Hej
Zwierz powrócił z Krakowa, gdzie spotkał na żywo część swoich czytelników ( nie mniej zwierz musi tu zaznaczyć, że bynajmniej spotkanie nie odbyło się na jego cześć, ale na cześć faktu, że już nikt normalny nie chciał z naszą grupą rozmawiać o Sherlocku), i jest gotowy by zabrać was w świat popkultury po raz kolejny ( o ile jeszcze ktoś będzie chciał zwierza czytać po tym jak zobaczył go na własne oczy, i przekonał się, że zwierz jednak mimo wszystko nie świeci w ciemności).
Kiedy Internet się wali, kiedy w kinach grają same przygnębiające filmy, kiedy zwierzowi zostały już tylko amerykańskie seriale do oglądania ( które w przeciwieństwie do angielskich nie dostarczają zwierzowi szalonej manii), nie pozostaje nic innego jak sięgnąć do kocyka bezpieczeństwa jakim dla zwierza zawsze były, są i będą komiksy. Widzicie drodzy czytelnicy, czytanie komiksu jest rozrywką trudną do jednoznacznego zakwalifikowania. Niekiedy przypomina czytanie naprawdę dobrej powieści ( zwierz miał takie uczucie kiedy czytał Fun House, albo Krzyk Ludu jedyny komiks jaki zwierz zna, który ma po kilka przypisów na stronie), innym razem oglądanie filmu ( za każdym razem kiedy zwierz czyta komiksy Marvela czy DC), a jeszcze w innym przypadku przeglądanie czytanki dla nie zaawansowanych o sprawach bardzo zaawansowanych ( zwierz podejrzewa, że tak czuje się część czytelników Maus). Co więcej wielu z nas zapomina, że czytanie komiksów nie jest umiejętnością zupełnie naturalną. Zwierz przekonuje się o tym ilekroć próbuje czytać japońskie komiksy – zawsze zaczyna od złej strony ( co jeszcze można mu wybaczyć jako europejczykowi) ale potem kompletnie gubi się w kolejności obrazków, w kierunku napisów, w tym co, kto, komu mówi i w końcu zrezygnowany odkłada mangę na półkę, z niechęcią stwierdzając, że nie we wszystkim będzie mu dane być ekspertem. Zwierz zna kilkoro osób zupełnie inteligentnych, które umiejętności czytania komiksów nie posiadły co objawia się tym, że tak gładka i zrozumiała dla wprawnego czytelnika opowieść staje się dla nich po prostu ciągiem podpisanych obrazków ( zwierz niekiedy myśląc o komiksach widzi sceny raczej ruchome niż stałe).
Zwierz czyni te wszystkie uwagi ponieważ nigdy nie przegapi okazji by podkreślić, że korzystanie z kultury popularnej wymaga równie szerokiego zestawu kompetencji co korzystanie z kultury wyższej – ludziom wydaje się, że trzeba być niezwykle inteligentnym by korzystać z dobrodziejstw kultury wyższej, ale czym jest śledzenie rozważań Prousta wobec próby nie pogubienia się we wszystkich wątkach oglądanych przez siebie seriali? Dobra zwierz nie ma zamiaru toczyć tu żadnej wojny, i powtarzać dobrze znanego wszystkim stanowiska zwierza, które znajduje się w nagłówku tego bloga. Zwierz jedynie próbuje się obronić przed tym co może zaraz nastąpić. Bo komiks, który chce wam zwierz dziś polecić to Logikomiks – komiks o Logice, a właściwie o logikach. Uważni czytelnicy bloga, oraz ludzie, którzy znają zwierza mogą tu unieść jedną brew. Jest bowiem dość powszechnie znanym faktem, że zwierz ukończył liceum z dwóją z matematyki na świadectwie ( warto dodać, że z innych przedmiotów oceny miał nieco wyższe), i z pewnymi problemami w dodawaniu. Co prawda zdał wszystkie egzaminy ze statystyki ( pomógł mu brak liczb) a nawet dostał 5 z logiki ( pomógł mu fakt, że był to w istocie egzamin z semantyki), ale do wybitnych umysłów matematycznych nigdy nie należał. Więcej zwierz nie będzie ukrywał, że jest koszmarnym matematycznym beztalenciem, któremu kiedyś z dzielenia 18 przez 9 wyszła ? , a było to w 2 klasie liceum.
Nie jest jednak chyba tajemnicą, że zwierz matematykę i fizykę absolutnie uwielbia na bezpieczną odległość jaką gwarantują mu dzieła kultury. Filmy o matematykach i fizykach należą do zwierza ulubionych, podobnie jak książki o nich, czy wspomnienia. Jak długo nikt nie zmusza zwierza do policzenia ile to jest 7×14 tak długo zwierz jest szczęśliwy. Jest bowiem coś takiego w matematyce, zwłaszcza tej bardziej skomplikowanej co przemawia do umysłu zwierza, który niczego bardziej by nie pragnął jak umiejętności wyprowadzenia najprostszego dowodu. Logikomiks wpisuje się w pasję zwierza idealnie – komiks opowiada o Bertrandzie Russellu wybitnym brytyjskim logiku, który postawił sobie za cel rzecz jak wiadomo najtrudniejszą czyli odkrycie podstaw matematyki. Jeśli w tym momencie dochodzicie do wniosku, że czytanie komiksu o facecie, który na 362 stronach udowodnił, że 1+1=2 jest przejawem nie kończącego się snobizmu, to zwierz spieszy donieść, że absolutnie nie należy wychodzić z takiego założenia. Autorzy komiksu ( którzy sami się na jego kartach pojawiają, co jest chyba najsłabszą częścią opowieści) sami co chwila przerywają narrację, by nieco poza akcją wytłumaczyć co trudniejsze sformułowania ( choć zwierz o dziwo nie miał z żadnym problemów, co nieco go zaniepokoiło, bo nie pamięta kiedy posiadł ową wiedzę). Z resztą powiedzmy sobie szczerze, do logiki i jej opisu komiks nadaje się idealnie. Zwierz musi przyznać, że jak coś przełoży się na obrazki to nawet tak ograniczone umysły jak zwierzowy są w stanie objąć niepojęte wręcz problemy jak paradoks Russella. Jednak przede wszystkim jest to komiks biograficzny przy czym raczej jest to biografia człowieka nieszczęśliwego, bo w swych głównych pracach jest on niemal od samego początku skazany na niepowodzenie. Dlaczego? cóż to trzeba przeczytać ( czy właściwie przeglądać;) komiks i wyrobić sobie własne zdanie na temat wszystkich występujących tam postaci, oraz ich teorii. Możemy więc podobnie jak zwierz nie polubić Ludwiga Wittgensteina i stać się fanem Kurta Godla co jest o tyle ciekawe, że zwierz najprawdopodobniej nigdy nie przyszło by do głowy by traktować obu panów jako przejaw swojej sympatii czy antypatii – ale cóż komiksy i filmy z nami robią, jesteśmy gotowi dostrzec w matematykach prawdziwych ludzi.
Zwierz nie będzie jednak bez krytyczny – prawdę powiedziawszy nie miałby nic przeciwko temu, by komiks ( zwierz wie, że to powieść graficzna jednak zdaniem zwierza to jedynie wymysł ludzi którym nie jest w stanie przejść przez gardło zdanie o tym, że komiks może być inteligentny) był nieco bardziej o problemach z logiką, a nieco mniej o powiązaniu między pracą nad podstawami matematyki, a szaleństwem, które wydaje się być przynajmniej zwierzowi dość oczywiste. Nie mniej autorzy komiksu dopatrują się tu jakichś głębszych znaczeń ( nie mniej zdaniem zwierza jasne jest, że każdy kto zajmuje się logiką musi mieć już na wstępie nie po kolei w głowie). Zwierz nie jest też wielkim fanem elementów dziejących się współcześnie, kiedy to autorzy rozmawiają o czym jest ich komiks- bo to zdaniem zwierza, nieco za bardzo starają się go przekonać, że komiks jest fajny. Zwierz nie lubi kiedy ktoś przerywa mu fajny komiks, żeby wytłumaczyć że to co czyta jest super. Serio zwierz potrafi się sam zorientować. Na samym końcu zwierzowi nie za bardzo podoba się ciągłe nawiązywanie do Orestei – zwierz rozumie, że komiks narysowali Grecy no ale to jednak nie jest tak, że puentę i rozwiązanie każdego problemu znajdziemy w greckich tragediach. Części tak, wszystkich nie.
Zwierz poleca wam jednak z całym sercem ten komiks, ponieważ ma on jedną zaletę, która umknęła wielu recenzentom poświęcającym ? swojej recenzji na odkrywanie, że komiks może być o logice. Otóż jest on, przynajmniej zdaniem zwierza, bardzo dobrze narysowany, z narracją dobrze rozpisaną na kadry i rozdziały, z pomysłem łączącym całą opowieść, a także z odpowiednią dawką humoru. Wielu autorów „poważnych” komiksów zapomina, że fakt iż zdecydowali się wybrać poważny temat, nie zwalnia ich z konieczności opowiedzenia historii w ciekawy graficznie a jednocześnie czytelny sposób. Zwierz niejednokrotnie brał do ręki tego typu dzieła po czym odkładał je na półkę zastanawiając się dlaczego, trudny temat czy poważniejsze zagadnienie musi od razu oznaczać brzydkie obrazki. Trochę jakby przyjęto, że skoro już jesteś na tyle inteligentny by sięgnąć po inne komiksy niż przygody Batmana ( które same często mają bardzo nie standardowe ilustracje) to na pewno nie będziesz miał nic przeciwko temu, że kadry będą w przypadkowej kolejności, wszystko będzie oczywiście czarnobiałe, zaś czcionka tak nieczytelna, że równie dobrze mogło by jej nie być. Innymi słowy, że nigdy tego co właśnie trzymasz w ręku nie przeczytasz, za to postawisz na półce by pokazywać swoim znajomym, że jesteś na tyle kulturalny by czytać „powieści graficzne”.
Na sam koniec zwierz musi stwierdzić dwie rzeczy. Po pierwsze trochę mu żal, że komiks koncentruje się na pracach tylko jednego logika. Zwierz poczytałby jeszcze dużo dalej, i to dokładnie w takiej przystępnej dla jego mózgu formie. Druga kwestia jest dość oczywista ale zwierz nie może się powstrzymać by jej nie poruszyć. Otóż gdyby ktokolwiek, kiedykolwiek postanowił uczyć zwierza matematyki właśnie w taki sposób – nie tylko męcząc go kolejnymi działaniami ale także poświęcając trochę czasu na pokazanie jak skomplikowany jest to system, jak wiele pytań matematycznych jest właściwie pytaniami z zakresu filozofii, jak bardzo skomplikowane jest to proste 1+1=2. To zwierz pewnie matematykę by polubił zamiast każdą jej kolejną godzinę przebywać mentalnie w miejscu jak najbardziej oddalonym od szkolnej klasy. W tym momencie pewnie łapiecie się za głowę myśląc podobnie jak niejeden recenzent komiksu, że to przecież nie możliwe, bo to co przedstawiono na kartach opowieści to uproszczenia, i w ogóle to pewnie zwierz dowiedział się zaledwie kilku najprostszych rzeczy. Ale zwierz uważa, że nie zawsze konieczne są dalsze poszukiwania, i nie wszystkiego trzeba się uczyć od początku i dogłębnie. Ci, którzy będą kiedyś naprawdę zajmować się matematyką, będą musieli wznieść swoje drapacze chmur na mocnych fundamentach, ale ci którzy nigdy nie będą się matematyką zajmować, nie muszą wcale siedzieć cały czas w zabłoconej dziurze w ziemi – można ich czasem windą zawieść na 30 piętro by pokazać, jaki piękny może być widok . I tym pięknym porównaniem zwierz kończy polecać wam obrzydliwie snobistyczny komiks, który sprawił mu w czasie lektury olbrzymią radość i przekonał go po raz kolejny, że mógłby pokochać matematykę gdyby usunąć z niej wszystkie liczby.
PS: A już jutro zwierz pisać będzie dlaczego deklaruje wiarę w Sherlocka i co do tego wszystkiego mają fistaszki. Jeśli ktoś wie to niech siedzi cicho. A jeśli bardzo chce napisać to
Ps2: Jeśli ktoś jest ciekawy dlaczego zwierz nie komentuje nominacji do Oscarów to zwierz przypomina, że wpis jest pisany dzień wcześniej. Nie mniej jednak nad nominacjami zwierz i tak rozwodził się nie będzie, chyba że zdarzy się coś szokującego, wtedy pojawi się jutro niezależne kilka zdań co jest jednak mało prawdopodobne. Szokujące nominacje do Oscarów brzmią jak dowcip.??może powalczyć o 100 punktówJ