Hej
To chyba jeden z najdłużej zapowiadanych przez zwierza wpisów. Chyba, od co najmniej miesiąca zwierz odgradza się, że w końcu napisze dwa słowa o Newsroom. W końcu jednak nadszedł ten dzień, kiedy zwierz może w końcu napisać wam o tym, co łączy go z drugim sezonem serialu HBO. Co prawda zwierz wolałby jeszcze poczekać, ale ku rozczarowaniu zwierza drugi sezon miał wysoce niesatysfakcjonujące dziewięć odcinków. Jak już zwierz zapowiadał będzie to zapis bardzo toksycznego związku – dokładnie takiego, w którym para nie czuje się ze sobą dobrze, ale ilekroć ich widzimy to właśnie wrócili do siebie po kłótni i zaczynamy podejrzewać, że zostaną razem już na całe życie, mimo, że jedno ewidentnie doprowadza drugie do szału. A serial doprowadza zwierza do szału, do tego stopnia, że nawet na złość, zmieniono w nim jedyną rzecz, jaką zwierz uwielbiał bez zastrzeżeń, czyli czołówkę. A i wpis z konieczności zawiera spoilery (zawsze jednak poprzedzone ostrzeżeniem).
Biedny osamotniony dziennikarz kontra złe media. Ach kazanie trwa
The Newsroom doprowadzał zwierza do szału już pierwszym sezonem by w drugim posunąć się jeszcze odrobinę dalej. Przypomnijmy – w pierwszym sezonie Sorkin nauczał jak mają wyglądać współczesne media krytykując plotkę, brak profesjonalizmu i karmienie widzów papką zamiast porządną wiadomością – zwierz wylewał wtedy swoje żale w TEJ notce. W drugim sezonie dydaktyka trwa, i nie jest ona szczególnie trudna do wykrycia. Tym razem jednak Sorkin poczuł się w obowiązku wykreować jakiś konflikt tragiczny, więc od razu wrzucił dwa. Mamy, spinającą cały sezon informację, o zbrodni amerykańskich żołnierzy, którzy mieli użyć broni chemicznej na ludności Afganistanu (trzeba powiedzieć, że scenarzysta nieświadomie wpisał się w jedną z najgorętszych politycznych dyskusji ostatnich miesięcy). Oczywiście każdy inny dziennik puściłby taką informację od razu, ale nie nasi dzielni dziennikarze badający ją z każdej strony. Z jednej strony jest to nawet ciekawe (przynajmniej dla tych, którzy nie wiedzą ja się szuka źródeł do materiałów dziennikarskich) – z drugiej – historia ma zakończenie wzięte zupełnie z kosmosu. Pozwalając sobie na mały spoiler, zwierz nie jest w stanie uwierzyć w jakąkolwiek tak dobrze zmistyfikowaną historię i ma wrażenie, że Sorkin sam zapędził się w kozi róg. Nie mogąc wymyślić historii nieprawdziwych (Newsroom rzeczywiście rozgrywa się w czasie rzeczywistym stąd tez nie może w nim być informacji, których nie było) wymyślił sposób jak trzymać nas w napięciu i pokazać coś, co się nie wydarzało. Gorzej z rozwiązaniem problemu – tu inwencji już zabrakło. Zresztą zabrakło jej za wcześnie, bo moment przełomowy serial osiąga na dwa odcinki przed finałem, który wypełniają mało emocjonujące wybory prezydenckie (wynik tak jakby znamy a polityczne tyrady denerwują).
Inni puszczają newsy bezmyślnie, nasi bohaterowie czyści jak łza sprawdzają je tuzin razy
Zdecydowanie więcej jest tu też życia prywatnego dziennikarzy, co należy podliczyć na plus względem pierwszego sezonu. Cały drugi wątek dramatyczny – wiążący się z nieudanym nie romansem, filmikiem na Youtube, dramatycznymi wyjazdami – do Afryki i na prowincję by śledzić kampanię Romneya jest przynajmniej zdaniem zwierza pozbawiony wdzięku. Bohaterka, której traumatycznej tajemnicy nie znamy przez większość sezonu, okazuje się ostatecznie ofiarą poczucia winy w historii, która pachnie papierem tak bardzo, że zwierz miał wrażenie, że gdzieś ją już czytał. Co więcej nie za bardzo zgadza się tu oś czasu, bo bohaterka powinna obciąć włosy (niesłychanie ważny gest oznaczający u kobiet traumę) wcześniej niż to zrobiła w każdym razie chyba jest tu mały błąd. Z kolei udział w kampanii Romneya daje nam możliwość dowiedzenia się po raz nie wiadomo, który jacy źli są polityczni PRowcy (niekoniecznie republikańscy) oraz przekonać się, że nic nie przyciąga facetów bardziej niż zadziorne pewne siebie niezależne blogerki, które dziwnie przypominają Meryl Streep (i słusznie, bo rolę takiej blogerki gra jej córka Grace Gummer, która jest niesamowicie podobna także do siostry Mamie Gummer). DO tego widać niechęć Sorkina do nowych technologii oraz jej użytkowników. Youtube wypada tu niemal jak zaraza ludzkości a ludzie wrzucający tam filmiki właściwie powinno od razu skierować się ku bramom piekieł.
A kiedy ty ostatnio podniosłeś rękę czytelniku i zadałeś kontrowersyjne pytanie.
Obyczajowo jest również w redakcji. Wiadomość pozostawiona w zeszłym sezonie na automatycznej sekretarce będzie powracać jak bumerang jakby widzowie nie wiedzieli, że jednym przeznaczeniem Willa i Mac jest zejść się (spoiler) w ostatnim odcinku, co oczywiście gra na emocjach, bo przecież każdy widz nieco inwestuje emocjonalnie w takie związki i kiedy bohaterowie przechodzą od razu od przekomarzania się do zaręczania się (po uroczej, choć powtarzalnej z punktu widzenia twórczości Sorkina mowie) przy dźwiękach najlepszej serialowej muzyki od wieków to widz musi poczuć się zadowolony, nawet, jeśli to chwyt dość tani. Do tego Jeff Daniels oczywiście ma w tym sezonie tzw. „Emmy Episode” gdzie Sorkin ponownie decyduje się zestawić ze sobą wydarzenia w sposób najprostszy – mamy, więc z jednej strony konieczność poprowadzenia wiadomości z drugiej – ojca, który właśnie trafia do szpitala. Prawdę powiedziawszy w świecie serialowych dramatów taki odcinek może mieć tyko jedno rozwiązanie. W sumie najciekawiej jest w tym sezonie pomiędzy Donem a Sloan, choć tu też pojawiają się wątki znane z innych seriali Sorkina. Oraz ponownie krytyka tych paskudnych ludzi, korzystających z nowych mediów tylko po to by kogoś poniżyć (tu oczywiście mamy nagie zdjęcia pięknej dziennikarki, które chyba służą tylko temu by scenarzysta mógł się pochwalić jak bardzo jest postępowy w tej kwestii).
Warto oglądać serial chociażby by zobaczyć Jane Fondę pod wpływem.
Widzicie zwierz brzmi złośliwie i zgorzkniale ale to nie jego wina, że niemal każdy wątek serialu wydaje się zwierzowi być albo kolejną dydaktyczną mową o tym jak powinny wyglądać media, albo sposobem na to by scenarzysta mógł powiedzieć co sądzi o współczesnych mediach i wydarzeniach w Ameryce (ogólnie możemy sobie na tym etapie powiedzieć, że nie ma innych krajów na świecie niż USA) . Kiedy naśmiewa się z Occupy Wall Street to nawet uważający ruch za kretyński zwierz ma wrażenie, że nie słucha kogoś rozsądnego tylko faceta w średnim wieku, któremu gdzieś się zagubiło zrozumienie dla młodzieńczego idealizmu. Kiedy jeden z bohaterów mówi ekipie, że wybory w USA to coś, czego zazdrości im cały świat, to zwierz ma wrażenie, że ktoś powinien scenarzyście podsunąć listę krajów gdzie wybory prezydenckie są przeprowadzane bez porównania lepiej niż w USA. To byłaby cholernie długa lista krajów biorąc pod uwagę, jak wadliwy jest system elektorski. W końcu, kiedy na potrzeby fabuły okazuje się, że wszyscy postanowi zachować się szlachetnie i patriotycznie łącznie z właścicielką stacji, której zdecydowanie nie opłaca się mieć nierzetelnych dziennikarzy to zwierz rozgląda się za jakąś instytucją nadzorującą scenariuszowe idiotyzmy.
Problem polega na tym , że w serialu nie ma żadnej wiadomości, której już byśmy nie słyszeli.
Ale pomimo wszystkich tych złośliwości zwierz obejrzał każdy odcinek tego serialu. Więcej – był to pod koniec lata serial, na który zwierz czekał z niecierpliwością, którego wyczekiwał i na który się – to najlepsze – cieszył. Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że jeśli odrzucimy wszystkie koszmarne dydaktyczne treści to ta niewielka ilość scen, jaka nam zostanie jest naprawdę fajna. Ponadto serial jest naprawdę znakomicie zagrany. Zwierz podobnie jak wszyscy bez wahania dałby Emmy Jeffowi Danielsowi, dzięki któremu Newsroom ma duszę, i nie trudno nam zrozumieć, dlaczego grany przezeń Will McAvoy budzi takie emocje. Zwierzowi w tym sezonie podobał się także Thomas Sadoski jako Don Keefer – w pierwszym sezonie kreowany na wkurzającego dupka okazał się miłym facetem, nie każdy aktor umie coś takiego zagrać. Na koniec zwierz musi powiedzieć, że Olvia Munn popisuje się na ekranie prawdziwym talentem komediowym – choć jej postać (Sloan) jest zdaniem zwierza źle napisana. Zwierzowi bardzo podobały się także wszystkie sceny z Jane Fondą (jako szefową stacji) i Samem Watersonem (jako szefem wiadomości) – oboje grają doskonale a zwierz jest gotowy wybaczyć trochę serialowych idiotyzmów jeśli ma na ekranie naprawdę dobre aktorstwo. Niestety w serialu są także postacie naprawdę denerwujące – zwierz nie jest się w stanie przekonać do Maggie w wykonaniu Alison Pill i wini za to bardziej aktorkę niż postać, natomiast i jako postać i jako aktorka zwierza strasznie denerwuje Emily Mortimer, jako Mackenzie. Prawdę powiedziawszy zwierz nie pamięta bardziej irytującej postaci, która ma być napisana jako wzór cnót wszelkich, tyko człowiek nie chciałby spędzić w jej towarzystwie ani minuty.
W serialu bywa naprawdę dowcipnie, częściej jednak jest ciężko od dydaktyki.
Ale nie tylko dla aktorstwa zwierz pędził do komputera, co tydzień. Sorkin może i zwierza wkurza, ale doskonale wie, że każdy widz serialu ma taki (zwierz przeprasza za anglicyzm) „soft spot” dla błyskotliwie napisanych dialogów. Dialogi u Sorkina są napisane przecudownie – nikt tak nie mówi, nikt nie wyrzuca z siebie tylu słów na minutę, nikt nie ma tak dobrze przemyślanych porównań i anegdot, nikt nie jest tak dowcipny. Co oczywiście sprawia, że kiedy wszyscy tak mówią, nagle pragniemy znaleźć się w świecie gdzie z naszych ust padają piękne frazy a niepozbawiony większego sensu bełkot. Co więcej, jeśli po przesłodzonym zakończeniu sezonu drugiego The Newsroom dostanie sezon trzeci, to zwierz pewnie powróci przed ekran. Żeby się znów wkurzać na schematycznie napisane postacie, dydaktykę i tą straszną koncentrację na Ameryce. Zwierz naprawdę nie wie, co ma z Newsroomem. Być może jest to najdalej położony od wszystkich jego brytyjskich ciągot serial, jaki zwierz widział. Może dobrze działa na odtrutkę. A może rzeczywiście to jest kawałek wyśmienicie zrobionej telewizji. Wygląda na to, że zanim zwierz się zdecyduje będzie już w tej elitarnej grupie, która zobaczyła wszystkie odcinki, wszystkich sezonów i pomstuje na kogokolwiek, kto będzie chciał my ten cudowny serial zabrać.
Zgadnijcie kto wróci oglądać dalej ?
Ps: Za cudowną sprawą swojej matki, która jest fajniejsza od wszystkich innych matek, bo jest matką zwierza (Logika!) Zwierz jedzie dokładnie za miesiąc do Pragi (Czeskiej!) Oglądać Kennetha Branagha, jako Makbeta dzięki transmisji NT Live. Jak widzicie skoro Branagh nie chce przyjść do zwierza to zwierz pofatyguje się do Branagha. W końcu to tylko 800 kilometrów. Cóż to jest dla fana (zwierz musi zaznaczyć, że nie jedzie sam, bo razem z nim jedzie Mysza i Fabulitas dzięki czemu osiągniemy największe zagęszczenie blogerek kulturalnych na kilometr!)