Home Ogólnie Ida, patrz czyli zwierz o filmie nie do końca polskim

Ida, patrz czyli zwierz o filmie nie do końca polskim

autor Zwierz

Halo

Jak wiecie mam zasadę, że właś­ci­wie nigdy nie piszę o fil­mach których nie zobaczyłam wtedy kiedy były w kinie. Po pier­wsze dlat­ego, że oglą­dam naprawdę dużo filmów „pomiędzy” a ten blog nie jest stricte fil­mowy, po drugie – mam wtedy wraże­nie, że jedyne co mogą napisać to jak­iś głos w długiej dyskusji która już dawno się prze­toczyła – wisi wtedy nade mną ten przy­mus polem­i­zowa­nia, zgadza­nia się, odnoszenia do zdań innych. Dlat­ego właśnie pisanie recen­zji na bieżą­co jest tak straszne i cud­owne. Bo jeszcze się nie wie do koń­ca co myślą inni i trze­ba wysłać w świat własne poje­dyncze prze­myśle­nia w nadziei, że nie jest się tym jed­nym jele­niem który zach­wycił się kiczem, czy tą marudą która kry­tyku­je arcy­dzieło. W przy­pad­ku Idy zro­bię jed­nak wyjątek. Nie zobaczyłam fil­mu w pier­wszym rzu­cie, trochę się na film boczyłam tak jak bez powodu boczę się na wiele filmów. Ale w końcu przyszedł czas tekst napisać. Bo nawet z tej swo­jej odległoś­ci przy kom­put­erze widzę, że już niedłu­go, zdanie na tem­at Idy trze­ba będzie wygłaszać częś­ciej niż to jakiemukol­wiek fil­mowi wyjść może na dobre. Piszę trochę o zakończe­niu ale to naprawdę nie jest film gdzie zna­jo­mość akcji oznacza zna­jo­mość filmu.

Ida to film o którym jest więcej opinii niż wypa­da o filmie przy którym reżyser sam twierdzi, że opowia­da wyłącznie o tym o czym opowiada

 

Zacząć trze­ba od tego, że Ida to film prosty i krót­ki. Nie przy­pom­i­nam sobie bym w ostat­nich lat­ach znalazła tak powszech­nie chwalony film, który trwał­by zaled­wie 78 min­ut. To właś­ci­wie jest takie ¾ fil­mu, nie docią­ga­jące nawet do zwycza­jowej pół­torej godziny. I taka jest właśnie Ida fab­u­larnie – z pomysłem na krót­ki metraż i z real­iza­cją jedynie odrobinę poza taki for­mat wychodzącą. Nie wiele jest takich filmów w ogóle, a ostat­ni­mi cza­sy co raz mniej, kine­matografia zakochała się bowiem w his­to­ri­ach nawet jeśli nie długich to bard­zo roz­ciąg­nię­tych. Ustal­iła  się jakaś prze­cięt­na dłu­gość fil­mowej fabuły i jeśli mate­ri­ału na real­iza­cję nie star­cza tym gorzej dla sce­nar­iusza. W przy­pad­ku Idy fil­mu jest tyle ile his­torii. Samej his­torii jest zaś niewiele lub też (im głę­biej się wchodzi) cała masa. Jest dziew­czy­na, która ma iść do klasz­toru, jest jej ciot­ka i odkry­ta po lat­ach żydows­ka tożsamość. Jest też trochę oniryczne trochę real­isty­czne kino dro­gi, które choć ma jas­no ustalony cel (znaleźć miejsce pochówku rodz­iców) tak naprawdę wyda­je się trochę bezcelowe bo cóż zro­bić kiedy owo miejsce pochówku się zna­jdzie.  Wszys­tko mieś­ci się w prostej czarno białej nar­racji, w pięknych kadrach w których bard­zo wyraźnie widać pio­ny i poziomy, kon­tu­ry i ksz­tał­ty tak jak­by twór­cy bard­zo chcieli wypłukać pokazy­waną w filmie rzeczy­wis­tość ze wszel­kich ozdob­ników. Wydesty­lować jed­ną opowieść z setek i nie opowiadać nic więcej.

  Postać Wandy — ciot­ki Idy została oskarżona o to, że jest nośnikiem anty­semic­kich stereo­typów o żydoko­mu­nie. Ale trze­ba bard­zo chcieć by nie dostrzec, że reżyser bierze stereo­typ by dodać do niego tyle kon­tek­stów by nic nie było jednoznaczne

To właśnie dlat­ego Ida mimo, że opowia­da o sprawach trud­nych, nic nie mówi wprost. Wszys­tko co się tu roz­gry­wa pojaw­ia się w poje­dynczych zda­ni­ach i aluz­jach. Infor­ma­c­je o przeszłoś­ci bohaterów, o ich wyb­o­rach, sposo­bie życia – wszys­tko jest w poje­dynczych rzu­canych to tu to tam zda­ni­ach. Rekon­strukc­ja życio­rysów i losów nie jest niemożli­wa, ale nikt nie sia­da tutaj by po kolei wyjaśnić wid­zowi  o co chodzi. Po częś­ci dlat­ego, że reżyser jest na tyle inteligent­ny by wierzyć że widz sam sobie dopowie całą his­torię. Po częś­ci dlat­ego – co chy­ba jest ważniejsze – że tak naprawdę reży­sera nie do koń­ca intere­su­je opowiadanie nam całej wielkiej his­torii krok po kroku. Zresztą bard­zo widać to w Idzie. Dziew­czy­na nic w życiu nie widzi­ała, nigdzie nie była, nic nie przeżyła. Siero­ta podrzu­cona do klasz­toru, która w klasz­torze postanaw­ia spędz­ić resztę życia. Kiedy spo­ty­ka ciotkę i przyglą­da się jej życiu a także bierze udzi­ał w poszuki­wa­ni­ach miejs­ca pochówku rodz­iców, kiedy widzi chłopów którzy zajęli dom po jej rodz­i­cach, czy dół w którym w końcu zna­j­du­ją się koś­ci i miejsce na wyrzu­ty sum­ienia sąsi­a­da który nie był aż tak porząd­ny jak się mówi to wszys­tko dzieje się poza nią. Nie jest ani żydówką, ani polką. Nie jest stroną kon­flik­tu bo cały ten kon­flikt roz­gry­wał się poza nią i jej światem. W ten sposób reżyser ucieka  od ocen – bohater­ka niko­mu nie czyni wyrzutów, nie tup­nie nogą, nie zale­je się łza­mi. Jedyne co może to przyglą­dać się światu.

Ida w całej his­torii niewiele robi. Tylko patrzy. 

Osobą akty­wną – przeży­wa­jącą jest za to jej ciot­ka. Najpierw komu­nisty­cz­na Pani proku­ra­tor, ter­az sędz­i­na, top­ią­ca swe smut­ki w alko­holu i ramionach przy­pad­kowych mężczyzn. Ale prze­cież od samego początku fil­mu widz jakoś instynk­town­ie czu­je, że wszys­tko co robi jest w jak­iś sposób uza­sad­nione. Wielu kry­tyków den­er­wowało się, że pomysł by ciot­ka żydówka koniecznie była krwawą komu­nisty­czną panią proku­ra­tor w cza­sach stal­i­nows­kich to powielanie stereo­typów. Tylko, że umknęło gdzieś że to chy­ba jeden z nielicznych filmów gdzie im dłużej przyglą­damy się postaci tym bardziej rozu­miemy jej wybo­ry. A właś­ci­wie tym mniej może­my powiedzieć że mamy do czynienia z postacią złą czy jed­noz­naczną. Wręcz prze­ci­wnie to chy­ba najbardziej łagodne potrak­towanie tego typu postaci jakie moż­na sobie wyobraz­ić. Film szu­ka odpowiedzi odnośnie życiowych wyborów w przeszłoś­ci odwołu­jąc się nie tylko do Zagłady, ale także do jakiejś ambicji by wyr­wać się w świat. Kiedy zaczy­na się składać życia bohater­ki w całość, to choć nadal nie skła­da się ono na biografię peł­na chwały, to ukła­da się w jak­iś log­iczny ciąg. Co więcej każe  sobie zadawać pytanie czy jeśli poświę­ciło się tak wiele dla sprawy to czy moż­na się w pewnym momen­cie wyco­fać. Film sprowadza­jąc his­torię do losu jed­nos­t­ki bierze stereo­typ i każe wid­zowi zadać sobie tyle pytań, że trud­no potem wyjść z prostym rów­naniem w głowie.

Wielu kry­tykom umknęło, że to jeden z nielicznych w Polsce filmów tego typu który właś­ci­wie wszys­tko sprowadza do przeżyć kobi­et. Wszyscy mężczyźni w filmie są dla nich tylko tłem.

Jed­nocześnie z boku pojaw­ia się kwes­t­ia wiary.  Dla niek­tórych tak moc­ne zestaw­ie­nie wiary katolick­iej z tem­atem sto­sunków pol­sko-żydows­kich jest chrys­tian­i­zowaniem zagłady.  Kiedy Ida spo­ty­ka się z ciotką oczy­wiś­cie pada pytanie czy dziew­czy­na kiedykol­wiek próbowała życia – gdy Ida zaprzecza ciot­ka słusznie stwierdza, że jeśli nie spróbu­je to jakim poświęce­niem jest wyrzecze­nie się wszys­tkiego co ziem­skie. Reżyser prze­suwa pytanie dalej – sko­ro dziew­czy­na wychowała się w klasz­torze i nie zna zła to jaką wiarą jest ta jej wiara.  Jeśli Bóg jest wszędzie to jest także tam gdzie jest zło.  Niech więc Ida pojedzie i to zło zobaczy, dotknie – właś­ci­wie dosłown­ie – zbier­a­jąc koś­ci swoich rodz­iców i zawożąc je na opuszc­zony żydows­ki cmen­tarz. Jeśli nadal będzie wierzyć – niech ślu­by złoży ale niech nie ufa w Boga póki zła nie widzi­ała na włas­ną rękę. Przy czym wiara Idy – jest tak cud­own­ie uporząd­kowana, mieszczą­ca się w codzi­en­nym rytuale klasz­tornego życia. Po powro­cie z podróży dziew­czy­na nie popa­da w przygnę­bi­e­nie, nie przeży­wa kryzy­su – po pros­tu nagle widzi więcej – nie koniecznie zła, wszys­tkiego. To nie wiara czy jej brak sta­ją na przeszkodzie złoże­nia ostate­cznych ślubów ale świat. Ten zły paskud­ny świat który zobaczyła a który jed­nak – nawet przez mgnie­nie oka okazał się czymś więcej. Zresztą cały czas dręczyło mnie w cza­sie sean­su pytanie, czy reży­sera w ogóle pod­sunie nam myśl o tym czy Ida ma pra­wo się w tym klasz­torze zamknąć. Czy dziew­czy­na która przeżyła i jako jedy­na z nich wszys­t­kich wyda­je się nieza­pisaną traumą kartką ma pra­wo odrzu­cić tę szan­sę na jakieś nor­malne życie. To jeden z tych tem­atów który jak bumerang wraca w różnych tek­stach ludzi którzy ocaleli z Zagłady jako jedyni z rodziny, czy też za ich ocale­niem stał przy­padek (o ile przy­padek nie stoi za każdym ocale­niem) i czuli potem presję by jed­nak coś zro­bić sko­ro aku­rat im przyszło dalej dosłown­ie cieszyć się życiem. Wraca­jąc jed­nak do wątku chrys­tian­iza­cji zagłady – wiem, że wielu się jej tam dopa­tru­je zwłaszcza w kon­tekś­cie licznych obec­nych sym­boli religi­jnych. Ale jed­nocześnie nie sposób oder­wać się od fak­tu, że jed­nak widz­imy ten świat oczy­ma dziew­czyny wychowanej w klasz­torze dla której wiara jest jedynym punk­tem odniesienia. Z kolei film nie zda­je się sug­erować że rozważanie obec­noś­ci Boga ogranicza się wyłącznie do chrześ­ci­jańst­wa. Wszak to pytanie w przy­pad­ku pojaw­ia­nia się zła powszechne, wychodzące daleko poza granice jakiegokol­wiek wyz­na­nia. Na pewno zaś film nie rozlicza się z niczym jed­noz­nacznie – nawet sym­bo­l­i­ka jest tutaj na tyle sub­tel­na, że trze­ba bard­zo tego klucza szukać by odd­zielić oso­biste rozważa­nia nad wiarą jed­nej jed­nos­t­ki i przepisać to na ogól­ną inter­pre­tację zagłady i odpowiedzi na nią.

Wielu kry­tyków dostrze­ga w filmie bard­zo silne chrześ­ci­jańskie przesłanie. Dla mnie jed­nak to przede wszys­tkim punkt odniesienia bohater­ki, która czego innego nie zna. Powiem szcz­erze — trud­no odd­zielić w filmie to co wychodzi z wiary czy religii a co jest częś­cią charak­teru dziew­czyny, która może prze­baczać bo to za co miała­by prze­baczać roze­grało się zupełnie poza nią.

Ida to także popis styl­isty­czny i aktors­ki. Zacząć trze­ba od styl­isty­ki bo to film, wyraźnie krę­cony tak by nie tylko dzi­ał się w lat­ach 60 ale i przy­pom­i­nał filmy z tych cza­sów. Podob­ne kadry, obow­iązkowa sce­na z przys­tankiem auto­bu­sowym (serio cza­sem mam wraże­nie, że moty­wem prze­wod­nim pol­skiej kine­matografii w pewnym momen­cie stały się sce­ny z poje­dynczym nowoczes­nym przys­tankiem auto­bu­sowym na środ­ku pustej dro­gi), cię­cia które współczes­ne­mu wid­zowi mogą się wydać co najm­niej dzi­wne, a które troszkę przy­wodzą na myśl Nową Falę (nie wiem czy zamierze­nie).  Przy czym widać że reżyser chce zestaw­ić ze sobą to bło­to i brzy­dotę wsi, z odpada­ją­cym tynkiem kra­ju w rozsypce z urodą niek­tórych soc­jal­isty­cznych budowli – jak np. w hotelu gdzie zatrzy­mu­je się Ida z ciot­ka jest pięk­na klat­ka schodowa, wspom­ni­any przys­tanek wyglą­da­ją­cy jak nowoczes­na rzeź­ba na środ­ku pola, sce­na w klu­bie gdzie wszys­tko jest dokład­nie takie jak powin­no być w klubach jaz­zowych od podło­gi w kratkę po prze­jś­cia zakońc­zone łukiem i dym z papierosów. Do tego niesamowi­ta jest w tym filmie gra czernią, bielą i szaroś­cią. Dodatkowo wraże­nie potęgu­je muzy­ka – świat który rozbrzmiewa radiowy­mi hita­mi – tak bard­zo nie przys­ta­ją­cy­mi do świa­ta w którym znalazły się Ida i Wan­da jej ciot­ka.  Ale jest też muzy­ka bohaterek – Ida dosta­je jazz Coltrane’a – pełen melan­cholii i tęs­kno­ty – mimo wszys­tko pasu­ją­cy do tej otacza­jącej ją zewsząd brzy­do­ty i niepewnoś­ci. Z kolei Wan­da dosta­je muzykę klasy­czną – taką  która do tego świa­ta zupełnie nie pasu­je, ale ope­ru­je tylko najwyższy­mi emoc­ja­mi i doskonale współ­gra z tym całym trag­icznie pogu­bionym życiem bohater­ki. Jeśli chodzi o aktorstwo to jest to niewąt­pli­wie film Agaty Kuleszy w roli Wandy. To jest jed­na z tych ról, gdzie aktor­ka daje nam całą postać od razu, od pier­wszej sce­ny i każe nam nawet nie tyle ją lubić ale chcieć wiedzieć o niej jak najwięcej. Co jest frus­tru­jące w filmie z min­i­mal­isty­czny­mi dialoga­mi. Przy czym to rola łat­wa do przeszarżowa­nia a jed­nak grana bard­zo sprawnie, na wycis­zonych emoc­jach.  Z kolei Aga­ta Trze­bu­chows­ka w roli Idy ma przyglą­dać się światu i robi to ide­al­nie. Z całą delikat­noś­cią, dys­tansem i melan­cholią swo­jej bohaterki.

To film Agaty Kuleszy, która w tym filmie gdzie w ogóle bard­zo mało wiemy tworzy bohaterkę którą widz naty­ch­mi­ast chce poz­nać i dowiedzieć się jak najwięcej jakie ma motywac­je — zarówno kiedyś jak i dziś.

Ida jak wiado­mo ma otwarte zakończe­nie. Od widza zależy co do tej his­torii dopisze, dokąd pośle bohaterkę która ma przed sobą wiele dróg. To – mimo braku porusza­ją­cych scen – jest najbardziej porusza­jące zakończe­nie bo reżyser zostaw­ia­jąc wybór w rękach widza, właś­ci­wie odd­a­je mu ostat­nie słowo w filmie. Dlat­ego między inny­mi – jak pode­jrze­wam – film podobał się nieza­leżnie od opcji poli­ty­cznej – bo każdy wysłał Idę na inną drogę. Zwierz czy­tał zarzut, że to jest uciecz­ka od ostate­cznego opowiedzenia się przez reży­sera w kwestii – obec­nych w filmie sto­sunków pol­sko-żydows­kich. Ale tak się zas­tanaw­iam czy naprawdę to nie jest najlep­sza odpowiedź. Nie widzę niko­go kto umi­ał­by znaleźć jed­noz­naczną odpowiedź na pytanie co tak właś­ci­wie bohater­ka powin­na zro­bić. Wyda­je się zresztą, że szuka­jąc szer­szej inter­pre­tacji – nie chodzi tylko o Idę. Każdy w tym filmie ma jak­iś zapas przeżyć – bardziej i mniej dra­maty­cznych, który może go gdzieś zaprowadz­ić. Wandę taka sama wędrówka zaprowadz­iła do posady komu­nisty­cznego proku­ra­to­ra, sąsi­a­da – do poży­dowskiego domu gdzie spoko­jnie żyje z żoną i córeczką. Reżyser prowoku­je trochę  pytanie co tak właś­ci­wie ma decy­dować o naszym losie. Kiedy po wspól­nie spęd­zonej nocy Ida pyta się chłopa­ka co dalej, to ten snu­je przed nią wiz­ję banal­ną. Tak banal­ną że nie dzi­wimy się gdy Ida rano wymy­ka się z poko­ju. Bo w sum­ie czy takie życie jest warte wysiłku? Nieza­leżnie od pochodzenia. Zresztą jeśli szukać w Idzie czegoś co naprawdę mnie poruszyło (może dostrzegliś­cie że spoglą­dam na film nieco z dys­tan­su) to właśnie nie sprowadzanie losu bohaterów do ich pochodzenia. To, że Ida jest żydówką jeszcze niczego nie przesądza. Nadal sama musi pod­jąć wszys­tkie decyz­je. Wiele filmów tu wpa­da w pułap­kę uzna­nia, że pochodze­nie (bo prze­cież nie wychowanie, nie rodz­i­na nawet nie his­to­ria – bo to wszys­tko się roze­grało poza bohaterką) jed­noz­nacznie deter­min­u­je co stanie się dalej i jakie decyz­je muszą zostać pod­jęte. Wcale tak nie jest.

Wyda­je się że tam gdzie Paw­likows­ki chci­ał zro­bić piękny film o ludzi­ach wyszedł niek­tórym tylko film o poli­tyce i historii

Oglą­da­jąc Idę ponown­ie przed napisaniem recen­zji zas­tanaw­iałam się co widzą w niej kry­ty­cy zachod­ni. Bo prze­cież nie ule­ga wąt­pli­woś­ci, że nie dostrze­ga­ją więk­szoś­ci tych ele­men­tów które dla nas są oczy­wiste. Nie wiem do jakiego stop­nia są świado­mi jak bard­zo  w ostat­nich lat­ach kwes­t­ia prze­j­mowa­nia żydowskiego mienia stała się tem­atem dysku­towanym w społeczeńst­wie pol­skim. Pewnie więk­szość z nich nie zda­je sobie sprawy jak ostre spory prowad­zone są wokół Idy w Polsce gdzie wciąż pomysł by opowiedzieć taką his­torię bez poli­ty­ki i bez puen­ty wyda­je się być ucieczką przed trud­nym tem­atem a nie mierze­niem się z nim. Ilość głosów doszuku­ją­cych się w filmie postawy anty­semick­iej, anty­pol­skiej czy niemalże tchór­zli­wie ucieka­jącej od oce­ny sto­sunków pol­sko żydows­kich wskazu­je, że film został potrak­towany jako głos w sze­rok­iej dyskusji. Prob­lem w tym,  że wyda­je się że reżyser wcale nie chci­ał brać w niej udzi­ału. Widzi­cie jeśli zwierz ma być szcz­ery, to dla mnie ten film jest dowo­dem na to, że Paw­likows­ki mimo pol­s­kich aktorów, pol­skiej ekipy i pol­skiej his­torii w tle stworzył film, który jest europe­js­ki ale nie jest pol­s­ki. Już tłu­maczę. Wyda­je mi się bowiem, że Paw­likows­ki – pracu­jąc i żyjąc poza kra­jem chy­ba nie do koń­ca zdał sobie sprawę, jak trud­no jest nakrę­cić film który opowia­da o jed­nos­tkach w jak­iś sposób uwikłanych w his­torię, nie opowiada­jąc jed­nocześnie samej his­torii. Więcej, nawet się nią nie szczegól­nie intere­su­jąc. Sam reżyser twierdz­ił, że nie robi fil­mu o sto­sunkach pol­sko-żydows­kich ale o dwóch kobi­etach. Przez wielu zostało to uznane, za ład­ny wybieg który pozwala pokazać co się chce nie zostaw­ia­jąc komen­tarza. Ale moim zdaniem Paw­likows­ki od niczego nie ucieka – po pros­tu zazwyczaj z sytu­acją na tyle odległą his­to­rycznie społeczeńst­wa są na tyle rozlic­zone, że moż­na właśnie wyko­rzys­tać je jedynie jako pewien punkt wyjś­cia, nie zagłębi­a­jąc się do koń­ca we wszys­tkie wąt­ki i kon­tek­sty. Pod tym wzglę­dem reżyser się przeliczył i prag­nąc uciec od poli­ty­ki a na pewno nieco od his­torii trafił w sam środek poli­ty­czno- his­to­rycznej roz­gry­w­ki. Roz­gry­w­ki o tyle trud­nej, że właś­ci­wie nie do koń­ca wiado­mo jaki miał­by być ten film zdaniem częś­ci kry­ty­ki. Pro­ponowane alter­naty­wne sce­nar­iusze nie są bowiem w żad­nym punkcie zgodne z tym co reżyser chci­ał opowiedzieć.

  Ida to film który doskonale korzys­ta z czerni i bieli wycią­ga­jąc z niej ile się da — nie tylko plas­ty­cznie ale i fab­u­larnie (np. nie widz­imy koloru włosów Idy, który ma znaczenie)

Właśnie dlat­ego słysząc o kole­jnych sukce­sach Idy trud­no mi myśleć o niej jako o sukce­sie Pol­skiego kina. Dla mnie to olbrzy­mi sukces pro­dukcji, która choć stwor­zona tutaj jest przede wszys­tkim filmem z nur­tu europe­jskiego. Co więcej pewnie tak tam odbier­anym i doce­ni­anym – moim zdaniem – nie tyle za tem­at (ponown­ie – idę o zakład że więk­szość kry­tyków nie rozu­mie jak bard­zo wielowarst­wowy jest pokazany w tym filmie prob­lem bohaterek i ich tożsamoś­ci) ale za to, że w asce­ty­czny, prosty i niesły­chanie sprawny sposób opowia­da prowoku­jącą do pytań his­torię. Co więcej – co umy­ka wielu sprowadza­ją­cym film do naszych pol­s­kich dyskusji recen­zen­tom – his­torię bard­zo otwartą, bo właś­ci­wie możli­wą do wyję­cia z tego konkret­nego kon­tek­stu. W sum­ie bliżej temu fil­mowi do pro­dukcji które opowiada­ją o przeło­mowy ksz­tał­tu­ją­cym przeży­ciu w pro­ce­sie tworzenia się osobowoś­ci jed­nos­t­ki czy jej tożsamoś­ci niż rozliczeniowym fil­mom, które próbu­ją wyjaś­ni­ać zakrę­ty his­torii. Zresztą zdaniem zwierza zestaw­ie­nie klasz­toru z zagładą ma jedynie spotę­gować to zderze­nie dwóch światów z których pow­stać może coś nowego w głowie Idy. Nie mniej moż­na wyobraz­ić sobie że pod­staw­imy tam dwie zupełnie inne wartoś­ci. Co zapewne robi wielu nagradza­ją­cych film kry­tyków którzy nie wiedzą jak bard­zo wielu Polaków doty­ka sce­na gdzie dwie żydów­ki wraca­ją po lat­ach do swo­jego domu gdzie oczy­wiś­cie ktoś już miesz­ka a jedynym śla­dem po dawnych mieszkań­cach jest witraż w stodole.

Obow­iązkowa mal­own­icza sce­na z przystankiem

Czy mam do Idy zarzut? Tak – choć jest to zapewne zarzut subiek­ty­wny. Ida jest filmem niesły­chanie czytel­nym. Nie jed­noz­nacznym ale czytel­nym. Co oznacza, że w cza­sie obu sean­sów ani na chwile nie straciłam poczu­cia, że oglą­dam film, który jest o czymś. Stąd moje sko­jarze­nie z pro­dukcją krótkome­trażową gdzie więk­szość mojego wysiłku jako widza sku­pia się nie tyle na samym odczuwa­niu fil­mu co na śledze­niu tego jak reżyser prowadzi fabułę, jak zdję­cia szuka­ją sym­boli, jak gra muzyką, rozkła­da dialo­gi, mon­tu­je film. Cały czas siedzi­ałam w wyczeki­wa­niu na puen­tę, albo (jak w przy­pad­ku Idy) na jej znaczą­cy brak. Wszys­tko było to z jed­nej strony intelek­tu­al­nie niesły­chanie atrak­cyjne, z drugiej – Ida to film który zupełnie nie doty­ka moich emocji. Oczy­wiś­cie nie każdy film chce grać na emoc­jach ale czułam, że bard­zo wyraźnie widzę zabie­gi reży­sera – niekiedy rzeczy­wiś­cie trafne i zach­wyca­jące ale bard­zo wyraźne – niemal doma­ga­jące się inter­pre­tacji. Przy czym może to jest kwes­t­ia tego, że jako oso­ba która wychowała się w domu gdzie his­torią żydów i sto­sunków pol­sko żydows­kich zaj­mowano się pro­fesjon­al­nie właś­ci­wie wysłuchałam już każdej strony dyskusji. I słysza­łam pewnie każdy wari­ant his­torii. Stąd też właś­ci­wie jeśli miało mnie coś emocjon­al­nie poruszyć to było to już wie­ki temu. I choć zda­ję sobie sprawę, że Ida pewnie nie była nigdy krę­cona dla ludzi takich jak ja, to nie da się poza takie jed­nos­tkowe doświad­cze­nie wyjść. Przy czym być może jest to też zgub­ne. Bo znalazłam w częś­ci recen­zji inter­pre­tac­je które mnie samej nigdy by nie przyszły do głowy (np. takie które uogól­ni­a­ją jed­nos­tkowe zachowa­nia bohaterek na całość  grup społecznych). Kto wie może właśnie na tym pole­ga cały prob­lem. Każdy kto oglą­da ten film oglą­da go nie mogąc się odciąć od tego kim jest i co przeżył.  I dlat­ego Ida każde­mu idzie w inną stronę.

Ps: Tak wie zwierz, że ten wpis jest w znacznej częś­ci napisany w pier­wszej oso­bie. Cza­sem wpisy się tak piszą i zwierz wtedy ich nie pyta dlaczego tylko pub­liku­je. Ten się tak napisał.

Ps2: Jeśli nie intere­su­je was Ida i macie zupełnie dość skom­p­likowanych dyskusji na tem­at trud­nej tożsamoś­ci to zwierz na Onecie napisał tekst o swoich najwięk­szych fil­mowych (pozy­ty­wnych i negaty­wnych) zaskoczeni­ach w 2014.

38 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online