Hej
Och czego nie robimy dla chwilowych fascynacji dorobkiem aktorskim, odtwórców naszych ulubionych ról !- westchnął zwierz gdy kupował bilet na „Postrach Nocy”. Tak moi drodzy choć zwierz zazwyczaj umie się przekonać, że idzie na film dla fabuły, pomysłu czy akcji tym razem musiał być szczery sam ze sobą. Poszedł na ten film tylko i wyłącznie by obejrzeć Davida Tennanta czyli Doktora Who ( tak ta nowa drobna fascynacja zwierza zaprowadziła go od Hamleta do wampirów – to stąd ta filmowa erudycja zwierza).
Sama fabuła filmu – remake produkcji z lat osiemdziesiątych – o tym jak to w sąsiedztwie nieco nieśmiałego nastolatka z ładną dziewczyną i samotną matką wprowadza się wampir wydała mi się wyjątkowo miałka nawet jak na film czysto rozrywkowy. Zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach filmy o wampirach potrafią naprawdę osiągnąć dno i można się spodziewać że film powstał wyłącznie po to by wykorzystać fazę na przystojnych panów z długimi kłami. Co więcej wszystkie czytane przez zwierza recenzje zachwalały raczej oryginał i do nowej produkcji zniechęcały ( choć trzeba przyznać że nie jakoś szczególnie stanowczo).
Jakie więc było zwierza zaskoczenie kiedy film okazał się naprawdę fajny. Właśnie na taki film zwierz czekał dokładnie całe lato – nawet jeśli nie jest to szczyt intelektu to jednak nie traktuje wiedza jak idioty. Nie ma w tym filmie koszmarnych scen w których bohater próbuje wszystkim wytłumaczyć że coś jest nie tak a nikt go nie słucha – wręcz przeciwnie zarówno matka jak i dziewczyna dość szybko orientują się że rzeczywiście facet mieszkający obok to wampir który na dodatek nie waha się zjeść wszystkich którzy wpadną mu w oko.
Po drugie film nie stara się rozwiązać żadnych psychologicznych problemów – fakt że matkę bohatera porzucił mąż nie wpłynie na walkę z krwiożerczym typem zza płotu, to że bohater niedawno dopiero awansował z pomiatanych uczniów na popularnego nie odbija się na metodach ubijania wampirów. A metod mamy tu wiele ale w większości są one tradycyjne – tak więc będziemy mieli kołki, krzyże i święconą wodę – o to gdzie je znaleźć nie ma się co kłopotać bo do filmu sprytnie wprowadzono bohatera posiadającego całą kolekcję najróżniejszych broni. Z resztą to, że ów bohater jest ewidentnym alkoholikiem też nie jest jakimś problemem.
Tym co wyróżnia film z bardzo wielu produkcji jest fakt, że akcja tu nie siada aż do końca, ale też nie przesadzono z wybuchami i efektami specjalnymi – to jeden z tych filmów w starym dobrym stylu gdzie ostateczna konfrontacja z wampirem nie polega na serii wybuchów w której nikt nie jest w stanie się połapać. I gdzie nie zapomina się, że od czasu do czasu ktoś musi coś powiedzieć nawet jeśli to tylko zabawna kwestia dla rozładowania napięcia.
Ale nie tylko dlatego zwierz dobrze się bawił na seansie. Zdaniem zwierza film jest bowiem naprawdę nieźle obsadzony – grający główną rolę Anton Yelchin jest wyjątkowo naturalny i sprawdza się zarówno jako nerd ale i jako bohatera no a poza tym jakoś łatwo go polubić. Jego śliczna dziewczyna też nie wygląda na totalną idiotkę. Ogólnie zachowują się w obliczu zagrożenia dość …normalnie co sprawia, że fajnie się ich ogląda. Colin Farell jako wampir ogólnie budzi jakiś niepokój. We wszystkim co mówi i jak się porusza jest coś nie tak – i nawet jeśli niekoniecznie się go boimy to od razu widać że jest niebezpieczny. No i na końcu Tennant dla którego zwierz oglądał ten film. Ogólnie nie ma za wiele do grania ale zdaniem zwierza to co mu napisano gra lepiej niż dobrze ( zwierz uważa że to naprawdę dobry aktor i to nie tylko dlatego, że grał Doktora). Wielu recenzentów skarżyło się, że jego zabawne wypowiedzi nie są zabawne – cóż może zwierz jest mniej wyrafinowany bo zaśmiał się kilka razy zaś scena w której jego bohater Peter Vincent zdejmuje po kolei kolejne elementy scenicznego kostiumu jest jedną z lepszych w całym filmie.
Tak więc pod koniec lata zwierz dostał dokładnie to na co czekał – dobrą rozrywkę, miejscami nawet nieco staroświecką z jednym wyjątkiem czyli naprawdę dobrym 3D ( zwierz przekonuje się że nie nadużywanie tej techniki poprawia jakość filmu). A to że nadal jest to film o chłopaku w sąsiedztwie którego zamieszkał wampir? Cóż to tylko wskazówka by nie sugerować się streszczeniem filmów. Bo to co czyni film dobrym nie ma nic wspólnego z tym jak idiotycznie brzmi jego streszczenie w jednym zdaniu.
Ps: Zwierz ma dziś pierwszą w życiu rozmowę o pracę. Co jest dość śmieszne biorąc pod uwagę od jak dawna pracuje :)