Hej
Google wybrał się na krucjatę – postawnowił złamać barierę papieru i przenieść literaturę do internetu. Jeśli do grudnia wydawnictwo lub autor nie wyrażą sprzeciwu Google dokona skanu ich prac a potem udostępni je w internecie. O dziwno ta szlachetna idea przybliżenia ludziom i naukowcom literatury wzbudziła więcej sprzeciwów niż okrzyków radości. Co i rusz pojawiają się głosy że taka digitalizacja zabije czytelnictwo i że nie ma nic lepszego niż książka drukowana. Czemu piszę o tym na zwierzu? Ponieważ w tych głosach pojawia się też jeszcze jeden wątek – olbrzymiego wyrzutu jaki tzw. intelektualiści mają w stosunku do współczesnej kultury. Twierdzą że ludzie przyzwyczajeni do oglądania telewizji i korzystania ze stron internetowych mając do dyspozycji dzieła literatury w formacie elektronicznym będą je czytać nie po kolei, fragmetarycznie przeskakując od strony do strony. Ponoć właśnie tacy są ludzie wychowani na kulturze masowej – zbyt niecierpliwi by docenić coś co zajmuje dużo czasu. Nie wiem skąd wziął się w nich taki pogląd. Jasne że zdigitalizowaną książkę czyta się inaczej niż zwykłą – godziny kartkowania książki naukowej zamienia się na formę wyszukaj – może jest to mniej szlachetne ale nie zabiera cennego czasu. Co zaś się tyczy powieści – kto nie zaglądał parę stron dalej nie mogąc się doczekać rozwiązania zagadki, czy rozpoczęcia nowego wątku? Zakaz zaglądania na ostatnią stronę kryminału jakkolwiek rozsądny jest codziennie łamany przez tysiące ludzi na świecie. Co więcej nie jest to zjawisko nowe. Zwierz jest zły że ponownie obarcza się kulturę populanrą o wytwarzanie w ludziach złych nawyków mimo że nie ma ona z tymi zachowaniami nic wspólnego. Ludzi którzy potrafią siedzieć godzinami z książką jest mało – ludzi którzy czytaliby z doskoku w internecie jest więcej (zwierz sam by w pracy czytał) – cóż szlachetnego jest w papierze że jego brak neguje wartość książki? Czy nie chodzi przede wszystkim o treść?
Moim zdaniem rewolucja Googla jest podobna do tej Gutenberga kiedy książka przestała być dla zamożnych wybranych i mogła trafić jak to ujął wieszcz ,,pod strzechy” – kto ją neguje niech wróci do ksiąg przepisywanych gęsim piórem to pogadamy.
Sorry za ten nie tematyczny wpis ale zwierz jest pop ale jednak kulturalny.