Hej
Dzisiejszy wpis ma trochę charakter poradnikowy, trochę zachęcający, trochę kto wie – wspierający. Na pewno nie ma charakteru auto promocyjnego -a przynajmniej musicie uwierzyć zwierzowi, że nie taki był zamiar. Oto wczoraj pojawił się zwierz w Warszawie na niewielkim konwencie Geekon inaugurując tym samym tegoroczny sezon konwentowy (przynajmniej zwierza), który swoją kumulację osiągnie we wrześniu kiedy niemal co tydzień zwierz będzie gdzieś miał jakąś prelekcję. No właśnie – tym co przesądza o wyjątkowości konwentów są prelekcje -a te mogą być bardzo złe, albo bardzo dobre. Zwierz chciałby bazując dziś na doświadczeniach swoich (oj nie tylko tych dobrych) jak i osób które miał ochotę zadać sobie pytanie jak przygotować ciekawą prelekcję na konwent. Zwierz ma nadzieję, że pomoże niektórym z was zdecydować się by wziąć udział w konwentach. Nie tylko jako słuchacz.
Najbardziej ukochane prelekcyjne zdjęcie zwierza – slajd (skomponowany przez Cathię) i mina zwierza oddają w pełni nastrój zadowolonego prelegenta. A samo zdjęcie zrobiono zwierzowi na Coperniconie kiedy prelegowało fangirliźmie.
Mówić każdy może – niezależnie czy macie wielkie doświadczenie w przygotowywaniu prelekcji i przemawianiu do tłumów czy też przyszło wam to do głowy po raz pierwszy ważne jest jedno pytanie – co wam szkodzi wypełnić formularz zgłoszeniowy na konwent? Podobnie jak w przypadku większości prelegentów kiedyś trzeba zacząć – zwierz na swój pierwszy konwent przyszedł nie mając zielonego pojęcia jak takie prelekcje wyglądają. Zwierz nie pojawiał się wcześniej na tego typu imprezach, ani jako mówca ani jako słuchacz więc miał zerowe doświadczenie. Paradoksalnie bardzo mu to pomogło – bowiem jednym z najważniejszych elementów tego typu występów jest luz, który bierze się między innymi z pokonania lęku, że znaleźliśmy się przed publicznością przypadkiem. Im mniej zdajemy sobie sprawę jak niemiła może być widownia tym lepiej. Zwłaszcza, że akurat na konwentach publiczność, choć dobrze obeznana ma jedną zasadniczą zaletę – jest zainteresowana i raczej życzliwie nastawiona. Jeśli więc macie np. złe doświadczenia z przemawianiem w szkole czy na studiach to pamiętajcie – konwenty różnią się tym, że tu nie tylko będziecie mogli mówić o tym, co was interesuje, ale też widownia będzie chciała się czegoś dowiedzieć. A to niesamowicie ułatwia sprawę. Tak, więc jeśli zastanawiacie się czy podjąć ten pierwszy krok – pamiętajcie – wypełniając zgłoszenie nic nie ryzykujecie. Najwyżej się nie dostaniecie i nie będziecie musieli się przygotowywać. Natomiast uczestnictwo w konwencie jako prelegent daje niesamowite uczucie nie tylko uczestniczenia w fanowskim wydarzeniu ale też jego współtworzenia. Poza tym dochodzą do tego niewielkie ale jednak kluczowe dla niektórych bonusy materiale – darmowe wejście czy specjalna konwentowa waluta wymieniana na dobra wszelkie.
Tyle pomysłów, żadnych pomysłów – znaleźć fajny pomysł na prelekcję jest jednocześnie bardzo łatwo i bardzo trudno. Wszyscy mamy głowy pełne ciekawych tematów ale nie znaczy to że zawsze umiemy je zamienić na ciekawy temat prelekcji. W zeszłym roku przed Pyroknem Cyd zaproponowała nam (zwierz pisze o sobie i Cathii) byśmy zrobiły prelekcję o kobietach w fantastyce. Zwierz powie że kiedy pierwszy raz usłyszał ten temat pomyślał że nie da się zrobić ciekawej godzinnej prelekcji na tak rozbudowany temat. Ale szybko okazało się, że jeśli pójdziemy za pomysłem Cyd by ułożyć prelekcję z samych stereotypów przedstawiania kobiet w fantastyce i postarać się im zaprzeczyć to wystąpienie będzie miało ręce i nogi. Jej pomysł okazał się ciekawy, oryginalny oraz przejrzysty zarówno dla nas tworzących prelekcję (jedna z najważniejszych rzeczy przy tworzeniu czegokolwiek – trzeba być tym zainteresowanym) jak i miejmy nadzieję dla widowni. Podobnie jest z wieloma tematami prezentacji, których zwierz z przyjemnością słuchał – niekiedy temat był najprostszy na świcie ale nieco inne podejście sprawiło, że dostaliśmy ciekawą prezentację. Najważniejsze jest jednak byście nie przesadzili – czasem siadamy i mamy milion pomysłów na sekundę – lepiej usiąść i z tych miliona potencjalnie ciekawych tematów wybrać jeden – ten, w którym czujemy się najlepiej, albo wiemy, że możemy o nim powiedzieć coś nowego i zdecydować się że właśnie o tym chcemy mówić na konwencie. Wysyłanie dziesięciu zgłoszeń w sprawie dziesięciu średnich prezentacji ma nieco mniej sensu niż wysłanie trzech z tematami, których jesteśmy pewni. A jeśli jesteśmy przy podejściu do tematu – im ciekawsze, nieortodoksyjne i zaskakujące widownię tym lepiej – widownia lubi być zaskoczona, albo zaintrygowana.
Dużo myślenia, mało pracy – pytanie kiedy należy pracować technicznie nad prezentacją jest dość trudne. Niektórzy są w stanie zrobić prezentację w ciągu kilku nocy, inni potrzebują tygodni. Zdaniem zwierza sam czas na zrobienie prezentacji nie musi być długi ale jeśli chcecie go znacznie skrócić – nawet do dwóch godzin ważne jest to by najpierw poważnie się zastanowić co dokładnie chcecie powiedzieć i przekazać. Ilekroć przygotowuje się prelekcję na jakiś dziwny temat czy decyduje się na nieco inne podejście do dobrze znanej kwestii trzeba sobie zadać pytanie – jakie są oczekiwania słuchaczy, w którym momencie mogą mieć wątpliwości, gdzie nasze rozumowanie może mieć lukę. Układanie planu prezentacji to taki ciągły dialog z widownią gdzie musimy odegrać przed sobą obie strony i zadać sobie wszystkie te pytania, które zadałby sobie słuchający nas uczestnik konwentu. To teoretycznie same podstawy ale zwierz widział w życiu trochę prezentacji w których jednocześnie były dobre pomysły i slajdy które niekoniecznie miały jakiekolwiek zastosowanie, zaś sam prelegent nie czuł się szczególnie swobodnie je omawiając. Dlaczego były w prezentacji? Można dojść do wniosku, że były pozostałością jakiegoś wcześniejszego pomysłu, może zarzuconego, może nie pasującego, którego prelegent zapomniał czy nie chciał wyrzucić. Najlepsze prezentacje – w opinii zwierza – wcale nie mają aż tak wiele slajdów ale mają slajdy bardzo przemyślane i precyzyjne. Zwłaszcza że prawdą jest że zawsze można coś dopowiedzieć nawet jeśli nie jest to zawarte w żadnym slajdzie prezentowanym publiczności. No i właśnie takie przemyślane slajdy najłatwiej zrobić kiedy damy sobie tydzień lub dwa na takie myślenie o prezentacji jeszcze nie pod presją że musimy się koniecznie wyrobić w ciągu kilku godzin. Wtedy znajdziemy lepsze ilustracje, zorientujemy się z czego można zrezygnować, wyliczymy długość wystąpienia i ostatecznie będziemy mieli mniej pracy niż w sytuacji gdy będziemy się to wszystko starali zrobić na raz. Siadając do pracy z tematem ułożonym w głowie właściwie mamy wykonaną większość roboty. W przypadku zwierza podobna technika sprawdza się przy pisaniu wpisów. Im dłużej sobie układa w głowie o czym chciałby napisać tym technicznie mniej czasu zajmuje mu wklepywanie literek do komputera.
To zdjęcie po prelekcji z Pyrkonu zwierz wykorzysta ten uwieczniony moment przejęcia żelków by podkreślić wagę wianka w wystąpieniach publicznych. Wianki dają + 100 do pewności siebie
Więcej znaczy mniej – większość konwentów daje nam godzinę, niekiedy dostajemy 45 minut, na nasze wystąpienie. Jednak powiedzmy sobie szczerze – zwykle nie mamy godziny – zanim wszyscy wyjdą, wejdą, usiądą, pokonamy komputer, sprzęt i oprogramowanie (zwłaszcza jeśli nie mieliśmy do niego wcześniej dostępu) okaże się że czasu jest dużo mniej. A jeszcze dochodzi do tego konieczność przerywania prelekcji wtedy kiedy ktoś wchodzi do sali czy np. pauzy na śmiech widowni (i nasz jeśli wszystko pójdzie dobrze). Co to oznacza? Lepiej nie przygotowywać za dużo materiału – oczywiście czasem może go zabraknąć (zwierzowi np. wczoraj zabrakło jakichś piętnastu minut) ale nie ma nic gorszego niż za długa prezentacja której pierwsze trzy slajdy autor omawia pół godziny a potem w dziesięć minut stara się wcisnąć wszystko inne. To nie tylko robi złe wrażenie na słuchaczu ale także zabiera frajdę prelegentowi, który chciałby przedstawić słuchaczom zapewne jakąś całość a nie tylko jej niewielką część. Zwierz zdaje sobie sprawę, że ograniczanie ilości pokazywanych slajdów czy podejmowanych zagadnień jest niesłychanie trudne bo wszyscy chcemy powiedzieć jak najwięcej i jak najciekawiej ale nie zapominajcie też, że kiedy staracie się opowiedzieć o absolutnie wszystkim może wam zabraknąć czasu by powiedzieć o czymś ciekawym. Plus – nawet najbardziej przychylni słuchacze mogą przyjąć tylko określoną ilość informacji. Aby się ustrzec przed mówieniem o wszystkim najlepiej dobrze wybrać temat i mocno się go trzymać. Przy czym zwierz wie z doświadczenia, że bardzo dużo można dopowiedzieć w odpowiedziach na pytania więc nie musimy się lękać że nigdy nie będziemy mieli już szansy podzielić się niektórymi naszymi refleksjami. Zresztą ta uwaga dotyczy nie tylko treści w wystąpieniu ale i ilustracji. Czasem zdarza się, że mamy dziesiątki dobrych ilustracji do naszej prezentacji i chcemy pokazać wszystkie. Ale warto przeprowadzić selekcję bo czasem trzy obrazki działają bez porównania mocniej niż trzydzieści którym słuchacz nie ma czasu się przyjrzeć.
Ćwiczenia, powtórki i olśnienia – zwierz nie wie ile osób to robi ale on sam zanim pojedzie na konwent zawsze ćwiczy w domu swoje wystąpienie. po prostu mówi je do siebie na głos. Wygląda to dziwnie kiedy zwierz siedzi przed komputerem i omawia slajdy w takiej kolejności, w jakiej je stworzył ale przynosi efekty. To doskonały sposób na sprawdzenie ile mniej więcej może trwać prelekcja, ale także sposób by sprawdzić o czym mówi się nam lepiej a o czym gorzej, co umiemy sformułować jasno i wyraźnie a gdzie się plączemy. To tu jest miejsce na te wszystkie krępująco długie pauzy i powracające jak bumerang „yyyy”. Niekiedy też powiedzenie sobie czegoś na głos daje człowiekowi sporo olśnień. Zwierzowi się kilka razy zdarzyło, że pewne rozsypane elementy różnych zjawisk które nie składały się w całość nabrały sensu kiedy zwierz powtórzył je sobie na głos razem. Zwierz dodatkowo zawsze stara się zajrzeć do swojej prezentacji mniej więcej godzinę przed wystąpieniem – po prostu pewniej się wtedy czuje, kiedy przypomni sobie co tam na tych slajdach jest, w jakiej są kolejności i o czym musi koniecznie pamiętać. Przy czym ważne jest by pisząc prezentację czy też tylko przygotowując w głowie jej szkic pamiętać, że pewne elementy na slajdach mają nie tyle coś pokazać widowni co przypomnieć nam prelegentom o czymś niesłychanie ważnym o czym mieliśmy powiedzieć, a mogliśmy zapomnieć. To ważne kiedy nie ufamy naszej pamięci – grzebanie w notatkach rzadko dobrze wychodzi w czasie publicznych przemówień ale jeśli ukryjemy wskazówki dla samych siebie w prezentacji to mamy pewność, że nie zapomnimy o ważnych elementach wystąpienia i nikt nie zauważy że nie możemy polegać na naszej pamięci.
Jeśli mówić nie indywidualnie – części osób może się wydawać że przygotowywanie wspólnie prezentacji to jak wspólna praca w grupach w szkole gdzie jedna osoba wszystko robi a trzy się podpisują. Zwierz musi was zapewnić że przy dobrze dobranym zespole prelegentów o niczym takim nie może być mowy. Zwierz Cathia i Cyd przygotowały już kilka prezentacji mimo, że Cyd mieszka w innym mieście a zwierz z Cathią nigdy nie mają się czasu spotkać na żywo. Nasza metoda pracy to najpierw szalona burza mózgów a potem szukanie wspólnych pomysłów, wniosków i na końcu co najważniejsze – przykładów. Ten sposób pracy może się wydawać chaotyczny ale pod koniec dnia mamy doskonałą prezentację, jasny podział ról i jesteśmy gotowi podbijać fandomowy świat. co więcej takie wspólne robienie prezentacji jest doskonałym sposobem na konwentowy debiut – odpowiedzialność nie spada tylko na nas, nie stoimy w pojedynkę przed słuchaczami i możemy zawsze w przypadku jakiegoś kompletnego zaniku pamięci liczyć na wsparcie naszego współ prelegenta. Poza tym takie prelekcje są naprawdę fajne bo dwie czy trzy osoby mówiące z entuzjazmem o swojej pasji zawsze wywołują pozytywne emocje. Zwierz naprawdę poleca wspólne prelekcje – sam ile razy by nie występował zawsze trochę tęskni że nie ma z nim Cathii i Cydy.
Zdjęcie z Polconu które dobrze ilustruje że trzy wianki to nie jeden! I że dzielenie się obowiązkami prelegenta wszystkim może wyjść na dobre
Zegarki i budziki – jedną z podstawowych zasad dobrej prelekcji to panowanie nad czasem. Zwierz pisał o tym, że warto sprawdzić ile się będzie mówić i ile zajmie prezentacja ale jeśli naprawdę chcecie spokojnie stanąć przed słuchaczami to nie zapomnijcie być wcześniej, sprawdzić gdzie będziecie mówić, w razie możliwości złapać za rękaw jakiego organizatora i dowiedzieć się czy na pewno wszystko działa i czy komputer odczyta waszą prezentację zapisaną w nietypowym formacie. Drobne techniczne szczegóły, na które trzeba mieć czas. Podobnie zresztą jak fajnie zostawić sobie chociaż pięć minut z przydzielonego nam czasu na pytania – pytania czasem bywają ciekawsze od całej prezentacji a odpowiedzi na nie – robiące większe wrażenie niż wszystko co przygotowaliśmy wcześniej. Nie należy bać się pytań bo są one często kierowane do nas jak do ekspertów a co oznacza, że nikt nie chce nam nic zarzucić tylko po prostu chciałby wiedzieć trochę więcej. Ale nawet jeśli pada krytyczna uwaga to warto jej wysłuchać bo może się okazać albo głupia albo bardzo wartościowa. Poza tym dobra prelekcja skłania do wdawania się w dyskusję z osobą ją prowadzącą więc warto poświęcić jakieś pięć minut by zamienić wykład w dialog. Do tego na większości konwentów jest na sali ktoś kto sygnalizuje nam że do końca wystąpienia zostało nam 10 minut. Nie należy bać się tej wskazówki. Dziesięć minut to mnóstwo czasu. Dlatego nie popadajmy w panikę, nie zwiększajmy tempa mówienia tylko gdzieś z tył głowy zróbmy małą selekcję – jeśli zostało nam jeszcze dużo materiału to wyznaczmy sobie moment w którym skończymy ewentualnie te tematy o których już więcej nie powiemy. Natomiast oczywiście ta tabliczka jest stresująca ale możemy ją wykorzystać by ładnie przejść do konkluzji wystąpienia.
Lasery i fajerwerki – istnieje pokusa by zrobić z naszej prelekcji najlepszą prelekcję w historii nowożytnej Europy. Niektórzy włożą wysiłek tylko w treść ale sporo osób będzie eksperymentować z formą. Jeśli rzeczywiście mamy coś fajnego do zaprezentowania czy zademonstrowania to zrobienie z własnej prezentacji Show – jest doskonałym pomysłem zwłaszcza kiedy mówimy o czymś co można fizycznie pokazać – nie ważne czy omawiamy różne rodzaje broni na zombie czy dajemy przepis na domową bombę atomową. Ale u wielu osób istnieje też poczucie, że ich prezentacja musi być pełna fajerwerków – zwierz wielokrotnie był świadkiem kiedy takie bardzo skomplikowane wielopiętrowe prezentacje nie wychodziły bo coś po drodze się zacięło, gdzieś słuchacze nie zareagowali i nikt nie miał kabelka. Dlatego, jeśli nie wymaga tego temat ani sytuacja zdaniem zwierza lepiej nie udziwniać za bardzo samej pokazywanej słuchaczom prezentacji. To my powinniśmy być największym fajerwerkiem na sali. Przy czym zwierz proponuje taką wizualizację – wyobraźcie sobie. że nagle w dniu konwentu w całym budynku pada prąd i nie można podłączyć laptopa. Zróbcie taką prezentację byście mogli powiedzieć „E nic mi t nie przeszkadza dam sobie radę”. Bo o tym czy prelekcja jest udana decyduje przede wszystkim entuzjazm i radość prowadzącego – prezentacje – nawet najciekawsze – nigdy tego nie zastąpią.
Zwierz nie cierpi tego swojego zdjęcia ale umieścił je w dowód że najlepiej preleguje się w koszulkach Mai Lulek (plus cudownie jest mieć zdjęcie na tle napisu Nobody reads my blog)
Uśmiechy, wdechy i szczękanie zębami – zwierz nie zna się na psychologii wystąpień publicznych więc nie będzie wam mówił jak walczyć z tremą. Sam zresztą nigdy jej nie odczuwa co może się wydawać zaletą ale fakt, że nigdy nie przychodzi zwierzowi do głowy by jednak siedzieć publicznie cicho też jakąś cnota nie jest. Zwierz zawsze czuje takie radosne podniecenie kiedy ma przemawiać i miał tak zawsze. Jest taki gatunek ludzi. Natomiast jeśli zwierz może wam coś poradzić odnośnie samego mówienia – to warto położyć nacisk na szukanie kontaktu z widownią. Nie musicie objąć wzrokiem wszystkich ale wystarczy wybrać sobie spośród słuchaczy kilka osób. Zwierz zawsze szuka jednej znudzonej, jednej poważnej i jednej przychylnej twarzy. W czasie swojego wystąpienia stara się wywołać reakcję u wszystkich – jeśli na całej sali z żartu nie śmieje się jedna osoba, to o jej uwagę zwierz będzie walczył przez następnych kilka minut. Jeśli uda się zainteresować też osobę zdystansowaną można uznać, że osiągnęliśmy sukces. Jeśli osoba nadal wygląda jakby była na mękach – możemy zwrócić się ku tym którzy kiwają głową po każdym naszym słowie. Ostatecznie taka metoda sprawia, że zamiast przemawiać do tłumu rozmawiamy z pojedynczymi ludźmi a to stresuje już zdecydowanie mniej osób. Zwłaszcza że im mniej myślimy o tym ile tak naprawdę osób nas słucha tym lepiej się czujemy. Przy czym ponownie – zwierz jest zdania, że każda prezentacja – poza bardzo nielicznymi tematami – powinna zawierać sporą dawkę poczucia humoru – zwłaszcza, że kiedy widownia się śmieje to łatwo wykorzystać ten śmiech i przykuć uwagę słuchaczy. Nie znaczy to, że wystąpienie ma się zamieniać w stand up ale po prostu łatwiej nawiązać kontakt z roześmianą salą.
Wszystko co może iść źle – no właśnie, niezależnie od tego jak się przygotujemy wszystko może być źle. Czegoś zapomnimy, widownia będzie nie w humorze, dowcipy nikogo nie rozbawią. Zwierzowi zdarzały się prezentacje o których po prostu czuł, że są złe – zbyt ogólnikowe, nieciekawe, czy mało dowcipne. Zwierz był zawiedziony sobą a publiczność znudzona. Przede wszystkim z doświadczeń zwierza wynika, że nie można traktować takiego wystąpienia jako klęskę – każda prelekcja daje nam jakieś wskazówki jak postąpić następnym razem. Może się okazać że mieliśmy zbyt ambitne plany, albo że nie doceniliśmy słuchaczy, może jesteśmy znakomici w referowaniu ale nie umiemy improwizować. Żadna wygłoszona przez nas prelekcja nie idzie na marne. Zwierz chciałby mówić, że wygłosił w swoim życiu tylko dobre prelekcje ale wcale tak nie jest. Zdarzały się takie z których zwierz wychodził pękając z dumy i takie po których najchętniej jeszcze tego samego dnia opuściłby konwent i nigdy więcej się w mieście nie pokazywał. Ale wszystkie czegoś zwierza nauczyły. Dlatego nie można bać się, że coś pójdzie źle – zawsze wszystko może pójść źle ale w ostatecznym rozrachunku to tylko konwent – o czym zawsze trzeba sobie przypominać kiedy zaczynamy traktować siebie zbyt poważnie.
A to jedno z najpierwszych fanowskich publicznych wystąpień zwierza na panelu poświęconym Doktorowi. Smutny zwierz siedzi w kątku. Wiecie dlaczego? Nie ma na łbie wianka
To kilka rad które zdaniem zwierza nie sprawiają wrażenia że przygotowanie i wygłoszenie prelekcji na konwencie jest bardzo trudne. Oczywiście część z was pewnie wolałaby być ciągnięta końmi przez główną ulicę miasta niż opowiedzieć o czymkolwiek publicznie. Ale jeśli krąży wam po głowie pomysł żeby może spróbować swoich sił to zwierz ma nadzieję że pomógł. Sam zwierz będzie testował swoje własne dalece niedoskonałe umiejętności na Polconie, Pyrkonie, Kapitularzu i Coperniconie i chętnie dowie się od was, czy sam posłuchał się swoich rad. Występowanie publiczne – zwłaszcza przedstawianie swojej wiedzy, pasji czy zainteresowań może się z boku wydawać trudne i wymagające wiele pracy ale prawdą jest że w przypadku prelekcji konwentowych to dla występującego powinno być w tym nawet więcej frajdy niż dla słuchającego. W końcu dostać możliwość opowiedzenia o swojej pasji innym osobom które nas rozumieją? Cóż jak to mówią posiadacze pewnej karty kredytowej – Bezcenne.
Ps: Zwierz jest o krok od ukończenia Fargo i napisania recenzji. Zwierz musi napisać recenzję bo to taki dobry serial jest że ach…
ps: Mówcie co chcecie ale nic nie zapewnia zwierzowi takich emocji jak karne na Mundialu. Gdyby to było w jakimkolwiek filmie zwierz by ziewał ale w telewizji, na żywo – aż kciuki bieleją – nawet jak się żadnej z drużyn jakoś specjalnie nie kibicuje.