Hej
Zwierz jest popkulturalny ale nie oznacza to, że niekiedy nie jest kulturalny a właściwie wysoko kulturalny – jak może dostrzegliście z różnych wpisów to tu to tam zwierz przybiera niekiedy minę istoty poważnej, ubiera się ładnie ( chowa koszulkę z batmanem) i pod zmienionym imieniem ( bez przyprawionych wąsów) pojawia się w filharmoniach, teatrach, operach i w studiach koncertowych by konsumować kulturę wyższą.
Zwierz czuje się usprawiedliwiony bo nie czyni tego jak wielu konsumentów z przyczyn snobistycznych ale dlatego że po pierwsze – całkiem to lubi (no może nie wszystko czego słucha ale bilety kupuje przyjaciel meloman) po drugie bilety trzeba kupować zawczasu na cały sezon i zwierzowi żal marnować pieniędzy ( mógłby w ogóle nie kupować ale wtedy jakie miałby usprawiedliwienie by śledzić tyle seriali;). Jak widzicie – nie ma w tym żadnego snobizmu
Jest jednak jeden element wyższego życia kulturalnego który pomimo całej sympatii zwierza do symfonii, oper i żywych aktorów każe mu tęsknić do sal kinowych i ekranów telewizyjnych. A są to oklaski. Zwierz nienawidzi oklasków. Co prawda zawsze klaszcze ale nienawidzi tego obyczaju. Dlaczego? Oto jesteśmy na przedstawieniu – wszyscy radośnie padli malowniczym trupem i nikt się nie ostał ( jeśli przedstawienie jest nowoczesne), lub zwykłym trupem i ktoś się ostał ( jeśli przedstawienie jest bardziej tradycyjne) reżyser właśnie zamknął swoją wizję symboliczną sceną – jedyne na co teraz masz ochotę to wstać i wyjść myśląc o tym co właśnie ci pokazano. Ale między rozważaniami a tobą są jeszcze te konieczne oklaski w czasie których wszyscy wracają do życia, kłaniają się zbiorowo i niszczą cały efekt ( Szymborska napisała o tym świetny wiersz).
Podobnie w filharmonii – tylko po niektórych wykonaniach ma się naprawdę ochotę klaskać – zazwyczaj jednak chciało by się wymknąć bocznym wejściem póki się jeszcze pamięta muzykę by móc ją sobie ponucić lub przynajmniej pozostać w tym nastroju w którym nas pozostawiła. Z resztą z klaskaniem w filharmonii i operze zawsze jest ten problem że część widowni zawsze będzie klaskać za wcześnie lub zagłuszy część partytury.
Stąd też zwierz musi przyznać jego sentyment do kinowej sali. Tam gdy film się kończy można albo poczekać przy napisach aż wszyscy wyjdą ( część osób zawsze siedzi i ogląda napisy do końca – zwierz nigdy nie umiał zrozumieć dlaczego ludzie to robią – przecież to czy przeczytam czyjeś nazwisko w napisach nie sprawi że docenię tą osobę bardziej. Jeśli podobał mi się film to dziesiąty operator wózka kamery wykonał swoja pracę i nie muszę znać jego imienia i nazwiska by to docenić. No ale to temat na inny wpis) albo wyjść do oświetlonego korytarza. Zwierz ceni sobie niezwykle te korytarze na zapleczach kin ( nawet małych) które są idealnym miejscem by jeszcze przez chwilę nie wracać do rzeczywistości.
Tymczasem oklaski w teatrach czy innych miejscach rozrywki na żywo nie pozwalają pozostać w świecie iluzji ani na chwilę wręcz przeciwnie – każą wydać zupełnie realną ocenę tu i teraz, niszczą to co stworzono na scenie w jednej chwili. Zwierza dziwi że żadnemu reżyserowi chwalącemu się nowoczesnością nie przyszło do głowy wyciąć ten element przedstawienia. Przecież niezależnie od tego jak szokująca była wizja oklaski zawsze sprowadzą nas do rzeczywistości w której wszystko to tylko aktorska gra powtarzana dla nas co tydzień. Być może niechęć do oklasków zwierza wynika z faktu że jest istotą jednak bardziej telewizyjną – choć z drugiej strony zwierz nienawidzi oklaskiwania także w telewizji. Gdyby ze wszystkich programów rozrywkowych wyciąć momenty kiedy wywiad czy program powinien się już zacząć a zgromadzona w studiu publiczność nadal klaszcze człowiek marnowałby przed telewizorem ( lub komputerem) zdecydowanie mniej czasu.
Złośliwi mogą stwierdzić, iż narzekania zwierza wynikają z faktu że nikt go nigdy nie oklaskiwał. Rzeczywiście nie zdarzało się to zwierzowi często ale powiedzmy sobie szczerze – kilka razy zwierz był w swoim życiu nagradzany brawami. Nie ma z tym jakichś traumatycznych wspomnień choć wbrew temu co zawsze o sobie sądził nienawidzi stać się i kłaniać – najwyraźniej nie jest do tego stworzony ( choć oczywiście gdyby przyszło mu się kłaniać przed np. Szwedzką Akademią Nauk to zwierz mógłby poświęcić temu życie).
Możecie w tym momencie stwierdzić ” zwierzu po co narzekasz wszak i tak niczego nie zmienisz. Wszak oklaskiwać należy tych którym się to należy”. Co do waszego pierwszego wyimaginowanego zarzutu to zwierz ma odpowiedź – otóż gdzie zwierz ma narzekać na tak drobny element swojej bytności kulturalnej jak nie tu? Zwłaszcza że owa świadomość że po zakończeniu sztuki będzie musiał klaskać niekiedy psuje zwierzowi humor jeszcze w trakcie jej oglądania.
Na drugi zarzut zwierz też ma odpowiedź – otóż w przypadku oklasków działa siła tłumu. Zwierz który w życiu zaledwie kilka razy oklaskiwał coś co zasługiwało na wszelkie pochwały świata często znajdował się wśród stojącego tłumu czyniącego owację na stojąco jakiemuś zupełnie przeciętnemu koncertowi czy przedstawieniu. Nawet zwierz nie ma tak silnej woli by nie wstawać kiedy stoi cała sala ( to znaczy mógłby ale to oznaczało by większą dezaprobatę niż zwierz zazwyczaj ma ochotę okazać). I to chyba właśnie zwierza najbardziej denerwuje. Że nie dość że nie pozwalają mu się cieszyć zakończeniem to jeszcze zabierają mu prawo do wydania własnej opinii.
Kurtyna
Ps: Zwierz nie wychodzi na oklaski.