Home Ogólnie All the mirrors of the World czyli BBC zna się na magii

All the mirrors of the World czyli BBC zna się na magii

autor Zwierz
All the mirrors of the World czyli BBC zna się na magii

Zwierz doskonale pamię­ta z jaką nadzieją i radoś­cią pisał wpis po pier­wszym odcinku ekraniza­cji Jonathana Strange’a i Pana Nor­rel­la. Ter­az kiedy ser­i­al się skończył, a zwierz zdał sobie sprawę, że wyprawa w świat ang­iel­skiej magii dobiegła koń­ca miejsce radoś­ci i entuz­jaz­mu zastąpiło chy­ba najrzad­sze uczu­cie w świecie kon­sumen­ta pop­kul­tu­ry. Głębo­ka satys­fakc­ja. Dziś będzie więc o tym co BBC zro­biło dobrze a Susan­na Clarke jeszcze lep­iej. Jed­nocześnie zwierz postara się napisać o całym seri­alu bez wiel­kich spoil­erów ale jed­nak odnosząc się do treś­ci całego seri­alu. Nie mniej – nawet zna­jąc treść (a książkę przeczy­tać przed seansem warto) będziecie baw­ić się doskonale.

tumblr_nq9wn64oc81r9zeo4o1_540

Na początek coś bard­zo ważnego. To jest recen­z­ja seri­alu. Zwierz od cza­su do cza­su odwołu­je się do książ­ki ale ogól­nie trak­tu­je ser­i­al jako osob­ną całość, która co praw­da odb­ie­ga od powieś­ci ale w ramach włas­nej nar­racji jest spójny. Ten wpis nie ma na celu porów­na­nia książ­ki z filmem ani ukaza­nia wyżs­zoś­ci które­gokol­wiek medi­um. Zwłaszcza że jest to nie możli­we. W seri­alu nie ma przyp­isów co od razu wyk­lucza go z konkurencji z cud­owną książką. Zwierz nigdy nie pojął potrze­by porówny­wa­nia książek z seri­ala­mi. Po co wybier­ać lep­sze jak moż­na się zach­wycać oddzielnie?

Po pier­wsze zwierz musi powiedzieć, że ma wraże­nie jak­by oglą­dał ser­i­al nie kil­ka tygod­ni ale całe lata. Mimo, że odcinków jest zaled­wie sie­dem to udało się w nim zmieś­cić długą, rozłożoną na wiele lat his­torię. To niesły­chanie istotne z punk­tu widzenia nie tylko wier­noś­ci ory­gi­nałowi ale też samych bohaterów. Pewne rzeczy muszą się wydarzyć, by nasi bohaterowie mogli prze­jść przemi­anę. Przemi­ana ta zaś stanowi sam trzon opowieś­ci – każdy z naszych magów, musi na swój sposób odkryć mag­ię, pokazać ją Anglii, aż w końcu muszą się nasi bohaterowie wza­jem­nie znaleźć, i odkryć jakie jest przez­nacze­nie każdego z nich. Poczu­cie upły­wu cza­su nie jest rzeczą łatwą do zamknię­cia w his­torii opowiedzianej w tak niewielu odcinkach. A jed­nak kiedy przyglą­damy się wszys­tkim bohaterom, czy nawet samej Anglii pod koniec opowieś­ci to aż trud­no nam uwierzyć, że to ten sam świat który oglą­dal­iśmy w odcinkach pier­wszych. Być może dlat­ego, że w isto­cie jest to świat zmieniony, ciekawszy, ale jed­nocześnie nie taki prosty i miejs­ca­mi bardziej mroczny i niepewny. Trud­no jed­noz­nacznie odd­ać to waże­nie, ale prze­nie­siono na ekran doskonale ducha książ­ki, która początkowo bawi czytel­ni­ka niczym kole­jne opowieś­ci umieszc­zone w przyp­isach a potem pozostaw­ia z wielką pustką w ser­cu. Z jed­nej strony opisy­wany nam świat się zmienił, z drugiej nie chce się go opuszczać. Ten efekt jest konieczny bo cała his­to­ria ma w sobie przecież,mimo wszys­tko, olbrzy­mi ładunek jakiejś melan­cholii, poczu­cia jak­by się przez chwilę zła­pało coś bard­zo ulot­nego. Przy czym ser­i­al robi to stop­niowo – nas­trój zmienia się z odcin­ka na odcinek, aż widz nie wiedząc kiedy oglą­da his­torię nieco inną niż ta która się zaczęła. Z każdym odcinkiem co raz mniej stoimy w Anglii znanej nam z his­torii a co raz bardziej zbliżamy się do świa­ta magii, która tęt­ni w każdej skale, isto­cie, drzewie i rzece.

Ser­i­al rzeczy­wiś­cie dzi­ała ide­al­nie. Jeśli czy­tal­iś­cie książkę chce­cie powtór­ki, jeśli nie czy­tal­iś­cie … zwierz trochę wam zazdrości

Dru­ga sprawa to wspom­i­nana wcześniej przemi­ana bohaterów. Twór­cy fil­mu zde­cy­dowali się ją pokazać zarówno w sposób najprost­szy – przez zmi­anę wyglą­du bohaterów jak i pozostaw­ia­jąc wiele doskon­ałej grze aktorskiej (o aktorach więcej później bo ta kwes­t­ia wyma­ga osob­nych pochwał). Zaczni­jmy od Jonathana Strange’a. Kiedy go poz­na­je­my jest uroczym człowiekiem bez pra­cy i pomysłu na siebie, zakochanym w pięknej Ara­bel­li i prak­tyku­ją­cym mag­ię trochę z przy­pad­ku (choć prze­cież nic w tej his­torii nie jest pozostaw­ione przy­pad­kowi). W kole­jnych odcinkach widz­imy jaką przemi­anę prze­chodzi. Najpierw spo­tyka­jąc Nor­rel­la i zderza­jąc się z zupełnie innym sposobem postrze­ga­nia możli­woś­ci i obow­iązków czar­o­dzie­ja. Potem w cza­sie wojen napoleońs­kich gdzie naprawdę odkry­wa swo­je możli­woś­ci a jed­nocześnie dochodzi do ety­cznych granic swo­jej magii. Zresztą woj­na wyda­je się tu kluc­zowym momentem w którym Strange zaczy­na rozu­mieć, że jego zdol­noś­ci po wielokroć przekracza­ją możli­woś­ci jego „nauczy­ciela”. Aż w końcu powrót do domu – człowieka przez wojnę zmienionego (magia okaza­ła się narzędziem niemal wszech­moc­nym ale nie dają­cym ochrony przed okropieńst­wa­mi wojny) i ostat­nie w tym akcie opowieś­ci — wydarzenia które prowadzą do sza­leńst­wa. Sza­lony Strange to już nie czar­o­dziej gen­tle­man który przy­pad­kiem odkry­wa swo­je zdol­noś­ci. To ów sza­lony mag z opowieś­ci przekazy­wanych sobie jak leg­endy czy plot­ki, który nie potrze­bu­je już słów i ksiąg, który niczego nie musi mówić wystar­czy mu ruch ręki, błysk oka i płomień świecy. Gdzieś po drodze ginie ten urok, uśmiech, spokój, gdzieś w oczach zapala się prawdzi­we sza­leńst­wo. Przemi­ana jest też widocz­na na pier­wszy rzut oka. Te wszys­tkie ład­nie ułożone ubra­nia ang­iel­skiego gen­tle­m­ana, zamienione w strój god­ny roman­ty­cznego poe­ty, nawet staran­nie ułożone włosy, zaczy­na­ją ster­czeć na wszys­tkie strony. Jest w tym jak­iś zapis upad­ku ale też coś niesły­chanie atrak­cyjnego, jak­by jed­nego ze state­cznych bohaterów Austen czy Dick­esna por­wał nagle roman­ty­czny duch Byrona. Gdy w ostat­nim odcinku rzu­ca zak­lę­cia to nie już nasz czar­o­dziej którego prze­cież znamy i który może swo­ją mag­ię zaprząc na potrze­by wojs­ka, to prawdzi­wy mag które­mu potrzeb­na jest jakaś otu­lona mrok­iem wyso­ka wieża, z dala od tłumów. A jed­nocześnie to wciąż ten sam bohater – wciąż zakochany w swo­jej pięknej żonie, wciąż prag­ną­cy jed­nego – tri­um­fu ang­iel­skiej magii. Autor najpiękniejszej mag­icznej książ­ki w na Wyspach.

8350887-low_res-jonathan-strange-mr-norrell

Niby ser­i­al trwa tylko chwilę ale to co dzieje się z bohat­era­mi spraw­ia, że widz czu­je jak­by oglą­dał jak­iś ser­i­al który ma mnóst­wo odcinków i led­wie moż­na sobie przy­pom­nieć jak posta­cie zachowywały się na początku

Z kolei przemi­ana Nor­rel­la nie jest tak dra­maty­cz­na ale jed­nocześnie dużo bardziej wyma­ga­ją­ca i dla akto­ra i dla widza. Trze­ba najpierw pol­u­bić tego nieśmi­ałego gen­tle­m­ana z książką w ręku, trze­ba się zden­er­wować na jego tchór­zost­wo, na jego skłon­ność do szuka­nia niewłaś­ci­wych zna­jo­moś­ci, trze­ba zgod­nie z pos­tu­lata­mi Strange’a zobaczyć w nim człowieka który szkodzi magii bardziej niż poma­ga. A potem kiedy już zaczniemy pałać do Nor­rel­la niemal tą samą niechę­cią czy nien­aw­iś­cią co Strange, musimy zobaczyć człowieka który kocha mag­ię. Inną mag­ię, mniej spek­taku­larną, ale wciąż obec­ną cho­ci­aż­by w ang­iel­skim deszczu. Zaczniemy może nieco inaczej spoglą­dać na jego wady. Skłon­ność do zadawa­nia się z niewłaś­ci­wy­mi ludź­mi będzie się brała z łat­wowier­noś­ci, z szuka­nia pochleb­st­wa, ale niekoniecznie z pychy. To co weźmiemy za zaw­iść, zostanie w końcu przekute na najwięk­szą pochwałę. I tylko miłość do książek – i związane z nią poświęce­nie pozostanie taka sama. Zaś magia Nor­rel­la nie będzie mag­ią złą czy zaco­faną. Będzie mag­ią z bib­liote­ki w York­shire, w której skrył się gen­tle­man gotowy zaskoczyć nas wszys­t­kich. W końcu to Nor­rel­lowi przyjdzie odnaleźć w ostat­nim odcinku to co najtrud­niejsze do odnalezienia – prawdzi­wą odwagę i to jego słowa – o brak lęku, będą klam­rą spa­ja­jącą his­torię naszych ang­iel­s­kich magów. To niesamowite jak bard­zo obaj bohaterowie zmieni­a­ją się na naszych oczach, jak ład­nie ułożona peru­ka sta­je się niepotrzeb­nym potar­ganym akce­so­ri­um, jak ukochane książ­ki sta­ją się kluczem do his­torii, jak dwóch zupełnie różnych bohaterów zna­j­du­je w końcu jeden punkt wspól­ny – miłość do magii.

Zwierz czy­tał skar­gi kogoś kto stwierdz­ił, że za dużo było w seri­alu roman­sowej kon­wencji. Ale zdaniem zwierza miłość Nor­rel­la do książek została przekazana w odpowied­ni sposób

Właśnie punkt trze­ci. Magia. W Anglii nie widziano jej od daw­na, a w kul­turze pop­u­larnej jeszcze dawniej. Niby jest jej mnóst­wo, a jed­nocześnie wciąż jest jej bard­zo mało. To znaczy w fil­mach, seri­alach, książkach czy grach o magii mówi się dużo ale rzad­ko czu­je się jej obec­ność. W tym seri­alu BBC jest magia. Dokład­nie taka jak a powin­na być. Płomień świecy gaśnie i pojaw­ia się tajem­nicza syl­wet­ka, znalezione na mokradłach drze­wo przyj­mu­je ludzką postać, sły­chać stukanie zza lus­ter, które roz­pad­ną się na set­ki kawałków, w nocy trwa bal w dale­kich krainach, a książ­ki nie są tym czym się wyda­ją. Zwierz nie pamię­ta kiedy miał tak silne wraże­nie, że oto widzi jak wyglą­da magia. Zarówno wtedy gdy przy­woły­wano zasady spisane w książkach, jak i wtedy gdy słyszał kole­jne słowa przepowied­ni jak i gdy magia była zupełnie nie obliczal­na, intu­icyj­na, ukry­ta w całym kra­ju i w każdym człowieku. I jeszcze te spa­ja­jące wszys­tko his­to­rie Króla Kruków. Czy ist­nieje piękniejsza nazwa dla postaci tak tajem­nej że nawet jej imię nie jest znane? Czy ist­nieje coś bardziej mag­icznego niż kruk zapowiada­ją­cy przyjś­cie swo­jego pana. Czy nie czeka się na nic z więk­szą niecier­pli­woś­cią niż na odbi­cie które pojawi się w tafli wody? Odbi­cie którego nie powin­no tam być. W świecie stwor­zonym przez Susan­nę Clarke magia jest rzeczą dokład­ną i intu­icyjną jed­nocześnie. Jest wsze­chobec­na, fas­cynu­ją­ca, bliska i dale­ka. W seri­alu doskonale udało się tą naturę magii odd­ać. Gdy bohaterowie z niej korzys­ta­ją widz zaz­droś­ci im ich możli­woś­ci a jed­nocześnie – czu­je że chodzi tu o coś więcej niż tylko sztuczkę dos­tosowu­jącą rzeczy­wis­tość do woli maga. Trud­no to dokład­nie opisać ale zwierz oglą­da­jąc ser­i­al miał poczu­cie, że widzi tą mag­ię która jest. Jed­nocześnie ser­i­al ma doskon­ały nas­trój dzię­ki swoim wiz­ual­nym pomysłom – miejs­ca w których się roz­gry­wa, efek­ty spec­jalne (wyko­rzys­tane odpowied­nio), malarskie (niekiedy) kadry. Wszys­tko to skła­da się na wiz­ję, która nie tyle odd­zi­ału­je na wyobraźnie co wpisu­je w nią wiz­ję mag­icznej Anglii. I jest to wiz­ja tak spój­na że nie ma z czym dysku­tować. To chy­ba jed­na z tych rzeczy która najbardziej uwiodła zwierza w seri­alu. Magia to taka delikat­na mate­ria, a tu potrak­towano ją z pre­cyzją najwięk­szych mistrzów.

Wcale nie jest łat­wo stworzyć świat w którym za lus­tra­mi jest wszystko

Ter­az punkt czwarty. Obsa­da. Po pier­wszym odcinku zwierz się zach­wycał ale nie miał wtedy jeszcze poję­cia jakie dobre duchy (ale nie elfy!) czuwały nad ludź­mi od cast­ingów w BBC. Zwierz nawet nie wie gdzie zacząć więc zacznie po kolei (OK zwierz nie odpowia­da za skład­ność następ­nych akapitów bo tu entuz­jazm dyk­tu­je kole­jne słowa). Zaczni­jmy od Bertiego Carvela jako Jonathana Strange. Zwierz po pier­wszym odcinku nie był do koń­ca przeko­nany do tej obsady. Akto­ra kojarzył śred­nio co w przy­pad­ku zwierza i aktorów bry­tyjs­kich zdarza się rzad­ko (jeśli w ogóle). Coś zwier­zowi nie pasowało – wyglą­dem Carvel różni się od Strange’a książkowego i zwierz nie widzi­ał w nim za bard­zo charyzmy, choć trud­no było mu odmówić uroku, to jed­nak nie zapowiadał się na dobrego Strange’a z drugiej połowy książ­ki. Jak­iż głupi był zwierz. Przez te sie­dem odcinków zwierz dostał popis doskon­ałej gry aktorskiej i pre­cyzyjnego budowa­nia postaci. Zwierz nie wie jak Carvel to zro­bił ale jako Strange to w tym seri­alu różne oso­by, jed­nocześnie wciąż ta sama postać. Z odcin­ka na odcinek w jego bohaterze było co raz mniej uroczego gen­tle­m­ana co raz więcej sza­lonego maga. Ale jak cud­own­ie sza­lonym jest jego Strange, jak nieoczy­wiste są jego zachowa­nia, jak prze­myślane posunię­cia. A jed­nocześnie – aktor który prze­cież musi grać zmieni­a­jącego się bohat­era nie traci kon­tak­tu z widzem. Strange nas nie nudzi, nie iry­tu­je. Więcej – z odcin­ka na odcinek co raz łatwiej się w tym bohaterze zakochać, mimo że prze­cież cier­pi­e­nie po stra­cie ukochanej to najbardziej banal­na motywac­ja jaką moż­na znaleźć. Chwała każde­mu kto umie takiego bohat­era wyprowadz­ić z banału, kto może spraw­ić, że pod koniec his­torii boimy się tego bohat­era który wydawał się nam na początku pocieszny. Potem zaś wypeł­nia sobą cały ekran.

tumblr_nqo1v4b5eL1tvlktqo1_540 (1)

Zwierz miał przez chwilę wąt­pli­woś­ci czy dobrze obsad­zono Jonathana Strange’a ale potem wąt­pli­woś­ci mu zupełnie minęły

O ile zwierz miał wąt­pli­woś­ci co do seri­alowego Strange’a to nigdy nawet przez moment nie wąt­pił że Eddie Marsan to ide­al­ny Nor­rell. Czy to niesamowite patrzeć na ekranie na akto­ra i widzieć swo­jego bohat­era dokład­nie takim jakim go sobie wyobrażal­iśmy. Jak Marsan pięknie gra tymi wszys­tki­mi cecha­mi Nor­rel­la za które się go lubi a jed­nocześnie nie lubi. Kiedy stoi na przyję­ciu nieco z boku urad­owany widok­iem książ­ki to prze­cież jest w tym momen­cie każdym introw­er­tykiem który na imprezie cicho wychodzi do poko­ju obok. Kiedy widz­imy jego twarz gdy ma poży­czyć część swo­jego księ­gozbioru wyjeżdża­jące­mu na wojnę Strange’owi to jest każdym kolekcjonerem który musi odd­ać choć naj­drob­niejszą część swo­jej kolekcji w niepowołane ręce. Jed­nocześnie łat­wo było­by zagrać Nor­rel­la jako postać małą, zaz­dros­ną, niechęt­nie zagar­ni­a­jącą dla siebie całą chwałę. I Marsan taki przez chwilę jest. No właśnie – w ostat­nim odcinku aktor naprawdę daje nam popis swoich możli­woś­ci – właśnie wtedy kiedy zmienia się rozkład sił – kiedy to Nor­rell ma być innowa­cyjny i sil­ny – wtedy właśnie widz­imy dlaczego to jest aktor abso­lut­nie ide­al­ny. Zwierz przyz­na szcz­erze, że pod sam koniec odcin­ka się trochę wzruszył, właśnie tym wcześniej nieobec­nym błyskiem w oku bohat­era i na końcu spoko­jem. Trud­no jest wypowiedzieć zaled­wie kil­ka kwestii tak by widz naty­ch­mi­ast zobaczył postać w innym świ­etle a tu w tym siód­mym odcinku Nor­rel­lowi uda­je się to błyskaw­icznie. Jed­nocześnie – to jest doskon­ały moment warto wspom­nieć że udało się przy tym całym mag­icznym świecie zachować jeszcze jed­no. Poczu­cie humoru. Najwięcej go w sce­nach z Nor­rellem ale pojaw­ia się w całym seri­alu. Ang­iel­skie, sub­telne, nastaw­ione na uśmiech a nie na puste rże­nie. W dokład­nie takich dawkach byśmy pamię­tali, że nie jest to opowieść zupełnie mrocz­na, ale nie w takiej iloś­ci byśmy zapom­nieli że mowa tu o sprawach poważnych a nie o bła­hostkach. Ogól­nie to nie powin­no niko­go dzi­wić, ale zwierz uwiel­bia humor który jed­nak jest nieco sub­tel­niejszy. I takiego tu jest sporo, bez zbęd­nej błazenady (zwierz wychodzi na zgre­da ale powoli zaczy­na być humorem w wyko­na­niu amerykańskim nieco zmęczonym).

Jonathan-Strange-Mr-Norrell-1

CZa­sem jest taki moment kiedy castin­gu się nie kwestionuje.To nie jest wyz­nacze­nie kogoś­do roli tylko stwierdze­nie, że właś­ci­wie to bohater zawsze chodz­ił wśród nas tylko chwilowo prze­brany za aktora

Co ciekawe zwierz będzie twierdz­ił aż po swój życia kres, że Jonathan Strange i Mr. Nor­rell to ser­i­al ukradziony. Tym mianem zwierz określa wszys­tkie seri­ale w których jak­iś aktor z drugiego planu krad­nie pozostałym pro­dukcję. Tym razem kradzieży dokon­ał Enzo Cli­en­ti czyli seri­alowy Chil­der­mass. Właś­ci­wie powinien być postacią dru­go­planową, służą­cym Nor­rel­la, człowiekiem ważnym dla opowieś­ci ale jed­nak trochę w cie­niu. Tylko że Cli­en­ti tak go zagrał, że jest bardziej intere­su­ją­cy od wszys­t­kich innych, jego charyz­ma tak wyle­wa się z ekranu że zwierz cza­sem miał wraże­nie że ser­i­al powinien się nazy­wać „Chil­der­mass i ci cholerni, nieod­powiedzial­ni magowie”. Doskon­ały w sce­nach w których przy­wołu­je Nor­rel­la do porząd­ku – niby słu­ga ale popy­cha­ją­cy swo­jego pana do dzi­ała­nia. Lojal­ny ale nie waha­ją­cy się odwołać do sum­ienia, gardzą­cy fałszy­wy­mi przy­jaciół­mi, bez trudu rozpoz­na­ją­cy ludzi małych. Chil­der­mass może nie jest ksz­tał­conym magiem ale jest w nim coś mag­icznego – widz tylko czeka, aż uda mu się poskładać układankę z niewiel­kich kawałków, czu­jąc, że Chil­der­mass widzi więcej niż inni. I choć w sum­ie nigdy nie jest to do koń­ca jego his­to­ria to z każdym odcinkiem przy­wiązu­je­my się do tego bohat­era co raz bardziej. Co raz bardziej prag­niemy by miał szan­sę się wykazać, ufamy że nie da się łat­wo oszukać, zbyć i rozu­miemy że to do niego będzie należało ostat­nie słowo w tej opowieś­ci. Chil­der­mass to postać cud­own­ie napisana ale nie był­by tak wspani­ały gdy­by Cli­en­ti nie grał go w taki niesły­chanie wyważony sposób, gdzie liczy się każdy gest, ruch czy spo­jrze­nie. Chil­der­mass się nie śmieje, i właś­ci­wie się nie uśmiecha, ale w tym jed­nym jego spo­jrze­niu dostrzec moż­na wszys­tko od tros­ki, przez wściekłość po świado­mość że sprawy wymknęły się spod kon­troli. To jego niesamowite opanowanie, cza­sem wnosi ele­ment komiczny, najczęś­ciej jed­nak spraw­ia, że chce­my by w odcinku było go jak najwięcej. Plus – zwierz nie będzie ukry­wał – nie patrzy się na akto­ra źle, oj nie patrzy się źle (tu wstaw­cie sobie niepro­fesjon­alne westch­nie­nie zwierza). Ogól­nie trze­ba przyz­nać, że twór­cy seri­alu wszys­t­kich ubrali doskonale – odpowied­nio do charak­teru i tak że strój właś­ci­wie zle­wa się z postacią.

Poziom fanowa­nia Chil­der­mas­sa prz­erósł wszelkie oczeki­wa­nia. Uwa­gi o tym jaki jest cud­owny i zaskaku­ją­co­przys­to­jny przedarły się nawet do ofic­jal­nych recenzji

Ale to nie wszys­tko (ile macie cza­su? Macie mnóst­wo cza­su by czy­tać ten wpis). Jest prze­cież jeszcze Marc War­ren jako Gen­tle­man z włosa­mi jak puch ostu. Och…zwierz nawet nie wie gdzie zacząć. War­ren nie wyglą­da tak jak zwierz sobie Gen­tle­m­ana wyobraz­ił. Nie zupełnie nie jest tym elfem którego zwierz widzi­ał w głowie. Ale tamten się wyprowadz­ił, ter­az kiedy zwierz wziął książkę Gen­tle­man mówił już charak­terysty­cznym głosem akto­ra. Dlaczego? Zwierz nie jest do koń­ca w stanie powiedzieć ale War­ren doskonale zagrał istotę, która niczego się nie boi, która czu­je swo­ją wyżs­zość, która cały czas stara się wciągnąć nieświadomych ludzi w swo­ją grę. Jego postać jest jak nie z tego świa­ta (i słusznie bo nie jest z tego świa­ta), z jed­nej strony niezniszczal­na, z drugiej peł­na emocji które prowadzą do zgu­by. Jest w nim coś co od raz spraw­ia, że wiemy iż jest istotą starszą, doskon­al­szą, bardziej prze­biegłą od wszys­t­kich innych bohaterów. Kiedy mówi o krokach tań­ca którego uczył się tysiące lat wcześniej to widz­imy iż mówi to isto­ta żyją­ca przez wieczność. A jed­nocześnie War­ren – trochę jak w Muszki­eter­ach – gra postać postaw­ioną na pog­a­rdzie, wściekłoś­ci, niezad­owole­niu czy nawet nudzie. Każde jego spotkanie, z każdą z postaci jest pod­szyte niepoko­jem który czu­je widz. Bo wiado­mo, że niczym dobrym się to nie skończy, nieza­leżnie od tego co zostanie obiecane. Łat­wo zro­bić takie wraże­nie raz, utrzy­mać je przez cały ser­i­al pros­to nie jest. Do tego jeszcze ten ton gło­su i tem­po mówienia – tak mówią isto­ty które mają wieczność na to by dokończyć myśl.

Programme Name: Jonathan Strange & Mr Norrell - TX: n/a - Episode: Ep2 (No. 2) - Picture Shows:  The Gentleman (MARC WARREN) - (C) JSMN Ltd - Photographer: Matt Squire

  Intere­su­ją­cym jest fakt, że mimo doskon­ałej charak­teryza­cji, tym co sprawia,że postać grana przez War­rena jest taka (z braku lep­szego słowa) creepy są dwie rzeczy — ton gło­su i te prz­er­aża­jące długie paznokcie

Zwierz powinien ter­az jeszcze zasy­pać was swoi­mi zach­wyta­mi pod adresem pozostałych aktorów. Fan­tasty­czny jest Ariy­on Bakare jako kus­zony przez Gen­tle­m­ana służący,który ode­gra w całej his­torii kluc­zową rolę. Zwierz uwiel­bia tą postać bo jest doskonale napisana, a jed­nocześnie cud­own­ie niejed­noz­nacz­na. Zwierz lubi też fakt, jak kreaty­wnie – zarówno przy budowa­niu motywacji postaci, jak i przy ostate­cznym ujawnie­niu jej roli, wyko­rzys­tano fakt że Stephen Black jest potomkiem niewol­ników. Zami­ast od tego uciekać i czyś­cić przeszłość, doskonale wpa­sowało się to w his­torię. Doskonale sza­lony jest Paul Kayne jako czar­o­dziej który każde­mu przepowie bard­zo dokład­nie los, świet­na jest Alice Englert jako Lady Pole – postać której los jest chy­ba najbardziej porusza­ją­cy ze wszys­t­kich. Zresztą w ogóle to zak­lę­cie rzu­cone na wszys­t­kich prag­ną­cych tu opowiedzieć prawdę, jest tak prze­cu­d­own­ie mroczne i frus­tru­jące – dla przek­lę­tych ale i dla widza (który chce by wszyscy się wresz­cie zori­en­towali). Zresztą aku­rat finał jak zgo­towano tej postaci jest chy­ba lep­szy niż w książce – zwierz o więcej nie mógł prosić. Czy w końcu na trzec­im planie Ronan Vib­ert jako Welling­ton bez śladu zrozu­mienia dla magii. A to wszys­tko tylko kil­ka z dziesiątków doskon­ałych ról – zwierz ma poważne prob­le­my by znaleźć jakąkol­wiek gorszą. Zresztą aktorom nie jest trud­no grać bo mają doskon­ały mate­ri­ał. Nawet jeśli posta­cie pojaw­ia­ją się w drugim czy trzec­im planie to nie dość że są świet­nie zarysowane (zwier­zowi np. bard­zo podo­ba się duet Segun­dus, Hon­ey­foot – dwie dru­go­planowe i abso­lut­nie kluc­zowe dla opowieś­ci posta­cie), mają dobre dialo­gi i są wręcz ide­alne do gra­nia. Co spraw­ia, ze cały ser­i­al zostaw­ia widza z poczu­ciem, że niczego nie zmarnowano. Może czegoś nie pokazano, może nie opowiedziano dokład­nie ale nie zmarnowano niesamowitej szan­sy jaką daje opowiedziana w książkach his­to­ria. To jak kon­cert na orkiestrę w której wszyscy naprawdę dobrze gra­ją. I serio, zwierz nie jest w stanie wskazać ani jed­nej roli o której mógł­by powiedzieć że jest zła.

tumblr_npa3ouoHGY1r9zeo4o1_540

Stephen Black to postać nieco inna niż w książce ale tak doskonale zagrana. Ogól­nie to jest zdanie które moż­na umieś­cić pod portretem każej postaci z serialu

Jed­nak tym co spraw­iło, że zwierz pożeg­nał ser­i­al z jękiem i radoś­cią było zakończe­nie. Zachowano to co w książce jest najbardziej frus­tru­jące i najbardziej mag­iczne, prawdzi­we i pocią­ga­jące. Zakończe­nie, które ma w sobie mnóst­wo magii, poezji a także czegoś co spraw­ia, że pod sam koniec his­torii bardziej niż kiedykol­wiek chce zostać jeszcze w tym świecie. Zwierz zresztą trochę się bał, że twór­cy seri­alu nie zde­cy­du­ją się na takie rozwiązanie jakie zapro­ponowano w książce. Wszak seri­ale nie lubią niedopowiedzeń, nie za dobrze zna­ją się z nawet odrobiną poezji i najbardziej lubią gdy wszys­tko jest wiadome. Ale nie tym razem. Tym razem ostat­nie słowa jakie pad­ną z ekranu, będą bardziej przy­pom­i­nały zakończe­nie jakiejś snutej wiec­zo­ra­mi baśni, niż ostat­nie słowa seri­alu. Ale ile jest w tym niedosy­cie spełnienia. Tak to jest paradoks ale tak właśnie jest. Fakt że świat z którego wychodz­imy (albo zosta­je­my wyrzuceni na dwór mimo że prze­cież chcieliśmy zostać) nie jest zamknię­ty, dopowiedziany, skonkre­ty­zowany i spre­cy­zowany, to coś co daje mnóst­wo satys­fakcji. His­to­ria jed­nocześnie się kończy, ale właś­ci­wie to dopiero zaczy­na. Wszys­tko co widzieliśmy było tylko przy­gry­wką i ter­az dopiero magia pokaże swo­je prawdzi­we oblicze. Czego rzecz jas­na nie zobaczymy. Trochę jak w życiu gdzie opowieś­ci tylko pozornie mają koniec a w isto­cie zawsze toczą się dalej. Przy czym jak w każdej dobrej opowieś­ci – do której chce się wracać opowieść nie kończy się ani dobrze ani źle. Co – czego nie da się ukryć – zawsze stanowi miłą odmi­anę. Choć jak zwyk­le pod koniec tej opowieś­ci – czy to oglą­danej czy czy­tanej patrzy się z nien­aw­iś­cią w kierunku autor­ki, która obiecała że napisze dalej. I choć rozu­miemy dlaczego dalej nie pisze (jej świat jest chy­ba zbyt duży i jest w nim zbyt wiele opowieś­ci by dało się je łat­wo poseg­re­gować) to jed­nak… jed­nak tak strasznie chce­my więcej. Zwłaszcza, że ist­nieje uza­sad­niona obawa, że autor­ka naprawdę wie jak to z mag­ią w Anglii jest i bywało.

tumblr_nqo1v4b5eL1tvlktqo3_540 (1)

Zwierz zobaczył zdję­cie i się nie mógł pow­strzy­mać. Pisze­my o prawdzi­wej Magii a tu trochę magii filmowej

Satys­fakc­ja. Jakież to dzi­wne i rzad­ko uży­wane słowo. Zwierz wycią­ga je z kieszeni i przyglą­da się mu zdu­miony. A więc tak wyglą­da. His­to­ria którą się pokochało w książce prze­nie­siona na ekran tak że właś­ci­wie nie ma się czego przy­czepić? Bohaterowie którzy nawet jeśli miejs­ca­mi się od książkowych różnią to jed­nak wciąż są żywi i prawdzi­wi? Magia wyle­wa­ją­ca się z każdej min­u­ty seri­alu? Kil­ka efek­tów spec­jal­nych których nie pow­sty­dz­iło­by się Hol­ly­wood? Dow­cip który każe się uśmiechać i wspom­i­nać włas­ną miłość do książek? Aktorstwo które nie pozwala się czepi­ać? Co się właś­ci­wie stało,że wszys­tko na ekranie zagrało? Zdaniem zwierza odpowiedź jest pros­ta. Jonathan Strange i Mr Nor­rell to przede wszys­tkim dzieło niesamowitej wyobraźni. Wyobraźni tak żywej i bujnej że była w stanie stworzyć nie tylko samą opowieść ale też odpowied­nie do niej przyp­isy. Taka wyobraź­nia nie daje się łat­wo stłam­sić. Siła doskon­ałej opowieś­ci to coś co ma siłę prawdzi­wego zak­lę­cia. Oczy­wiś­cie jeśli nie ma się dobrej woli moż­na taką doskon­ałą opowieść stłam­sić czy wypaczyć. Ale jeśli spot­ka się taka his­to­ria z odpowied­nim pode­jś­ciem i środ­ka­mi. Wtedy… cóż puen­ta musi być banal­na. Wtedy moi drodzy to czys­ta magia.

tumblr_nqpiemL82g1qb5615o3_500

Ten wpis nadal jest za krótki…

Ps: Zwierz czu­je to uczu­cie kiedy kończy się dobrą książkę albo naprawdę dobry ser­i­al. Takie dzi­wne poczu­cie pust­ki jak­by odd­awało się jak­iś kawałek duszy jako dan­inę za dobrą opowieść.

Ps2: Zwierz jest przeko­nany, że ma do powiedzenia jeszcze znacznie więcej ale chy­ba zostawi wpis w tej emocjon­al­nej formie jako zapis rzad­kiego stanu umysłu – nawet u zwierza.

16 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online