Hej
Jak widać trwa festiwal wpisów zamawianych bo dziś wpis na życzenie dla panny bloom. Oto stałą czytelniczkę zwierza a także posiadaczkę wielce sympatycznego bloga naszło pytanie co właściwie decyduje o tym, że obsadzamy aktora w roli historycznej postaci ( przez postać historyczną zwierz rozumie tu nie tylko taką która żyła dawno ale i taką która żyła naprawdę). Czy rzeczywiście tak ważne jest fizyczne podobieństwo, a może chodzi raczej o to by w czołówce filmu znalazło się ważne nazwisko, a może nic nie ma znaczenia wobec faktu, że ktoś potrafi grać albo nie. Zdaniem zwierza to kwestia niezwykle ciekawa bo zadanie aktorskie polegające na odwzorowaniu kogoś kogo znamy z portretów, obrazów, filmów czy zdjęć to jednak zupełnie co innego niż granie postaci, która powstała w umyśle scenarzysty. Każdy występ osoby udającej inną osobę oceniamy więc z dwóch perspektyw – po pierwsze czy odpowiada naszej wiedzy bądź wyobrażeniu o postaci historycznej a po drugie czy rola została dobrze zagrana.
Zacznijmy od fizycznego podobieństwa. Nie będzie dla was zapewnie żadną niespodzianką stwierdzenie zwierza że aktorzy najczęściej nie wyglądają jak postacie historyczne, a z całą pewnością są o klasę ładniejsi niż większość postaci która przewinęła się przez historię. Nie mniej jednak niekiedy zdarza się że z pomocą charakteryzacji, stroju i aktorskich umiejętność aktor potrafi się całkowicie upodobnić do odgrywanej postaci. Helen Mirren może i na żywo nie przypomina Elżbiety II ale w filmie Królowa podobieństwo jest niesamowite, Maryl Streep nie jest ani trochę podobna do prawdziwej Julii Child ale w filmie udaje się jej odpowiednio urosnąć, podobnie w szykowanym filmie o Margaret Tacher Streep niesamowicie upodabnia się do żelaznej damy. Z kolei brytyjski aktor Michel Scheen wyspecjalizował się w graniu Tonego Blaira między innymi dlatego, że przynajmniej na ekranie wygląda jak brytyjski premier . Ben Kingsley był świetny jako Ghandi i nawet dostał za tą rolę Oscara ale z całą pewnością pomogło mu w tym że był do indyjskiego przywódcy po prostu bardzo podobny, z kolei Russel Crowe po pofarbowaniu włosów na siwe i przytyciu paru kilo wyglądał jak zagubiony w Australii kuzyn bohatera Informatora.
Z kolei na co dzień Marilion Cottiliard nie wygląda nawet odrobinę nie przypomina Edith Piaf ale w filmie dzięki strojom, makijażowi i wyskubanym brwiom podobieństwo jest uderzające. Najbardziej niesamowita w takim fizycznym upodobnianiu się do odgrywanych postaci jest natomiast Cate Blanchett której udało się zamienić w Boba Dylana w sposób niema idealny. W tych wszystkich przypadkach mamy do czynienia z wolą zarówno aktorów jak i reżyserów by odgrywana postać była jak najbardziej podobna do realnej postaci. Nie mniej przyjrzyjcie się wszystkim tym przykładom – to postacie które znamy z czasów telewizji czy zdjęć. Innymi słowy mamy utrwalony w głowie obraz tego jak naprawdę wyglądali odgrywani ludzie.
Zupełnie inaczej dzieje się kiedy mamy do czynienia z postaciami które znamy tylko wyłącznie z obrazów czy nawet nie z obrazów. Joseph Fiennes nie jest ani trochę podobny do Szekspira znanego ze słynnego portretu ale ponieważ nie ma zbyt wielu podobizn Szekspira scenarzyści mogą bez najmniejszego trudu przekonać nas, że bard tak wyglądał za młodu zanim włos mu się przerzedził a rysy twarzy zmieniły. Fienns mógł też spokojnie grać Marcina Lutra bo powiedzcie szczerze kto z nas tak naprawdę wie jak wyglądał reformator? A właściwie kogo z nas to obchodzi.
Z kolei na potrzeby Tudorów Henryk VIII nie tylko znacznie wyładniał ( choć w młodości był ponoć bardzo przystojny) ale też nigdy zdecydowanie się nie roztył – ogólnie zaś Jonathan Rhys Meyers nie jest do angielskiego władcy ani trochę podobny no ale przecież kto będzie dokonywał castingu z obrazem Holbeina w ręku. Z kolei niekiedy wystarczy tylko Kika rekwizytów – jeśli weźmiecie rudą perukę i biały puder i suknię z kryzą to niezależnie którą aktorkę ubierzecie w ten zestaw dostaniecie pod koniec królową Elżbietę. Podobnie z Kleopatrą tak naprawdę do póki w oglądanym przez nas filmie będzie romansować z Antoniuszem lub z Cezarem jest nam nieco wszystko jedno jak wygląda. Zwierz podejrzewa też że dla większości z jego czytelników ( wszelcy starożytnicy milczeć!) punktem odniesienia do wyglądu Juliusza Cezara jest raczej jego postać w Asterixie niż jakikolwiek inny opis. Stąd też czy aktor będzie dla nas pasował w tej roli prawdopodobnie zależy od tego jak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do takiego przedstawienia. Ba nawet jeśli skoczymy do średniowiecza nadal nam trochę wszystko jedno – Joanną D’Arc może być zarówno Milla Jovovich jak i Ingrid Bergman – ważne by miała na sobie zbroję i przycięte włosy
Ale to nie wszystkie przypadki. Są przypadki których aktor czy aktorka nie są podobni do historycznej postaci i nikt nawet nie stara się tego szczególnie ukryć. I zupełnie nas to nie obchodzi. Judi Dench nie jest szczególne podobna do królowej Wiktorii ale jej występ w jej wysokość Pani Brown jest tak dobry że mamy to gdzieś. Robert Downey Jr w Chaplinie ruszał się jak Chaplin, grał Chaplinem i był Chaplinem na ekranie ale czy był do niego podobny( oczywiście nie w tych scenach w których nosił przebranie Trapa – jako tramp był prawie nie do odróżenia)? Nie aż tak bardzo jakbyśmy chcieli, podobnie w przypadku grającej Katherine Hepburn Cate Blanchett. Do słynnej aktorki nie była i nie jest podobna ale Akademia nie miała wątpliwości że należy nagrodzić to, że na ekranie chodzi, zachowuje się i mówi jak Katherine nawet jeśli ma inne rysy twarzy.
Z kolei wszyscy którzy widzieli Jima Carreya grającego Andego Kaufmana jednogłośnie twierdzili że mimo braku bardzo wyraźnego fizycznego podobieństwa udało mu się nie tyle zagrać co wręcz zamienić w słynnego amerykańskiego komika. Z resztą jeśli wymienimy tych aktorów którzy za swoje portrety historycznych postaci dostali Oscara znajdzie się nie jeden taki aktor który swojej postaci nie przypominał – Colin Firth pięknie się jąkał ale do wyglądu Jerzego VI bardzo mu daleko, Oscar Schindler nigdy nie wyglądał tak jak Liam Nesson, zaś Adrien Brody nie jest nawet odrobinę podobny do Władysława Szpilmana. Przykłady można mnożyć ale najczęściej okazuje się że jest nam wszystko jedno jak bardzo podobni są aktorzy do realnych postaci o ile aktor jest na tyle charyzmatyczny, że zupełnie nas nie obchodzi kto jak wygląda. Niekiedy zaś nasza obojętność wynika z faktu, że jesteśmy świadomi że oglądany przez nas film wcale nie jest o historycznej postaci – Frang Langella może nie przypomina Nixona ale w filmie Frost/Nixon przecież nie chodzi o podobieństwo do amerykańskiego prezydenta.
Klęska jest wtedy kiedy jesteśmy naprawdę przywiązani do jakiejś wizji postaci historycznej a grający ją aktor nie tylko nie wygląda ale i nie jest w stanie niczym tego nie wyglądania nadrobić. Ostatnio przydarzyło się to grającemu Piłsudskiego Olbrychskiemu – do marszałka mu daleko a i jego aktorstwo nie pozwoliło nam o tym zapomnieć. Podobnie Piotr Adamczyk mimo doprawionego nosa miał spore kłopoty by wyglądać jak Chopin i jeszcze większe by wyglądać jak Papież ( serio komu przyszło do głowy obsadzić go w obu tych rolach?)Zwierz też zastanawia się dlaczego Andrzej chyra grał Wałęsę w Strajku i czy rzeczywiście nie ma w Polsce nikogo bardziej podobnego do byłego prezydenta niż Więckiewicz. Zwierz nie na darmo przywołuje polskie przykłady – niezwykle często bowiem problem nie leży w samych aktorach tylko w tym jak bardzo jesteśmy z nimi związani. Kiedy Nicole Kidman nawet z dorobionym nosem nie wygląda ani trochę jak Virginia Wolff nic nas to nie obchodzi – możemy nawet Cieszyć się że dostała za rolę Oscara .Bo kto z nas będzie zgrzytał zębami na nieco za ładną Virginię? Gorzej kiedy nasz Piłsudski nie wygląda tak jak powinien nie zaciąga tak jak powinien nie układa pasjansa tak jak powinien.
Czy jest tu jakaś konkluzja? Czy należy dobierać aktorów ze względu na wygląd, latać z sztucznymi nosami i makijażem zmieniającym rysy twarz, a może nie warto się wysilać i tylko trzeba wynająć dobrego aktora i patrzeć jak widownia po woli zapomina że jest o kilka oczek za ładny by grać normalnego człowieka? Jak zwykle zwierz każe spojrzeć na efekt końcowy. Jeśli jesteście przekonani że widzieliście dobry film a waszego aktora nie mógłby zastąpić żaden inny to nacie swoją odpowiedź??