaw naszej ludzkiej egzystencji. Żyć, nie umrzeć, zapewnić sobie i bliskim lepszą przyszłość.

 

Kiedy film opowiada o nich, cały nasz moralny spektakl pod tytułem „Kto jest dobrym Polakiem” nie ma większego znaczenia. Dla nich nasze spory czy straż graniczna jest pokazana zgodnie z prawdą, czy ktoś jest lepszym aktywistą, a ktoś gorszym krytykiem rządu, nie mają znaczenia. Nie ma dla nich znaczenia to co mówią w rozlicznych programach radiowych i telewizyjnych politycy. Nie ma znaczenia jakie cierpienia po nocy przeżywa strażnik graniczny, który ma pokazać, że jednak łatwo nawet w mundurze nie jest. Nie ma znaczenia, kto na kogo głosował, kto się boi a kto się niczego nie boi.  Cała ta polska bańka naszych uczuć, historycznych nawiązań, narodowych wizji, nie ma znaczenia. Są ludźmi, którzy chcieliby być ludźmi gdzie indziej. W cieple, nie w chłodzie, w domu, nie w lesie. Chcieliby być ludźmi, a nie bronią, a nie pułapką, a nie usprawiedliwieniem, próbą sił, historyczną koniecznością.

 

Fakt, że film często traci ich z oczu, sprawia, że cała historia jest w istocie opowieścią, w której przeglądają się Polacy, czy może szerzej – Europejczycy. Mogą sobie wyobrażać, że byliby szlachetni, albo wręcz przeciwnie – że oddaliby strzał. Mogą dyskutować o obowiązkach, przepisach prawach albo widzieć siebie po stronie tych co idą z pomocą przez las. Mogą w bezpiecznej kinowej przestrzeni filmowej publicystyki, przeżyć całą swoją gamę uczuć, od wstydu po nadzieję. W Polsce w ramach bonusu mogą poczuć, jeszcze, że dokonali jakiegoś aktu oporu, choć w istocie – akt to niewielki, dość bezpieczny, wpisany w polityczną grę. Nie dziwię się, że w Wenecji klaskano Holland. Takie narracje Europa jest w stanie znieść. Te w których to my – Europejczycy jesteśmy w centrum. Możemy się oswajać zarówno z naszym okrucieństwem jak i szlachetnością. Ale ostatecznie wszystko to bezpieczniejsze i bardziej ugłaskane, niż spojrzenie na własną granicę, nie przez pryzmat filmowego oka, ale nagrania z komórki. Z jednej strony chcemy doznać poruszenia i moralnego wzmożenia, z drugiej – czy nie powinno ono być w nas już od dawna, niezależnie od ważnych i koniecznie czarno-białych dzieł filmowych?

 

 

Tylko, że to nie jest historia o nas. Ostatecznie, rozchodzimy się do naszych domów i naszych granic. Boimy się częściej niż nie, ale nasz strach jest uogólniony. Boimy się jakiejś przyszłości, której nie znamy, jakiejś wizji świata, który się zmienia. W istocie prawdziwa historia dotyczy tej Syryjskiej rodziny. To ona płaci najwięcej, to ona ma najwięcej do stracenia. To ci ludzie piszą teraz historię teraźniejszości – próbując spełnić jedno proste marzenie – żyć tam, gdzie jest lepiej i nie umrzeć po drodze. W lesie, na łodzi, czy w obozie dla uchodźców. Ile byśmy uczuć nie przeżyli w kinowej sali – to ich historia jest kluczowa, bo my mamy już swoje opowieści – które ułożyliśmy nie raz – o tym jacy potrafimy być i podli, i szlachetni. Nie mamy sobie nic nowego do powiedzenia o nas samych. Już nas przetestowano, i wyszło dokładnie na to samo. Nikt nie wie jacy są Polacy, bo w sytuacjach takich jak ta nie ma Polaków. Są ludzie wyciągający rękę i zamykający drzwi.

 

Polskiej historii każdy wysłucha. Sami wsłuchujemy się w swój język. Przerzucamy hasłami, snujemy marzenia o szlachetności, czy wyłapujemy to co najokrutniejsze. Film mówi modlitwą, przekleństwem, polityczną frazą, historycznym nawiązaniem, boże… nawet znalazło się miejsce na polski rap. Tyle języków polskich, ile tylko można policzyć, żeby nikt nie poczuł się na tej polskiej wieży Babel pominięty. Żeby nikt nie spytał „A gdzie mój głos w tej rozprawie o polskim charakterze”. Słów Syryjczyków raczej nie wysłuchamy. Opowiemy sobie o nas przez ich pryzmat. Zapomnimy o nich na chwilę, nie napiszemy im nawet pełnej historii, znikną nam tam, gdzie już nie sięga nasz wzrok. Nawet przy szlachetnym odruchu, wciąż będziemy mówili przez nich o sobie. Bo o nich opowiedzieć nie umiemy. Bo być może nigdy nie nauczymy się innego języka niż polski.

 

 

Uważam, że trudno skończyć taki tekst jednak bez informacji, w sumie najważniejszej. Jeśli chcecie wspomóc osoby pomagające uchodźcom na granicy, możecie zrobić zakupy w Sklepie bez Granic, gdzie można kupić komuś wodę, buty i inne środki potrzebne w czasie niesienia pomocy humanitarnej. Możecie wspomóc stowarzyszenie Mova, które odpowiada za tłumaczenia. Możecie też zrzucić się na bazę gdzie znajdują zatrudnienie osoby uchodźcze – tu jest blisko celu brakuje kilku tysięcy złotych.

1 komentarz
38

Powiązane wpisy

1 komentarz

,,Zielona Granica” antypolska czy arcypolska? Emocje również w Nowym Sączu 30/11/2023 - 5:23 pm

[…] „Zielona Granica” to nie jest film antypolski. To jest film arcypolski. Agnieszka Holland zgodnie ze starą zasadą polskich twórców — nie tylko filmowców, bo też pisarzy i poetów, mierzy świat polską miarą. Wraca do najważniejszego pytania jakie sobie zadajemy, wciąż i wciąż: czy my tu w Polsce możemy być oprawcą, czy jesteśmy zawsze ofiarą. Jeśli nie napaści,  jeśli nie niesprawiedliwości, to okoliczności. Myśmy zawsze czyści… – czytamy na jej blogu. Czykierda-Kominiarczuk zwraca uwagę, że film, który tak upolityczniono ujawnił w pewnym sensie nasze narodowe przywary : ,,Zadowoleni z siebie widzowie, którzy śmieją się z pomstowania na polityków, czy komentatorzy wyzywający każdego od zdrajców, nie rozmawiają o uchodźcach, tylko o sobie. O własnym dobrym samopoczuciu jako Polaków.  Większość tekstów recenzyjnych zajmuje się rozważaniem czy Holland znieważyła czy nie naród polski i mundur strażnika. Zliczane są punkty — co prawdziwe, co nie prawdziwe, co się mogło zdarzyć, a co nie. Kto poczuł się obrażony a kto wstrząśnięty. …” – czytamy dalej (całość TUTAJ). […]

Comments are closed.

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online