Zwierz przeczytał w niedawnym wywiadzie z Anną Kendrick coś co nigdy nie przyszło mu do głowy a jest prawdą. Kolejne części nawet dobrych komedii rzadko się udają. Rozbawić ludzi raz jest łatwo ale zwykle twórcy drugiej części trochę za bardzo się starają kupić miłość widowni. Kończy się zwykle rozczarowaniem niepowodzeniem i niechęcią krytyków. Pitch Perfect 2 jest jednak sequelem na tyle niespodziewanym, że okazało się, że jak najbardziej jest czym widownię bawić.
W drugiej części bardziej nżo śpiewanie czy konkursy chodzi raczej o dziewczęcą przyjaźń. I dobrze bo samym pomysłem na konkurs film by się nie obronił
Zacznijmy od tego, że Pitch Perfect był hitem dość niespodziewanym . Jasne wszyscy zdawali sobie kilka lat temu sprawę, że filmy o śpiewaniu (zwłaszcza przez złożone z młodych ludzi grupy) mają szanse na powodzenie (to było wtedy kiedy Glee jeszcze się jako tako dało oglądać) ale film zarobił zdecydowanie więcej niż przypuszczano. Jednocześnie pierwsze Pitch Perfect było po prostu miłą (i miejscami jednak dość sztampową) komedią z gatunku „tych rozgrywających się na kampusie amerykańskiego collage’u. Film bronił się dzięki dobrej muzyce, większej niż zazwyczaj dawce humoru bardzo dobrym rolom – przede wszystkim Anny Kendrick i nieustraszonej Rebel Wilson. Czas mijał a film nie tylko przyniósł doskonałe wyniki w box office, ale co ważniejsze – grupę wiernych fanów. Nawet jeśli niekoniecznie lubiło się film to np. piosenka Cups naprawdę wchodziła do głowy i nie chciała wyjść. Ostatecznie film stał się jedną z tych produkcji która ku zaskoczeniu wszystkich przegoniła wiele filmów z wyższym budżetem – przynajmniej jeśli chodzi o miłość i oddanie fanów. Nic więc dziwnego, że nieco zaskoczone studio postanowiło nakręcić część drugą.
Na całe szczęście twórcy nie zapomnieli, że występy a capella są najzabawniejsze wtedy kiedy widz naprawdę nie może się spodziewać co mu zaraz zaśpiewają
Pierwszym zaskoczeniem była informacja że reżyserią zajmie się aktorka Elizabeth Banks nie tylko wystąpi (w doskonałej drugoplanowej roli komentatorki zawodów muzycznych) w filmie ale też go wyprodukuje i wyreżyseruje. Nagle całość stała się czymś co w Hollywood zdarza się równie często co zaćmienie słońca – filmem opowiadającym o dziewczynach, reżyserowanym i napisanym przez kobietę, który dodatkowo jest komedią wypuszczaną w środku lata. To prawie jak jednorożec. Wszystkie te informacje z jednej strony cieszyły a z drugiej nieco niepokoiły. Istniało bowiem niebezpieczeństwo, że Pitch Perfect 2 stanie się doskonałym przykładem na to ,że kobietom po prostu nie wolno powierzać reżyserowania komedii bo nie wiadomo co się stanie. Wszak w Stanach powszechne dość jest powiedzenie, że co jak co ale kobiety nie potrafią być zabawne (tak zwierz wie, brzmi to idiotycznie ale zbyt często się na to natknął w czasie czytania różnych dyskusji o kobietach komikach). Co prawda nikt nie ma wątpliwości, ze Anna Kendrick umie grać i śpiewać ale z próżnego i Salomon nie naleje a po pierwszym filmie nie zostało wiele pola do popisu – bo tam wszystko ładnie ułożyło się w jedną opowieść.
Niekótre żarty balansują na granicy dobrego smaku, ale o dziwo – nie ma ich na tyle dużo by psuły rozrywkę (a zwierzowi dowcipy w złym guście rozrywkę psują)
Dlatego też tak naprawdę w Pitch Perfect 2 historia ma znaczenie drugoplanowe. Dziewczyny na progu ukończenia studiów mają jeszcze jedną przeszkodę do pokonania – poza zdecydowaniem co będą robić dalej muszą wygrać mistrzostwa świata. Co więcej – z powodu koszmarnej wpadki technicznej zostały zdyskwalifikowane i pozbawione wcześniejszych tytułów więc jedyne co im pozostaje to wygrać jeden jedyny konkurs. Co nie jest proste, bo od śpiewania odciągają staże, zakochani mężczyźni czy w końcu fakt że głównym przeciwnikami jest niepokonana niemiecka grupa. Brzmi sztampowo? Rzeczywiście, ale film przed fabularną sztampą się nie broni bo fabuła tak naprawdę nie jest najważniejsza. Nawet humor nie koniecznie jest najważniejszy choć jest tu go pełno. Najważniejsze w tej drugiej części okazały się same postacie – doskonale napisane, pełne życia i takie których dalsze losy chce się poznać. Przy czym twórcy mimo, że teoretycznie powinni wpakować się na niejedną minę filmowego banału wybrnęli z wielu sytuacji śpiewająco. Ot choćby scena w której Beca (grana przez Annę Kendrick) traci pewność siebie. Normalnie filmy rozgrywają takie tragedie (nie została doceniona w pracy) przez kilkanaście minut. Tu jednak film po prostu funduje jej przyjacielską rozmowę z przyjaciółką (Amy). Kilkanaście minut bohaterka ma już nowy pomysł na siebie. A widzi jest zaskoczony, że wątek tak szybko został rozwiązany. Właśnie dlatego, że ludzie pogadali o swoich problemach.
Twórcy filmu doskonale zdają sobie sprawę, że tak naprawdę to widzowie najbardziej lubią stworzone przez nich postacie – dlatego fabuła jest tu w sumie drugorzędna a liczą się nasze dziewczyny
Zresztą w ogóle trzeba przyznać, że film (przynajmniej w odczuciu zwierza ) doskonale złapał to uczucie sympatii jakie łączy występujące w jednej grupie dziewczyny. Więcej – to produkcja która nie tylko koncentruje się na dziewczynach ale cudownie omija pewne – związane z kobiecą rywalizacją stereotypy. Chociażby ten cudowny rozciągnięty na cały film dowcip, kiedy Beca stara się za wszelką cenę obrazić swoją rywalkę z niemieckiej drużyny i za każdym razem kończy prawiąc jej komplementy. Zresztą w ogóle warto zauważyć że najlepsze są w filmie dowcipy, które zostały rozpisane na więcej niż jedną puentę. Jak np. obecność w zespole dziewczyny z Gwatemali która za każdym razem przypomina, że naprawdę tragedie amerykańskiego zespołu a capella są niczym w porównaniu z tym co może stanowić problem emigrantki, czy obecność przedziwnej Lilly która zapytana co będzie chciała robić w przyszłości odpowiada że podróżować w czasie i wszystko wskazuje na to, że może to być dla niej realny plan. Twórcy odłożyli na bok obecną wcześniej niechęć czy rywalizację między bohaterkami a postawili na przyjaźń co wcale nie pozbawiło filmu elementu komicznego. Wręcz przeciwnie – jakoś miło ogląda się dowcipny film gdzie bohaterki się przyjaźnią niż taki gdzie trzeba ciągle oglądać serię konfliktów.
Film trzyma zaskakująco dobre tempo – tam gdzie może stosuje montaż skracając obowiązkowe elementy programu do minimum
Tym co dodatkowo sprawia, że film jest przeuroczy są absolutnie przedziwne i zupełnie zaskakujące występy gościnne (po polsku odpowiedniego słowa nie ma ale zwierzowi chodzi o cameo) gwiazd których nikt by się nie spodziewał. Zobaczycie więc w filmie Snoop Dogga nagrywającego album świąteczny (trzeba mu przyznać, że słodko śpiewa kolędy) czy członkowie zespołu footballu amerykańskiego Green Bay Packers (jako jedna z drużyn śpiewających a capella). Te drobne elementy sprawiają, że film nawet wtedy kiedy decyduje się na wątki poboczne, czy naprawdę dziwne sceny nie jest ani przez moment nudny. Więcej – cały wątek stażu Becy w wytwórni fonograficznej jest prześmieszny (głównie dlatego, że szefa Becy gra doskonały Keegan-Michael Key) – jest tam cudowny wątek takiego super typowego hipstera pracującego w branży muzycznej – który bawiłby w każdym filmie. Wątek stażu jest na tyle dobrze napisany że spokojnie mógłby wystarczyć na osobny film – co jest komplementem bo zwykle takie wątki są koszmarnie nudne i tylko wydłużają film.
Zwierz czytał skargi na to, że dowcipy w filmie się powtarzają, ale zdaniem zwierza – dzięki temu są dużo śmieszniejsze – jak Beca która nie jest w stanie powiedzieć nic nie miłego swojej oponentce
Zresztą co ciekawe film niesłychanie sprawnie i bez najmniejszych problemów odwraca role. Faceci nie są z filmu wyrugowani ale grają drugoplanowe role. Chłopak Becy oczywiście pojawia się i śpiewa (słusznie bo Skylar Ausitn śpiewać umie) ale głównie jest w filmie po to by kibicować i wspierać swoją dziewczynę i jej zespół, jego kolega pojawia się w produkcji głównie po to by nieprzytomnie zakochać się w nowej członkini zespołu ( Hailee Steinfeld – zwierz cieszy się, że ją widzi na ekranie bo to dobra aktorka i byłoby przykro żeby się zmarnowała) zaś znany z pierwszej części Bumper będzie zabiegał o względy Amy raczej z pozycji zwykle zarezerwowanej dla dziewczyn. Przy czym film nie jest jedną z tych produkcji która mówi „uwaga uwaga teraz odwracamy role” – po prostu jeśli spojrzy się na historię z punktu widzenia dziewczyn to faceci nagle sami lądują w drugim rzędzie. I jakoś nie wpływa to negatywnie ani na humor, ani na tempo, ani na poczucie, że to przyjemny film.
Denerwująca para prezenterów podcastu o śpiewaniu a capella – to chyba jeden z najlepszych komediowych przerywników w całym filmie
Przy produkcjach takich jak Pitch Perfect nie da się uniknąć rozmowy o muzyce. Tu jednak nic złego nie da się powiedzieć. Zwierz był pod wrażeniem tego jak bardzo różnorodne utwory wybrano – zarówno bardziej jak i mniej znane. Co więcej twórcy nie zapomnieli że widzowie uwielbiają muzykę nawet jeśli nie ma ona szczególnego uzasadnienia w fabule. I tak właściwie jest. W połowie filmu jest sekwencja która właściwie nie ma sensu ale za to jest w niej mnóstwo doskonałego śpiewania i sporo zabawy. I w sumie to doskonale podsumowuje sporą część filmu gdzie poczucie humoru i uczucie, że dobrze się bawimy bardzo ładnie przykrywa fakt, że produkcja nie koniecznie ma najbardziej zwartą i przemyślaną fabułę. Ale z drugiej strony – powiedzmy sobie szczerze, jeśli idziecie do kina na Pitch Perfect 2 to chyba nie oczekujecie, jakiegoś oświecenia. Raczej dobrej zabawy i dobrej muzyki.
NIe ma co liczyć na epifanię, ale będzie bardzo miło i zabawnie. O co w sumie w takiej produkcji chodzi
Zwierz był w kinie z Myszą. I prawdę powiedziawszy bardzo poleca ten film na wypad z kimś z kim jesteśmy filmowo niemal idealnie kompatybilni. Chodzi o to by nie czuć się dziwnie kiedy piszczymy bo ktoś pojawił się scenie czy właśnie śpiewają naszą ulubioną piosenkę. Dobrze byłoby też znaleźć się w kinie z kimś przy kim nie wstydzimy się śmiać nawet z głupich dowcipów. Widzicie zwierz wśród wielu recenzji spotkał się z recenzją, że ta produkcja nie jest fajna bo jest zrobiona dla nastoletnich dziewczyn. Po pierwsze – zwierz nie wie dlaczego produkcja zrobiona dla dziewczyn miałaby być gorsza (w końcu Avengersów robi się z myślą o nastoletnich chłopcach – przynajmniej tak wydaje się producentom), a po drugie – zwierz nie wie od kiedy cieszenie się z tego że śpiewają a lubiane przez nas postacie dobrze sobie radzą jest przypisane tylko do wieku nastoletniego. Zwierz strasznie nie lubi kiedy określenie „film dla nastoletnich dziewcząt” staje się natychmiast obrazą. Tak jakby to była jakaś zgniła widownia. Zresztą tych dwóch facetów którzy siedzieli obok nas i zwijali się ze śmichu na pewno nie było nastoletnimi dziewczynami. Wiem zwierz miał na nosie okulary. Zwierz ma nadzieję, że was zachęcił. Jasne że to nie jest wybitny film. Ale to jest przyjemny film. Dobrze zagrany (Anna Kendrick jest obecne jedną z najsympatyczniejszych i najbardziej wszechstronnych młodych aktorek), sprawnie wyreżyserowany i napisany z odpowiednią równowagą pomiędzy sztampą a nadmiarem abstrakcyjnych żartów. Zwierz nie obieca wam nic ponad dobrą zabawę. Ale prawdę powiedziawszy – po to też wymyślono kino. A na pewno po to wymyślono wypady do kina Zwierza i Myszy.
Ps: W ramach najdziwniejszego na świecie feminist double feature zwierz i Mysza wybierają się jutro na Mad Maxa – może się więc okazać że filmowo tygodniem zwierza rządzą kobiety. Jaka miła myśl.
Ps2: Jeśli fimowo rządzą kobiety to w telewizji faceci. Zwierz nie wie jak to wszystko ustawi ale spodziewajcie się notki o Jonathanie Strage i Panu Norrellu oraz tego ważnego wpisu o finale Mad Men. Wiecie zwierz nie jest w stanie uwierzyć że to już. Zwłaszcza że jakieś wieki temu powiedział, że nie oceni serialu do finału. I teraz aż mu ręce drżą na myśl o ostatnim odcinku.