Home Ogólnie Różne demony, te same anioły czyli o Aniołach w Ameryce (NTLive)

Różne demony, te same anioły czyli o Aniołach w Ameryce (NTLive)

autor Zwierz
Różne demony, te same anioły czyli o Aniołach w Ameryce (NTLive)

Zwierz recen­zował już na swoim blogu Anioły w Ameryce. Te wyreży­serowane przez War­likowskiego. Kil­ka lat temu (dokład­niej w 2013 roku) zwierz pisał w swo­jej recen­zji, że ter­az po lat­ach od jej pre­miery, wraz ze zmi­aną klasy­fikacji AIDS (z choro­by śmiertel­nej na przewlekłą) zupełnie inaczej patrzy się na sztukę – która w pewien sposób odkle­ja się od swo­jego tem­atu i real­iów. Tak być może było w 2013, bo w 2017 Anioły w Ameryce wyda­ją się mieć tyle aktu­al­nych treś­ci, aż człowiek spodziewa się że usłyszy za sobą trzepot aniel­s­kich skrzydeł.

Trans­mi­towane w ramach NTLive dwa przed­staw­ienia składa­jące się na całość Aniołów (które powin­no się wys­taw­iać w dwóch długich częś­ci­ach – tak zostały wys­taw­ione pier­wot­nie) trwa około 8 godzin. Co ciekawe, tego trwa­nia spek­tak­lu w ogóle nie czuć – głównie dlat­ego, że bardziej chy­ba niż w innych znanych zwier­zowi wys­taw­ieni­ach postaw­iono tu na rozład­owywanie pato­su (a ten jest w sztuce obec­ny i zamier­zony) humorem. Tego humoru w londyńs­kich Aniołach było więcej niż zwierz się spodziewał i niż zapamię­tał zarówno z Aniołów warsza­ws­kich jak i z seri­alu HBO. O ile w pier­wszej częś­ci humor sprawdzał się doskonale – było go dokład­nie tyle ile potrze­ba by sztukę oglą­dało się nieco łatwiej, o tyle przy częś­ci drugiej coś się pop­suło. I to niekoniecznie w samym przed­staw­ie­niu co w wid­owni. Zwierz zwró­cił uwagę, że w drugiej częś­ci śmiech widzów pojaw­iał się już nawet wtedy kiedy niekoniecznie był na miejs­cu – w końcu nie każde zdanie wypowiedziane pod­nie­sionym głosem, czy nie każ­da sce­na w której ktoś ma szy­bką, iron­iczną ripostę wyma­ga śmiechu. W cza­sie oglą­da­nia drugiej częś­ci moż­na było­by dojść do wniosku, że oglą­damy przez­abawną komedię. A Anioły są wszys­tkim, ale nie przez­abawną komedią. Raczej zna­jącą znacze­nie dow­cipu tragedią.

 

 

Zwierz niekiedy miał wraże­nie, że w całą his­torię w wyda­niu NTLive wdarło się odrobinę za dużo komedii

 

Jak Zwierz mówił – tem­aty­ka która wysuwała się na pier­wszy plan kiedy sztu­ka pow­stawała – lęki koń­ca lat osiemdziesią­tych – związane z AIDS, zim­ną wojną, rzą­da­mi Rea­gana, kil­ka lat temu zdawały się być bardziej znakiem cza­su niż his­torią na wskroś współczes­ną. Ale inaczej niż mówili nam XIX wieczni socjol­o­gowie społeczeńst­wa nie rozwi­ja­ją się lin­iowo i tam gdzie wyda­je się że kroczą do przo­du tam też potrafią zro­bić krok w tył. Słucha­jąc dziś rozmów o Rea­ganie i Ameryce jego cza­sów nie trud­no dostrzec, że poli­ty­cznie wcale nie zaszła wiel­ka jakoś­ciowa zmi­ana, że Trump i jego Amery­ka która znów ma być Wiel­ka, kroczy utar­ty­mi ścieżka­mi. Patrząc na obo­jęt­ność państ­wa, na podzi­ały które spraw­ia­ją, że moż­na co praw­da syp­i­ać z kon­ser­watys­tą ale trze­ba się tego potem wsty­dz­ić, na wielkie poczu­cie że wol­ność jest w Stanach na tak wysok­iej nucie, że nikt nie jest w stanie jej wyśpiewać, widz­imy że niewiele się zmieniło. Do tego lęki związane z dewastacją środowiska nat­u­ral­nego przez człowieka, poczu­cie że w trwa­ją­cym ładzie coś musi się zach­wiać i takie przym­roz­ki zim­nej wojny dookoła. Jest w tym coś strasznego, ale też dzi­wnie pociesza­jącego, wszak główny bohater bun­tu­je się prze­ci­wko posłan­nictwu nakazu­jące stanie w miejs­cu, i wal­czy o swo­je przy­pom­i­na­jąc że człowiek nie jest skałą i musi przeć do przo­du, zmieni­ać się, łamać ser­ca, powracać, odchodz­ić i to jest właśnie miara postępu. I inaczej być nie może. A z drugiej strony – w tych lękach lat osiemdziesią­tych od dzi­ury ozonowej po zim­ną wojnę widać że tak naprawdę to czego się boimy nigdy nie niknie. Tylko cza­sem uda­je się nam skutecznie o tym nie myśleć.

 

Bile­ty na spek­takl rozeszły się na pniu. Trud­no się dzi­wić w końcu Anioły w Ameryce to jed­na z najważniejszych sztuk ostat­nich dziesięcioleci

 

Jak zwyk­le sztu­ka zmusza też do reflek­sji nad postawa­mi ludzki­mi – tak różny­mi i niedoskon­ały­mi jak różni są ludzie. Zwierz musi przyz­nać, że zawsze najbardziej fas­cynu­je go postać Roya Cohna. Postać anty­paty­cz­na, odraża­ją­ca, wszech miar paskud­na. A jed­nak jest w niej jakaś praw­da, o tych ludzi­ach którzy nigdy nie należeli do grupy uprzy­wile­jowanej. Którzy całe życie musieli wal­czyć o to by uznano ich za swoich. A ponieważ nigdy nie mogli sobie poz­wolić na ele­gancką grę dla uprzy­wile­jowanych to też nigdy tak naprawdę nie mogli być częś­cią estab­lish­men­tu. Cohn sta­je się sym­bol­em tych wszys­t­kich ludzi na których ciąży nieza­w­in­iona skaza wyk­luczenia – cza­sem popy­cha­ją­ca do czynów, który­mi nie pobrudzili­by sobie rąk dobrze urodzeni. I to niczego nie uspraw­iedli­wia, ale wiele tłu­maczy. Zwierz przyglą­da się zawsze tej postaci z fas­cy­nacją, bo doskonale sku­pia ona jak w soczew­ce ten paradoks układów społecznych, że moż­na mieć niekiedy niemal nieogranic­zoną władzę, ale ponieważ zawsze będzie się tym żydem który wdarł się tam gdzie go nie pros­zono, to obok tej władzy jest osob­na dawka pog­a­rdy. To ciągłe siłowanie się Cohna z życiem, z inny­mi ludź­mi – nawet jeśli nie czynione w dobrej spraw­ie, wciąż jest siłowaniem się ludzi wyk­luc­zonych. I umieszcze­nie takiej postaci – pokazu­jącej że to nie zawsze oznacza walkę szla­chet­ną jest zdaniem zwierza doskonałe.

 

Min­i­mal­izm insc­eniza­cyjny doskonale zgry­wa się z mon­u­men­tal­noś­cią (też cza­sową) tego dzieła

Zwierz lubi też postać Louisa – zwłaszcza dobrze zagraną (zwierz pamię­ta jaki był zaw­iedziony rolą Jac­ka Poniedzi­ał­ka u War­likowskiego). To chy­ba jed­na z naj­paskud­niejszych i najbardziej ego­isty­cznych postaci na jakie zwierz się natknął. Jest tak cud­own­ie skon­cen­trowany na sobie, że nawet wtedy kiedy teo­re­ty­cznie ma rację (wyrzu­ca­jąc swo­je­mu kon­ser­waty­wne­mu kochankowi, że wydawał uza­sad­nienia dla dyskrymin­u­ją­cych homosek­su­al­istów wyroków sądowych) mamy ochotę mu przyłożyć. To fas­cynu­ją­ca postać która jest tak odrzu­ca­ją­co skon­cen­trowana na sobie, że nawet kiedy próbu­je zro­bić i powiedzieć rzeczy słuszne, to ostate­cznie mówi tylko o sobie. Louis jest w tej sztuce bardziej niszczy­ciel­s­ki niż AIDS. W końcu łamie ser­ca dwóm mężczyznom, rozbi­ja ich życie, pozbaw­ia sen­su i jeszcze na końcu uważa, że wszys­tko powin­no się kon­cen­trować na nim. Moż­na powiedzieć, że Louis to taka per­son­ifikac­ja choro­by uczuć, którą łat­wo zła­pać ale nie sposób się jej pozbyć. Zresztą Louis nie dyskrymin­u­je, wszys­tkim równo próbu­je okazać wyżs­zość i zawsze okazu­je się w tych próbach równie żałos­ny.  Zdaniem zwierza dobrze zagrać tego bohat­era nie jest pros­to – bo musimy z jed­nej strony nie mieć dla niego zbyt wielu ciepłych uczuć, z drugiej – rozmieć dlaczego w sztuce to właśnie on stanowi obiekt pożądania.

 

Nathan Lane nie przekon­ał zwierza do swo­jego Cohna w pier­wszych czterech godz­i­nach sztu­ki, na szczęś­cie zro­bił to w kole­jnych czterech

Zwierz przyz­na przed wami szcz­erze, że nigdy nie był szczegól­nie zafas­cynowany postacią głównego bohat­era – Pri­o­ra. Być możne dlat­ego, że – to chy­ba nie jest tajem­nicą – nigdy nie był wielkim fanem metafizy­cznego wymi­aru sztu­ki. Jasne – to jest coś co spraw­ia, że Anioły w Ameryce wykracza­ją poza dra­mat o choro­bie i uczu­ci­ach, ale jed­nocześnie w tych frag­men­tach  Kush­n­er naprawdę daje upust swo­je­mu płyn­nemu, potoczys­te­mu ale też niekiedy nieco prze­sad­zone­mu sty­lowi. Jed­nocześnie Pri­or jest postacią w sum­ie najbardziej stereo­ty­powo roze­graną. Jego zma­gania z chorobą układa­ją się w pewien ciąg, który niewąt­pli­wie jest utr­walony w kul­turze – ta pier­wsza pani­ka, ozdrowie­nie, porzuce­nie zdrowia dla uczu­cia czy właś­ci­wie roz­paczy, tar­gowanie się Bogiem o jeszcze trochę cza­su, moment przeło­mu. Przy czym wiele zależy od tego jak Pri­o­ra się poprowadzi – tu był poprowad­zony tak o pół tonu wyżej niż wszyscy inni (co zresztą spraw­iało, że Zwierz miał wraże­nie, że jego postać trak­towana jest niepoważnie). Zresztą prob­lem z Pri­orem jest taki jak z wielo­ma rola­mi w tym spek­tak­lu — Kush­n­er swo­bod­nie korzys­ta ze stereo­typów a potem zmusza aktorów, twór­ców i widzów by razem poza te stereo­typy wszyli.

 

Postać żony Josepha była zawsze dla zwierza prob­lematy­cz­na, taka prze­sad­zona, oder­wana, z innego porządku

 

Na koniec jak zwyk­le zwierz musi stwierdz­ić, że najsła­biej napisany­mi posta­ci­a­mi są dla niego Joseph i Harp­er Pitt czyli mor­mońskie małżeńst­wo, gdzie on jest ukry­wa­ją­cym się gejem a ona jest uza­leżniona od val­i­um. Zwierz ma w przy­pad­ku tych postaci prob­lem taki, że wyda­ją się najbardziej jed­noz­naczne. Ona jest nieszczęśli­wa, porzu­cona, ucieka­ją­ca od świa­ta, czeka­ją­ca aż zdarzy się coś więcej. On z kolei  jest takim typowym facetem zjadanym od środ­ka przez wszys­tko to czego nie może powiedzieć, twardym i miękkim jed­nocześnie. To nie są źle napisane posta­cie, ale takie przy których Zwierz zła­pał się na tym, że jak­by braku­je im tego czegoś więcej. Zwierz nie będzie niczego sug­erował ale miał wraże­nie jak­by autor sztu­ki oso­biś­cie znał Louisa a Pit­tów musi­ał sobie napisać. Zwłaszcza Joseph jest taką postacią przy której zwierz miał wraże­nie, że braku­je mu jed­nej czy dwóch scen byśmy go naprawdę poz­nali. Bo tak naprawdę głównie znamy go w relacji do innych bohaterów sztu­ki, lub w tym jak go opisu­ją. On sam jest zaskaku­ją­co przezroczysty.  Z kolei tylko w przy­pad­ku monologów jego żony, zwierz ma wraże­nie, że sztu­ka robi się miejs­ca­mi pre­ten­sjon­al­na. Na całe szczęś­cie – te dwie nieco gorsze posta­cie równoważą dwie najcu­d­own­iejsze posta­cie – Belize – pielęg­niarz, który po pros­tu wie co należy zro­bić i mat­ka Josepha, która też wie jak zachować się porząd­nie. W tym świecie ego­isty­cznych ludzi ze zła­many­mi ser­ca­mi, ta dwój­ka przynosi to co najważniejsze – rozsądek i pamięć o drugim człowieku.

 

Cza­sem zdarza się, że jed­na rola daje aktorowi punkt wyjś­cia do kradzieży sporej częś­ci sztu­ki — tu jest to mat­ka Josepha, poboż­na mor­mon­ka której przyjdzie zaj­mować się byłym chłopakiem fac­eta swo­jego syna.

 

No dobrze tyle ogól­nych rozważań o sztuce, prze­jdźmy do kwestii insc­eniza­cji. Gdy­by zwierz chci­ał to jakoś określić słowa­mi pewnie napisał­by, że to kam­er­al­na super­pro­dukc­ja. Z jed­nej strony doskon­ała gra przestrzenią sce­ny spraw­ia, że zna­j­du­je­my się w kilku bard­zo jas­no określonych przestrzeni­ach – naprawdę niewiele trze­ba byśmy wes­zli do mieszka­nia Josepha, przekroczyli próg szpi­ta­la czy prze­nieśli się na chwilę do Salt Lake City. Z drugiej strony, trud­no nazwać tą pro­dukcję min­i­mal­isty­czną. Zas­tosowanie neonów, efek­tów spec­jal­nych – wyko­rzys­tanie wszys­t­kich klap i zapad­ni, prze­suwanie scen w poziomie i w pio­nie – pada­ją­cy deszcz i śnieg, wszys­tko to spraw­ia, że nie mamy wąt­pli­woś­ci, że wyko­rzys­tano wszys­tkie efek­ty spec­jalne jakie były pod ręką. Robi to bard­zo dobre wraże­nie na sce­nie (słusznie pokazu­jąc struk­turę sztu­ki która skła­da się z takich „scen z życia”) a jed­nocześnie musi robić niesamowite wraże­nie oglą­dane na żywo. Choć kiedy oglą­da się sztukę w kinie moż­na docenić jak fenom­e­nal­ną charak­teryza­cję mają  aktorzy. Zwierz mógł­by przysiąc że pod koniec drugiej częś­ci Anderw Garfield naprawdę miał zapale­nie płuc i raka skóry. A prze­cież oglą­dał aktorów w zbliże­ni­ach więc widzi­ał ich lep­iej niż wid­ow­n­ia. Twór­ca sztu­ki wypowiadał się na tem­at sposobu insc­eni­zowa­nia Aniołów mówiąc, że dobrze by wid­zowie widzieli zmi­any deko­racji, by kil­ka ról grała ta sama oso­ba, by nie robić ściem­nień. Tak by wid­zowie mieli poczu­cie, że oglą­da­ją coś płyn­nego i w pełni zrozu­mieli umowność teatru. W Nation­al The­atre posłuchano twór­cy tylko do połowy. Tzn. rzeczy­wiś­cie mamy kil­ka ról granych przez tych samych aktorów (np. matkę Josepha i Ethel Rosen­berg gra ta sama aktor­ka, podob­nie jak jed­na aktor­ka gra starego rabi­na, pielęg­niarkę, wari­atkę i anioła) a z drugiej jed­nak wys­taw­ie­nie bard­zo gra ściem­nieni­a­mi i wręcz ukry­wa wiele mech­a­nizmów swo­jej teatral­nej magii.

 

Sztu­ka nie traci tem­pa choć zwierz może by nieco przytem­per­ował część ekspresyjnej gry Garfielda

O sukce­sie takiej sztu­ki jak Anioły w Ameryce w dużym stop­niu decy­du­je obsa­da. Zwierz był ciekaw jak w tym reper­tu­arze zna­jdzie się Anderw Garfield zwłaszcza, że rola Pri­o­ra jest trud­na. Zwierz ma mieszane uczu­cia, z początku był zach­wycony grą Garfiel­da który przy pomo­cy kilku charak­terysty­cznych gestów uczynił swego bohat­era stereo­ty­powym gejem spod znaku „dra­ma queen”. Zwier­zowi podobała się ta – zgod­na z duchem sztu­ki inter­pre­tac­ja. W pier­wszej częś­ci nie miał do niej żad­nych zas­trzeżeń. Nato­mi­ast w drugiej, zbyt częs­to miał wraże­nie, że drob­ne gesty czy zatrzy­manie kwestii w połowie dodawało efek­tu komicznego tam gdzie niekoniecznie był potrzeb­ny. Plus zwierz ma wraże­nie, że moż­na było­by nieco utem­per­ować akto­ra. Zwłaszcza spotkanie z Louisem na ław­ce w parku, zami­ast wypaść wściek­le czy iron­icznie wypadło za bard­zo kome­diowo, jak spek­takl w spek­tak­lu. Trochę to jed­nak było obok. Co nie zmienia fak­tu, że Andrew Garfield już dru­gi raz (pier­wszy w Mil­cze­niu) udowod­nił Zwier­zowi że jest jed­nak zde­cy­dowanie lep­szym aktorem, niż moż­na było zakładać patrząc na jego bardziej pop­u­larne role. Zwierz cieszy się też, że to aktor na tyle odważny by nie bać się gry w dużym teatral­nym pro­jek­cie (który na pewno musi­ał być bard­zo męczący).

 

Choć AIDS już tak nie straszy to poli­ty­cznie sztu­ka przeży­wa drugą młodość

O ile zwier­zowi Garfield podobał się bardziej w pier­wszej częś­ci sztu­ki niż w drugiej o tyle zmienił opinię o Nathanie Lane w roli  Cohna. Otóż musi­cie wiedzieć, że zdaniem zwierza wszyscy aktorzy którzy pod­chodzą do tej roli mają jeden zasad­niczy prob­lem – to jest rola którą przed nimi grał Al Paci­no. A nikt nie potrafi się na ekranie tak niesamowicie wściekać jak Paci­no. Zresztą w ogóle zdaniem Zwierza rola Paci­no w Aniołach była bezbłęd­na. Tak więc od razu na wstępie jest trud­niej. W pier­wszej częś­ci sztu­ki w której Lane miał grać swo­jego wciąż wściekłego, aro­ganck­iego, akty­wnego prawni­ka, wypadał trochę bla­do. Ale w drugiej – kiedy leży przyku­ty do łóż­ka i umiera – aktor nagle zna­j­du­je na niego swój sposób i tak pod koniec wyda­je się dużo bardziej dopa­sowany do roli niż wcześniej. Zwierz nie wie co sądz­ić o Rus­selu Tovey w roli Josepha. Otóż nie tyle, że Tovey źle gra ale zdaniem zwierza jego gra, wygląd, bycie na sce­nie nie pasu­je do wszys­t­kich aspek­tów jego bohat­era. Kiedy drugą część sztu­ki otwiera niezręcz­na roz­mowa Josepha i Louisa w mieszka­niu tego drugiego, to Tovey pasu­je ide­al­nie. Widz niemal czu­je jego wstyd, pod­niece­nie, chęć i niechęć jed­nocześnie, całą tą walkę. Ale z drugiej strony tam gdzie Joseph ma być tym twardym repub­lika­ninem, ide­al­nym amerykańskim Ken­em który okazu­je się niepo­rad­nym homosek­su­al­istą, Tovey jakoś nie pasu­je. Braku­je mu… z braku lep­szego słowa twar­doś­ci. To jest zawsze taki miły miś. Czegoś w tej jego roli braku­je choć Zwierz nie umie dokład­nie spre­cy­zować czego.

 

Belize to taka rola marze­nie dla każdego akto­ra, który chce być najlep­szą postacią w więk­szoś­ci swoich scen

 

Nato­mi­ast ide­al­nie obsad­zony jest James McAr­dle jako Louis. Boże jak ten człowiek ide­al­nie gra iry­tu­jącego, skon­cen­trowanego na sobie typa. Zdaniem zwierza to jest ide­al­nie zagrana rola. Choć Zwierz musi wam przyz­nać, że przez więk­szość spek­tak­lu nie mógł sobie przy­pom­nieć skąd zna twarz akto­ra i dopiero Imdb pod­powiedzi­ało, że pojaw­ił się on na chwilę w Gwiezd­nych Woj­nach. Równie bezbłęd­ną role zafud­nował nam Nathan Stew­art-Jar­rett jako Belize. Zwierz nigdy nie widzi­ał tej roli w lep­szym wyko­na­niu i jest naprawdę pod olbrzymim wraże­niem. To połącze­nie pewnoś­ci siebie, empatii z wypra­cow­any­mi ges­ta­mi – istne cacuszko. Na koniec Zwierz chci­ał­by jeszcze wspom­nieć o Susan Brown, w roli mat­ki Jospe­ha. To jest ide­al­ny przykład tego jak przy pomo­cy niewiel­kich środ­ków aktors­kich moż­na na sce­nie stworzyć prze­cu­d­owną pełnowymi­arową postać. Serio zwierz dawno nie był pod wraże­niem roli – w sum­ie dru­go­planowej, a tu dostał dokład­nie to co w teatrze lubi najbardziej – kwest­ie wypowiedziane tak, że dowiadu­je­my się dzię­ki nim dużo więcej o bohat­er­ach niż sami nam powiedzą.

 

Trans­mis­ja NT Live pozwala zobaczyć całą scenę co daje fajną ‘Aniel­ską” perspektywę

Zwierz musi przyz­nać, że cud­own­ie odnaleziona współczes­ność sztu­ki nie spraw­iła, że wszys­tko nadal gra tak jak grało. Najwięk­szy prob­lem zwierz ma z ostat­nią sceną sztu­ki. Bo jak­by całe Anioły w Ameryce oczy­wiś­cie są w pewnym stop­niu sztuką o cza­sach w których pow­stały ale umiejęt­nie unika­ją pułap­ki teatral­nego repor­tażu. A potem przy­chodzi ostat­nia sce­na w której Pri­or zwraca się bezpośred­nio do wid­owni i to co mówi brz­mi naprawdę jak prze­mowa napisana (i niesły­chanie potrzeb­na) wid­zom na początku lat 90 kiedy Anioły miały swo­ją pre­mierę. Dziś kiedy Pri­or prze­maw­ia do wid­owni mówiąc, że „staniemy się oby­wa­te­la­mi i nie będziemy umier­ać w ukryciu” nie trud­no dostrzec, że słowa nieco straciły swój pier­wot­ny wydźwięk. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że pada­ją ze sce­ny w Lon­dynie, gdzie pod wzglę­dem prawnym już właś­ci­wie nie pozostało wiele do poko­na­nia pomiędzy prawa­mi mniejs­zoś­ci a prawa­mi resz­ty społeczeńst­wa.  Zwierz ma wraże­nie, że może należało­by to pokazać nieco inaczej – inaczej ustaw­ić aktorów, zmienić wydźwięk sce­ny. Może nawet zastąpić jej optymizm jakimś komen­tarzem o naturze zmi­an. A może w ogóle ta ostat­nia sce­na powin­na wypaść zostaw­ia­jąc nas z prze­cu­d­owną – nigdy nie starze­jącą się reflek­sją o dzi­urze ozonowej. W każdym razie dla zwierza to był jedyny moment kiedy miał wraże­nie że słucha słów przez­nac­zonych do zupełnie innej wid­owni niż mogła zasiąść w 2017 w Europe­js­kich kinach.

 

Ostate­cznie to jest, była i będzie sztu­ka o uczu­ci­ach, emoc­jach i łama­niu serc.

 

Jeśli dotar­liś­cie do tego momen­tu tek­stu to zakładam – być może nad­miernie optymisty­cznie, że jesteś­cie zain­tere­sowani sztuką i jeśli jej nie widzieliś­cie to chce­cie zobaczyć. Zwierz ma dla was dobrą wiado­mość. Jeszcze w listopadzie odbędą się dodatkowe pokazy sztu­ki. Aby zobaczyć kiedy będzie ją trans­mi­towało wasze lokalne kino wejdź­cie na stronę www.nazywowkinach.pl gdzie zna­jdziecie rozpiskę trans­misji. Zresztą nie tylko Aniołów ale także wielu innych sztuk, oper i baletów. Tylko nie zapom­ni­j­cie zak­lepać sobie dwóch wiec­zorów bo Aniołów nie wypa­da obe­jrzeć do połowy.

Ps: Ciekawe – Zwierz zajrzał do swo­jej recen­zji z 2013 gdzie chwal­ił tłu­macze­nie Poniedzi­ał­ka, które wydawało mu się wów­czas bard­zo nat­u­ralne i dobrze brzmiące. Ter­az jed­nak czy­ta­jąc napisy do sztu­ki stwor­zone na pod­staw­ie tego tłu­maczenia był pod wraże­niem jak bard­zo jest ono obok tek­stu właś­ci­wego, a nawet niekiedy moż­na dojść do wniosku, że autor tłu­maczenia nie do koń­ca zrozu­mi­ał naturę pewnych zwrotów. Zwierz jest pod wraże­niem jak różne mogą być opinie o w sum­ie tym samym tekś­cie w zależnoś­ci od tego w jakim kon­tekś­cie się nań patrzy.

Ps2: Wpis pow­stał w ramach współpra­cy z Nażywowkinach.pl

8 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online