Home Ogólnie Widz na kazaniu czyli Sorkin zbawia świat w Newsroomie

Widz na kazaniu czyli Sorkin zbawia świat w Newsroomie

autor Zwierz

 

Hej

W tym tygod­niu nie będzie zwykłego wpisu seri­alowego bo po pier­wsze z powodu prezy­denck­iej debaty mieliśmy wyjątkowo ubo­gi poniedzi­ałek po drugie, zwierz pod­szedł do tego tygod­niowych odcinków zupełnie bez emocji. Ale nie lęka­j­cie się seri­alo­ma­ni­a­cy zwierz postanow­ił bowiem napisać dwa słowa o seri­alu, o którym wszyscy pisali strasznie dawno temu czyli o nowym seri­alu Aarona Sork­i­na “News­room”. Widzi­cie zwierz ma tą przewagę nad więk­szoś­cią tek­stów jakie pojaw­iły się z okazji pre­miery na wielu blo­gach, że po pier­wsze — obe­jrzał wszys­tko na raz, w tym odcinek zaty­tułowany po pol­sku “Awaria. Część Pier­wsza: Smut­na Goliz­na” (po ang­iel­sku tytuł brzmi­ał Black­out: Tragedy Porn i wcale o goliźnie nie opowiadał), po drugie obe­jrzał wszys­tkie odcin­ki w ciągu trzech dni, co ukaza­ło zwier­zowi wszys­tkie wady i zale­ty serialu.

 Oto nasi dziel­ni dzi­en­nikarze, w swoim utopi­jnym news­roomie kon­tra zły świat. 

Dobra zaczni­jmy od zalet  — a właś­ci­wie od drob­ne­go auto pla­giatu, który popełnił Aaron Sorkin. Jeśli mieliś­cie szczęś­cie to pewnie oglą­dal­iś­cie świet­nie przyję­ty przez kry­tyków ale porzu­cony przez stację telewiz­yjną ser­i­al “Stu­dio 60”. Zwierz streś­ci tym, którzy nie zna­ją fabułę. Otóż było sobie dwóch pro­du­cen­tów świet­nego pro­gra­mu ze skecza­mi podob­ne­go do SNL, po okre­sie nieobec­noś­ci na ante­nie powraca­ją by przy­wró­cić świet­ność upada­jące­mu pro­gramowi. Chcą lep­szej rozry­w­ki i lep­szych dow­cipów. Sprawę kom­p­liku­je fakt, że jeden z nich zakochu­je się w nad­zoru­jącej  pro­gram przed­staw­icielce kablów­ki dru­gi zaś musi sobie poradz­ić ze swoi­mi uczu­ci­a­mi do jed­nej z aktorek z kome­diowego zespołu z którą był dłu­go związany ale się rozstali, choć nadal się trochę kocha­ją. W tle życie resz­ty ekipy — stażys­tów, autorów skeczy itp. Porów­na­jmy to z News­roomem — bohater tym razem zaprzy­jaźniony z wysłan­nikiem stacji nad­zoru­ją­cym pro­gram, stracił wer­wę i zaczął źle pra­cow­ać w marnych wiado­moś­ci­ach, na całe szczęś­cie pojaw­ia się jego była z którą się rozs­tał, choć nadal się trochę kocha­ją by zostać jego pro­du­cen­tem, przy­wró­cić świet­ność upada­jące­mu pro­gramowi. W tle kiełku­jące uczu­cie młod­szych pra­cown­ików i życie całej resz­ty ekipy — stażys­tów, resercherów itp. Serio oba te seri­ale mnóst­wo łączy w warst­wie oby­cza­jowej. Podob­ne są nawet dialo­gi — szy­bkie i częś­ciej wykrzyki­wane niż wypowiadane — ale jak twierdzą znaw­cy twór­c­zoś­ci Sork­i­na co raz więcej jego sce­nar­iuszy to trochę kopi­uj wklej kilku tych samych szy­b­kich rozmów w różnych kon­fig­u­rac­jach. Niem­niej dla oso­by, która tak jak ja nie za dobrze przeżyła zdję­cie Stu­dio 60 z ante­ny to nie jest wada. Oglą­da się to całkiem przy­jem­nie , słów jest zde­cy­dowanie więcej niż w nor­mal­nym sce­nar­iuszu a aktorzy gra­ją naprawdę przyz­woicie. Sorkin łapie nas na najs­tarszy lep na świecie czy na — będą razem, nie będą razem i kto się czu­bi ten się lubi. Obie przynę­ty dobrze dzi­ała­ją i skła­ni­a­ją by kliknąć na następ­ny odcinek. Choć zwierz musi stwierdz­ić, że ma jedne prob­lem. Albo mu się wyda­je albo ze wszys­tki­mi kobi­eta­mi w tym seri­alu coś jest nie tak. Wydaw­ca naszego bohat­era McKen­zie jest poraża­ją­co nai­w­na i niepo­rad­na mimo wojen­nego doświad­czenia, pięk­na  dzi­en­nikar­ka eko­nom­icz­na jest prz­er­aża­ją­co głu­pia jeśli mówi o czymkol­wiek innym niż dług pub­liczny a mło­da świeżo upiec­zona młod­sza pro­du­cen­t­ka właś­ci­wie tylko robi głupie miny i mio­ta się między dwoma poucza­ją­cy­mi ją mężczyz­na­mi. I choć cała fir­mą sze­fu­je kobi­eta (Jane Fon­da!) to ona z kolei jest jak Cruel­la de mon, braku­je jej tylko futra z piesków.

Zde­cy­dowanie gorzej jest kiedy wyjdziemy ze świa­ta roman­sów, długich spo­jrzeń i dow­cip­nych dialogów a wejdziemy w świat robi­enia wiado­moś­ci. Sorkin zro­bił ser­i­al tak kosz­marnie misyjny, że wystar­czył by za wymówkę Telewiz­ji Pol­skiej przez najbliższe dziesięć lat robi­enia Bitwy na Głosy. Jego wiz­ję moż­na podzielić na dwa zasad­nicze zagad­nienia. Pier­wsze to poziom dzi­en­nikarst­wa. Sorkin namięt­nie pięt­nu­je wszelkie cza­sopis­ma plotkarskie, podawanie niesprawd­zonych wiado­moś­ci, mówie­nie o skan­dalach zami­ast o fak­tach, rozd­muchi­wanie nie ist­nieją­cych prob­lemów itp. Przy czym nie sili się tu na żad­ną sub­tel­ność — wręcz prze­ci­wnie — z uporem god­nym prawdzi­wych dydak­tyków wsadza swoim bohaterom w usta kole­jne prze­mowy, w których pięt­nu­ją oni nierzetel­ność mediów i biada­ją nad ich poziomem. Przy czym Sorkin sugeru­je, że tak naprawdę nie ma w tym winy widzów, którzy chcą oglą­dać pro­ces kel­ner­ki oskarżonej o zabójst­wo dziec­ka, tylko mediów, które karmią ich taki­mi newsa­mi zami­ast zas­tanow­ić się nad prob­le­mem obstrukcji w Amerykańskim Sena­cie. Zwierz jako człowiek nie pracu­ją­cy w medi­ach (tzn. pracu­ją­cy ale nie będą­cy dzi­en­nikarzem) przyglą­da się temu z niesły­chanie mieszany­mi uczu­ci­a­mi. Po pier­wsze wyda­je się, że jest tam gdzieś zako­rzenione przeko­nanie, że dobra wiado­mość to jedynie wiado­mość z zakre­su poli­ty­ki albo gospo­dar­ki — inne to plot­ki nad który­mi moż­na prze­jść do porząd­ku dzi­en­nego. Drugie przeko­nanie — to, że ludzie  tak naprawdę nie wiedzą co jest dla nich ważne i musimy im to wskazać, poprzez kole­jny pro­gram o długu pub­licznym. Zwierz wie, że każdy kto ma trochę rozu­mu w głowie przyz­na, że oba te stwierdzenia są prawdzi­we. Ale z drugiej strony nie oszuku­jmy się — jeśli przed telewiz­orem siedzi 100 osób to 65 z nich nawet infor­mowana wyłącznie o długu pub­licznym nic nie zrozu­mie albo wyłączy telewiz­or. Pozostałe 35 obe­jrzą z czego 30 tylko po to by móc pow­tarzać zasłyszane infor­ma­c­je na przyję­ci­ach. Te 5 osób które zrozu­mie zapewne czy­tało o tym już wcześniej w Econ­o­mist. Być może 1 z nich nawet napisała ten artykuł i ter­az przewraca oczy­ma bo za bard­zo sprawę skró­cono. Do tego jeszcze Sorkin radośnie ujaw­nia nam jak stras­zli­wie manip­u­lu­je się przekazem medi­al­nym wciska­jąc nas wszys­t­kich w rolę tego kre­ty­na widza, które­mu on wiel­ki sce­narzys­ta za pośred­nictwem swo­jego seri­alu (który również radośnie manip­u­lu­je naszy­mi emoc­ja­mi) tłu­maczy o co chodzi w medi­ach. Bo prze­cież my sami łykamy wszys­tko co się nam poda — serio może trze­ba mieć w kra­ju FOX News by dojść do wniosku, że jedynie taką toporną dydak­tyką moż­na coś wyjaśnić. Wszyscy inni zaczy­na­ją dostawać lek­kich mdłoś­ci, kiedy po raz kole­jny zosta­je­my pouczeni (bard­zo pros­to z mostu) jak powin­na wyglą­dać telewizja.

Sorkin marzy by powró­cić do tego poziomu mediów, które reprezen­towały za cza­sów Mor­rowa czy afery Water­gate. Prob­lem pole­ga na tym, że choć autor sce­nar­iusza teo­re­ty­cznie doce­nia  Inter­net (głównie Wik­ileaks) to nie dostrzegł, że dziś to właśnie w sieci prędzej moż­na zmieni­ać i oblać rządy niż na anete­nie telewiz­ji.  Poza tym decy­du­jąc się na taki skra­jny dydak­tyzm zdaniem zwierza Sorkin ogranicza grupę ludzi do której się odnosi. Ser­i­al leci na HBO więc i tak ma wyse­lekcjonowaną grupę widzów. Ci wid­zowie praw­dopodob­nie podziela­ją jego wiz­ję świa­ta — tak więc przekonu­je przeko­nanych. Ci zaś którzy jej nie podziela­ją z tak radykalnym i w sum­ie czarnobi­ałym widze­niem świa­ta nie zgodzą się  łatwiej niż z przekazem choć odrobinę zni­uan­sowanym. I tak na przykład zwierz, który prze­cież sam popa­da w coś na skraj lekkiej medi­al­nej depresji gdy widzi po raz kole­jny te same nic nie znaczące newsy w czwartym dzi­en­niku czu­je raczej niechęć do takiej dydak­ty­ki niż ochotę przyk­laśnię­cia bohaterom. Zwłaszcza, że tu naprawdę linia jest nakreślona niesły­chanie ostro i wszyscy nasi pro­du­cen­ci nud­nych acz ważnych newsów są dobrzy a wszyscy pro­du­cen­ci zwykłych wiado­moś­ci nie dobrzy, przy czym redak­tor­ka cza­sopis­ma plotkarskiego to taka szu­ja, że nawet ręki nie wypa­da jej uścis­nąć.  Zwierz jest trochę za duży i za mało ide­al­isty­czny na taką wiz­ję świata.

Dru­ga sprawa to Amery­ka. Stany. Amery­ka. Stany. Serio jak w piosence, którą śpiewał kiedyś Hugh Lau­rie w jed­nym ze skeczy (poniżej), moż­na dostać sza­łu. Zwierz rozu­mie, nikt nie kocha swo­jego kra­ju bardziej niż amerykanie. Nikt nie jest przeko­nany, że nie ma nic ważniejszego na świecie niż Amery­ka. Prob­lem pole­ga na tym, że zwierz oglą­da­jąc kole­jne odcin­ki czuł się co raz częś­ciej tak jak­by oglą­dał radziec­ki film pro­pa­gandowy. Zwierz zda­je sobie sprawę, że każde mocarst­wo — nieza­leżnie czy gnębi oby­wa­teli czy daje mi wol­ność i demokrację potrze­bu­je swo­jej pro­pa­gandy. A że środ­ki są w sum­ie ogranic­zone to i chwyty są podob­ne. Taj więc mamy tu wszys­tko co trze­ba — repub­likan­i­na (tak w tym seri­alu główny bohater jest repub­lika­ninem co zdaniem zwierza ma służyć przeko­na­niu nas, że nie jest to jeden z tych intelek­tu­al­nych seri­ali demokratów, który past­wi się nad par­tią repub­likańs­ka bo rozry­wką rządzą demokraci. Z resztą zaskaku­ją­co częs­to Sorkin nie może się pow­strzy­mać i wypły­wa­ją z niego poglądy jak np. kiedy porus­zona jest kwes­t­ia abor­cji ) który wal­czy z wypaczeni­a­mi w par­tii czyli z Par­tią Herba­cianą. On jest szla­chet­ny oni są głupi . A właś­ci­wie nie głupi tylko nie świado­mi, że uwa­ga, uwa­ga za wypaczeni­a­mi sta­ją. tak moi drodzy zgadliś­cie, źli, gru­bi kap­i­tal­iś­ci tzn. biz­nes­meni z wiel­kich kon­cernów. Na szczęś­cie nasza dziel­na, ucz­ci­wa, nieskalana moral­nie ekipa która brzy­dzi się plotką, za szy­bkim newsem itp. od rana do nocy dzi­ała by nie tylko pokon­ać wypaczenia ale też wydać walkę podłym biz­nes­menom, ale także uwa­ga, uwa­ga tym członkom rządzą­cych elit którzy dzi­ała­ją na nieko­rzyść kra­ju . Taka wiz­ja podsy­pana jest dodatkowo obrazka­mi z relacjonowa­nia ważnych wydarzeń — między­nar­o­dowo właś­ci­we miejsce dosta­je jedynie rewoluc­ja w Egip­cie (zamieni­a­ją­ca się w przy­powieść o tym jacy szla­chet­ni są Amerykańs­cy dzi­en­nikarze, którzy jeśli sami nie mogą wyjść na ulicę to przy­na­jm­niej poślą tam miejs­cowego), resz­ta to sprawy amerykańskie — z których, część (jak na przykład wybo­ry do sen­atu) widza europe­jskiego intere­su­ją śred­nio. Z kolei te infor­ma­c­je, które widza europe­jskiego też intere­su­ją np. zabi­cie Bin Lade­na tak stras­zli­wie ocieka­ją amerykańskim patri­o­tyzmem (to śmieszne kiedy Europa zas­tanaw­ia się czy moż­na świę­tować śmierć człowieka, Amery­ka radośnie każe sobie zapamię­tać ten dzień co jest log­iczne ale symp­to­maty­czne) że trze­ba się odsunąć odrobinę od ekranu by nie dostać nim po oczach. Przy czym zwierz ma dzi­wne wraże­nie, że gdzieś pod­skórnie z całego seri­alu wni­ka, że właś­ci­wie to nie ma resz­ty świa­ta, jest tylko Amery­ka i jeśli coś jest ważne dla amerykanów to win­no  być ważne dla wszys­t­kich. To jak z tem­atem lim­i­tu długu pub­licznego w Stanach. Wątek o tym jakie to niesamowicie ważne pojaw­ia się praw­ie od pier­wszego odcin­ka, aż w końcu uras­ta do kwestii niesły­chanie ważnej dla całego świa­ta. I nawet jeśli tak jest moż­na odnieść dzi­wne wraże­nie jak­by ktoś z całej wielkiej księ­gi ekonomii świa­towej przeczy­tał pół jed­nego rozdzi­ału i postanow­ił wye­dukować wszys­t­kich na świecie. Jak w chwili w której tłu­maczy, że już dyskus­ja o kwes­t­i­ach eko­nom­icznych może zach­wiać rynkiem. Serio? A to nowość, zaraz zacznie mówić że ist­nieje jak­iś związek między giełdą a informacjami.

Jak widzi­cie zwierz jest seri­alem ziry­towany. Podob­nie jak jest ziry­towany pog­a­rdą z jaką autor trak­tu­je oglą­dal­ność. Zwierz ma dzi­wne wraże­nie, że ta niechęć do oglą­dal­noś­ci to jed­na z powszech­niejszych cech jaką dzielą ze sobą idealiści/moraliści kry­tyku­jące współczesne media. Zwierz zas­tanaw­ia się tylko jak właś­ci­wie ich zdaniem powin­na dzi­ałać telewiz­ja — sko­ro reklam­odaw­cy są be, przy­cią­ganie widzów jest be, i mówie­nie o wszys­tkim co intere­su­je ludzi jest be. Zwierz ma co raz bardziej wraże­nie, że wymar­zonym portem dla takich żeglarzy była­by Telewiz­ja Pol­s­ka przed 1989, która żad­ną z tych rzeczy nie musi­ała się martwić. Prob­lem pole­ga na tym, że aby zafun­dować sobie taką telewiz­ję, trze­ba nieste­ty ją upańst­wow­ić i wye­lim­i­nować pry­wat­ną konkurencję. Proste ale  zwierz nie da głowy, że pomysł się ludziom spodo­ba. Z resztą zwierz ma wraże­nie, że Sorkin jedynie ble­fu­je pisząc o telewiz­ji. Ot na przykład jego zespół wiel­kich dzi­en­nikarzy — poza młody­mi reserchera­mi i jed­nym obow­iązkowym geekiem nie zna się właś­ci­wie na kom­put­er­ach i Internecie. Zwłaszcza na Internecie. Zwierz musi powiedzieć, że po pier­wsze śred­nio w to wierzy (jak dzi­en­nikarz może nie korzys­tać z Inter­ne­tu czy przy­na­jm­niej nie ori­en­tować się w tym co jest w środ­ku biorąc pod uwagę, że nasi bohaterowie zbliża­ją się do 50 i Inter­net jest obec­ny w ich życiu co najm­niej od kilku­nas­tu lat a nie jest jakąś nowinką). Po drugie — ten wiel­ki pos­tu­lat seri­alu powor­tu do nieza­leżnego i wiary­god­nego dzi­en­nikarst­wa (bo co ważne wybor­ca musi być dobrze poin­for­mowany co sprowadza nas ponown­ie do postrze­ga­nia infor­ma­cji wyłącznie jako przedłuże­nia poli­ty­ki) wyprowadzany jest poniekąd z cza­sów kiedy telewiz­ja była jedynym poza gaze­ta­mi źródłem wiedzy. Dziś widz jest zupełnie inny. Telewiz­ja może i pokazu­je chłam ale nie jest to chłam którego nie moż­na zwery­fikować. Zdaniem zwierza realia w jakich roz­gry­wa się ser­i­al nie są do koń­ca realia­mi w jakich funkcjonu­je współczesne dzi­en­nikarst­wo, no chy­ba, że założymy, że w necie nie ma nic wartościowego.

Pod­sumowu­jąc, zwierz ma wraże­nie, ze dostał ser­i­al dokład­nie nie dla siebie. Ani dla żad­nego widza HBO. Dostał ser­i­al dla widza Fox News, który i tak go nie obe­jrzy. Tak więc Sorkin nawraca nawró­conych i słyszy jakim jest dobrym mów­cą. Jego ser­i­al nic nie zmienia, niczego nie ujaw­nia, co najwyżej budzi poczu­cie iry­tacji, oraz ewen­tu­alne poczu­cie winy i prz­er­aże­nia wśród ludzi nie odpowiedzial­nych za dany stan rzeczy. To taka inteligenc­ka zabawa w wygłaszanie wiel­kich prawd moral­nych tyłem do tłu­mu i ubole­wanie nad tym, że nikt nie spo­jrzał nam w oczy. Przy czym żeby nie było. Zwierz zgrzy­ta­jąc zęba­mi obe­jrzał cały ser­i­al — trochę dla wątków oby­cza­jowych, trochę, żeby się poden­er­wować. W sum­ie pewnie obe­jrzy i następ­ny sezon co wskazu­je na wrod­zoną skłon­ność zwierza do masochiz­mu. Choć może zwierz nie powinien się tak wściekać — może powinien boleć nad swo­ją utra­coną niewin­noś­cią, zadzi­wia­ją­co zmi­ażdżonym ide­al­izmem (ci którzy zna­ją zwierza oso­biś­cie wiedzą, że to dość daleko idą­ca diag­noza) czy przeko­naniem, że nie da się edukować ludzi praw­iąc im kaza­nia. Bo wiecie co robią ludzie na kaza­ni­ach? Przes­ta­ją słuchać.

Ps: Zwierz był bard­zo zaniepoko­jony tym co napisał i wydawało mu się że jest może nieco zbyt surowy, ale potem po wypro­dukowa­niu not­ki przeczy­tał co o serii napisał TIME i odkrył, że nie on jeden ma wąt­pli­woś­ci co do seri­alu. Musi nawet z bólem ser­ca przyz­nać, że te w jed­nym z najwięk­szych amerykańs­kich dzi­en­ników są sfor­mułowane nieco lepiej.??

2 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online