?
Hej
Zwierz zamykając małego zwierza obiecał, że będzie od czasu do czasu podejmował tematykę serialową. Dziś chce napisać o swoim nowym odkryciu co do którego ma mieszane uczucia. Z jednej strony obejrzał wszystkie odcinki pierwszego sezonu jednego dnia, z drugiej wciąż nie jest do końca pewien czy to był dobry serial. A o czym mowa? O „Dziewczynach” których pierwszy sezon można oglądać (z opóźnieniem względem USA) na polskim HBO. Czyli moi drodzy – po raz pierwszy od dłuższego czasu, będziecie mogli obejrzeć nie łamiąc prawa, ani nie biegając po całym Internecie coś o czym pisze wam zwierz.
Autorka i pomysłodawczyni i aktorka odgrywająca główną bohaterkę jest nie tylko człowiekiem orkiestrą ale także postacią najbardziej w serialu wiarygodną
Zacznijmy od tego, że zwierz pierwszy raz w życiu znalazł się w podobnej sytuacji – oto bohaterką serialu jest 26 letnia dziewczyna, którą rodzice przestali wspierać finansowo dwa lata po zakończeniu studiów. Zwierz nie jest co prawda w równie dramatycznej sytuacji (ma pracę, w przeciwieństwie do mającej jedynie bezpłatny staż bohaterki) ale pierwszy raz jest właściwie dokładnie nie tylko w wieku bohaterki serialu, ale także jego twórczyni (a także aktorki odgrywającej główną bohaterkę bo jak możecie się domyślać jest to jedna i ta sama osoba). To dziwne oglądać serial w którym bohaterowie nie są w jakimś wyimaginowanym punkcie swojego życia ale dokładnie w tym samym momencie co ty. Zwierz musi powiedzieć, że przynajmniej w jego przypadku ma to spory wpływ na postrzeganie serialu. Kiedy bohaterowie wydają się totalnie zagubieni (oraz w wielu przypadkach totalnie bezrobotni) to zwierz ma wrażenie, że nareszcie ktoś dostrzegł, że współczesne 26 lat to wiek dość przygnebiający w którym straszliwie nie wiadomo co ze sobą zrobić – i trzeba przyznać , że serial dobrze to oddaje.
Zwierz nie chce was zapewniać, że wszyscy w serialu są brzydcy czy coś takiego. Raczej nie wszyscy są nieziemsko urodziwi co jest miłą odmianą.
A o czym serial opowiada? Nigdy nie zgadniecie – o czterech młodych dziewczynach mieszkających w Nowym Jorku starających się ułożyć sobie życie. Pachnie wam nowym Seksem w Wielkim Mieście? Scenarzystka doskonale o tym wie, wręcz jasno sugeruje nam, że nasze bohaterki znalazły się w wielkim mieście między innymi dlatego, bo naoglądały się serialu. Z resztą plakat do filmowej wersji Seksu w Wielkim Mieście wisi sobie na ścianie cały czas przypominając o bohaterkach słynnej produkcji. Ale prawda jest taka, że Dziewczyny to właściwie wszystko to czym Seks w Wielkim Mieście już nie jest. Kiedy się zaczynał wiele lat temu próbował stworzyć coś jakby socjologiczny portret życia (zwłaszcza miłosnego i seksualnego) nowojorczyków koło 30, którzy mając już pracę i stałą grupę znajomych. Potem nagle SATC (będzie zwierz pisał skrótem) stał się serialem kręcącym się wokół radosnej konsumpcji i wpychania co raz bardziej stereotypowe role. Tymczasem Dziewczyny trzymają się daleko od szpilek od Manolo Blahnik, zaś bohaterek często nie stać na czynsz. Za to socjologicznie wydaje się, że Dziewczyny trafiają w dziesiątkę.
Serial jeśli ma cokolwiek wspólnego z SATC to fakt, że zwierz podejrzewa że sposób ubierania się części bohaterek może naprawdę wpłynąć na modę.
Bohaterka odcięta finansowo od rodziców trochę jak Carrie chciałaby pisać dowcipne eseje ale jak na razie głównie zazdrości, swojej koleżance ze studiów która miała tyle szczęścia że jej chłopak popełnił spektakularne samobójstwo więc ma o czym pisać. Zamiast z idealnym facetem spotyka się z chłopakiem o którym nikt właściwie nie wie czy jest bardzo głupi czy ekscentrycznie genialny ale w każdym razie odrobinę dziwny. Nie jest ani szczupła ani szczególnie ładna (pierwszy serial jaki zwierz widzi w którym rozbierająca się na ekranie dziewczyna ma tragicznie mały biust i wystający brzuch i nie wydaje się by był to dla niej problem) ani nawet bardzo sympatyczna. Lubimy ją ale kiedy przyjaciółka wyrzuca jej, że mówi tylko o sobie to jest w tym sporo prawdy. Pozostałe bohaterki serialu jeszcze mniej przypominają bohaterki SATC. Współlokatorka Hannah (tak się nazywa główna bohaterka) ma dobrą pracę i chłopaka od czasu studiów. I niby wszystko w porządku, poza tym że chłopak to jednak nie ten jedyny. Jednak w przeciwieństwie do większości tego typu bohaterek z pozornie ułożonym życiem, wygląda na to że naprawdę nie ma zielonego pojęcia co robić. Rzucić chłopaka nie chce i chce i nie chce. Z kolei wyzwolona, brytyjska znajoma Jessa, teoretycznie chwyta życie za nogi ale prawda jest taka, że pracuje jako opiekunka do dzieci i nie potrafi zdobyć się nawet na romans ze swoim szefem. Może flirtować i kusić ale w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że nie jest po prostu młodą dziewczyną, która nie chce za bardzo komplikować sobie życia. Ostatnia z paczki (zawsze musi ich być cztery) jest niewinna Shoshanna, której największym problemem jest to, że jeszcze z nikim się nie przespała. I to nie z własnej woli.
Zwierz złapał się na tym, że właściwie lubi wszystkich bohaterów i bohaterki serialu mimo, że nie są to jakoś super sympatyczni ludzie
Przyglądając się kolejnym odcinkom w czasie których dziewczyny chodzą na imprezy, spotykają się z rodzicami, znajomymi ze studiów, próbują się dowiedzieć czegoś o sobie i rozgryźć jak się układa życie, znajduje prace i angażuje w poważne związki zwierz nie mógł oprzeć się wrażeniu, że siłą serialu jest jego niespotykana wręcz normalność. Zwierz zwykł nazywać serial historią o ludziach seksualnie nieatrakcyjnych – chodzi o to, że większość obsady wygląda naprawdę jakoś tak zupełnie normalnie – nawet dwie ładne dziewczyny nie są aż tak wybitnie piękne jak się zdarza niektórym bohaterkom seriali o młodych ludziach. Druga sprawa – bohaterowie korzystają z facebooka czy twittera dokładnie tak jak się to robi. Maniakalnie przeglądając zdjęcia byłego chłopaka (bo są!) czy uzupełniając w tajemniczy sposób status na twitterze zamiast napisać o co naprawdę chodzi. Do tego pojawiają się wątki naprawdę prześmieszne – jak drugoplanowy bohater, przyjaciel chłopaka jednej z bohaterek, który jest przekoszmarnym wręcz chamem. Ale jest chamem dosłownie dla wszystkich, łącznie ze swoim najlepszym przyjacielem. Zabawną postacią jest też były chłopak głównej bohaterki, który okazuje się gejem. Ale nie takim miłym gejem tylko koszmarnym bucem. Nie mniej – jak to często bywa w życiu – bucem zupełnie nie możliwym do usunięcia ze swojego życia. Kiedy nasza bohaterka odwiedza rodziców, to jest dokładnie tak samo oderwana od rzeczywistości w jakiej żyją jej znajomi jak zwierz kiedy spotyka się z niektórymi znajomymi ze szkoły podstawowej. Twórczyni serialu idealnie udało się ująć ten koszmarny moment życiowego zagubienia kiedy ma się wszystkie elementy składające się na dorosłość ale nie ma pojęcia jak je złożyć razem.
W każdym innym serialu zabrzmiałoby to koszmarnie sztucznie lub patetycznie. A tu wypada śmiesznie i prawdziwie.
Skąd więc mieszane uczucia zwierza? Cóż problem polega na tym, że jak zwykle w przypadku takich seriali formuła może szybko się wyczerpać. 10 półgodzinnych odcinków było naprawdę fajnych i ciekawych. Tylko co dalej? Serial kończy bardzo dziwny (choć ciekawy!) zwrot akcji, którego naprawdę nikt się nie spodziewał ale dość odbiega od takiej codziennej narracji serialu. Zwierz zastanawia się co go czeka w kolejnym sezonie. I ile jeszcze takich sezonów może być. Opisywany przez bohaterkę niepokój późnego wieku młodzieńczego (syndrom który zdaniem zwierza wspiera sporą część współczesnej literatury i kinematografii) zaczną wygasać dość szybko. Gdzieś około 28 roku życia większość zupełnie zagubionych w życiu ludzi, którzy nagle zorientowali się, że nie są już bardzo młodzi i że nie mają już więcej się uczyć, tylko muszą zacząć coś ze sobą robić. Jeśli takie uczucie braku przynależności trwa dalej to bohaterowie z ciekawych i bliskich życiu nagle niepokojąco skłaniają się w kierunku nieudaczników. I nawet jeśli my sami jesteśmy nieudacznikami to wcale nie chcemy oglądać ich co tydzień na ekranie. Z drugiej strony jeśli wszystko pięknie się ułoży a nasza bohaterka wyda książkę czy dostanie pracę w jakiejś gazecie to nagle będziemy mieli drugi seks w wielkim mieście – zaczyna się życiowo kończy jak bajka. Zwierz dla porządku doda jeszcze, że w Stanach serial spotkał się z krytyką z powodu zbyt małego zróżnicowania rasowego bohaterek (wszystkie to białe dziewczyny z białymi chłopakami), które ponoć nie oddaje tego jak wygląda Nowy Jork. Zwierz jednak uważa, że jeśli autorka napisała serial bazując na swoich przeżyciach i swoich znajomych to może nie należy mieć do niej pretensji, że dywersyfikacja rasowa (brzmi to koszmarnie) nie była czymś o czym myślała. W każdym razie ja chyba wolę taki „niepoprawny” serial niż poprawianie go potem na siłę. Ale z drugiej strony być może to zły punkt widzenia.
Zwierz zwrócił od raz uwagę, że bohaterowie korzystają z nowych mediów dokładnie tak jak naprawdę się z nich korzysta a nie tak jak pragną nam wmówić twórcy bardzo wielu młodzieżowych seriali (może dlatego, że to serial nie młodzieżowy tylko dla młodych dorosłych)
Nie mniej pierwszy sezon zwierz wam poleca – zwłaszcza, że oprócz bardzo fajnego aktorstwa i ciekawej fabuły dostaniecie jeszcze niepowtarzalny wizualnie styl. Ponoć ubrania bohaterek wybierano w najlepszych nowojorskich butikach z ciuchami vintage. Zwierz nie wie czy to prawda ale rzeczywiście dziewczyny są bardzo fajnie ubrane. Zwierzowi zwłaszcza podoba się pomysł by Hannah zakładała na siebie rzeczy, które do siebie zupełnie nie pasują a mimo wszystko wygląda ciekawie. Poza tym o ile SATC pokazywał Nowy Jork tak jakbyśmy chcieli go widzieć, to w Dziewczynach mamy Nowy Jork o jakim rzadko myślimy. Ani tam szczególnie ładnie, ani nie ładnie, sporo czerwonych ścian, jeżdżenia metrem czy kawiarni które sprzedają super ekologiczną kawę ale nie wyglądają szczególnie przytulnie. Mieszkania nie są idealnie urządzone (poza jedną malutką klitką jednego chłopaka w koszmarnie obskurnym bloku) wręcz przeciwnie zdają się składać z niekoniecznie dobranych mebli i nie koniecznie ładnych łazienek. Jest w tym coś z urody niezależnych amerykańskich produkcji, trochę z nieprzyjemnej prawdy, że idealne miasta w których ludzie mieszkają w idealnych mieszkaniach po prostu nie istnieją.
Zwierz zwrócił uwagę nie tylko na niepowtarzalny styl serialu ale także na ciekawe – bardzo przypominające amerykańskie niezależne kino – kadrowanie i pracę kamery
Widzicie więc, że w ostatecznym rozrachunku Dziewczyny wydają się być produkcją w której trudno znaleźć jakieś spore wady. W sumie największą wadą serialu jest to, że jest serialem a nie filmem. Bo film skończyłby się raz a dobrze a serial może nas jeszcze niezbyt dobrze zaskoczyć. No ale nie ma co krakać trzeba poczekać. Co ciekawe, zwierz musi stwierdzić, że HBO po raz kolejny pokazuje, że potrafi kręcić naprawdę dobre i inne seriale. Szkoda tylko, że potem prawie ich nie reklamuje. Serio zwierz słyszał sporo o serialu przy okazji jego premiery w USA ale dopiero znajoma z pracy zwierza uświadomiła mu, że można serial obejrzeć w polskim HBO. Zwierz rozumie, że wszyscy chcą oglądać mordujących się mieszkańców świata Martina ale można byłoby oprócz zwiastowania zimy, zwiastować także jeden dobry serial o dziewczynach z Nowego Jorku.
Serial podbił serce zwierza tym, że poza jednym odcinkiem (z którego czołówkę właśnie widzicie) cała czołówka ogranicza się wyłącznie do karty tytułowej.
Ps: Zwierz idzie jutro na Madagaskar i nie zawaha się napisać recenzji. Zwłaszcza, że o dziwo słyszał o tym filmie same dobre rzeczy.