Hej
Zwierz szedł sobie właśnie korytarzem w mieszkaniu swoich rodziców gdy wpadła mu do głowy ciekawa obserwacja. Ludzie uwielbiają zbrodnie. Uwielbiają kryminały czy to na papierze czyt to w telewizji i kinie. fascynują ich seryjni mordercy, pokrętne zbrodnie zaplanowane prawie perfekcyjnie i zabójstwa w afekcie – może być śmiesznie, może być strasznie ale jeśli jest trup to jest impreza ( parafrazując hasło z pewnej reklamy). Oczywiście w większości filmów wcale nie interesuje nas samo morderstwo tylko jak do niego doszło – lubimy oglądać jak na podstawie odcisku palca, kawałka kości czy innego drobnego szczegółu udaje się złapać przestępcę. Uwielbiamy przyglądać się kolejnym wskazówkom pozostawianym przez szalonego ale zawsze niezwykle inteligentnego seryjnego morderce. Jest z resztą tych morderców w serialach i filmach tak wielu że człowiek może nabrać przekonania że chodzą oni po ziemi całymi stadami – tymczasem seryjni mordercy wcale nie są tak popularni ( tzn. tak naprawdę nie jest ich tak wielu). co więcej zwierz dostrzegł ciekawą zasadę – morderstwo które jest przecież najgorszą ze znanych nam zbrodni nie wyklucza że film będzie śmieszny że bohaterowie serialu nie będą dobrze się bawić romansować itd. Zwierz nie należy do ludzi którzy uważają że wszystkie filmy muszą być szczególnie poważne ani też nie uważam że każdy film ze śmiercią w tle powinien być głębokim dramatem ale powiedzmy sobie szczerze – o ile śmierć w realnym życiu raczej nasz przeraża o tyle w filmie zupełnie się z nią oswoiliśmy. Zastanawia też zwierza czy w jakikolwiek sposób fakt że włączenie telewizora daje nam codziennie tyle wspaniałych pomysłów jak kogoś ukatrupić ( i to co więcej tak skutecznie by mógł nas złapać tylko ktoś tak zdolny jak wybitny detektyw czy cały zespół wybitnych naukowców analizujących każdy najdrobniejszy ślad pozostawiony na idealnie posprzątanym miejscu zbrodni) wpływa na poziom przestępczości. Zwierzowi nie chodzi o to że zbrodni jest więcej ( kto ma kogoś ukatrupić zrobi to niezależnie czy widział jakiś film czy nie) ale czy zbrodniarze bardziej się starają żeby ich nie złapano? Nawet pokojowy zwierz wie że zanim kogoś ukatrupi musi założyć rękawiczki żeby nie zostawić odcisków palców, spalić ubranie bo zapewne został na nim kawałek prochu, przykryć włosy by nie zostawić śladów DNA, załatwić dobre alibi, a najlepiej strzelać lewą ręką i przyjść na olbrzymich koturnach by nikt nie wyliczył toru lotu szacując jego wysokość i kont lotu pocisku. A to tylko początek – winien uważać czy nie naruszył żadnego zegarka który pozwoli ustalić godzinę zabójstwa, coś ukraść by odwrócić uwagę od prawdziwego motywu i unikać wszelkich wspólników którzy na pewno nas wydadzą. Wie też że w czasie przesłuchania nie może być zbyt miły bo wtedy na pewno zorientują się że jestem mordercą. Innymi słowy zwierz nie ma wątpliwości że w zakresie sztuki morderstwa kultura popularna dostarczyła mu pełnego arsenału motywów, sposobów morderstwa i tyle możliwych alibi że zwierz serio zastanawia się tylko nad zmianą osobowości i przejściem do czynu;) ale tak na serio – zwierz dochodzi do wniosku że świat filmu literatury i telewizji napędzają zawsze dwa motory – romans i zbrodnia. O ile w ostatnich latach romans przeżywa kryzys ( nie ilościowy ale jakościowy) o tyle zbrodnia kwitnie. Może czas zacząć się bać?