Hej
Jeśli czytacie zwierza od dawna musicie wiedzieć, że jego zainteresowanie kinem wykracza dość daleko poza oglądanie filmów. Zwierz nie jest filmoznawcą, ani nie ma i nie miał ambicji by być filmowcem ale zawsze absolutnie fascynowało go robienie filmów. Dlaczego? Zwierz kiedyś pisał, że to jest niesamowite ile pracy, wysiłku i pieniędzy idzie w robienie filmów. Co więcej – jak łatwo stracić wszystko na co się z takim trudem pracowało. Robienie filmów nie jest jak chodzenie po lodzie tylko bardziej jak stepowanie na zamrożonym jeziorze w drugim tygodniu roztopów. Może przeżyjesz i będzie z tego wielka frajda ale jest równie prawdopodobne że utoniesz i to jeszcze w butach do stepowania. Jednym z ciekawszych okien na świat filmu są filmy dokumentalne towarzyszące produkcji filmu. Kręcone trochę z naturalnej potrzeby dokumentacji (powstawały zanim było DVD na którym można było taki film dorzucić w ramach dodatku) trochę z ciekawości i dla promocji czasem pokazują tą stronę filmu i filmowców o której zwykle nie myślimy. Niekiedy są dziełami samymi w sobie. Czasem sprawiają, ze film nigdy nie będzie już taki sam. Dziś zwierz prezentuje wam krótki (zwierz nie będzie kłamał i wrzucał na listę trzygodzinnego dokumentu o kręceniu Obcych którego nigdy nie zmógł) spis filmów dokumentalnych o robieniu filmów które koniecznie musicie zobaczyć
Dziś zestawienie filmów w których przyglądamy się robieniu filmów. Czyli niby zaglądamy pod podszewkę ale w istocie oglądamy coś zupełnie wyjąykowego
Traveling at night with Jim Jarmusch (reż Lea Rinaldi)- dokument był po części inspiracją dla tego wpisu ale zdaniem zwierza i tak by się na tej liście znalazł. Niesłychanie impresyjny dokument nie zawiera żadnej narracji ani wyjaśnień. To nie jest jeden z tych dodatków w którym wszyscy siadają i mówią o tym jak fajnie się robiło film. Widzimy kręcenie różnych scen – niekiedy film koncentruje się na detalu – jak sprawić by wylewająca się z butelki krew popłynęła w tą stronę w którą chcieliby filmowcy, innym razem widzimy jak aktorzy wraz z reżyserem omawiają znaczenie sceny, gdzie indziej mamy możliwość przyglądać się próbie gdzie ustala się choreografię aktorów – coś co jest zupełnie zapomnianym elementem tworzenie filmu – zwłaszcza w dekoracjach – przecież nie jest wszystko jedno w którą stronę pójdzie aktor, z której strony biurka usiądzie, co weźmie do ręki. Na koniec zaś przyglądamy się nocnym zdjęciom i kotom błąkającym się na planie. Jest w tym dokumencie coś niesłychanie poetyckiego – stanowi on doskonałe uzupełnienie filmu, a jednocześnie przez brak nachalnej narracji daje widzowi wolną rękę na czym będzie się koncentrował oglądając ten krótki 45 minutowy dokument. znakomite kino o kinie – które daje do myślenia ale do niczego widza nie zmusza.
W filmie ujmujący jest brak narracji pozwalający widzowi poczuć się jak jedna z osób na planie. Podglądająca ale też biorąca udział w wydarzeniu
Lost in la Mancha (reż.Keith Fulton Louis Pepe) – chyba jeden z najważniejszych filmów dokumentalnych o robieniu filmów. Dlaczego? Bo film nie powstał. Historia tego jak Terry Gilliam mając na planie aktorów (min. Johnnego Deppa) nie nakręcił swojej fantastycznej historii o Don Kiszocie, powinna – jak pisał kiedyś zwierz w recenzji – być pokazywana nie tylko wszystkim studentom szkół filmowych ale i wszystkim krytykom – by przynajmniej pokazać im że fakt iż jakikolwiek film powstaje jest już osiągnięciem. Ten dokument to zapis katastrofy ale parafrazując Greka zorbę to piękna katastrofa. Widzimy jak niemożliwe do przewidzenia i pozornie niewielkie zdarzenia uruchamiają lawinę, która ostatecznie sprawia, że film nigdy nie powstał. Gilliam jawi się tu trochę jak filmowy Hiob na którego po kolei spadają kolejne nieszczęścia. A szkoda bo te nieliczne informacje jakie docierają do widza o produkcji brzmią naprawdę ciekawie. Zwierz musi powiedzieć, że ten pamiętnik nieistniejącego filmu to jedna z najlepszych produkcji Gilliama jaka kiedykolwiek powstała.
Zwierzowi z jednej strony strasznie żal filmowca z drugiej – cóż zwierz dużo chętniej obejrzał ten dokument niż obejrzałby film
Making of Shining – nakręcone przez Vivien Kubrick – córkę Kubricka dokument jest… trudno to opisać – z jednej strony sprawia wrażenie najbardziej naturalnego dokumentu z planu jaki kiedykolwiek dostaniecie. Autorka po prostu chodzi z kamerą po planie a nawet poza nim – nagrywając np. Jacka Nicholsona myjącego zęby czy schodzącego po schodach nucącego melodię. Widać ją w odbiciach luster, słychać jej głos, pojawia się w rozmowach. Ale całość – całość sprawia wrażenie niesłychanie sprawnie nakręconego impresyjnego filmu w których nie ma ludzi tylko bohaterowie grający swoje role. Zwłaszcza Jack Nicholson sprawia wrażenie jakby cały czas grał swoją rolę. Radośnie idzie przez plan i… widzimy go na chwilę przed jedną z najsłynniejszych scen filmu. Transformacja aktora jest niesamowita, z aktora który jeszcze przed chwilą gwizdał i dowcipkował w jednej chwili zamienia się w autentycznego szaleńca. A potem widzimy scenę z filmu. A to tylko kawałek. Lśnienie po obejrzeniu tego filmu nigdy nie będzie takie samo. To jeden z najbardziej szczerych, niesamowitych dokumentów poświęconych filmom jaki zwierz widział (doskonała jest rozmowa z dziecięcym aktorem o pieniądzach). Prawdę powiedziawszy – to jest po prostu bardzo dobry film. Koniecznie spróbujcie go zobaczyć – nawet jeśli nie przepadacie za Lśnieniem. Przy czym to jeden z ciekawszych dokumentów dla fanów Kubricka którzy mogą podglądać sławnego – i ekscentrycznego reżysera który jednak zawsze jest nieco z boku filmu, w tle a jednocześnie zawsze wyczuwa się jego obecność. Fascynujące.
Im normalniejszy wydaje się plan Lśnienia tym bardziej jest dziwnie
Peters Jackson Production dDaries for Hobbit and for King Kong – jednym z ukochanych dodatków do produkcji czegokolwiek co wyszło z pod ręki Petera Jacksona są dzienniki produkcji – te do Hobbita choć pokazywane w sieci w krótkich odcinkach w istocie składają się w jedną ciekawą całość. Co jest w nich dobrego? Zwierz oglądając ten film bardzo zżywa się z produkcją pokazywaną od każdej strony – od twórców broni, peruk, miniatur, po ludzi wyszukujących w Nowej Zelandii miejsca do kręcenia, po aktorów pokazywanych między scenami, gdzie czasem są bardziej interesujący niż w filmie. jednak przede wszystkim zwierza ujmuje w tym sposobie przedstawiania produkcji filmowej entuzjazm. Choć pokazuje się trudy, przeszkody i komplikacje to z tych filmików czy po złożeniu wszystkiego w całość filmów bije radość tworzenia dzieła filmowego. Które choć pracochłonne, skomplikowane i czasem kapryśne pozwala dziesiątkom ludzi na znalezienie dla siebie przestrzeni do artystycznej i kreatywnej pracy. Jednocześnie można się z filmików dowiedzieć bardzo dużo o tym jak wygląda kręcenie filmu od strony logistycznej np. ile wysiłku trzeba włożyć jeśli reżyserowi zamarzy się kręcenie w trudno dostępnych plenerach. nawet jeśli nudzą was filmu Jacksona to zwierz całym sercem poleca jego dzienniki z produkcji. Przynajmniej zdaniem zwierza nie sposób ich nie polubić.
Dzienniki Jacksona to jedna z niewielu na tej liście pozycji która pokazuje radość z kręcenia filmów
Full Tilt Boogie (reż. Sarah Kane) prawdę powiedziawszy – zdaniem zwierza każdy dokument o robieniu filmów zawierający Quentina Tarantino jest już warty obejrzenia. Tarantino może mieć wygląd obleśnego faceta siedzącego w kącie wypożyczalni video (tak zwierz wie, że reżyser w takim miejscu kiedyś pracował) ale kiedy zaczyna mówić o filmach… cóż powiedzmy sobie szczerze – Tarantino rozumie specyfikę narracji filmowej lepiej niż niejeden teoretyk a w przypadku odniesienia jej do filmu popularnego można chyba nazwać go ekspertem. Ale Fill Tilt Boogie to nie tylko dziennik produkcji, czy zbiór ciekawych wywiadów – to także – ponownie – miejscami bardzo zabawny, radosny film pokazujący, ze na planie każdej produkcji znajdzie się czas na to by nakręcić coś jeszcze czy zachowywać się niepoważnie – zwłaszcza jeśli w jednej z głównych ról ma się Clooneya który jest dość powszechnie znany z tego, że nie dość że lubi nabijać się sam z siebie to dodatkowo lubi się wygłupiać na planie. Poza tym Tarantino i Rodriguez stanowiąc ciekawy duet a sam film – doskonale uzupełnia Od Zmierzchu do Świtu jedną z ulubionych produkcji zwierza. Przy czym co ciekawe – jak na film tak w sumie lekki i niepoważne niektóre uwagi dotyczące budowanie fabuły czy konstrukcji postaci są zaskakująco wręcz głębokie – wskazujące na to ile trzeba się namęczyć by zrobić coś co sprawia wrażenie zrobionego bez głębszej refleksji. Jednocześnie to jest w tym dokumencie – pokazującym wszystkie kolejne etapy produkcji (łącznie z urodzinami obsady czy imprezami po których skarżono się na zbytni hałas) coś surrealistycznego – człowiek ogląda życie, które byłoby zupełnie normalne gdyby nie fakt, że dzieją się na planie filmowym. Reżyserem dokumentu jest Sarah Kelly.
Co zwierz będzie mówił, zobaczcie opening filmu
Dangerous Days: Making of Blade Runner (reż. Charles de Lauzirika) – niektórzy twierdzą, że nie ma lepiej opracowanego dokumentu poświęconego produkcji filmowej – trwający trzy i pół godziny (wyprodukowany dopiero w 2007 do specjalnego wydania DVD) dokument jest zapisem nie tylko produkcji ale wszystkiego co filmu dotyczy – niezliczone ilości wywiadów, pokazanych koncepcji, scen niewykorzystanych, wykasowanych scen, scen inaczej zagranych – wszystko składa się na dodatek idealny. Możecie się zastanawiać czy w ogóle komukolwiek coś takiego jest potrzebne. Ale prawda jest taka, że ten dokument najlepiej ogląda się… trochę w oderwaniu od filmu. Raczej jako studium skomplikowanej produkcji filmowej na przykładzie jednego dzieła filmowego. Działa specyficznego bo w wielu warstwach innowacyjnego ale – o czym wiemy znając historię kolejnych wersji – niepokornego nawet wobec swoich twórców. Zresztą jest w tej opowieści o tworzeniu filmu mało radość czy takiego czystego entuzjazmu – wręcz przeciwnie – to produkcja męcząca – aktorów, reżysera, całą ekipę. Jak słychać w wywiadach – niektórzy po tym filmie nie chcieli mieć już nic więcej wspólnego z całym biznesem. Dlatego warto obejrzeć dokument właśnie jako zapis bardzo ciekawej trudnej produkcji fascynującego filmu. A jednocześnie jako doskonałe studium tego jak powstaje film. No i jest sporo młodego Harrisona Forda na planie – to nigdy nie jest minus.
Blade Runner to film którego wszyscy mieli dość – może dlatego jest taki dobry
Hearts of Darkness : A filmmaker’s Apocalypse (reż: Fax Bahr George Hickenlooper Eleanor Coppola) – niektórzy twierdzą że ten dokument poświęcony produkcji Czasu Apokalipsy jest paradoksalnie lepszy od samego filmu. Oczywiście to trochę przesadą ale powiedzmy sobie szczerze – to jest absolutnie fantastyczny kawałek kina o kinie a może kina jako takiego. Coppola nie mógł wiedzieć że produkcja Czasu Apokalipsy będzie absolutnym koszmarem. Dekoracje zniszczył tajfun, wszyscy na planie ćpali, pili albo jak w przypadku Marlona Brando tyli, i doprowadzali się wzajemnie na skraj szaleństwa a niektórzy na skraj życia (Martin Sheen dostał poważnego zawału w czasie kręcenia filmu). W wypowiedziach aktorów pojawia się nie tylko poczucie utraty kontaktu z rzeczywistością, ale też z reżyserem, który niekiedy podejmował decyzje dotyczące produkcji bazując na własnych snach. Hart od Darkness jest doskonałą produkcją – z jednej strony pokazującą całkowity chaos produkcji filmowej, z drugie – niesamowity proces twórczy – zwłaszcza ze strony Coppoli dla którego było to – przynajmniej wówczas dzieło życia. Przy czym to niesamowite że np. Martin Sheen był absolutnie pijany w czasie kręcenia pierwszej sceny filmu że nie był w stanie ustać na nogach. prawdę powiedziawszy wydaje się, ze to poczucie niepokoju jakie towarzyszy widzowi w czasie oglądania filmu wynika między innymi z tego, że większość aktorów rzeczywiście była na planie w koszmarnym stanie. To absolutnie obowiązkowa lektura dla wszystkich – prawdę powiedziawszy nawet dla tych którzy nie lubią filmu – bo to nawet nie jest zapis produkcji filmowej. To jest zapis historii grupy ludzi, którzy prawie oszaleli robiąc film. ale właśnie przez to, że prawie oszaleli zrobili tak dobry i poruszający film. Nigdy nie spojrzycie na Czas Apokalipsy tak samo po obejrzeniu tego dokumentu a być może nigdy nie spojrzycie na robienie filmów w ten sam sposób. Naprawdę to jest coś absolutnie niesamowitego.
Wizualne streszczenie fabuły filmu
Burden of Dreams (reż. Les Blank) – to chyba najbardziej niepokojący dokument na tej liście. Herzog wybrał się do dżungli nakręcić film Fitzcarraldo. Dokument teoretycznie pokazuje produkcję ale spore fragmenty produkcji to Herzog który brzmi jak najbardziej przygnębiony i depresyjny reżyser na świecie. Jego pierwsze uwagi na temat dżungli mogą doprowadzić człowieka do przekonania, że autor tych słów potrzebuje pomocy specjalistów, zanim zrobi sobie krzywdę. I reżyser istotnie robi sobie krzywdę wybierając tą absolutnie nieprzystającą do produkcji filmowej przestrzeń do kręcenia filmu. I tak kręcenie filmu, sam film, reżyser, jego szalony aktor i wszystkie możliwe przeciwności losu spotykają się w jednym miejscu. zwierz nie jest fanem filmów Herzoga ale to nie jest film o produkcji – to jest dokument o… trudno powiedzieć – o jakiejś konieczności nawet nie tyle spełniania marzeń co ich wyrażania wobec świata. Herzog jawi się jako umęczony twórca który niekoniecznie chce robić filmy ale musi robić filmy. To właściwie spowiedź przygnębionego, depresyjnego reżysera który nie chce robić filmu ale musi. Coś absolutnie fascynującego i szalonego w jednym. Zwłaszcza jeśli zestawi się to szaleństwo reżysera z całkiem logicznymi argumentami miejscowej ludności która uważa całkiem sporo pomysłów reżysera za kretyńskie i na dodatek niebezpieczne. Przy czym niektóre fragmenty – zwłaszcza te z wciąganiem lodzi pod górę (dokładnie tak jak robi to bohater filmu) są cóż, zapisem czystego szaleństwa.
Dżungla, reżyser i derpesja
To tyle od zwierza. Obejrzenie tych filmów zmienia spojrzenie na produkcję filmową. Nie chodzi tu tylko o informacje techniczne ale o uświadomienie sobie ciężaru i trudności związanych z produkcją filmową. I nie chodzi o to by całować filmowców po rękach – dla zwierza to raczej absolutnie fascynujący zapis poświęcenia na rzecz wyobraźni. Kiedy widzi się tych wszystkich ludzi pracujących by przekazać za pośrednictwem jednego medium jakąś historię i ile widzi się determinacji – niezależnie czy to film rozrywkowy czy poważny – by opowiedzieć tą historię jak najlepiej – wtedy nie sposób przejść obok kina obojętnie. Ale jednocześnie cały czas zdajemy sobie sprawę że to jest praca – nie zawsze wykonywana dla idei, częściej dla kasy – co nie zmienia faktu, że nawet w popularny film trzeba włożyć pracę serce i wyobraźnie. Zwierz nie wie czy odbierzecie te filmy podobnie jak on, niektórym zaglądanie za kulisy produkcji psuje możliwość czerpania przyjemności z kinematografii. Ale dla zwierza – cóż od zawsze im więcej udało mu się dowiedzieć o produkcji tym był szczęśliwszy. Być może odzywały się w zwierzu nie do końca uświadomione tęsknoty za planem filmowym. Ale bardziej prawdopodobnym jest fakt, że zwierz po prostu odczuwał fascynację jaką chyba w nas wszystkich wzbudza wysiłek włożony w coś tak niepotrzebnego jak sztuka.
Ps: Dziś zwierz produkuje się między 14 1 15 na Geekonie – będzie mówił o Sherlocku w przestrzeni publicznej – zaprasza :)