Zaczynamy nowy rozdział. Jak sami widzicie mamy nowy szablon. Znika ukochane Hej zwierza, które było z nami od pierwszego wpisu. Ale nie powinniście się dziwić, że wpis, który otwiera nową erę jest notka poświęcona nominacjom do Oscarów. Od Oscarów wszystko się zaczęło. I przy nich zachodzą największe zmiany. Jednak dziś nie o zmianach tylko o tym kogo nominowano do pięknej pozłacanej statuetki. To zaczynamy…
Bidman w Hotelu– ku zaskoczeniu prawdopodobnie wszystkich dwa filmy, które będą się bić o największą ilość statuetek są typowym przykładem kina niezależnego. Tak moi drodzy – jak zwykle w przypadku Oscarów nagradzane są filmy środka – na tyle popularne by ludzie mniej więcej kojarzyli twórców i na tyle niezależne by krytycy mieli się czym zachwycać. Zwierz jak może wiecie uważa Wesa Andersona za swojego ukochanego reżysera i twórcę który trafia idealnie do serca zwierza. Problem w tym, że obawiam się że liczne nominacje nie przełożą się w tym przypadku na liczne nagrody. Jeśli zwierz miałby coś wróżyć to nagrodę za scenariusz dla Wesa Andersona – bo rzeczywiście to może być jedna z tych nagród za całokształt pracy, zwłaszcza, że zwierz podejrzewa, że nagrody ułożą się tak, że Anderson dostanie za scenariusz a Iñárritu za reżyserię. Nie mniej zwierz musi powiedzieć że jest zachwycony bo po raz pierwszy od dawna film, który zwierz nie tyle lubi co kocha startuje w tylu kategoriach. Co oczywiście już teraz każe zwierzowi cieszyć się na Oscarową galę.
Kino nominowane jest w tym roku jednocześnie zróżnicowane i bardzo spójne
Wszyscy biali mężczyźni – zanim przejdziemy do omawiania poszczególnych kategorii zwierz ma jeszcze uwagę odnośnie pewnego społecznego odbioru tegorocznych nominacji. A ten jest raczej negatywny. Oto bowiem po raz pierwszy od 1998 roku wśród nominowanych aktorów nie pojawiła się żadna osoba czarnoskóra, dywersyfikacji właściwie nie ma – co jest jednak pewnym krokiem w tył chociażby w porównaniu z zeszłym rokiem kiedy mieliśmy bardzo wymieszany skład nominowanych. Ale nie tylko o kolor skóry chodzi. Zwrócono tez uwagę, że ponownie wśród nominowanych reżyserów nie ma żadnej kobiety a mogłaby być chociażby Ava DuVernay za reżyserię filmu Selma. Zresztą to ciekawe, że w roku kiedy kwestie rasowe są w Stanach tak aktualne i napięte Selma jest jednym z tych filmów, które zdecydowanie zostały pominięte. Bo choć mają nominację za najlepszy film, to nie mają np. nominacji dla Davida Oyelowo za najlepszą rolę męską. Kobiet zabrakło także wśród scenarzystów – co dotychczas zdarzało się rzadko. Jednak nie tylko to zwróciło uwagę krytyki. Otóż jeśli przyjrzycie się tytułom nominowanym do najlepszego filmu to znajdziecie tam cztery filmy biograficzne (w całości lub częściowo) poświęcone rzecz jasna mężczyznom, jeśli spojrzycie na wszystkie tytuły to ukaże wam się panorama kina gdzie główną rolę gra mężczyzna i to on jest centrum opowieści. Oczywiście nie pierwszy raz tak się dzieje ale z roku na rok co raz więcej jest głosów pytających czy naprawdę każdy scenariusz musi opowiadać o facetach.
Prawdy marzenia i wizje – patrząc na nominacje za najlepszy film widać zderzenie dwóch światów – z jednej strony mamy już wspomniane kino biograficzne (Selma, Theory of Everything, Imitation Game, American Snajper) , z drugiej świat bardzo mocno wykreowany przez reżysera (Grand Budapest Hotel, Birdman) – nieco obok dwa filmy będące realizacją dłużej (Boyhood) lub krócej (Whiplash) powstającej wizji reżysera, który włożył olbrzymi wysiłek w projekt (pierwszy film powstawał przez 12 lat, drugi powstał jako film krótkometrażowy by zarobić na długi metraż). To ciekawe trzy podejścia do kina, przy czym nurt biograficzny wydaje się tu najbardziej ograniczony wymaganiami gatunku. Zdaniem zwierza wygrać tu może przede wszystkim wizja i to wizja w jakiś sposób bliska widzom bo Boyhood to film, który dotyka zjawisk znanych nam wszystkim. Tak więc zwierz postawiłby na Boyhood.
Sprawiedliwie choć nieuważnie – po raz kolejny zdecydowano się, że nominacje za najlepszy film nie będą się stuprocentowo pokrywać z nominacjami dla najlepszych reżyserów. Ponieważ Foxcatcher nie dostał nominacji za najlepszy film, a najwyraźniej nie jesteśmy jeszcze gotowi na nominacje dla czarnoskórej reżyserki to Bennett Miller dostał nominacje za reżyserię filmu o zapaśnikach (a właściwie o czymś więcej) natomiast nie jego nominacja najbardziej dziwi a nominacja którą dostał Morten Tyldum za Imitation Game. Trudno w recenzjach znaleźć jakieś pochwały pod adresem reżysera, dziwi natomiast brak nominacji dla Damien Chazelle za Whiplash – dzieło jego życia, w którym jak na dłoni widać ciekawe reżyserskie zabiegi. Wielu domagało się w zestawieniu jeszcze obecności Finchera z jego Gone Girl ale zdaniem zwierza to nie jest film zasługujący na wyróżnienie za reżyserię. Natomiast wskazano, że nie ma też na liście Clinta Eastwooda mimo, że jego American Snajper zebrał aż sześć nominacji. Najwyraźniej nominowanie Eastwooda nie jest równie obligatoryjne jak nominowanie Meryl Streep. Zwierz rzecz jasna kibicuje Andersonowi – zdaniem zwierza reżysera który ma najbardziej wypracowany, spójny a jednocześnie wciąż rozwijający się styl we współczesnym kinie, ale nie ma wątpliwości że reżyseria to wizja a wizję to miał Linklater – reżyser Boyhood.
Reżyseria to wizja. Pytanie który z panów miał wizję zwycięską
Czworo ludzi i jedna postać – w kategorii Najlepszy aktor mamy do czynienia z ciekawą sytuacją. Aż czterech z nominowanych aktorów odgrywa ludzi którzy naprawdę żyli i tylko Michael Keaton wciela się w postać nieistniejącą. Jak już zwierz wspomniał na liście czuć braki – przede wszystkim nie ma Jake Gyllenhaala z Nightcrawlera, który zdaniem zwierza padł ofiarą nie tyle pominięcia co braku promocji filmu. Produkcja pojawiła się jak na rozdanie Oscarowe bardzo wcześnie i bez silnej promocji (aktor jest teraz w Nowym Jorku i gra na scenie więc pewnie wcześniej w czasie prób nie miał czasu promować filmu) po prostu przepadł. Z kolei brak Davida Oyelowo przypomina trochę brak Idrisa Elby w zeszłym roku – już drugi rok pod rząd brytyjski aktor mierzy się z historią ruchów czarnoskórej ludności (odpowiednio w USA i RPA) i mimo pochwał nie dostaje nominacji. Ale zajmijmy się nazwiskami które mamy. Zdaniem zwierza jeśli ma się tu rozegrać jakaś walka to między Keatonem a Redmaynem choć zwierz przyzna szczerze, że wolałby zwycięstwo Keatona. Zwierz nie przepada kiedy nagroda trafia do aktora, który przede wszystkim przechodzi olbrzymią fizyczną przemianę, bo choć to zagrać trudno to paradoksalnie jest to potwierdzenie pewnego schematu prowadzącego do nagród. Zwierz zaś jest świadom schematów ale się trochę na nie nie zgadza. Ciekawym przypadkiem jest Steve Carell który był wymieniany w gronie aktorów, którzy dzięki swojej przemianie (sztuczny nos twoja przepustką do nagrody) oraz zupełnie nie komediowemu występowi był wymieniany pośród kandydatów do Nagrody. Niestety wydaje się, że Keaton swoim poważnym występem skutecznie wytrącił Carellowi z ręki broń pt. komik w roli poważnej. Na koniec Bradley Cooper i Benedict Cumberbatch. Zwierz ma wrażenie że Cooper staje się powoli drugim DiCaprio Akademii – chętnie go nominują ale na nagrody szanse ma małe. Zresztą musicie wiedzieć, że będzie wpis o Cooperze bo zwierz uważa że kariera aktora jest b. ciekawa. Co zaś się tyczy Benedicta, to choć zwierz jeszcze filmu nie widział i życzy swojemu ulubieńcowi wszystkiego dobrego to ma wrażenie ze jednak gdyby tego filmu nie wyprodukował Weinstein to nominacji by nie było. Natomiast jeśli zajrzymy do BAFT (a będziemy do spisu zaglądać) to dostrzeżemy jeszcze jedno nazwisko którego tu brakuje. Nie ma Ralpha Fiennesa. Mało kto się o niego upomina a przecież bez niego i jego wybitnego tragikomicznego występu nie byłoby Grand Budapest Hotel. Ale nie przejmuj się Ralph my i tak cię kochamy. No i brak w ogóle zarówno w Oscarach jak i BAFTACH jednego nazwiska. Nie ma Thimotego Spalla za Pana Turnera. Co jest o tyle ciekawe że aktora nie tylko nagrodzono w Cannes ale też mnóstwo się mówiło o tym jak doskonała jest to rola.
Wydaje się, że Keaton jest właściwie niemal pewnym zwycięzcą ale wszystkie nominacje cieszą
Kobiety zdeterminowane – jeśli coś można powiedzieć o tegorocznych bohaterkach granych przez nominowane aktorki to że są zdeterminowane – a to w obliczu własnej choroby, a to choroby bliskich. Chcą znaleźć siebie bez mężczyzn i muszą poradzić sobie w trudnym świecie niekiedy mogą ale częściej nie mogąc liczyć na pomoc facetów. Spośród nominowanych ról trudno jednak znaleźć jedną taką która krzyczałaby nagroda. Ponownie widać pewien rozdźwięk pomiędzy widownią a krytykami. Widzowie chętnie nagrodzili by Rosamund Pike za jej absolutnie przerażającą i na swój sposób nowatorską rolę w Gone Girl. Takich bohaterek kino wiele nie miało i jeśli coś w filmie należałoby nagrodzić to właśnie tą rolę. Z drugiej strony krytycy skłaniają się bardziej ku Julianne Moore, co zwierza nie smuci bo uwielbia aktorkę i życzy jej worka nagród. Co ciekawe jest to kategoria z wielką niespodzianką czyli z obecnością Marion Cotillard, zwierz zastanawia się co sprawiło, że jej rola w bardzo europejskim filmie trafiła do zestawienia. Choć akademia zawsze miała słabość do aktorki. Nie ma natomiast Jennifer Aniston i filmu Cake. Zwierz podejrzewa, że mogła zadziałać zasada „kto chce za bardzo Oscara ten go nie dostanie”. Natomiast cieszy (mimo sympatii dla aktorki) brak nominowanej min. do BAFTy Amy Adams której występ w Wielkich Oczach nieb był jednak tak dobry jakby chcieli krytycy.
Dużo zaskoczeń w tej kategorii i właściwie brak absolutnej pewności kto zwycięży
Czterech nominowanych i zwycięzca – zwierz dawno nie miał tak silnego poczucia, że nominacje nie mają znaczenia jak wtedy gdy ogłaszano nominacje do nagrody dla najlepszego aktora drugoplanowego. Tak zwierz kibicuje Edwardowi Nortonowi i Markowi Ruffalo i Ethan Hawke ma jego sympatię ba! Nawet rola Roberta Duvalla jest zdaniem zwierza warta nominacji. Ale oni wszyscy muszą przegrać. Muszą przegrać bo w tej kategorii jest J.K. Simmons który zagrał tak fenomenalnie w Whiplash że nie nagrodzić go to skandal. Zwierz ma wrażenie, że to jedna z tych kategorii (zawsze co roku taka jest) gdzie już wszystko wiadomo. A jak będzie niespodzianka? Jeśli Mark Ruffalo dostanie Oscara na pewno usłyszycie pisk zwierza w swojej okolicy. Ciekawostką może być fakt że w przypadku BAFT w tej kategorii jest także Steve Carell którego uznano w Foxcatcher za aktora drugoplanowego. Co w ogóle każe zadawać sobie pytanie czy w filmach gdzie jest kilkoro równorzędnych bohaterów naprawdę da się wyróżnić kto jest pierwszo a kto drugoplanowy.
Piękna kategoria ale zwierz jest pewny że wygra Simmons
Zamieszanie na drugim planie – kto by pomyślał że kategoria „najlepsza aktorka drugoplanowa” może tak namieszać. Po pierwsze Akademia znów nominowała Meryl Streep. Słuchajcie zwierz ma wrażenie że jesteśmy na poziomie gdzie w regulaminie nominacji jest napisane „W kategorii aktorka w roli pierwszoplanowej/drugoplanowej nominowanych jest dziewięć aktorek plus Meryl Streep w zależności od tego jak duża była jej rola w filmie w danym roku”. Ale żarty na bok – tyle nominacji dla Streep sprawiło, że w ciągu ostatnich kilku lat ta doskonała aktorka i jak wskazują wywiady miła kobieta, straciła mnóstwo fanów. Ludzie jak to zwykle bywa zaczęli ją postrzegać jako aktorkę przereklamowaną zaś sama Streep mimo ciekawych wyborów aktorskich naprawdę nie ma wpływu na miłość akademii. Jednak nie obecność Streep poruszyła widownię ale nominacja dla Laury Dern której nikt się nie spodziewał. Wild w ogóle nie ma jakichś super recenzji więc dwie nominacje aktorskie dla filmu ro zaskoczenie. Zwierz osobiście bardzo się cieszy z nominacji dla Emmy Stone, zwierz uwielbia aktorkę i nawet jeśli nie wygra (a nie wygra) to trzyma za nią kciuki. Z kolei Keira Knightley znów może sobie dołożyć do koszyczka nominację za którą na pewno nie dostanie nagrody. Nagrodę dostanie Patricia Arquette bo stworzyć rolę która jest spójna i tworzyć ją 12 lat to jest osiągnięcie. Co ciekawe BAFTY poza nominowaniem bardzo po brytyjsku Imeldy Staunton za Pride nominowały także Rene Russo za Nightcrawler – jej brak na tej liście wskazuje, że wyraźnie Akademia z jakiegoś powodu musiała zupełnie nie brać tego filmu pod uwagę. Co wskazuje, że to nie koniecznie kwestia samego gustu co np. starań producentów.
Zwierz tak się ciszy z nominacji dla Emmy Stone
Sam sobie zbuduję Oscara – LEGO Movie nie zostało nominowane do najlepszego filmu animowanego. Nikt do końca tego nie rozumie. Jakim cudem tak cudowny film został pominięty? Czy Akademicy nie zrozumieli jaki jest wspaniały? Ale wracając do tego co na liście jest – bardzo cieszą tytuły nieoczywiste The Tale of the Princess Kaguya czy Song of the Sea. Co prawda zwierz nie ma złudzeń, że raczej nie wygrają ale jest bardzo zadowolony że kategoria „najlepszy film animowany” wychodzi trochę z czasów kiedy była kategorią „najlepszy film Disneya” i zastanawiano się czy w ogóle ją na Oscarach utrzymać. Natomiast zwierza dziwi brak nominacji dla przepięknego filmu Book of Life który wydawał się pewniakiem – w tej zwykle słabo obsadzonej kategorii.
Napisz to jeszcze raz… – w scenariuszach w tym roku właściwie tylko dwa tytuły wybudziły zamieszanie – przede wszystkim fakt, że uznano Whiplash za scenariusz adaptowany. Sytuacja wygląda tak – Damien Chazelle napisał scenariusz do filmu pełnometrażowego, nie znalazł nań pieniędzy więc nakręcił krótkometrażowy, film zarobił więc Chazelle nakręcił długometrażowy za kasę z krótkometrażowego – to wystarczyło akademii by uznać, ze to scenariusz adaptowany. No dziwny pomysł. Natomiast drugi tytuł to Inherit Vice – o filmie sporo mówiono nawet w kontekście najlepszego aktora ale ostatecznie skończyło się tylko na nominacji za scenariusz. Natomiast zwierz jak zwykle trzyma kciuki za Wesa Andersona który zdaniem zwierza najbardziej zasługuje na nagrody właśnie w tej kategorii. Tu tez mamy ukrytą nominację dla Nightcrawlera, jakby ktoś dopiero po jakimś czasie przypomniał sobie, że to był film godny uwagi.
Walka na obrazy – zaskakująco fascynującą kategorią w tym roku okazują się zdjęcia. I to nie dlatego, ze nominowano fenomenalne zdjęcia do Idy (ale będzie zabawy podczas gali z nasłuchiwaniem jak amerykanie czytają Łukasz Żal i Ryszard Lenczewski) ale dlatego, że w tej kategorii mamy bardzo różne a jednocześnie fascynujące podejście do tego jak powinien wyglądać filmowy obraz. W Grand Budapest Hotel mamy tą wysmakowaną do najmniejszego szczegółu wizję świata (zwierz prorokuje Oscara za scenografię) i zdjęcia które pozwalają się na tym skupić, w Birdmanie mamy kilkunastominutowe ujęcia, Ida jest minimalistyczna, Turner ma zdjęcia jak pociągnięcie pędzlem. Zwierz dawno nie był tak podekscytowany spotkaniem tych różnych pomysłów na wizualną stronę kina. Gdyby pytać zwierza – stawiałby na Birdmana bo kręcenie długimi ujęciami to coś co budzi podziw a jednocześnie bardzo wpływa na narrację filmu. Ale w sumie Ida ma tak piękne zdjęcia że dlaczego miałaby nie wygrać? Natomiast wiecie czego tu nie ma ? Interstellar. I wiecie co, zwierz się trochę cieszy – ma wrażenie, że po Grawitacji temat kosmosu w zdjęciach możemy na pewien czas uznać za zamknięty.
Zagraj to jeszcze raz Desplat – ponownie kategoria która wzbudziła kontrowersje mimo, że wydawać by się mogło, że nie ma powodu by sypały się wióry. Ale sypią się bo wśród nominowanych ścieżek dźwiękowych nie pojawiła się muzyka Trent Reznora do Gone Girl. Muzyka która była jedną z najbardziej chwalonych przez widzów w zeszłym roku. Zamiast tego dwiema nominacjami może pochwalić się Aleksander Desplat nominowany za muzykę do Imitation Game i muzykę do Grand Budapest Hotel przy czym zwierz z całą butą fanki Andersona stwierdzi, że przepracowanemu Desplatowi najlepiej wychodziły ostatnio ścieżki dźwiękowe właśnie do filmów Andersona. Poza tym zgodnie z przewidywaniami mamy Hansa Zimmera z jego muzyką do Interstellar (które to jak już możemy zauważyć, nie zostało nową Grawitacją i nie wybiło się z kategorii technicznych do artystycznych) oraz – niespodziewanie trochę – nagrodzoną Zlotym Globem muzykę do Teorii Wszystkiego. A skro przy muzyce jesteśmy to jeszcze dwa słowa o piosenkach. To dziwna kategoria której nikt tak naprawdę nie rozumie na Oscarach zwłaszcza że bardzo trudno spełnić odpowiednie kryteria. Nie mniej jest dość jasne że w tym roku wygra Glory z Selmy, co nie zmienia faktu, że ludzie pytają gdzie Lorde z piosenką do Hunger Games i co na Boga w zestawieniu robi koszmarnie przylepiająca się do mózgu piosenka z Lego Movie.
Tam gdzie są filmy które widzieliście – jeśli szukacie kina dobrze wam znanego to zajrzyjcie do kategorii efekty specjalne. Czego tam nie ma – Strażnicy Galaktyki, Kapitan Ameryka, X-meni, Planeta Małp i Intestellar. Czyli wszystkie filmy na których byliście w kinie w zeszłym roku. Zdaniem zwierza nagroda raczej trafi do Intestellara bo to film z ambicjami. Ale warto zwrócić uwagę na klęskę Hobbita który nie załapał się do tej kategorii, mimo, że twórcy istotnie włożyli mnóstwo wysiłku w efekty specjalne. Ale ta super produkcja załapała się jedynie do kategorii Sound Editing. A skoro jesteśmy przy słowie Montaż to zwierz chciałby powiedzieć, że tak strasznie chciałby by za montaż dostał Whiplash. Nie dlatego, że to montaż najbardziej inteligentny ale chyba najbardziej pokazujący widzowi jak ważny jest montaż dla fabuły i przeżywania tego co dzieje się na ekranie.
Każdy powód jest dobry by wkleić to zdjęcie
Polacy nic się nie stało – zwierz wie, że w tym momencie wszyscy cieszymy się i nominacją dla Idy i nominacją dla naszych krótkometrażowych filmów dokumentalnych i nominacją dla kostiumy do Czarownicy. To dobra radość. Ale nie pozwólmy sobie na myślenie już w kategoriach – Oscar albo śmierć. Już sam fakt, że Polacy tak licznie pojawili się wśród nominowanych powinien cieszyć. To przyjemne kiedy okazuje się, że „nasi” dobrze sobie w świecie filmu radzą. Co nie zmienia faktu, ze Ida spokojnie może przegrać z Lewiatanem, że nominacja za zdjęcia choć naprawdę zasłużona trafiła się w roku kiedy mamy wyjątkowo silna obsadę tej kategorii i że nawet jeśli Polski film wygra w kategorii krótkiego dokumentu to jakiś przegra. Tym czym naprawdę należy się cieszyć to faktem,ż e twórczy ludzie zostali nagrodzeni za swoją pracę. Dostrzeżeni. I to cieszy niezależnie od statuetek.
To nie jest takie proste – zwierz powie szczerze – jedna rzecz go cieszy – brak Interstellar zarówno pośród filmów nominowanych za najlepsze role jak i wśród wyróżnień reżyserskich. Zwierz nie jest hejterem ale uważa że w przypadku Interstellar zaszło dość niebezpieczne dla kina zjawisko. Oto dostaliśmy niezły film rodzinno/kosmiczno/dramatyczny ale już wcześniej zapowiedziano nam wielkie kino. Tymczasem Inyterstellar nie był wielkim kinem. I zwierz cieszy się, że nie został jako takie potraktowany. To jest trochę zdanie osobne i paradoksalnie nie wymierzone przeciwko filmowi jako takiemu tylko pewnym metodom marketingowym które nie powinny być potem sankcjonowane nagrodami. Podobne uczucia miał zwierz w przypadku np. Avatara.
Jak co roku zwierz spędza mnóstwo czasu tłumacząc ludziom że Oscary są ważne. Tak nie oddają całego spektrum kinematografii, tak dotycząc tylko części filmów, tak są zależne od działań producentów. Ale to nie zmienia faktu, że w świecie gdzie znaczenie nagrodom nadają przede wszystkim ci którzy je oglądają i komentują Oscary sa najważniejszymi nagrodami kinematografii amerykańskiej. A ta jest wiodącą kinematografią rozrywkową w naszej części świata. I Oscary nigdy nie były nagrodami dla obiektywnie najlepszych filmów bo nie ma nagród dla obiektywnie najlepszych filmów. Ale świadomość czym Oscary są i jakiego kina nie obejmują i co pomijają naprawdę nie znaczy że nie można się nimi cieszyć, emocjonować czy jak zwierz – zmieniać dni pracy by mieć w poniedziałek wolne.
Ps: Taka uwaga na marginesie – zwierz po raz kolejny przekonuje się, że Oscary stanowią trochę przedłużenie Toronto – co dostrzeżono tam (w tym Idę) to ma wielkie szanse na Oscara. Szkoda tylko że u nas tak mało się o tym festiwalu pisze.
Ps3: Tak jasne możecie powiedzieć co sądzicie o szablonie.