Home Ogólnie Aktor, krzesło, marynarka czyli o Mszy za miasto Arras.

Aktor, krzesło, marynarka czyli o Mszy za miasto Arras.

autor Zwierz
Aktor, krzesło, marynarka czyli o Mszy za miasto Arras.

Czego potrze­ba do wielkiego teatru? Niewiele. Cza­sem wystar­czy krzesło, mary­nar­ka, aktor i tekst.  Sęk w tym, że nie może to być pier­wszy lep­szy aktor, pier­wszy lep­szy tekst i tylko mary­nar­ka może być trochę pog­nieciona. Jeśli jed­nak doskon­ałego akto­ra wyposażymy w niepoko­ją­co aktu­al­ny tekst, wtedy moi drodzy dosta­je­my coś tak fenom­e­nal­nego jak Msza za mias­to Arras. Skrom­ny mon­odram który wczo­raj trans­mi­towała TVP Kultura.

MSZA_galeria_5

AUtorem fotografii wyko­rzys­tanych we wpisie jest Krzysztof Bieliński

W przy­pad­ku spek­tak­lu chy­ba pier­wszy raz w swoim życiu miałam okazję ocenić jak to co człowiek widzi i czu­je w teatrze ma się do późniejszej inter­ne­towej czy  telewiz­yjnej trans­misji. Nieste­ty – widać tu jak na dłoni, że w sposo­bie przeży­wa­nia sztu­ki nieste­ty trans­mis­ja dzi­ała na nieko­rzyść. Oczy­wiś­cie – tekst i doskon­ałe aktorstwo nadal się bronią. Ale braku­je pewnych uczuć które towarzyszą oglą­da­niu sztu­ki na żywo. Przede wszys­tkim pus­ta sce­na i bard­zo specy­ficznie usad­zona wid­ow­n­ia (dookoła akto­ra) oraz czarne tło spraw­ia­ją, że siedzą­ca na niewielkiej teatral­nej sali oso­ba czu­je się niesły­chanie blisko sztu­ki i opisy­wanych w niej wydarzeń. Nie sposób odwró­cić wzroku od akto­ra, on sam kon­cen­tru­je na sobie całą uwagę. Nie ma zbliże­nia, czwarta ściana (w teatrze bard­zo się nią czuło) wcale nie chroni przed poczu­ciem, że oto jesteśmy w sytu­acji bard­zo intym­nej. W pewnym momen­cie włącza się nawet dość nieprzy­jemne dla widza poczu­cie, że nie jest w stanie patrzeć i dostrzec niczego innego tylko oświ­et­lonego akto­ra na sce­nie. To uczu­cie spraw­ia, że na te pół­torej godziny człowiek czu­je się jak w tran­sie. Nic innego nie widzi, nie słyszy, nie czu­je – tylko to co dzieje się na sce­nie. Wyjś­cie z tego świa­ta jest trudne, nieprzy­jemne i jeszcze dłu­go pozostaw­ia widza w swoistym poczu­ciu nierzeczy­wis­toś­ci. Pod tym wzglę­dem trans­mis­ja choć daje luk­sus zbliże­nia, nie hip­no­tyzu­je tak bard­zo, pozwala na pewien dys­tans. Nie znaczy to, że nie robi wraże­nia – oczy­wiś­cie że robi, o czym dalej. Jed­nak rzeczy­wiś­cie są to dwa raczej nieporówny­walne uczucia.

MSZA_galeria_2

Msza za mias­to Arras w formie mon­odra­mu to wydesty­lowana powieść Andrze­ja Szczy­p­i­orskiego pod tym samym tytułem. To jed­na z tych sztuk która, mimo że pow­stała na pod­staw­ie dzieła zrod­zonego w bard­zo konkret­nych warunk­ach poli­ty­cznych (data 1968  win­na mówić tu wszys­tko. Książ­ka wyszła niewiele później bo w 1971) z cza­sem stała się bez porów­na­nia bardziej uni­w­er­sal­na. Oczy­wiś­cie wciąż bez trudu moż­na odczy­tać te pier­wsze his­to­ryczne tropy – więcej – zna­jo­mość tego kon­tek­stu na pewno pozwala odpowiedzieć na pytanie co stoi za pewny­mi zda­ni­a­mi, sym­bo­l­a­mi, postawa­mi. Trochę jak w przy­pad­ku Czarown­ic z Salem które bez trudu oczy­tamy nie zna­jąc kon­tek­stu his­to­rycznego a jed­nak kiedy wiemy, że to komen­tarz do Mac­car­tyz­mu to pewne tropy sta­ją się jasne. Choć od razu trze­ba zaz­naczyć, że aluz­je Szczy­p­i­orskiego są bez porów­na­nia bardziej sub­telne i wieloz­naczne. O tym kon­tekś­cie his­to­rycznym trud­no jed­nak zapom­nieć, zwłaszcza że mon­odram zaczy­na się prze­cież od his­torii pogro­mu, by śledz­ić dalej mech­a­nizmy społeczne sto­jące za tworze­niem się tak dobrze znanych zachowań tłu­mu.  Ale – jak to w przy­pad­kach naprawdę doskon­ałych tek­stów bywa – wszyscy mają dzi­wne wraże­nie, że to tekst będą­cy aktu­al­nym komen­tarzem. Zarówno poli­ty­cznym jak i społecznym.

full_msza_galeria_3_fot._krzysztof_bielinski_770

No właśnie, to siła naprawdę doskon­ałego mon­odra­mu, czy jakiejkol­wiek innej sztu­ki, że doty­ka zjawisk nad który­mi zawsze warto się pochylić. Wśród wielu oglą­da­ją­cych wczo­ra­jszą trans­misję widzów pojaw­iły się głosy, że to sztu­ka – ze wzglę­du na obec­ne warun­ki poli­ty­czne prz­er­aża­ją­co aktu­al­na.  Tylko, że choć rzecz jas­na dziś niek­tóre zda­nia brzmią bardziej aktu­al­nie niż pon­ad miesiąc temu (kiedy widzi­ałam sztukę w teatrze) czy w maju kiedy miała pre­mierę,  to jej aktu­al­ność jest nieprzemi­ja­ją­ca. Prz­er­aże­nie jaki powinien w nas budz­ić głód poszuki­wa­nia spraw­iedli­woś­ci, siła jaką daje podzie­le­nie się władzą z tymi którzy boją się włas­nego gło­su, prze­stro­ga przed jed­no­myśl­noś­cią czy w końcu pytanie doty­czące wiary i jej znaczenia dla człowieka – to kwest­ie, które zawsze będą ważne, bo ludzie zawsze będą pod­dawać się podob­nym mech­a­niz­mom. His­to­ria Jana – świad­ka wydarzeń w Arras i dobrych ludzi z mias­ta Arras zawsze jest aktu­al­na bo zawsze jest w niej prze­stro­ga przede wszys­tkim przed ludzką naturą. Nieza­leżnie od tego czy objaw­ia­jącą się w proce­sach w śred­niowiecznym mieś­cie, czy w 1968 roku czy współcześnie. Zresztą chy­ba właśnie ta pon­ad­cza­sowość tem­atu jest jed­nym z powodów dla których wid­zowi włos się nieco jeży na głowie, bo prze­cież wciąż wielu z nas trwa w zwod­niczym przeko­na­niu, że natu­ra ludz­ka jest zmi­en­na a his­to­ria czegoś nas uczy. Tym­cza­sem uczy nas niewiele, a my sami jesteśmy prz­er­aża­ją­co niezmi­en­ni. Stąd potrze­ba ciągłego pow­tarza­nia his­torii mias­ta Arras – choć nie oszuku­jmy się – bardziej jako diag­nozy niż nau­ki. Bo nieste­ty nie ci wysłucha­ją his­torii, którzy potem staną się jej najbardziej akty­wny­mi uczest­nika­mi. Ale tak jest zawsze. Przykre jest tylko mieć tego świadomość.

b_msza_za_miasto_arras2i

A jed­nak nie da się uniknąć reflek­sji, że zwłaszcza współcześnie pyta­nia, które pada­ją w sztuce dotyka­ją nas bardziej oso­biś­cie. Nie chodzi jedynie o siłę jaką przy­wód­cy mają nad ludem – do którego jako uważnym słuchac­zom łat­wo się nam zdys­tan­sować. Czy moc jaką dają słowa w ksz­tał­towa­niu rzeczy­wis­toś­ci – co tak pięknie mogliśmy widzieć w ten week­end kiedy dwie man­i­fes­tac­je przeszły przez dwa różne kra­je idąc po tych samych chod­nikach. Równie ważne są zawarte w tekś­cie reflek­sje nad samą wiarą, tym co daje ludziom i jak częs­to prowadzi nas na manow­ce. Kiedy w końcu biskup Utrech­tu w swo­jej cud­ownej koń­cowej mowie – po tym jak uniewin­nił wszys­t­kich i uczynił niebyły­mi wszys­tkie straszne rzeczy jakich my i Ja byliśmy świad­ka­mi —  broni swois­tej obo­jęt­noś­ci na sprawy wiary. Udowad­ni­a­jąc że jeśli nie jesteśmy obo­jęt­ni wobec świa­ta, jedyne co nam zosta­je to zagłuszanie tej świado­moś­ci, że kiedyś przyjdzie się nam ze światem pożeg­nać (przed czym żad­na wiara nas nie uratu­je) to wtedy budzi się w nas coś oso­bis­tego. Widzi­cie to jest ten moment kiedy człowiek spo­ty­ka się z czymś o czym wie, że jest prawdzi­we. W całej swo­jej bru­tal­noś­ci stwierdzenia rzu­cane przez bisku­pa są prawdą. Ale właśnie dlat­ego budzą poczu­cie bun­tu – nie tylko u bohat­era, u widza też. A prze­cież nie chodzi o bycie wierzą­cym czy nie. Chodzi o sam sens wszys­tkiego co się robi. O znalezie­nie jakiegoś zaczepi­enia w tym nien­ajlep­szym ze światów. To prob­lem pod­sta­wowy. Prob­lem z którym mierzymy się rzad­ko – spy­cha­jąc go na dal­szy plan. Stąd też – choć sztu­ka ofer­u­je nam puen­tę, to wciąż zosta­je­my po pros­tu postaw­ieni w obliczu pewnych fak­tów, które poukładać musimy sami.

0004B1TAA05P7UOX-C122-F4

Jed­nocześnie mon­odram został przy­go­towany tak, że nie sposób nie dostrzec niesamowitej pre­cyzji języ­ka z jaką Jan snu­je opowieść. Tu nie ma miejs­ca na żadne skró­ty, słowa zbędne, ozdob­ni­ki. To his­to­ria opowiedziana dokład­nie, pre­cyzyjnie, od pier­wszego do ostat­niego słowa. Ponieważ sztu­ka mówi między inny­mi o tym jak wielkie znacze­nie ma w ksz­tał­towa­niu rzeczy­wis­toś­ci i ludz­kich postaw język, nie ma tu miejs­ca na nied­bałość. Zgod­nie z tym co słyszymy świat pow­sta­je dzię­ki temu jak zosta­je nazwany. Opisany, powoli, bez poś­piechu. Bez wiel­kich emocji, bo choć widz­imy na sce­nie emoc­je, to nikt się tu nie wije, nie skrę­ca, raz pod­niesie głos, dwa razy klaśnie. Wszys­tko co musimy wiedzieć jest w słowach. Im bardziej his­to­ria opowiadana przez Jana opiera się na pre­cyzyjnym opisa­niu zdarzeń, tym więk­szą grozę budzi. I ponown­ie – tym bliższa się nam wyda­je. Oczy­wiś­cie pew­na struk­tu­ra języ­ka i wypowiedzi naw­iązu­je do his­torii relacjonowanych osobom trzec­im, kiedy mów­ca chce wywołać na nich odpowied­nie wraże­nie, zachować dys­tans, czy uczynić opowieść bardziej dos­to­jną. Jed­nocześnie nie braku­je momen­tów bar­wnych niemal poe­t­y­c­kich. Ale przede wszys­tkim chodzi o skupi­e­nie uwa­gi słuchacza. Sam akt opowiada­nia jest aktem tworzenia świa­ta. Zaś ów świat ma być dokład­nie taki jaki sobie opowiada­ją­cy zaplanował.

0004WTRON87BYXR1-C122

Jak pisałam do wybit­nej sztu­ki potrzeb­ny jest tekst i aktor. Co do wartoś­ci książ­ki Szczy­p­i­orskiego i mon­odra­mu nie ma wąt­pli­woś­ci. Jedyne co zas­tanaw­ia to dlaczego powieś­ci tak ważnej – zwłaszcza dla młodych ludzi, nie wciągnęliśmy na listę lek­tur. To dokład­nie ta his­to­ria którą przy­na­jm­niej w mojej opinii ludzie powin­ni poz­nać zan­im dostaną pra­wo gło­su i zan­im zostaną jako dorośli oby­wa­tele rzuceni w świat społeczny. Jasne nie jest to jedy­na książ­ka opisu­ją­ca te mech­a­nizmy, ale z racji pol­skiego kon­tek­stu jej pow­sta­nia warto było­by ją przy­pom­i­nać. Zwłaszcza, że jest to rzecz naprawdę fenom­e­nal­na. Jed­nak moż­na sobie wyobraz­ić, że ten tekst wcale by tak nie zagrał. I tu wchodzi Janusz Gajos jako aktor, reżyser (spek­tak­lu telewiz­yjnego bo nie teatral­nego)  i właś­ci­wie jedy­na oso­ba w sztuce. No właśnie, coś czego teatr nigdy nie odda fil­mowi to umiejęt­ność zamie­nienia jed­nego małego skrawka sce­ny z jed­nym aktorem, w Arras rozświ­et­lone łuną od płoną­cych stosów. Kino potrze­bu­je dosłownoś­ci, obrazu, ruchu, akcji. W teatrze cza­sem wystar­czy odpowied­nio wypowiedziane słowo.

5559ef0e8e228_o,size,933x0,q,70,h,0cf833

I słowo to wybit­nie wypowia­da Janusz Gajos. Aktor, które­mu spoko­jnie mógł być pisany ten sam los co setkom młodych aktorów na zawsze przyp­isanych do jed­nej roli. A jed­nak w tym przy­pad­ku zaszło to rzad­kie – jed­no na tysiąc zjawisko – z akto­ra który miał być na zawsze Jankiem wyrósł jeden z najwybit­niejszych twór­ców pol­skiej sce­ny.  Ma dokład­nie to czego od wybit­nego akto­ra wymagamy.  Taki poziom tal­en­tu i charyzmy, że kiedy mówi nie moż­na przes­tać słuchać. A kiedy przekonu­je nas, że jest Janem – człowiekiem ewident­nie młodym, mieszka­ją­cym w trud­nych cza­sach w mieś­cie Arras, ani przez chwilę nie będziecie tego kwes­t­ionować. Bo na sce­nie nie ma Janusza Gajosa, jest Jan. Ten Jan jest mieszkańcem śred­niowiecznego Arras choć prze­cież nie sugeru­je tego nawet strój czy charak­teryza­c­ja.  Ale nie tylko – w jed­nej z ostat­nich scen zwierz zdał sobie sprawę, że ten wykłada­ją­cy mu swo­ją życiową filo­zofię, gru­by i wściekły biskup Utrech­tu jeszcze kilka­naś­cie sekund wcześniej był Janem. A jeszcze pół godziny wcześniej był Albertem. Kiedy wychodzi się z teatru moż­na przysiąc że w pewnym momen­cie było ich na sce­nie dwóch czy trzech. A prze­cież Gajos oby­wa się bez dra­maty­cznych gestów, nagłych zmi­an tonu gło­su, dzi­wnych min czy tanich sztuczek. Gestyku­lu­je tak jak człowiek, który prag­nie gestem dopre­cy­zować to czego nie są w stanie odd­ać słowa.  Ale kiedy ucisza zgro­mad­zonych na zebra­niu rady mieszkańców mias­ta to niemal sły­chać roz­gar­diasz. Jak to możli­we? Chci­ało­by się powiedzieć – gra wyobraźni. Nie mniej to trochę za proste stwierdze­nie. Raczej – ta trochę giną­ca wśród nie tylko aktorów ale i reży­serów wiara w słowo. Ludzie potrafią niesamowicie dużo zobaczyć jeśli im się tylko o tym opowie, jed­nak co raz częś­ciej o tym zapominamy.

567010edaf354_o,size,933x0,q,70,h,45a77b

Na czym pole­ga geniusz sztu­ki Gajosa? Na tym, że jako aktor nie stara się zro­bić nic pon­ad przekazanie nam his­torii. To nie tyle spek­takl co opowieść. Mary­nar­ka wylą­du­je na opar­ciu krzesła, jako niewiel­ka zmi­ana, coś co nada­je rytm opowieś­ci. Krzesło, pojaw­ia się bo cza­sem opowiada­ją­cy mógł przysiąść, stanąć za nim niczym na podeś­cie w sądzie gdzie przed­staw­ia się zez­nanie świad­ka. Gajos jest fenom­e­nal­nym aktorem więc umie opowiedzieć his­to­rie. Co więcej umie przekon­ać widza, że chce tej his­torii wysłuchać. Ale właśnie, Gajos tej his­torii nie gra, tylko ją opowia­da. To sub­tel­na różni­ca. Na sce­nie pojaw­ia się kil­ka osób i każ­da z nich mówi innym głosem, ale nie ma tu ozdob­ników, fizy­cznej zmi­any wysokoś­ci gło­su. Cza­sem prze­sunie się akcent, nieco pochyli się syl­wet­ka, czy wypros­tu­je. Drob­ne gesty które poczyni każdy opowiada­ją­cy byśmy lep­iej zobaczyli to co się zdarzyło. Ale nie ma w tym ani prze­sady ani takiej czys­tej gry. Żad­nej sztucz­ki. Jest opowieść o ludzi­ach, opowiadana przez człowieka. Dlat­ego też cała his­to­ria do nas trafia. Jak trafia każ­da ciekawa i opowiedziana bezpośred­nio nam his­to­ria. Gdy­by pojaw­ił się kostium, jak­iś bardziej wyrazisty rek­wiz­yt, pojaw­iła­by się bari­era dys­tans. A tu spoko­jnie wchodzi – niemal z uli­cy Gajos/Jan i nam to wszys­tko opowia­da. A potem wychodzi. Co oczy­wiś­cie budzi jeszcze więk­sze poczu­cie prz­er­aże­nia. Przyszedł, opowiedzi­ał i wyszedł a człowiek nie może dojść do siebie.

MSZA_galeria_1

Pomysł by pokazać wid­zom telewiz­yjnym i inter­ne­towym aku­rat ten mon­odram uważam oso­biś­cie za niesły­chanie trafiony pomysł. Z jed­nej strony – to doskon­ały sposób na to by pokazać ludziom – którzy z różnych powodów zapewne do teatru nie trafią – dlaczego zde­cy­dowanie warto zain­west­ować raz na jak­iś czas w teatralne bile­ty. Wybór mon­odra­mu – formy właś­ci­wie nieprak­tykowanej w kinie (tzn. prak­tykowanej dość rzad­ko ) wyda­je się niesły­chanie trafny i pokazu­je – chy­ba w najlep­szy sposób – jakie są możli­woś­ci teatru. Jed­nocześnie sama sztu­ka – jest po pros­tu fenom­e­nal­na. Ze wzglę­du na aktorstwo, tekst i nieusta­jącą aktu­al­ność. Zapewne wiele osób które kry­tyku­ją poziom pol­s­kich teatrów może być zaskoc­zona tym, że na warsza­ws­kich deskach wys­taw­ia się coś tak znakomitego. A też warto dodać, że niko­mu nie zaszkodzi spotkanie z tym właśnie tek­stem. Zwłaszcza, że moż­na od razu uznać, że każdy moment reflek­sji nad mieszkań­ca­mi dobrego mias­ta Arras to moment, który trud­no uznać za stra­cony. Zwłaszcza, kiedy się w Arras miesz­ka. Cza­sem mniej, cza­sem bardziej.

Ps: Jeśli prze­gapil­iś­cie trans­misję na żywo TVP Kul­tura infor­mowało, że będą powtór­ki więc warto rzu­cić okiem na pro­gram telewizyjny.

10 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online