Hej
Zwierz zdradził jakiś czas temu części swoich czytelników że ma kilka playlisty ale jedną z najważniejszych jaką posiada jest muzyka na zimę. Muzyka na zimę to specyficzny zestaw utworów których zwierz jest w stanie słuchać tylko kiedy za oknem zimno a on siedzi sobie sam i wie, że nigdzie nie musi wychodzić. Ewentualnie muzyka w której pada śnieg. Jest też kilka melodii których doskonale się słucha kiedy czeka się na tramwaj albo jedzie się przez ciemną stolicę lekko tylko ogrzewanym tramwajem. Moja zimowa lista nie jest listą świąteczną i nie jest też listą zupełnie pozbawioną łączności z zimami filmowymi. Ogólnie to jest lista która w uszach zwierza brzmi jak śnieg. A no i jeszcze jedno – zwierz składał swoją listę oczywiście robiąc to co zawsze – słuchając muzyki filmowej (choć nie tylko).
Dziś będzie o muzyce która zwierzowi brzmi jak śnieg. Nie będzie kolęd ani piosenek świątecznych. Zima będzie (przynajmniej w sercu zwierza)
Harry in Winter (Harry Potter i Czara Ognia/ Patrick Doyle) – zwierz nie będzie przed wami ukrywał. Pała olbrzymią miłością do wszystkich soundtracków które wyszły spod ręki Patricka Doyla i to nie tylko dlatego, że jako przyjaciel Kennetha Branagha napisał muzykę do wszystkich jego filmów. Oczywiście słuchanie muzyki ilustrującej zimowe sceny w zimie nie jest jakoś szczególnie odkrywcze, ale jednak rzadko zwierz ma wrażenie, że ktoś ujął w muzyce to uczucie kiedy patrzy się na krajobraz pokryty śniegiem i czuje się jakąś trudną do przyszpilenia tęsknotę.
Zwierz musi przyznać, że w ogóle uważa Soundtrack do czwartej części Pottera za najlepszy ze wszystkich napisanych do serii
Chim Chim Cher-ee (Mary Poppins) – od czasu kiedy zwierz był dzieckiem coś w tej piosence go niepokoiło. Wiecie coś jest w tej melodii co wcale nie pasuje do słów. Muzyka jest jakby odrobinę poważna i sprawia wrażenie, jakby stanowiła jakąś przeróbkę melodii która leci gdzieś w tle na karuzeli. Nie mniej ponieważ zwierz jednoznacznie kojarzy musical Mary Poppins z zimą i wieczorami które trwają dłużej niż dni to jakoś tak się złożyło, że nie jest w stanie słuchać tego utworu w lecie. To jest dla zwierza piosenka przy której musi być ciemno za oknem.
Czy zwróciliście uwagę, że są takie zupełnie niewinne dziecięce melodie które zawsze budzą w człowieku niepokój? A może tylko zwierz tak ma
Stillness of the Mind (Single Man/ Abel Korzeniowski) – cały soundtrack do Samotnego Mężczyzny brzmi jak śnieg, lód i depresja. Jest coś takiego w tej muzyce co natychmiast przenosi człowieka w ten stan umysłu kiedy jest tak zimno, że zaczyna się myśleć o tym wszystkim co w słoneczne dni chowa się gdzieś z tył mózgu. Co zaskakujące – cały soundtrack jest idealnym podkładem do wieczornej jazdy tramwajem. Można się poczuć jakby się było we własnym depresyjnym egzystencjalnym filmie. Zwierz kocha soundtrack i wykasowuje go z listy przy pierwszym tchnieniu wiosny.
Dokładnie tak co do nuty brzmi dla zwierza śnieg i lód. Przy czym cały ten soundtrack jest po prostu niesamowicie dobry
Comptine D’un Autre été L’après-midi (Amelia/ Yann Tiersen) – czasem muzyka budzi jakieś skojarzenia nawet jeśli zupełnie nie miała tego ilustrować. Zwierz wracał kiedyś bardzo szarymi ulicami gdzieś w lutym słuchając tej melodii i teraz ilekroć słyszy ten nuty to przypomina sobie taki ostatni sczerniały już śnieg, mokre buty i taką rozdzierającą tęsknotę by już była wiosna. Ogólnie to może być motyw przewodni tej listy.
Czasem nie chodzi o muzykę, tylko o wspomnienia jakie się z nią wiążą.
Only The Beginning Of The Adventure (Lew Czarownica i Stara Szafa/ Harry Gregson-Williams) – zwierz na pewno wspominał o tym kawałku muzyki bo go po prostu uwielbia. Nie mniej prawda jest taka, że zdecydowanie bardziej pasuje mu do zimy (zresztą słusznie) niż do jakiejkolwiek innej pory roku. Przy czym to utwór gdzieś tak na grudzień kiedy człowiek żyje w jakimś wyczekiwaniu i poczuciu że z tego zimna, śniegu i chłodnego wiatru już niedługo wyjdzie na życie pełne przeżyć i przygód. W styczniu już tego nie da się słuchać.
Dla zwierza to idealne muzyka na grudzień. przynajmniej zwierza motywuje by stawić czoła kolejnym miesiącom zimy
Cloud Atlas – Finale (Atlas Chmur/ Tom Tykwer, Johnny Klimek, Reinhold Heil ) – zwierz wie, że dla wielu osób najładniejszym fragmentem tej bardzo udanej ścieżki muzycznej jest wielokrotnie wspominany w filmie sekstet. Ale zwierzowi najbardziej podoba się ten fragment. Dlaczego jest na ścieżce muzycznej? Cóż zwierz nie wie dlaczego ale takie skrzypce jakie są w utworze, jednoznacznie kojarzą się zwierzowi ze śniegiem. I to nie takim pruszącym ale taką zamiecią śnieżną którą ogląda się w świetle latarni i która trwa całą noc a rano nic nie wygląda tak jak wtedy kiedy kładliśmy się spać.
Atlas Chmur jest bardzo wysoko na liście zwierza – niezłych choć nie wybitnych filmów z zachwycającym soundtrackiem
Eric Sookie Theme (True Blood/ Nathan Barr) – to chyba jeden z niewielu przypadków w życiu zwierza kiedy oglądał scenę w serialu w kółko tylko dla muzyki. Nathan Barr stworzył do True Blood doskonałą muzykę między innymi bardzo spokojny rzewny i nieco niepokojący motyw związany z Ericem i Sookie. Motyw pojawił się już w drugim sezonie i naprawdę ukradł serce zwierza. Tym razem sam kompozytor przyznał, że chciał napisać coś nawet nieco przesadnie emocjonalnego – bo jest to muzyka towarzysząca scenie w której Eric pierwszy raz całuje Sookie. Tylko że w muzyce zupełnie nie ma jakichś łzawych zabiegów – jest coś bardzo niepokojącego, smutnego, przypominającego jakiś stary zapomniany utwór – a potem melodia przyśpiesza ale nadal jest w niej coś… zimnego? Trudno zwierzowi ująć w słowa to co słyszy w tej muzyce ale na Boga jaki to jest doskonały podkład muzyczny jak widzisz że tramwaj rusza z poprzedniego przystanku i jedzie ku tobie. Zwłaszcza jak jest zimno.
Żeby nie było – zwierz naprawdę nie wybierał klipu ze względu na ilustrację
Container ( The Affiair/ Fiona Apple) – najnowszy dodatek do listy – jedna z nowych obsesji zwierza (wszystkie muzyczne obsesje zwierza pochodzą z seriali) i ponieważ akurat mamy zimę to zwierz założy się o wszystkie pieniądze że nie będzie w stanie słuchać utworu latem. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, prawdopodobnie to jest jedyna rzecz która zostanie zwierzowi po wielkim rozczarowaniu jakim okazało się The Affair. Zwierz uwielbia takie utwory gdzie tak dużo zależy od głosu piosenkarki. Zwłaszcza sam początek.
The Affair jest bliskie trafienia do kategorii „Serial po którym została mi tylko czołówka”
Wong Chia Chi’s Theme (Ostrożnie Pożądanie/ Alexandre Desplat ) – Zwierz jest zdania że Desplat pisze za dużo soundtracków ale kiedy pisze dobry to naprawdę to jest kawał znakomitej muzyki filmowej. Zwierz przechodzi teraz do sekcji w której są dwa utwory które są dla zwierza bardzo podobne pod względem uczuć które budzą. To takie utwory które budzą w nim tęsknotę (słowo przewodnie całego wpisu) a jednocześnie wiążą się z jakimś oddaleniem – zwierz dokładnie tak się czuje kiedy spogląda na świat zza szyby i on jest w środku a tam jest zimno, pusto i zimowo. Przy czym to że to jest muzyka w której słychać coś dalekiego jedynie potęguje to uczucie. Ogólnie to dla zwierza jest muzyka która doskonale ilustruje to co czuje kiedy jedzie pociągiem w styczniu. Sami sobie podpiszcie pod to co chcecie
.
Jedna z zalet muzyki ilustracyjnej. Coś ilustruje ale często można sobie samemu wybrać co
Love Doesn’t End ( Koniec romasnu/Michael Nyman) – nie szukajcie w tej melodii niczego wybitnego. Ona naprawdę sobie tak spokojnie plumka przez kilka minut bez żadnych fantastycznych zawirowań, bez większej zmiany tempa, bez niczego co by zakłócało spokój. Tak sobie leci w tle. Zwierz uwielbia tego słuchać jak jedzie rano do pracy. Jakby był w czarno białym filmie o codziennych losach ludzi. Wiecie jak się jest zwierzem to człowiek bardzo często wyobraża sobie, że jest w filmie.
Spośród wielu plumkań na fortepianie to zwierz lubi jakoś tak bardziej
Noble Maiden Fair (A Mhaighdean Bhan Uasal) (Merida Waleczna/Patrick Doyle) – zwierz podejrzewa, że nie zdajecie sobie z tego sprawy ale zima brzmi jak Szkocja (wiosna brzmi jak Irlandia). Zwierz absolutnie uwielbia tą piosenkę. Najciekawsze jest to, że brzmi kiedy się jej słucha po raz pierwszy jakby śpiewano ją w jakimś dalekim wschodnim języku. Zwierza jakoś zawsze podnosi na duchu. Ogólnie cała ścieżka dźwiękowa jest fantastyczna. Nie tylko dlatego, że zwierz uwielbia soundtracki Patricka Doyle.
Youtube twierdzi, że śpiewa Emma Thompson. Zwierz postanowił nie wierzyć bo ludzie nie powinni być tak utalentowani
Take Her to Sea, Mr. Murdoch – (Titanic/ James Horner) – zwierz mógłby się krygować ale nie będzie. To jest muzyka do której co roku w nadziei na pozytywny efekt pakuje prezenty świąteczne. Widzicie ona dokładnie oddaje uczucie które zwierz ma kiedy zaczyna pakować – ekscytacje i poczucie, że zaczyna wielką wspaniałą przygodę. Podobnie jak w przypadku Titanica wszystko kończy się jednak tragicznie bo (co nie powinno nikogo dziwić) zwierz zupełnie nie umie pakować prezentów. Ale zwierz postanowił bardzo dawno temu, ze nie będzie si wstydził swojej słabości do tej melodii. Która dla niego jest bardziej świąteczna niż jakiekolwiek kolędy.
Tyle emocji a na koniec zawsze te same opłakane efekty
Na całej połaci śnieg (Kabaret Starszych Panów) – Piosenka jest na playliście na wszelki wypadek. Bowiem zasada jest taka. Jeśli wyjrzy się przez okno i rzuci okiem przed siebie a tam śnieg, należy natychmiast rzucić się do odtwarzacza i puścić utwór. Inaczej opady śniegu się po prostu nie liczą. Przy czym zwierz zdał sobie sprawę, że słowa „połać” używa tylko raz do roku i tylko w tym kontekście (podobnie jak myśli o pociągu do Jasła). Nie ma lepszego utworu na pierwszy śnieg niż ten.
Utwór zimowo absolutnie obowiązkowy
Kiedy pytacie zwierza o muzykę sami już trochę wiecie, że zwierz jest pod tym względem nudny. Żadnych eksperymentów – wystarczy mu odpowiednio zestawić skrzypce i wiolonczelę by popadł w przygnębienie, wystarczy mu uderzyć w odpowiednią harmonię by serce samo wyrywało mu się do przygód których przecież nie będzie, a jak mu zagracie coś na szkocką nutę to się rozsypie z tęsknoty za czymś czego objąć słowami nie może. Jak więc widzicie nic trudnego. Przy czym fascynujące jest to, że te melodie, które teraz powodują ten ucisk w okolicach serca (tak działają dobre melodie bez względu na gatunek czy wykonawcę) za kilka miesięcy będą zwierzowi wstrętne i nie przystające do jego życia. Możecie się zapytać dlaczego zwierz nie wyciąga się zimą z chłodu, ciemności i przygnębienia czymś radosnym i pogodnym. Być może to jakieś takie poczucie że wszystko musi się ze sobą zgadzać. Może gust zwierza, może zwierz się za dużo filmów na oglądał. Co nie zmienia faktu, że zwierz swoją zimową tęsknotę dość starannie pielęgnuje. A potem przychodzi wiosna, lato i zmiana playlisty. I tęsknoty. Na inną.
Ps: Oczywiście jak zawsze w takich przypadkach zwierz z otwartymi ramionami czeka na wasze ulubione zimowe utwory – zasada jest prosta – nie chodzi koniecznie by było o zimie ale może wy też macie takie utwory których słuchacie tylko gdy za oknem zimno i ciemno.
Ps2: Ponieważ skasowali Selfie to oczywiście zobaczył zwierz kilka odcinków i nawet mu się spodobało. Damm. Oczywiście musiał to sobie zrobić.