Hej
Znajoma zwierza jest ostatnimi czasy nieco sfrustrowana – jako wieloletnia fanka czaru Audrey Hepburn zawsze radośnie kolekcjonowała kalendarze, notatniki czy inne bibeloty z wizerunkiem ulubionej gwiazdy. Ostatnimi jednak czasy popularność wizerunku bohaterki Śniadania u Tiffanego urosła do tego stopnia, że dziś nikt nie jest w stanie odróżnić prawdziwego fana od kogoś kto kupuje produkty z wizerunkiem dawnych gwiazd tylko dlatego, że właśnie jest taka moda. Koleżanka dość wierna swojej kolekcji i sympatii może co najwyżej zgrzytać zębami gdy widzi co raz dziwniejsze produkty ( wielkie drewniane pudło z na prasowanym wizerunkiem aktorki) z wizerunkiem Hepburn. Zwierz zna to uczucie doskonale – znał doskonale uniwersum x-men zanim jeszcze pojawiły się filmy, obejrzał Housa zanim jeszcze ktokolwiek poświęcił mu w Polsce pół zdania i docenił geniusz Wesa Andersona zanim w prasie zaczęto porównywać go do Bergmana ( już w dwóch miejscach pojawiły się takie głosy!). Zwierz wraz z całą swoją rodziną wiedział o istnieniu Harry Pottera zanim jeszcze to imię i nazwisko mówiło cokolwiek czytelnikom z Polski – za sprawą swojego ojca, który specjalnie kupił nam wydanie angielskiego magazynu opisujący nie znany jeszcze w Polsce szał na Pottera. Ilekroć coś takiego zwierz odkryje czuje się z jednej strony jak jednostka wyróżniona ale z drugiej strony powoduje to frustrację – podobnie musi czuć się ten kto pierwszy na wyścigach stawia na czarnego konia który wygrywa gonitwę staje się championem a potem wszyscy na niego stawiają. Któż bowiem zwierzowi uwierzy, że on wiedział pierwszy, że był fanem czegoś zanim wszyscy zostali fanami, że wie nieco więcej i nieco dłużej. A przede wszystkim że musiał się jakoś starać by zdobyć kopię filmu, by kupić książkę itp. Z takiego pierwszeństwa nic nie wynika poza faktem, że przecież nie włączyliśmy się w jakiś trend tylko ów trend nas wchłonął – czyli wbrew temu co nakazuje współczesna kultura – wybraliśmy sami a nie dostaliśmy naszych wyborów na talerzu. Niestety nikogo to nie obchodzi zaś próba wytłumaczenia w rozmowie że wiedziało się, widziało się czy uwielbiało się wcześniej niż inni traktowany jest nie jako przejaw pasji ale … snobizmu. Zwierz nawet rozumie taki odruch ale przecież powinniśmy cenić tych którzy odkrywają nowe trendy nieco wcześniej zanim pisze się o nich we wszystkich gazetach ( co spotkało Housa) zanim kompletnie zapomina się o źródle fascynacji ( co powoli spotyka co raz bardziej filmowego a nie książkowego Pottera) w końcu gdy zjawisko przeszło przez wszelkie granice dobrze zrozumianego umiaru ( a tak jest z wizerunkiem Audrey). Zwierz chętnie by skakał i mówił – wiedziałem, wiedziałem – ale wie że jedyne co mu zostaje to jeden gorzki wpis na tym blogu ( wybaczcie jutro zwierz będzie słodki jak cukierek)
Ps: Zwierz musi stwierdzić że nie jest w stanie sobie wyobrazić frustracji swojej przeszanownej matki która odkryła geniusz ,, Paragrafu 22″ zanim ktokolwiek wiedział o tej książce. Zwierz by się sfrustrował jego szacowna matka pozostaje jednak raczej spokojna.