Hej
Miało być dziś o czymś innym ale zwierz przeczytał artykuł w ” Przekroju” i postanowił, że będzie bardzo na czasie i wykorzysta blog do celów do jakich został stworzony – czyli sobie ponarzeka. z resztą nie ponarzeka sobie tak zupełnie bezpodstawnie bo pewne refleksje na poniższy temat chodził po głowie zwierza od kilku dni. Ale wszystko zwierz wytłumaczy po kolei.
Po pierwsze zwierz niestety nie może wam zlinkować tekstu ( tytuł ” Cena Oceny”) bo Przekój ma płatne internetowe wydanie ( zwierz zastanawia się czy to dobry krok biorąc pod uwagę jak wiele czasopism jest bezpłatnych no ale to zupełnie inny problem) nie mniej ogólna teza artykułu jest taka że powszechna mania oceniania, lajkowania ( zwierz nie lubi tego słowa ale chyba nie ma innego) i dodawania recenzji w internecie nie przekłada się wcale na wyższy stopień wiarygodności ocen.
Nie jest to szczególna nowość choć stwierdzenie że tak naprawdę za większość opinii w necie odpowiada nie jakaś szara masa ale część naprawdę zainteresowanych klientów raczej skłania za posługiwaniem się ocenami internetowymi a nie przeciw ( no chyba że mamy zwyczaj słuchania szarej masy ale wtedy czy naprawdę musimy czytać jakiekolwiek recenzje?).
Nie mniej artykuł przekonuje nas że dziś opinie można swobodnie kupić a i tak ludzie oceniają źle to co inni ocenili źle więc i tak nie należy się tu niczym sugerować. Jako przykład został tu przywołany nieszczęsny Friday Rebeki Black który zdaniem autorów wcale nie jest najgorszym video na świecie tylko po prostu złe ocenianie go stało się modne ( zwierz nie byłby taki pewien czy redakcja widziała ten klip)
Ostatecznie jeśli już czegoś chcemy od sieci możemy się zwrócić ku blogom ale tak naprawdę całe to ocenianie w gwiazdkach to albo przejściowa moda albo jakieś złudne poczucie władzy jakie daje internet które zapewne kiedyś nam przejdzie. Zwłaszcza że oceniamy wszystko a nie tylko to co jest warte oceny.
Zwierz musi przyznać że po lekturze tego artykułu zrobił to co zawsze robi z każdym numerem Przekroju. Przerzucił do ostatnich stron by sprawdzić recenzje książkowo/filmowo/muzyczno/teatralne. Tym razem jednak nie po to by sprawdzić co w kulturalnej trawie piszczy ale by z radością skonstatować, że pod koniec numeru każda z recenzji jest oznaczona odpowiednią ilością gwiazdek. I oto zwierz zrozumiał w pełni dramat dzisiejszych recenzentów.
Pragną oni jak za dawnych lat móc z wysokości recenzenckiego stołka wynosić pod niebiosa i strącać w otchłanie. Ale nie mogą. Bo oprócz ich wielkich są jeszcze tysiące maluczkich ( zwierz chyba się do nich zalicza) którzy nie cichaczem ale zupełnie publicznie kręcą nosem i zachęcają widzów by szli na zupełnie inne filmy niż wskaże to recenzent. Co więcej mają oni czelność korzystać z tych samych gwiazdek co recenzent tak że mało wytrawny użytkownik internetu może się nie zorientować z kim ma do czynienia. Zwierz z jednej strony dostrzega w tym sentyment do dawnych czasów ale ma też odrobinę zrozumienia.
Otóż jak sam zwierz wspomniał kilka dni temu problem pozycji recenzenta pojawił się samoistnie w głowie zwierza. Oto ogarnięty pewną drobną manią ( której źródło uważny czytelnik na pewno jest w stanie zgadnąć) zwierz poczuł wewnętrzny przymus przeczytania recenzji pewnego londyńskiego przedstawienia. Wszedł więc na stronę jednego z angielskich tygodników gdzie znalazł bardzo pozytywną recenzję. Już miał odejść zaspokojony kiedy nieopatrznie postanowił sprawdzić listę komentarzy. W komentarzach zaś roiło się od zarzutów pod względem recenzenta i sztuki która zdaniem piszących była zła, miałka i ogólnie zupełnie inna niż to ją recenzent opisał.
Zwierz zrozumiał nagle że oto ma przed swoimi oczyma dowód na to, że już nigdy nie będzie dobrych recenzji. Skoro pod każdą recenzją można się dopisać i wyrazić swoją opinię to zawsze nawet wśród tych którzy podzielają zdanie recenzenta znajdzie się jeden który napisze że jest inaczej. I ten jeden głos sprawi że inaczej spojrzymy nawet na najbardziej entuzjastyczną recenzję. Tak już jest – zwierz po przeczytaniu listy komentarzy poczuł że już nie jest zadowolony z recenzji i że zostaje mu tylko obejrzeć przedstawienie samemu co z racji przeszkód finansowo-geograficzno- czasowych jest niemożliwe. Innymi słowy nasze prawo do wyrażania własnej opinii uczyniło nas po części jej niewolnikami. nie możemy już oddać jej komu innemu tak jak czyniliśmy to przez lata.
Nie mniej wracając do artykułu w Przekroju – to prędzej takie teksty zachęcają mnie do odwracania się od profesjonalnych recenzentów niż mało wartościowe oceny jakie napotyka się w internecie. Bo zdaniem zwierza kluczem do bycia dobrym recenzentem jest rozumienie dla kogo się pisze. A ktoś kto uważa że np. dodanie „lubię to” na facebooku jest tylko przejściową modą lub nic nie znaczącym gestem swojej publiki nie rozumie. Z resztą zwierz chyba nie będzie musiał z niczego zrezygnować bo nadal czyta absolutnie wszystkie recenzje jakie wpadną mu w ręce. Nie ważne przez kogo napisane.
Ps: Zwierz wie że już pisał na podobny temat ale artykuł go wściekł no a poza tym to zwierza blog więc zwierz może się czasem powtarzać
ps2: W ramach tej samej lekkiej manii zwierz obejrzał sobie ostatnio Hamleta z 2009 roku nagranego przez RSC – zwierz musi stwierdzić że to jeden z lepszych Hamletów jakie zwierz widział i naprawdę szczerze wam go poleca, z czym zgadzają się właściwie wszyscy z 18 komentujących na Imdb – jakbyście chcieli wiedzieć.