Hej
Zwierz należy do tego typu istot które czytają gazetę od początku do końca – oznacza to, że nie przerzuca bez czytania ostatnich stron poświęconych ekonomii tylko rzuca na nie okiem. Czasem nie rozumie połowy tego co tam jest napisane – czasem dowiaduje się zdecydowanie ciekawszych rzeczy niż te opisane na pierwszej stronie. W swoim nowym filmie Olivier Stone zachowuje się tak jakby ostatnie strony gazet odkrył dopiero przy okazji ostatniego kryzysu gospodarczego i to co tam zobaczył go przeraziło. Postanowił więc nas wszystkich poczuć. Mechanizmy ekonomii według Stone’a są bardzo proste – za złem naszego świata stoją chciwi bankierzy, którym należy przeciwstawić prawdziwych dobrych ludzi. Kim są dobrzy ludzie? Cóż zdaniem Stone’a to ci którzy zamiast stawiać na zysk postawią na prawdziwą porządną pracę, na rodzinę na spokojne życie w którym nie chce się mieć więcej. Ten świat jest alternatywą dla koszmarnego zepsucia chciwych bankierów którzy mając miliony chcą mieć miliardy, mając miliardy chcą mieć biliony. W jednej ze scen na bankiecie kamera przesuwa się po lśniącej biżuterii pań wskazując na co poszły pieniądze wyciągnięte z kieszeni biednego szaraczka który nie ma pojęcia o tym że gdzieś tam jest stół za którym chciwi mężczyźni decydują o losach świata i ich oszczędności. O ile w pierwszej części Wall Street nie sposób było nie podziwiać Gekko i jego umiejętności gry na rynku to w drugiej części nie ma no wiele do zrobienia – podobnie jak reszta obsady – ten fascynujący w pierwszej części świat pieniędzy, chciwości i ludzkich słabości zamienia się w drugim odcinku w czytankę o tym jak powinna wyglądać współczesna gospodarka. Czytankę trzeba tu powiedzieć niezwykle naiwną co powinno dziwić – zwierz wie że Stone ma lewicowe poglądy ale przecież nie oznacza to że musi zachowywać się tak jakby nie rozumiał funkcjonowania wolnego rynku. Zwierz zastanawia się czy Stone byłby równie entuzjastycznym krytykiem systemu ekonomicznego gdyby kiedykolwiek przyszło mu żyć w kraju który ktoś wpadł na genialny pomysł by od niego odejść. Zwierz wie że to marny argument ale dochodzi do wniosku, że cała złość na system jaka kumuluje się w tym filmie jest dowodem że system działał – przynajmniej na tyle by ludzie wierzyli że możliwa jest gospodarka rynkowa bez przekrętów, chciwości i wirtualnych pieniędzy których nikt nigdy nie widział. Tymczasem system ten działa tak od dawna i tylko raz na jakiś czas ludzie orientują się że jest to pełen pakiet bez którego nie ma dobrobytu. Zwierz bardzo żałuje że Stone zdecydował się nakręcić taki koniunkturalny film który z całą pewnością spodoba się wielu zadłużonym amerykanom wierzącym, że gdzieś tam są ludzie którzy osobiście odpowiadają za obecny kryzys. Dużo bowiem łatwiej zwalić wszystko na bankiera niż przyznać się że za kryzys odpowiadamy wszyscy razem. Problem polega na tym że w chwili w której zaczniemy wierzyć że za kryzysy gospodarcze odpowiadają podli burżuje w lśniących kolczykach to nigdy niczego się nie nauczymy.
PS: Jeśli ktoś jeszcze raz będzie mi na ekranie tłumaczył zagadnienie spekulacji na cebulkach tulipanów to zabije się tępym młotkiem
Ps: Jest w tym filmie scena w której niezwykle doświadczony bankier twierdzi że kryzys 2008 jest taki sam jak 1929 – dla mnie to czyste sf.