Hej
Zwierz pisze tak późno gdyż miał dziś niezwykle pracowity dzień – najpierw pisał o filmach o Holocauście ( na konferencję!) a potem o kinach w warszawie ( do magisterium!) więc sami rozumiecie że napisanie jeszcze o współczesnej popkulturze ( dla rozrywki!) wydawało się lekką przesadą. Na całe szczęście zwierz nieco odpoczął przy muzyce i może znów zabrać się za analizowanie nie istniejącej rzeczywistości. Tym razem będzie notka niezwykła o tyle że zwierz ma zamiar pisać o serialu którego nie oglądał – tak moi drodzy wasz drogi popkulturalny zwierz chełpiący się tym że popkultura nie ma przed nim tajemnic nie zdzierżył najważniejszego serialu ostatnich lat. Możecie w tym momencie opuścić mojego bloga i więcej na niego nie wrócić ale pozwólcie że zwierz wytłumaczy dlaczego Lost nigdy nie przykuł jego uwagi. Otoż zwierz próbował – wszak sam punkt wyjścia – grupa ludzi rozbija się na bezludnej wyspie wydawał się niezwykle ciekawy. Szybko jednak zwierz dostrzegł że tak naprawdę Lost to serial oparty na tych samych zasadach na jakich opiera się snucie opowieści przy ognisku w ciemną nocą. Opowiadający musi najpierw przekonać słuchaczy że zaraz usłyszą niesamowicie mroczną historię, budować napięcie by w końcu okazało się że samo zakończenie jest dość banalne. Oczywiście przeciętny opowiadacz historyjek przy ognisku nie musi martwić się co będzie dalej – opowiada wszak tylko jedną historię. Scenarzyści Lost mieli większy orzech do zgryzienia – musieli utrzymać widownię przykutą do ekranów przez kilka lat. Dlatego też ilekroć kończyli jedną opowieść zaczynali nową równie intensywnie przekonując nas że gdzieś pod koniec jawi się rozwiązanie. Trzeba przyznać że gdy myślę o scenarzystach przychodzi mi do głowy tylko piękna Szeherezada która snuła swe niekończące się baśnie. Ona otwierała kolejne szkatułki zaś scenarzyści Lost podsuwają nam kolejne tajemnice. Niestety – póki baśń się rozwija ( a nie mogę myśleć o Lost inaczej niż o wielkiej baśni w której zdarzyć się może wszystko) póty widownia domaga się więcej, niestety kiedy wątki zaczynają się kończyć nie ma wątpliwości, że nic nie jest w stanie nas zadowolić. Tak moi drodzy fani Lostów nie miejcie wątpliwości – nie ma na niebie i ziemi takiego scenarzysty który byłby w stanie was zaspokoić – wasza wyobraźnia najprawdopodobniej wygenerowała już takie wizje których nie powstydzili by się najlepsi spece z Hollywood. Lost skończy się wielkim rozczarowaniem bo musiało się tak skończyć – taka jest zasada wszystkich opowieści które ciągną się na tyle długo byśmy sami zaczęli układać zakończenie.
Ale nie martwcie się fani serialu – wszak obejrzeliście coś absolutnie jedynego w swoim rodzaju. Już prawdopodobnie nigdy nie uda się przyciągnąć ponownie widowni taką opowieścią – świadczyć mogą o tym dziesiątki seriali szykowanych jako drugi Lost które poniosły ostatnio spektakularną klęskę. Największą chyba FlashForward – który opierał się na podobnym pomyśle – jedno wydarzenie którego zrozumienie i rozwiązanie zajmie kilka serii. Niestety nigdy nie dowiemy się jak kończy się ta historia ponieważ abc skasowało serial po pierwszym sezonie. Jak się okazuje nawet w świecie popkultury gdzie wszystko się powtarza nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Pod tym względem Lost zmieniło telewizję – ale obawiam się że nie tak głęboko jak się wieszczy. Tak naprawdę zwierz ma wrażenie że Lost nie zapisze się w historii – będzie o nim co prawda głośno ale gdy wyda się tajemnica jaka stoi za wyspą nikt nie będzie chciał już do tego serialu wracać. Oczywiście zwierz może się mylić – zwłaszcza że nigdy tak naprawdę go nie oglądał ( nie oznacza to że nie zna przebiegu fabuły – na to już nie mógłby sobie pozwolić). Pozostaje jednak pytanie na które zwierz nie zna odpowiedzi – jaki będzie kolejny serial który zawładnie masową wyobraźnią tak jak uczynił to Lost? Zwierz może wam powiedzieć że to zagadka ale nie oczekujcie odpowiedzi w następnym odcinku;)