Hej
Zwierz raz na jakiś czas słyszy powracającą w kółko tą samą rozmowę. Rozmowę, która jest tak popkulturalna, że bardziej być nie może. Co ciekawe, mimo, że temat rozmowy się nie zmienił to ludzie przez ostatnie lata zaczęli rozmawiać o czymś zupełnie innym. O co chodzi? O najprostszy spór na świecie – czy posiadać telewizor czy nie. To jedna z niewielu rozmów dotyczących uczestnictwa w kulturze popularnej, jaką prowadzą ludzie. I jedna z niewielu decyzji, która potrafi (w obie strony) budzić aż takie kontrowersje. Czy wyrzucenie telewizora z domu nadal jest przejawem szalonego snobizmu, czy jego posiadania oznacza bezrefleksyjne wgapianie się w program Polsatu? A może tak naprawdę wcale nie powinniśmy rozmawiać o posiadaniu i nie posiadaniu telewizora. Może powinniśmy sobie zadać zupełnie inne, dużo więcej odkrywające pytanie? Jakie? Zwierz wrednie urywa i zachęca do lektury dalszej części wpisu.
Wciąż dyskutujemy o posiadaniu i nie posiadaniu telewizora, ale powiedzmy sobie szczerze, wydaje się, że w ostatnich latach wiele osób zmieniło ustawienie swoich mieszkań. Ciekawe w którą stronę teraz są zwrócone ich meble ? ;)
Na początek kilka podstawowych argumentów obu stron. Przeciwnicy telewizorów, zapewniają, że najlepiej się ich pozbyć by nie tracić czasu. Telewizja jawi się tu, jako zło wcielone, oferujące rozrywkę na niskim poziomie, zjadające czas, odciągające od zdecydowanie lepszych rozrywek, na koniec podlane całą masą reklam, programów zawierających „lokowanie produktu” i niesamowitych pseudo fabularnych bzdur, których jedynym celem jest sprzedanie logo sponsora. Wyrzucenie telewizora, oznacza odcięcie się od tego całego świata, zyskanie nowej przestrzeni i pokazanie całemu światu, że naprawdę nam nie zależy na tym, co tam pokazują. Zwolennicy posiadania telewizora wskazują, że ze wszystkiego można korzystać rozsądnie. Obok kanałów, które nic nie oferują są jeszcze te, których program trudno uznać za bezwartościowy. Programy stały się w ostatnich latach, co raz bardziej wyspecjalizowane, więc zamiast bezmyślnie wgapiać się w kolejny teleturniej można dzięki telewizji obejrzeć ciekawy film dokumentalny, fabularny (nie koniecznie przerywany reklamami) czy transmisję meczu. Do tego jeszcze dziś są programy oferujące muzykę klasyczną non stop, a jeśli chodzi o wiadomości to nie koniecznie trzeba wsłuchiwać się w te krajowe, można przełączyć np. na Euronews i zobaczyć wieści krajowe w międzynarodowym kontekście.
Problem polega na tym, że cała dyskusja wciąż toczy się tak jakby jedynym centrum rozrywki w domu był telewizor. Wyrzucenie telewizora przez okno oznacza dziś tylko i wyłącznie to, że zamieniamy jeden ekran na drugi. Zwierz nie raz słyszał rodziców, którzy chwalili się, że ich dziecko nie spędza ani chwili przed telewizorem by potem dość bezrefleksyjnie przyznać, że kiedy pragną odrobiny spokoju sadzają pociechę przed laptopem puszczając mu edukacyjna bajkę. Zwierz z resztą sam jest świadom, że znaczna część jego doskonale poinformowanych serialowo przyjaciół nie ma w domu telewizora, co nie zmienia faktu, że doskonale wiedzą, co w popkulturalnej trawie piszczy. Deklaracja nie posiadania telewizora zamieniła się z chęci odcięcia się od popkultury, jako takiej, ale na zmianę podejścia do niej. Nie mam telewizora, więc sam decyduję co oglądam, o której i w jakiej ilości. No i przede wszystkim minimalizuję czas spędzony na oglądaniu reklam. Taka postawa budzi w zwierzu dwa pytania –pierwsze dotyczy samego faktu, brania na siebie całkowitej odpowiedzialności za dobór produkcji, które oglądamy. Drugie pytanie dotyczy tej wąskiej grupy, która rzeczywiście odcina się od wszelkiego oglądania.
Widzicie telewizja ma zdaniem jeden plus, który większości wydaje się minusem. Czasem w telewizji leci coś, czego absolutnie nie mamy zamiaru oglądać. Zwierz nie zliczy ile filmów obejrzał, bo akurat leciały. Dla jednych może to być czysta strata czasu, ale z drugiej strony, – dlaczego mamy polegać jedynie na naszym guście, naszym doborze tytułów. Przecież nie znamy wszystkiego, co nakręcono, nie wszystkie nazwiska obiły nam się o uszy nie wszystkie produkcje, zostały wymienione na liście obowiązkowych. Nie tak dawno temu zwierz dostał kupon na HBO GO (dla podejrzliwych, zwierz niczego nie reklamuje) – wygląda to mniej więcej tak, że dostaje się za pośrednictwem komputera dostęp do oferty programowej HBO. Zwierz dostał, więc kilkadziesiąt tytułów filmów. Klikał na nie po kolei – i tak trafił na sporo produkcji, których nigdy by nie szukał, bo nie wiedział, że istnieją. Co najmniej dwie z nich były absolutnie fantastyczne. Mniej więcej tak potrafi działać rozrywka w świecie, w którym nie my podejmujemy decyzje. Oczywiście, rzadko się zdarza by film, który akurat leci zmienił nasze życie. Ale czasem taki niespodziewany seans poszerza nasze horyzonty. I nie ma się, co zasłaniać argumentem, że tak dobrze wiemy, co nam się podoba a co nie, że jesteśmy z góry w stanie na 100% przewidzieć czy dany film czy odcinek serialu trafi do naszego serca. Możemy stwierdzić, że nieudolne streszczenie filmu brzmi nieprzekonująco, ale tak naprawdę dopiero seans jest w stanie zweryfikować, co poczujemy do danej produkcji. Poza tym – to już uwaga na marginesie – nikt nie zna siebie samego tak dobrze by móc ze 100% pewnością przewidzieć swoje reakcje ( I bardzo dobrze!).
No dobra a co z kretyńskimi programami, które przecież zajmują jakieś 75-80 procent czasu antenowego. Zwierz uważa, że brak możliwości przełączenia ich mają jedynie ci, którzy zgubili pilota. I to jeszcze przed zainstalowaniem telewizora. Z drugiej jednak strony – nie zawsze obejrzenie głupiego programu zlasuje nam mózg na zawsze. Zwierz lubi programy kulinarne – głównie, dlatego, że patrzenie na jedzenie jest mniej kaloryczne niż opychanie się żarciem. Poza tym, kiedy pieczenie kaczki jest przedstawiane, jako podstawa emocjonalnej rywalizacji zwierz nabiera specyficznego podejścia do własnych problemów. Nic, co mu się, na co dzień przydarza nie jest porównywalne z emocjami przy pieczeniu kaczki. Sporo osób bawią programy gdzie wybiera się najlepiej śpiewających czy tańczących – podziwianie cudzego talentu zawsze było rozrywka ludzkości, więc nie ma się, co dziwić, oczywiście czasem poziom komentarzy jest żenująco niski, ale wykonania bywają naprawdę dobre. Zresztą nawet, jeśli ktoś ogląda najgłupszy program warto się jeszcze dopytać, po co to robi. Być może okaże się, że program jest głupi, ale widzi już nie. Inna sprawa to taka, że nie wszystko w naszym życiu musi być jakieś niesłychanie inteligentne. Nigdy nie ufajcie ludziom, którzy czytają tylko dobre książki, tylko dobre filmy i tylko najlepsze seriale. Oznacza to, bowiem najczęściej, że nie eksperymentują, nie mają tzw. „guilty pleasure” i nie czerpią takiej przyjemności z obcowania z kulturą, która każe odrzucić kryterium „wartościowe” a skłonić się ku temu jedynemu słusznemu, „co mnie bawi”.
No dobra, ale tu pojawia się druga kwestia. Załóżmy, że zamiast pytania o telewizor pada pytanie o ekran. Tu oczywiście sprawa od razu robi się bardziej skomplikowana. Mając komputer mamy ekran, mając ekran możemy coś na nim oglądać. A skoro możemy coś oglądać to oglądamy. Chyba, że chcemy się od oglądania odciąć całkowicie. Wtedy decyzja nie wiąże się już z posiadaniem czy nie posiadaniem konkretnego sprzętu, ale ze świadomą decyzją, że oto odcinamy się od filmów, seriali i wszystkich „ruchomych obrazków”. Zwierz zawsze się nad tym zastanawiał. I nigdy nie był w stanie tego zrozumieć. Ludzie mają różne argumenty, jednym z nich jest to, że nie chcą oglądać by więcej czytać. Zwierz rozumie przywiązanie do literatury, choć nigdy nie był sobie w stanie wyobrazić jak można uznać, że odcinanie się od jakiegokolwiek sposobu snucia opowieści ma być dobre. Wiecie gdyby ktoś oświadczył, że przestaje oglądać obrazy by skupić się na rzeźbie postukalibyśmy się placem w czoło. A to trochę tak jest – powieść i film opowiada historię. Oczywiście robi to zupełnie różnymi środkami, ale nie znaczy to, że tylko jeden sposób snucia opowieści jest właściwy. Są też tacy, którzy odcinają się od nie tyle od filmów, co od samych seriali. I nie chodzi o tą grupę, która decyduje się nie oglądać, bo nie lubi (ponownie zwierz nie wie jak można nie lubić seriali, kiedy mieści się w tym pojęciu zarówno Moda na Sukces jak i Sherlock, – jeśli chodzi o liczbę odcinków), ale o tych, którzy wciąż lubią demonstrować swoją wyższość przez odcinanie się od historii w odcinkach. Zwierz nie przepada za jakimkolwiek demonstrowaniem wyższości, zwłaszcza, jeśli wiąże się z pozbawianiem się czegoś. Zwłaszcza, że w wielu przypadkach oznacza to nie tylko ocinanie się od kwestii kulturalnych, ale i sportowych. Bo jednak posiadanie telewizora a przynajmniej jakiejkolwiek formy abonamentu pozwala oglądać na żywo mecze, wyścigi i wszelkie inne rodzaje zawodów. Zwierz wie, że wszyscy mają dość nadmiernej wagi, jaką przykłada się do sportu, ale chciałby pokazać, że lista rzeczy, od których się odcinamy robi się niepokojąco długa, (choć zwierz rozumie, że nie wszyscy wychodzą z jego założenia, że człowiek powinien się po trosze interesować wszystkim)
No właśnie, tu chyba dochodzimy do momentu, kiedy zwierz powinien jednoznacznie sformułować swoją postawę. Bo dla zwierza nigdy nie było szczególnie ważne czy ogląda się telewizję, czy nieco bezmyślnie krąży po filmikach na youtube, albo w wypożyczali VOD, sam włączył telewizor ostatnio chyba pół roku temu, choć przebywając często u swoich rodziców ogląda telewizję, co prawda głównie opery i wiadomości, ale wczoraj porzucił swoich bliskich w środku powtórki Sokoła Maltańskiego, (którego nie mamy na płycie – ani oni ani zwierz). Ważne jest to, że człowiek chce coś zobaczyć, wysłuchać historii, a niekiedy poszerzyć horyzonty. Wszyscy mamy piloty od telewizorów (o ile mamy telewizory) i możliwość przełączenia tego, co nam się nie podoba, mamy tez możliwość wybrania tego, co nam się podoba. Możemy zachować się stanowczo, możemy dać się zaskoczyć przez puszczane kiedyś o pierwszej w nocy West Side Story (tak zwierz obejrzał po raz pierwszy ten musical) Odcinanie się od czegokolwiek związanego z kulturą, bo jej wytwory bywają żenująco złe nie ma sensu. Nikt nie przestanie czytać książek, bo na liście bestsellerów króluje Zmierzch i 50 Twarzy Greya, nikt nie przestanie chodzić do kina, dlatego, że kretyński film bez scenariusza został przebojem weekendu, nikt nie przestanie oglądać obrazów po nieudanej wystawie. Dlaczego więc odcinać się od całej telewizji, dlatego, że MTV produkuje kretyńskie Warsaw Shore, a TVN wykupiło chyba wszystkie możliwe zagraniczne programy i przerobiło je na słabsze krajowe kopie. Skoro mamy pilota, możemy swobodnie przełączyć dalej. Wczoraj, kiedy zwierz wylegiwał się w łóżku w swoim super hotelu w telewizji leciał właśnie program ‘Great movie Mistakes” godzina wskazywania błędów w filmach. Zwierz bawił się wyśmienicie, jednocześnie zastanawiając się, kto tak naprawdę jest zaplanowanym odbiorcą programu gdzie wskazują, że w filmie jest błąd, bo kalendarz na ścianie wskazuje złą datę. To znaczy, kto poza zwierzem. Zresztą wszyscy wiedzą, że przyszłością czy nawet teraźniejszością telewizji są wszelkiego rodzaju programy które pozwalają nagrać ulubione programy i obejrzeć je później, co jeszcze zmniejsza różnice między oglądaniem na komputerze i w telewizorze.
Widzicie, więc, że zwierz ma swoje zdecydowane zdanie, które brzmi – nie należy się od niczego odcinać całkowicie. Wręcz przeciwnie, należy postarać się jak najlepiej zbalansować nasz udział w kulturze popularnej, a właściwie w kulturze, jako takiej, by nie stracić czegoś z oczu. Zwierz stracił wieki temu z oczu gry komputerowe i teraz wie, że raczej tego nie nadrobi. Co prawda gry mało zwierza bawią, ale to tez nie do końca prawda, bo są takie, które bawią zwierza niezwykle, ale nie ma konsoli, więc zawsze musi grać na cudzej. Co zawsze przypomina zwierzowi wieki temu wizyty swoich znajomych, którzy telewizora w domu nie posiadali w związku z tym zawsze koniecznie chcieli coś obejrzeć u zwierza. W każdym razie, jeśli nie macie telewizora, nie ma sprawy, ale zanim poczujecie się lepiej od ludzi, którzy telewizor posiadają, zastanówcie się czy wasza jedyna decyzja nie polega na zmianie z tego, co zaproponują inni na to, co sam wybiorę. I czy macie wystarczająco dużo pewności siebie by stwierdzić, że zawsze wybieracie to, co najciekawsze. Zwierz nie ma takiej pewności. Więcej ma pewność, że czasem najlepsze, co nam się może w obcowaniu z kulturą zdarzyć to zetknięcie się z czymś, czego nigdy byśmy sami z siebie nie spróbowali. To trochę jak z shusi. Zwierz przysięgał kiedyś, że nigdy nie weźmie do ust surowej ryby, dopóki nie został nią poczęstowany. Od tamtego czasu zwierz fantazjuje głównie o chwili, kiedy znów będzie miał okazję zjeść surową rybę.
Ps: Zwierz musi jeszcze dodać, że jednym z powodów, dla których część osób nie ogląda telewizji – w tym zwierz (w każdym razie nie tak często jak kiedyś), jest fakt, że w telewizji „nic nie ma”. Problem polega na tym, że w telewizji jest całkiem sporo rzeczy, tylko nie dla zwierza, który biega po świecie głównie koncentrując się na tym by obejrzeć wszystko, co ciekawe zanim trafi do telewizji.
Ps2: Zwierz nie do końca omawia tu sytuację z gatunku – wprowadziliśmy się do nowego mieszkania nie było kasy na telewizor i jakoś tak zostało, bo najczęściej trudno tu mówić o jakimś wyborze, co o wyrobieniu sobie zupełnie innych przyzwyczajeń.
Ps3: Zwierz na pewno kiedyś pisał o nie posiadaniu telewizora ale było to w zamierzchłych czasach kiedy wpisy miały osiem zdań, a powrót jest trochę na życzenie.