Hej
Mogło umknąć waszej uwadze ale ponieważ mamy wrzesień to na antenę zaczęły powracać nie tylko te seriale o których się sporo mówi ale też te które budzą nieco mniejsze za tresowanie – dla zwierza oznacza to przede wszystkim powrót dwóch produkcji komediowych – New Girl i Mindy Project. O ile New Girl zwierz lubi i nie ma się ochoty nikomu tłumaczyć (choć pierwszy odcinek nowego sezony był bardzo słaby i trochę zbędny) o tyle z Mindy Project zwierz ma love hate relationship. Mówiąc po polsku to ten serial który zwierz powinien już dawno przestać oglądać bo go denerwuje, i co więcej chyba nigdy denerwować nie przestanie. Ale zwierz ogląda dalej. I właśnie o tym dziś będzie o namiętnym oglądaniu seriali za którymi się nie przepada.
Zwierz chyba największe problemy ma w swoim życiu z Newsroomem Sorokina. Z jedne strony – zwierz nie przegapił nigdy ani jednego odcinka. Z drugiej ma ochotę znaleźć scenarzystę i przyłożyć mu jakąś płaską książką za uprawianie politycznej propagandy w godzinie największej oglądalności i za jego pogadanki o tym jak powinny wyglądać media. Nie chodzi nawet o to, że zwierz się nie zgadza ze scenarzystą (choć w wielu punktach się nie zgadza) ale cała ta ideologiczna część wypada w serialu po prostu słabo i człowiek co powie czas ma wrażenie jakby oglądał jakąś produkcję ze Związku Radzieckiego – nie chodzi o wydźwięk ale o podobną subtelność wprowadzania do produkcji elementu dydaktycznego (brakuje tylko Amerykańskiej flagi w każdym kadrze). Czy to oznacza, że zwierz przestał oglądać Newsroom? Oczywiście, że nie. Pierwszy sezon obejrzał chyba w jeden dzień, drugi – grzecznie co tydzień zasiadając do odcinka. Czy zwierz będzie oglądał sezon trzeci? nawet sobie nie wyobraża że miałby go przegapić. No po prostu musi wiedzieć co będzie dalej. Co nie zmienia faktu, że będzie się zżymać po każdym odcinku. Przy czym kiedy dochodzi do rozmowy o Newsroomie zwierz będzie dość ostro krytykować serial tonem sugerującym, że to się nie nadaje do oglądania. Po czym oczywiście pójdzie oglądać
Nieco mniej emocjonalne podejście ma zwierz do wspomnianego już Mindy Project. Zwierza denerwuje fakt, że główna bohaterka z jednej strony ma być interesująca i niezależna z drugiej… jest po prostu niezbyt inteligentna. Poza tym zwierza trochę denerwuje, że bohaterka jest profesjonalistką i lekarką ale właściwie prawie nigdy nie widzimy jej w sytuacji w której sprawnie wykonuje swój zawód. Za to często widzimy jak nie umie sobie poradzić z dość prostymi życiowymi czynnościami. I tak z dobrze nawet wymyślonej postaci robi się kolejna irytująca bohaterka w której większość cech musimy uwierzyć bo zapewniają nas o nich scenarzyści. Do tego serial mało zwierza bawi, a czasem wręcz zupełnie nie bawi. Zaś cały koncept rozłożonej na sezony komedii romantycznej jest dla zwierza w ogóle nieznośny bo oznacza że sporo odcinków jest zupełnie o niczym. Skąd zwierz to wie? Bo widział wszystkie! Niektóre nawet dwa razy. Półtora sezonu Mindy Project zwierz obejrzał w dwa dni. Na kolejne odcinki wiernie czekał i nawet zaznaczył w swoim kalendarzu datę premiery trzeciego sezonu. Oczywiście premierowy odcinek obejrzał. Zdenerwował go on dokładnie tak samo jak wszystkie poprzednie. Zgadnijcie kto za tydzień obejrzy kolejny? Przy czym oglądanie serialu w którym nie lubi się głównej bohaterki (choć lubi się grającą ją aktorkę) to jest pewne wyzwanie dla każdego.
Nieco inaczej układała się relacja zwierza z True Blood. Zwierz najpierw serial uważał za nudny, potem pokochał szczerą miłością fana, potem porzucił, potem do niego wrócił, potem się z niego śmiał a na końcu kompletnie się nim rozczarował. Zwierz porzucał by powrócić ale cały czas był na serial zły. Bo przecież tyle mu obiecywał, tak dobrze się zapowiadał, tak bardzo kazał mu polubić niektóre postacie (przy jednoczesnej szczerej nienawiści do innych), a potem fundował mu bzdury, wampirowróżki i brak konsekwencji. A jednak zwierz nie umiał odejść na zawsze – mimo, że przecież zdarzało mu się to wcześniej w przypadku seriali które nie potrafiły spełnić jego wymogów (zwierz do dziś pamięta jak porzucił Housa czy The Big Bang Theory – przy czym za Housem nie obejrzał się aż do ostatniego odcinka). Dlaczego zwierz nie mógł porzucić True Blood? Przecież to był serial który doprowadzał zwierza autentycznie do szału (zwłaszcza zachowaniem główniej bohaterki). Zwierz mógłby to racjonalizować czy fangirlowsko wyznać że każda produkcja gdzie jest Aleksander Skarsgard jest trudna do porzucenia. Tylko że to nie jest prawda. Zwierz porzucał lepsze seriale. A True Blood nie był w stanie.
Chyba najwięcej osób zrozumie te uczucia zwierza kiedy przejdziemy do produkcji brytyjskich. Zwierz chyba najbardziej burzliwy i niezrozumiały dla siebie związek ma z Downton Abbey. zwierz kochał pierwszy sezon uczuciem którym darzy się tylko naprawdę dobrą dobraną do naszego gustu telewizję. Drugiego sezony zwierz nawet jeszcze bronił. Ale potem nie było czego bronić. Serial który zaczynał jako naprawdę przyjemny w oglądaniu portret państwa i służby stał się po kilku sezonach absolutnie nieznośny, przypominający telenowelę i w dość irytujący sposób wychwalający cnoty dawnej klasy wyższej (która aż tak cnotliwa jednak nie była). Zwierz denerwował się przy tym serialu i jako widz i jako historyk. Ale czy go porzucił zapytacie… cóż próbował ale się złamał. Nie obejrzał ani jednego odcinka ostatniego sezonu do momentu kiedy przyszło mu pojechać do Gdańska. Długa podróż autobusem złamała silną wolę zwierza. Nim zwierz powrócił z Gdańska był już na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami serialu. I wiecie co? Zwierz ma dziwne podejrzenia że zobaczy też odcinki nowej serii. Będzie zgrzytał zębami, mentalnie wieszał scenarzystę na najbliższym drzewie ale będzie oglądać dalej. Przy czym nie ukrywajmy to już naprawdę jest opera mydlana. Pod tym względem relacje zwierza z produkcją przypominają mu jego ewolucję postawy wobec Gossip Girl którą zwierz zaczął oglądać jako miłe guilty pleasure a potem nie mógł zrozumieć jakim cudem ogląda coś tak bliskiego telenoweli (pod względem scenariuszowym).
Serial nie tylko jest co raz gorszy – nawet bohaterowie są co raz gorzej wklejeni w rządku na tle budynku
Chyba w najbardziej skomplikowanej relacji zwierz jest z Doktorem i Sherlockiem. Doktor Who jest u zwierza w kategorii – seriale które kocha się bo są, których się nie porzuca, o których można dyskutować ale i tak się je kocha. Co nie zmienia faktu, że zwierz w czasie siódmego sezonu serialu czuł lekką frustrację. Oczywiście ani przez chwilę nie poczuł, że jest serialem znudzony (plus Doktora kiedy człowiek się nudzi zmieniają mu Doktora) ale to nie był już ten sam entuzjazm co kiedyś. Oczywiście zwierz nadal się dobrze bawił, ale nie AŻ TAK dobrze. I zwierz był zły i na siebie i na twórców, że jego ulubiony serial bawi go już jakby mniej. Przy czym przy każdym odcinku miał zwierz wrażenie, że już zaraz wszystko wróci na swoje miejsce a tu kicha. Nadal nie było tak cudownie jak za czasów ukochanych odcinków zwierza. I tak na każdy kolejny odcinek zwierz czekał z nadzieją że znów poczuje dreszcz emocji i wstawał od ekranu z podobnym uczuciem zawodu. Podobnie było w przypadku Sherlocka – zwierz nie należy do grupy fanów którym się trzeci sezon zupełnie nie podobał (zwierz z natury wcale nie jest malkontentem) ale czasem ma wrażenie, że ten serial cały czas nie jest w stanie dorównać temu jakie wrażenie zostawiło w zwierzu Study in Pink. I choć zwierz boleje że nie ma kolejnych odcinków (ach to czekanie) to jednocześnie cały czas ma takie uczucie lęku, że jego frustracja będzie się co raz bardziej pogłębiać. Jednocześnie zwierz może Sherlocka i Doktora umieścić bez wahania bardzo wysoko na liście kochanych przez siebie seriali.
Być może frustracja jest uczuciem do którego każdy wielbiciel serialu powinien się przyzwyczaić. Zwierz ma niekiedy wrażenie, że byłby w jakimś momencie oglądania porzucić właściwie każdy serial. Więcej czasem zdarza mu się porzucić zupełnie nie ten serial który chciał. Na przykład zwierz nie widział połowy sezonu Castle. A to był przecież serial który zwierz bardzo lubił. Ale gdzieś w połowie szóstego sezonu po prostu przestało mu się chcieć oglądać następne odcinki. Z tygodnia na tydzień zwierz zupełne stracił zapał do produkcji którą oglądał przez kilka lat. Co więcej do produkcji którą lubił. Być może tu kryje się cała tajemnica. Czasem łatwiej oglądać serial który nas denerwuje czy frustruje niż taki który choć przyjemny przestał w nas wzbudzać jakieś emocje. Przynajmniej to jest jakaś teoria z którą zwierz może żyć. Inaczej strasznie trudno wyjaśnić dlaczego wciąż tkwi w matni i co tydzień grzecznie ogląda seriale które nie budzą w nim pozytywnych uczuć. A przecież zwierz taki pogodny. No dobra a teraz wasza kolej – zwierz jest ciekawy seriali które oglądacie mimo, że ich już nie lubicie (tylko to nie ma być dyskusja o tym, jaki zły był trzeci sezon Sherlocka ;)
PS: Zwierz przypomina że od piątku do niedzieli jest na Coperiniconie. Relacje w zależności od dostępności Internetu – chwilowo jednak zwierz może wam polecić zerkanie na swojego Instagrama bo od czasu kiedy ma ta aplikację na telefonie wrzuca tam sporo zdjęć – w tym na pewno tych z konwentu.
PS2: Jeśli ktoś czeka na mądry wpis który zapowiadał zwierz to musicie się uzbroić w cierpliwość – zwierz napisze go już po powrocie z Coperniconu – miał być dziś ale poprawki w trzech prezentacjach zajęły za dużo czasu.