Hej
Pamiętacie jak kiedyś zwierz uczył was jak wydatować film po scenach miłosnych? To niezły i sprawdzony sposób ale nawet w połowie nie tak skuteczny jak datowanie filmów po przemocy. Serio – po ilości krwi, trupów i złamanych kości możecie niemal bez pudła powiedzieć czy oglądacie film z lat 70, 90 i czy 20 ( oczywiście możecie też stwierdzić że odróżnienie filmu z lat 90 i 20 nie jest szczególnie trudne biorąc pod uwagę że jeden z nich będzie czarno-biały i niemy natomiast filmy z lat 70 można bez pudła poznać po kolorze ale skoro czytacie mojego bloga to znaczy że jesteście na tyle zakręceni by wiedzieć że zwierz nigdy nie idzie na łatwiznę). Ktokolwiek powie wam że filmy z lat 20 czy 30 nie są okrutne powinien dostać pałką po głowie – różnica jednak polega na tym, że po pierwsze – kino przez dość długi czas obywało się bez krwi ( z resztą nawet gdyby chciano wtedy nakręcić krwawy film to na czarno białej taśmie nie prezentuje się to tak dobrze) po drugie – przemoc była swego czasu śmieszna – danie komuś po głowie, kopnięcie itp – nic nie śmieszyło widowni bardziej ( z resztą chyba nie wyrośliśmy z tego do końca) co ciekawe – w filmach spokojnie można było uderzyć kobietę ciągnąć ją za włosy itd. – to tyle na temat słodkiego kina sprzed wojny. Po wojnie było jeszcze lepiej – kino noir nie nosi swojej nazwy tylko dlatego że wszystko jest czarno białe – ogólnie rzecz biorąc były to czasy kiedy znów – trup ścielił się gęsto ale za to bezdusznie – bohater czy antybohater mógł podczas filmu wystrzelać pół miasta i nie zmienić przy tym wyrazu twarzy. Zwierz zastanawia się z resztą czy takie pokazanie przemocy ograniczające się do strzelanin nie jest bardziej niebezpieczne niż to co mamy obecnie w kinach ( spoko zaraz do tego dojdziemy). W takim stanie – kino pozostawało dość długo – ludzie ginęli na ekranie i to nawet hurtowo ale nigdy nie przyglądaliśmy się jakoś szczególnie zwłokom z resztą jeśli ktoś ginął to prawie na pewno sobie na to zasłużył. Że coś się zmienia można było poczuć w 1967 ( cóż to były czasy kiedy wszystko się zmieniało) kiedy Bonnie i Clyde skończyli się sceną której nikt nie chce oglądać drugi raz – zamiast po prostu zastrzelić głównych bohaterów reżyser radośnie pokazał jak setki kul masakrują ich ciała – rozpoczynała się nowa era. Za kluczowy dla tego co wiecie o przemocy w filmie okazał się rok 1971 – dwa filmy – Mechaniczna pomarańcza i Francuski Łącznik miały nam na zawsze przemodelować psychikę ten pierwszy – bo pokazał przemoc jako coś ładnego i pociągającego – nie na darmo winiono potem Kubricka o bycie inspiracją dla setek sadystów. Drugi film przełamał barierę o której część z nas nie wiedziała nawet że istnieje – po raz pierwszy na ekranie ktoś strzelił komuś w plecy – najstarsza zasada uczciwej walki została złamana i bohaterowie filmowi już nigdy potem nie mieli się trzymać rycerskiego kodu. Rok później gdy w Ojciec Chrzestny pokazał nam jak naprawdę mogło wyglądać życie mafii ( co do dziś działa na nas jak magnes) pogodziliśmy się już z faktem że scena egzekucji wrogów bohatera może być jedną z najlepszych w całym filmie. Lata 70 przełamały wiele zasad i przyniosły nam chociażby Brudnego Harrego czy Życzenie śmierci oraz Mad Maxa, ale jednocześnie uodporniły nas nieco na przemoc. Jednak po dekadzie krwawej jatki odrobinę nam przeszło – oczywiście nadal mieliśmy filmy takie jak Człowiek z blizną, Pluton czy Blue Velvet ( choć zwierz zastanawia się czy ten ostatni nie jest jednak zbyt niszowy by brać go pod uwagę przy rozważaniach o kinie popularnym) ale dawka oferowanej przemocy i lejącej się krwi nieco zmalała. Zwierz nie musi wam chyba mówić że dla niego datą przełomową dla współczesnej przemocy filmowej jest rok 1992 kiedy na scenę wszedł Tarantino – nic potem nie miało być takie same – kilka filmów dalej i jedną złotą palmę ( tak moi drodzy Pulp Fiction wygrało z samym Kieślowskim) dalej Tarantino zrobił to co wydawało się niemożliwe – przesunął granice przemocy tak daleko że nie da się już zajść dalej – mowa tu oczywiście o Kill Billu gdzie bije się ciężarną, zabija ludzi hurtem, odcina ręce i nogi, skalpuje, grzebie żywcem a wszystko to przelatuje na ekranie w zawrotnej szybkości. Prawda jest taka że tak jak Spielberg dał współczesnemu kinu tęsknotę za dziecięcymi marzeniami tak Tarantino podniósł do rangi sztuki dźwięk łamanych kości. Problem jednak polega na tym że filmowej przemocy nie pozostała już żadna bariera do przekroczenia – filmy mogą obecnie pokazać wszystko ( i jak wskazują zwłaszcza produkcje koreańskie wszystko pokazują) ale jednocześnie przemoc jest w nich równie nie realna jak wtedy gdy strzelali do siebie bandyci i kowboje w starych westernach. Oczywiście jest może bardziej kolorowo i fizjologicznie ale od prawdziwej przemocy do litrów kukurydzianego syropu ( z tego robi się filmową krew) jest daleka droga.
Tak moi drodzy zwierz nie jest jednym z tych którzy uważają że zabijanie na ekranie wpływa na młodych ludzi i popycha ich do strasznych czynów, podobnie jak zwierz nie podejrzewa że za agresywnymi nastolatkami i tymi które biorą broń i idą strzelać do szkół stoją godziny grania na komputerze w strzelanki. Zwierz chciałby żeby tak było – oznaczało by to że wystarczy odseparować młodych ludzi od pełnych brutalnej przemocy filmów i gier by móc spać spokojnie. Niestety – tym co sprawia że młodzież jest agresywna nie jest popkultura ale życie – szkoła, rodzice, znajomi – nie którzy przechodzą przez koszmar jakim jest dorastanie ( czy nawet dorosłe życie) jedynie wzdychając inni mają ochotę komuś przyłożyć jeszcze inni wystrzelać ich wszystkich. Jako że nasza cudowna kultura nie pozwala się bić, kląć, wyzywać to zwierz nie widzi innego sposobu by choć trochę rozładować napięcie niż poprzez oglądanie jak ktoś robi to za nas. Oczywiście możecie się oburzyć – powiedzieć że popieram przemoc. Zwierz może wam powiedzieć tylko jedno – niezależnie czy jesteście zwierzami popkulturalnymi czy tylko kulturalnymi czy nawet nie kulturalnymi jesteście zwierzami a zwierzęta lubią przemoc. A pozbawianie nas możliwości jej uwolnienia to jak tresowanie niedźwiedzia – czasem wszystko jest w porządku ale raz na jakiś czas niedźwiedź zjada tresera.