Home Film Warunki laboratoryjne czyli “Biedne istoty”

Warunki laboratoryjne czyli “Biedne istoty”

autor Zwierz
Warunki laboratoryjne czyli “Biedne istoty”

Taki już los kry­ty­ka, że cza­sem musi zgłosić votum sep­a­ra­tum, wyindy­wid­u­al­i­zować się z rozen­tuz­jaz­mowanego tłu­mu. Tym razem nie sta­ję naprze­ciw tłu­mu entuz­jastów, raczej gdzieś obok. A chodzi rzecz jas­na o „Biedne Isto­ty”, film, który pod koniec roku wpadł do list najlep­szych pro­dukcji i być może – namiesza na tegorocznych Oscarach. Tym­cza­sem ta groteskowa opowieść o eman­cy­pacji jakoś nie wzbudz­iła we mnie spodziewanego zach­wytu, a chwil­a­mi wręcz zas­tanaw­iałam się czy nie jest to film jedynie pozornie wyzwalający.

 

Zacznę jed­nak od tego, że nie jest to film zły. Znaczy, nie jest to film źle zagrany czy źle zre­al­i­zowany. Aktorsko mamy tu kil­ka wybit­nych popisów – Emma Stone, chy­ba nie ma się co martwić o worek nagród, bo jej rola – Bel­li — bohater­ki, która dojrze­wa na naszych oczach, jest zagrana fan­tasty­cznie. Zwłaszcza na początku, gdy wyma­ga od aktor­ki znalezienia odpowied­nich gestów i ruchów by pokazać nam jak niedo­jrza­łą istotą jest Bel­la, pomi­mo swo­jego dorosłego ciała. To rzeczy­wiś­cie fan­tasty­cznie zbu­dowana rola, która pozwala bez żad­nych spec­jal­nych efek­tów zobaczyć całą przemi­anę nie tylko men­tal­ną, ale i fizy­czną bohater­ki. Stone, doskonale panu­je nad swoim ciałem i mimiką, dając nam zni­uan­sowaną rolę, stanow­iącą serce filmu.

 

 

Wyśmien­i­ty jest Mark Ruf­fa­lo, które­mu przy­chodzi tu granie zde­zori­en­towanego sym­bolu pewnej siebie męskoś­ci. Jego bohater, który początkowo z wielką pewnoś­cią siebie uwodzi Bel­lę, sta­je się, wraz z jej postępu­jącą eman­cy­pacją, coraz bardziej zagu­biony i his­teryczny. Im bardziej bohater­ka dojrze­wa, tym bardziej on cofa się do dziecińst­wa – nie umiejąc opanować swo­jej agresji, rozczarowa­nia i poczu­cia niespraw­iedli­woś­ci. Ruf­fa­lo jest fan­tasty­czny i nieustraszony w tym ośmiesza­niu swo­jego bohat­era, a jed­nocześnie nie przeszarżowane, co cieszy, bo mogło­by się nie jed­ne­mu aktorowi przy­trafić. Och jaki to miły rok, w którym aktorzy spę­tani doty­chczas  kon­trak­ta­mi Mar­vela przy­pom­i­na­ją nam, że w sum­ie to zawsze umieli grać.

 

Pocią­ga­ją­ca jest też kon­strukc­ja świa­ta. Lan­thi­mos, jako reżyser został nieco przez Hol­ly­wood utem­per­owany, ale wciąż doskonale radzi sobie, z odd­awaniem dzi­wnoś­ci rzeczy­wis­toś­ci. Mamy tu jego klasy­czne uję­cia, przez rybie oko, zniek­sz­tał­ca­jące obraz świa­ta. Wszys­tko z resztą dzieje się w rzeczy­wis­toś­ci bard­zo umownej i deko­ra­cyjnej. Paryż, Lizbona, Alek­san­dria – to fan­tasty­czne deko­rac­je, przy­pom­i­na­jące bardziej wik­to­ri­ańskie ilus­trac­je czy fan­taz­je wiel­bi­cieli steam-pun­ka niż prawdzi­we mias­ta. Chy­ba naj­ciekawsze są w tym filmie kostiumy – zwłaszcza te wybrane dla Bel­li. Bard­zo inspirowane modą XIX wieczną, a jed­nak – zupełnie ory­gi­nalne. Spięte z dojrze­waniem bohater­ki – która wyras­ta z kole­jnych styl­iza­cji wraz z doras­taniem umysłowym, gdy sta­je się osobą coraz bardziej dojrza­łą i świadomą. Wszys­tkie te ele­men­ty, połąc­zone z intrygu­jącą muzyką, tworzą z „Bied­nych Istot” jed­no z tych samodziel­nych i osob­nych dzieł fil­mowych, które nigdy nie tłu­maczy się ze swo­jej kon­strukcji świa­ta, ale jest w niej bard­zo przekonu­jące. To film, który budzi zach­wyt samą swo­ją wiz­ual­ną spójnoś­cią i tożsamoś­cią. Czymś co w kinie ostat­nio zaczy­namy widzieć coraz rzadziej.

 

 

Sko­ro tyle zach­wytów, to czemu nie zach­wyt total­ny? Cóż, przyglą­da­jąc się opowieś­ci, którą dosta­je­my cały czas nie mogłam pozbyć się wraże­nia, że w przekłada­niu treś­ci z książ­ki na film coś umknęło. Im dłużej się nad tym zas­tanaw­iam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że film jest bard­zo indy­wid­u­al­isty­cznie pod­chodzi do moral­noś­ci i eman­cy­pacji, pod­czas gdy – zwłaszcza w przy­pad­ku kobi­et – wszys­tko roz­gry­wa się społecznie. Bel­la, która nie zna zasad rządzą­cych światem społecznym, jest w tej rzeczy­wis­toś­ci istotą naprawdę wol­ną. Zwłaszcza sek­su­al­nie – bo nie została jej narzu­cona ani wsty­dli­wość, ani powś­ciągli­wość, ani poczu­cie, czego nie przys­toi. Ową sek­su­al­ność chcą, dość nieu­dol­nie, ograniczyć mężczyźni, którzy – nie umiejąc sobie poradz­ić z włas­ny­mi emoc­ja­mi, zwyk­le w pier­wszym odruchu się­ga­ją po siłę. To jest opowieść stara jak świat – Bel­la ma wszys­tko by być wol­ną, ale jed­nocześnie – wciąż pojaw­ia­ją się mężczyźni, którzy chcą ją zamknąć i ograniczyć. Życie bez ograniczeń narzu­canych przez wstyd czy normy społeczne, okazu­je się prze­pustką do wol­noś­ci. Bel­la jest pon­ad normy społeczne, co czyni ją jed­nos­tką nie tylko wol­noś­ci pożą­da­jącą, ale też – ostate­cznie ją osią­ga­jącą na włas­nych zasadach.

 

Opowieść afir­maty­w­na – z całą pewnoś­cią. Czy jed­nak ta his­to­ria eman­cy­pacji nie opiera się na pod­sta­wowym prob­lemie – abso­lut­nego odcię­cia się jed­nos­t­ki od zasad społecznych? Czy nie na tym pole­ga prob­lem, że choć może­my sobie wyobraz­ić eman­cy­pację jed­nos­tkową, to wciąż, potykamy się na wiz­ji prawdzi­wej, głębok­iej rewolucji? A właś­ci­wie nawet jej nie snu­je­my, bo nawet w wyobrażonym świecie, wyda­je się zupełnie nie możli­we. Z resztą nawet ta eman­cy­pac­ja jed­nos­t­ki, wyma­ga jed­nos­t­ki specy­ficznej. Bel­la, na drodze do swo­jej wol­noś­ci zatrud­nia się w domu pub­licznym. Dzię­ki temu ma pieniądze, zaspoko­ją swo­je potrze­by i może się ksz­tał­cić. Na pier­wszy rzut oka mamy tu odrzuce­nie trady­cyjnej nar­racji, w której pra­ca sek­su­al­na musi oznaczać zawsze ucisk i ból. Ale jed­nocześnie, widz­imy tu pewne luki w tej opowieś­ci.  Fakt, że Bel­la nigdy na swo­jej drodze nie napo­ty­ka niczego co by ją zła­mało, zniechę­ciło czy fizy­cznie skrzy­wdz­iło, spraw­ia, że trud­no patrzeć na to inaczej niż na bajkę. Bajkę, która ma nas nie tyle rozsierdz­ić co uspokoić, opowiedzieć nam his­torię na dobra­noc, w której cór­ka dok­to­ra Franken­steina, dosta­je wszys­tko czego prag­nie – spokój, spraw­iedli­wość i możli­wość pra­cy w wybranym zawodzie. Jed­nocześnie niewiele płacąc, może poza nai­wnym przeko­naniem, że świat jest sprawiedliwy.

 

 

Prag­nę byśmy się zrozu­mieli – rozu­miem intencję fil­mu, próbę odwróce­nia wątków, wyko­rzys­ta­nia ele­men­tów zwyk­le pokazy­wanych jako trag­iczne czy melo­dra­maty­czne, w wykrzy­wionym zwier­ci­a­dle. Bohater­ka wyr­wana z kon­wencji społecznych, może wzruszać ramion­a­mi, gdy mężczyźni umier­a­ją z zaz­droś­ci, nie widzieć nic złego w opuszcze­niu narzec­zonego dla nowego kochanka, czy log­icznie uznać, że pra­ca sek­su­al­na po pros­tu jej się opła­ca. Komizm fil­mu (choć moim zdaniem jest go dużo mniej niż sugeru­je wiele recen­zji, a może mniej mnie pewne rzeczy baw­ią) opiera się właśnie na kon­trze naszych oczeki­wań z tym co się na ekranie dzieje. Lan­thi­mos świet­nie wygry­wa te wszys­tkie groteskowe ele­men­ty naszych społecznych zachowań ich absurdal­ność, oraz brak logi­ki pewnych oby­cza­jowych ram. Jed­nak by osiągnąć taki efekt, trze­ba w  wyjąć bohaterów z rzeczy­wis­toś­ci. Stąd cały film jest spójny w swoim odd­awa­niu rzeczy­wis­toś­ci z pewnym prze­sunię­ciem. Rozu­miem ten zabieg. Prob­lem w tym, że dla mnie – oznacza to też, że ostate­cznie – cała his­to­ria sta­je się emocjon­al­nie nieprawdzi­wa. Może mnie baw­ić, wzruszać czy nawet lekko den­er­wować, ale jako komen­tarz do kwestii władzy i eman­cy­pacji, wyda­je się być dość płas­ka i zaskaku­ją­co powierzchowna.

 

Chy­ba najbardziej uderzyło mnie to w his­torii bohat­era granego przez Willem Dafoe, lekarza który stworzył Bel­lę. Otóż w filmie (w książce nie jest to tak oczy­wiste) George, jest niesamowicie zde­for­mowany. Wszys­tko za sprawą okrut­nych ekspery­men­tów jego ojca chirur­ga, który na żywym orga­nizmie swo­jego syna, testował mech­a­nizmy i wytrzy­małość ludzkiego ciała. To fan­tasty­czny motyw, dość dobrze pokazu­ją­cy jak częs­to mężczyźni pada­ją pier­wszy­mi ofi­ara­mi męskiego okru­cieńst­wa, a przy­na­jm­niej okru­cieńst­wa pewnych społecznych norm narzu­canych mężczyznom. Tylko, że w filmie cały ten wątek roz­gry­wa się niczym pow­tarzal­ny dow­cip, nigdy nie prze­chodz­imy dalej, poza kole­jny ele­ment hor­roru czy grotes­ki. A prze­cież pod pewny­mi wzglę­da­mi George jest postacią kluczem do całej his­torii – kimś kto z jed­nej strony rep­liku­je przeszłość (zosta­je chirurgiem jak jego ojciec) z drugiej – stara się ją uksz­tał­tować na nowo – będąc dla Bel­li dobrym i czułym opiekunem, który stara się zrozu­mieć jej potrze­by. A przy tym wszys­tkim to prze­cież syn­on­im tego „sza­lonego naukow­ca”, który dokonu­je niewyobrażal­nych oper­acji baw­iąc się niemal dosłown­ie w Boga.

 

 

Przez cały film miałam nadzieję, na jakąś zmi­anę per­spek­ty­wy, na wyhamowanie tej opowieś­ci tak byśmy mogli na chwilę zdać sobie sprawę, gdzie zabrnęliśmy w tej fan­tazji. Miałam poczu­cie, że gdy­by ostat­nia sce­na przy­pom­ni­ała nam rzeczy­wis­tość, której nie chce­my dotykać wszys­tko było­by bez porów­na­nia lep­sze. Ale nie, pod koniec film w jakimś stop­niu przyśpiesza, i choć bywa mrocznie to ostate­cznie – nigdy nie wracamy do znanej nam rzeczy­wis­toś­ci. Jak­by reżyser, czy bardziej sce­narzys­ta bał się pop­suć nam wszys­tkim humory, świado­moś­cią, że takie rzeczy tylko w fil­mach. Z tego co czy­tałam, książ­ka jest pod tym wzglę­dem dużo bardziej niejednoznaczna.

 

Na koniec mam reflek­sję, że jest coś symp­to­maty­cznego, że dwa fem­i­nisty­czne filmy tego sezonu – „Bar­bie” i „Poor Things” musi­ały sięgnąć po prz­erysowany i odreal­niony obraz rzeczy­wis­toś­ci by roz­grać swo­je fan­taz­je, o oso­bis­tej czy społecznej przemi­an­ie. Tak jak­byśmy musieli sobie wymyślić alter­naty­wny świat tylko po to by móc te his­to­rie opowiedzieć. Spec­jal­nie klin­iczne warun­ki do ekspery­men­tu myślowego – eman­cy­pac­ja kobi­et spod presji społecznej. Tylko jak to częs­to bywa w warunk­ach lab­o­ra­to­ryjnych – nawet najlep­sze warun­ki nie odw­zoru­ją dokład­nie prawdzi­wego środowiska. Tym­cza­sem wciąż by opowiedzieć o zła­ma­niu schematu damsko- męs­kich relacji, wyp­isu­je­my się z real­iów, odkładamy na bok społeczny niuans, wszys­tko co wyma­gało­by od nas rozłoże­nia rąk. Mam też jeszcze jed­ną myśl, której nie będę tu eksploa­tować, ale prześladu­je mnie zwłaszcza po tych dwóch seansach. Czy współczesne kino jest w stanie wyobraz­ić sobie opowieść eman­cy­pa­cyjną o kobiecie, która nie jest olśniewa­ją­co pięk­na i mło­da? His­to­ria Bel­li, jest his­torią moc­no osad­zoną w cielesnoś­ci i jej atrak­cyjnoś­ci. Bel­la, prze­j­mu­je władzę nad swoim ciałem, które jest obiek­tem pożą­da­nia. Co jed­nak z ciała­mi, których nikt nie pożą­da? Czy mają one swo­ją szan­sę, sko­ro nie moż­na nimi zagrać w grze o nieza­leżność? Jak na film tak zako­rzeniony w fizy­cznoś­ci, pro­dukc­ja, prze­b­ie­ga nad tym jak­byśmy mieli do czynienia z tem­atem niewidzial­nym. Przy czym nie jest to zarzut, raczej reflek­s­ja wyb­ie­ga­ją­ca daleko poza film.

 

 

Nie twierdzę, że „Biedne Isto­ty” to film zły. Jak sami widzi­cie, wywołał we mnie sporo reflek­sji, co samo w sobie może­my uznać, za dowód, że nie jest to pro­dukc­ja, żad­na czy byle jaka. Pod­kreślam to, bo na tyle dłu­go piszę o filmie, by zdawać sobie sprawę, że pewne kry­ty­czne uwa­gi, zawsze są czy­tane jako przekreśle­nie wszys­tkiego co w filmie jest. Lan­thi­mos wciąż pozosta­je jed­nym z naj­ciekawszych reży­serów jakich mamy we współczes­nym kinie, choć wolałabym, żeby wciąż był tak dzi­wny jak wtedy, gdy krę­cił „Kieł”. „Biedne Isto­ty” to pew­na propozy­c­ja opowieś­ci, pew­na zabawa, która stara się wbić klin w nasze przeko­nanie o log­ice społecznych norm. I rozu­miem, że to pro­dukc­ja, która wywołała porusze­nie. Ja sama jed­nak mam poczu­cie, że wolałabym, gdy­by w tym filmie było nieco więcej goryczy, wynika­jącej ze świado­moś­ci, że to nie oży­wie­nie zmarłych jest w his­torii Bel­li najm­niej prawdopodobne.

 

PS: Bard­zo wiele osób pole­ca przeczy­tać książkę przed lub po sean­sie. I też mam poczu­cie, że tu dyskus­ja nie odnosi się jedynie do wier­noś­ci wzglę­dem ory­gi­nału ale też tego – co się dzieje z pewny­mi tek­sta­mi, gdy sce­narzyś­ci chcą w nich znaleźć zupełnie inną opowieść. Mam wraże­nie, że pod wielo­ma wzglę­da­mi film stoi w jakiejś opozy­cji do książ­ki, co jest ciekawym pun­tem wyjś­cia do dyskusji – jak daleko moż­na się odsunąć od mate­ri­ału źródłlowego. Tu jed­nak recen­zu­ję jedynie film.

0 komentarz
9

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online