Home Ogólnie Choroba przewlekła czyli zwierz o Aniołach w Ameryce

Choroba przewlekła czyli zwierz o Aniołach w Ameryce

autor Zwierz

Hej

Zwierz nie wie do koń­ca jak zacząć wpis. Sprawa wyglą­da, bowiem następu­ją­co. Zwierz nie wybrał­by się na Anioły w Ameryce w reży­serii War­likowskiego gdy­by nie został oso­biś­cie zapros­zony przez teatr (może pamięta­cie zwier­zowi wysłano filmik gdzie jeden z aktorów przemówił oso­biś­cie do zwierza zaprasza­jąc go na spek­takl). Zwierz nie poszedł­by do teatru nie, dlat­ego, że nie lubi sztu­ki (do dziś pamię­ta, z jakim napię­ciem śledz­ił jej fil­mową wer­sję w cza­sie pier­wszej emisji na HBO), ani nie, dlat­ego, że gardzi teatrem, zwłaszcza tym wyma­ga­ją­cym do widza myśle­nia i anal­izy. Po pros­tu zwierz wie, zawsze wiedzi­ał, że nie reagu­je na teatr równie emocjon­al­nie jak inni wid­zowie. Choć może to zabrzmieć para­noicznie, w cza­sie oglą­da­nia spek­tak­lu zwier­zowi nigdy nie wyłącza się ten głos, który dyk­tu­je mu recen­zję. Być może, dlat­ego, że dużo łatwiej moż­na dostrzec reży­ser­skie zabie­gi, może, dlat­ego, że zwierz bard­zo wcześnie zaczął spoglą­dać na teatr zada­jąc sobie pytanie jak to jest zro­bione a nie pytanie, „co będzie dalej”. Ist­nieje oczy­wiś­cie możli­wość, że wychowany na kinie zwierz zatracił umiejęt­ność cieszenia się teatrem, a brak odd­ziela­jącego go od aktorów ekranu bardziej go krępu­je niż cieszy. To ważne, bo co należy zaz­naczyć na samym początku — Anioły w Ameryce w reży­serii War­likowskiego nie są złą sztuką. Wręcz prze­ci­wnie jak na pol­skie warun­ki jest to jed­na z lep­szych rzeczy, jaką zwierz widzi­ał. Ale nie oznacza to, że zwierz kom­plet­nie się w sztuce zatracił czy wyszedł z niej porus­zony.  Co nie oznacza, że nie odd­ał się reflek­sji na tem­at tego, co zobaczył.

 

Zaczni­jmy jed­nak od samego tek­stu sztu­ki — Kush­n­er napisał ją w dwóch częś­ci­ach, których pre­miery za pier­wszy wys­taw­ie­niem przedzielało kil­ka miesię­cy. Tą wyraźną różnicę między częś­cią pier­wszą i drugą bard­zo czuć w przed­staw­ie­niu — do tego stop­nia, że obie sztu­ki a obec­nie oba akty chy­ba mogły­by równie dobrze funkcjonować osob­no. Jed­nak wys­taw­ie­nie obu częś­ci jako całoś­ci ma olbrzymie plusy. Przede wszys­tkim moż­na dostrzec  jak doskonale pre­cyzyjny jest to dra­mat — w powraca­ją­cych motywach, wątkach, słowach (zwier­zowi najbardziej podo­ba się ta nit­ka wal­ki Jaku­ba z Aniołem ciągną­ca się początkowo niepostrzeże­nie by potem nabrać kluc­zowego znaczenia), posta­ci­ach — rzad­ko ma się wraże­nie, że ktoś prezen­tu­je dzieło skońc­zone. A takie są właśnie Anioły w Ameryce — nawet, jeśli miejs­ca­mi wyda­ją się prze­gadane — to po pewnym cza­sie widz­imy jak te treś­ci rezonu­ją w różnych sce­nach. Serio, rzad­ko zwierz czu­je podziw nie tylko dla treś­ci, ale dla kon­strukcji sztu­ki. Jed­nak z drugiej strony — nie dzi­wi zwierza, że Kush­n­er dostał prócz wor­ka nagród min. Pulitzera. Ta wys­taw­iona po raz pier­wszy na początku lat dziewięćdziesią­tych sztu­ka brz­mi niekiedy jak repor­taż z amery­ki u progu mile­ni­um (naw­iązu­jąc do pod­ty­tułu sztu­ki). Epi­demia AIDS, które oznacza właś­ci­wie wyrok śmier­ci, niedomknię­ta zim­na woj­na (dru­ga część miała tytuł Pier­e­stro­j­ka), która wciąż jeszcze trochę żyje, repub­likanie u władzy, cisza w eterze w spraw­ie mniejs­zoś­ci sek­su­al­nych. To obraz bogaty, zni­uan­sowany ale jed­nak niesły­chanie moc­no osad­zony w swo­jej epoce. Co więcej jest to sztu­ka może nie tyle inter­wen­cyj­na, co na pewno zaw­ier­a­ją­ca społeczny komen­tarz i przesłanie. Wyda­je się jed­nak z roku na rok, że ów komen­tarz i owo przesłanie sta­ją się, co raz moc­niej związane z realia­mi, które już nie ist­nieją. Zwierz abso­lut­nie nie sugeru­je, że prob­lem mniejs­zoś­ci sek­su­al­nych został rozwiązany (to źle brz­mi, ale rozu­miecie chy­ba, że chodzi zwier­zowi o prob­lem z tol­er­ancją mniejs­zoś­ci). Wyda­je się jed­nak, że od cza­su, kiedy w 2007 TR po raz pier­wszy wys­taw­ił sztukę w Polsce nawet u nas czy­ta się ją już nieco inaczej.

Wydawać by się mogło, że to sztu­ka wręcz stwor­zona do szoku­jącego wys­taw­ienia, tym­cza­sem na sce­nie jest zaskaku­ją­co wręcz grzecznie. Niekiedy zdaniem zwierza, nawet za grzecznie.

Co to oznacza? Przede wszys­tkim samo jądro opowieś­ci — his­to­ria homosek­su­al­nej społecznoś­ci Nowego Jorku — w chwili, kiedy AIDS jest chorobą śmiertel­ną, gdzie sta­je się ona niemal wyrok­iem śmier­ci, który zmusza bohaterów do skon­fron­towa­nia się dosłown­ie z siła­mi wyższy­mi — to jest ten ele­ment, który trochę jak samo AIDS zmienił klasy­fikację. Widzi­cie nie tak dawno temu zmieniono klasy­fikację AIDS z choro­by śmiertel­nej na przewlekłą. I wyda­je się, że to dobra metafo­ra doty­czą­ca samego prob­le­mu homosek­su­al­iz­mu, stała się ona dla naszej cywiliza­cji prob­le­mem przewlekłym a nie jak się jeszcze kil­ka lat temu wydawało śmiertel­nym. Nie chodzi byna­jm­niej o to, że sam homosek­su­al­izm jest jakimkol­wiek prob­le­mem (kur­czę tak to jest z metafora­mi, że człowiek kończy brzmiąc jak skońc­zony homo­fob), ale już reakc­ja nań tak. Nie mamy już takich prob­lemów jak w lat­ach, 80 ale nie znaleźliśmy jeszcze cud­ownego lekarst­wa. Do tego zwierz, ma wraże­nie, że dziś taka sztu­ka kon­cen­tru­ją­ca się wyłącznie na gejach budzi sko­jarzenia z pewną falą mówienia o mniejs­zoś­ci­ach, która już przeszła. Dziś o swo­je miejsce dopom­i­na­ją się les­bij­ki, bisek­su­al­iś­ci, oso­by transpł­ciowe i te, które chcą by dano im spokój. Sprawa się skom­p­likowała, a jed­nocześnie może trochę ułatwiła, bo nagle okaza­ło się, że nor­ma to tylko ładne poję­cie statysty­czne. Zresztą w cza­sie oglą­da­nia sztu­ki zwierz zaczął trochę fan­tazjować o tym jak wyglą­dała­by taka sztu­ka współcześnie, jakie prob­le­my by pod­nosiła, jakie miejsce miało­by w tym wszys­tkim AIDS (nie macie cza­sem wraże­nia drodzy czytel­ni­cy, że Europie się jak­by nagle o AIDS trochę zapom­ni­ało). Zwierz musi szcz­erze przyz­nać, że jego zdaniem bard­zo takiej sztu­ki współcześnie braku­je. Może ktoś by napisał? W końcu od pre­miery Aniołów minęło już dwadzieś­cia lat co czyni sztukę bliższą klasy­ki niż scenicznej nowości.

Nie oznacza to oczy­wiś­cie, że sama sztu­ka cokol­wiek straciła. Moż­na nawet wys­nuć sug­estię, że coś na tym zyskała. Bo posta­cie mają szan­sę wyjść ze świa­ta kry­ty­ki społecznej i stać się bohat­era­mi już nie his­torii o gejach w Nowym Jorku lat, 80 ale o ludzi­ach, uczu­ci­ach, duchowoś­ci, choro­bie, rodzinie, śmier­ci. Inny­mi słowy o tym, co naprawdę ważne. Ale zwierz — jako że jest szcz­ery do bólu — przyz­nać musi, że tego zapowiadanego wielokrot­nie kon­tek­stu Pol­skiego nie widzi. Oczy­wiś­cie, może­my szukać w opresyjnej mor­mońskiej religii odbi­cia pol­skiego trady­cyjnego katol­i­cyz­mu, ale nawet, jeśli to zro­bimy to resz­ta pozosta­je — przy­na­jm­niej w odczu­ciu zwierza — wciąż moc­no zako­rzeniona w amerykańs­kich reali­ach. Zwłaszcza postać Roya Cohna, który wyda­je się być wręcz zato­pi­ony w pewnym amerykańskim stopie odniesień kul­tur­al­nych (zwierz zas­tanaw­ia się ile osób oglą­da­ją­cych w Polsce Anioły w Ameryce naprawdę wie, kim była Ethel Rosen­berg i o co chodz­iło w jej spraw­ie. Oraz ile osób wie o jej ist­nie­niu z innego źródło niż ze Szk­lanego Klosza Syl­wii Plath). Zwierz nie twierdzi, że nie ma tu żad­nego związku, ale jed­nak cały czas odnosił wraże­nie, że cała his­to­ria odby­wa się jed­nak nie tyle w innych cza­sach, co w innym społeczeńst­wie. Przy czym naj­ciekawsze jest to, że właś­ci­wie w Polsce mamy do czynienia do kaza­nia zwró­conego do nawró­conych. Jeśli autor sztu­ki chci­ał prze­mod­e­lować wiz­ję rodziny, związków, uczuć wid­zom sztu­ki, to właś­ci­wie takie przesłanie dla prze­cięt­nego widza TR Warsza­wa jest rzu­cone do tłu­mu wyz­naw­ców. Chy­ba najbardziej obron­ną ręka wychodzi, więc z całoś­ci warst­wa metafizy­cz­na — ta zaś jed­nak, przy­na­jm­niej w opinii zwierza jest najsłab­szą częś­cią sztu­ki — przy­na­jm­niej te jej frag­men­ty sku­pi­a­jące się na Aniołach.

Prze­jdźmy jed­nak do samego przed­staw­ienia. Jeśli chodzi o samą chore­ografię kole­jnych scen to zwierz jest pod wraże­niem. Anioły to sztu­ka wedle założeń auto­ra, w której widz cały czas powinien sobie zdawać sprawę, że widzi przed­staw­ie­nie. Kush­n­er uważa, że wys­taw­ia­jąc sztukę powin­no się pokazać wid­zowi zmi­any deko­racji, nie robić ściem­nień, i obsadzać jed­ną osobę w kilku rolach tak by widz miał poczu­cie, że to wszys­tko jest bard­zo płynne. Z całą pewnoś­cią War­likows­ki zas­tosował się do wskazówek odnośnie przepla­ta­nia scen, pozwala­nia aktorom przestaw­ić meble i odsła­ni­a­nia częś­ci mechani­ki sztu­ki. Ze ściem­nień nie zrezyg­nował, ale między inny­mi, dlat­ego, że to jed­na z tych sztuk gdzie światło potrafi tą samą przestrzeń zamienić w mieszkanie o zmierzchu, noc­ny bar lub niesamow­itą wiz­ję bohat­era na sil­nych lekach. Zwierz jest pod wraże­niem całego tego bale­tu, w którym bohaterowie cią­gle wchodzą i schodzą ze sce­ny cza­sem ich dialo­gi się przeplata­ją, cza­sem mówią jed­nocześnie. Pod tym wzglę­dem sztu­ka jest znakomi­ta i choć zwierz nie jest zach­wycony wszys­tki­mi sce­na­mi, to jed­nak, jako całość przed­staw­ie­nie robi niesły­chane wraże­nie real­iza­torską sprawnoś­cią i iloś­cią doskon­ałych pomysłów insc­eniza­cyjnych. Zwierz nie będzie jed­nak udawał przed wami, że pię­ciu godzin spek­tak­lu nie czuć. Jako, że sztu­ka ma wielu bohaterów i skła­da się z wielu osob­nych scen to w pewnym momen­cie ten ciąg może nie nuż, ale sta­je się, co raz cięższy do oglą­da­nia, raczej przez nad­mi­ar niż przez spada­jącą, jakość.

Anioły są przede wszys­tkim sztuką aktorów. I tu zwierz ma bard­zo rozstrzelone opinie. Zaczni­jmy od tych najlep­szych. Zwier­zowi bard­zo podobał się Tomasz Tyn­dyk, jako Pri­or. To był jedyny przy­padek, kiedy zwierz, który doskonale zna amerykańską wer­sje telewiz­yjną abso­lut­nie nie miał ochoty porówny­wać jego wys­tępu z wys­tępem jego odpowied­ni­ka w filmie. Przy czym zwierz musi zaz­naczyć, że najlep­szy aktor jest w pier­wszym akcie, kiedy gra człowieka wściekłego, trochę żebrzącego o współczu­cie, naprawdę przes­traszonego swoim stanem, wyczuwa­jącego, że zostanie sam. Ten iron­iczny sposób mówienia, pewność siebie masku­ją­ca niepewność — wypadły na sce­nie znakomi­cie, zde­cy­dowanie lep­iej niż akt dru­gi gdzie bohater musi się już zmierzyć oko w oko z duchowym i fizy­cznym aspek­tem choro­by. Zwierz jest też pod wraże­niem tego, co Maja Ostaszews­ka zro­biła z rolą Harp­er Pitt. Zdaniem zwierza rola żony mor­mońskiego prawni­ka, który pewnego dnia wychodzi z szafy, jest nagorzej napisaną rolą w całym przed­staw­ie­niu. Tak jak­by autor ją jed­ną sobie tak naprawdę wymyślił. W wer­sji telewiz­yjnej jest nieznoś­na. Nato­mi­ast na sce­nie sta­je się jed­ną z naj­ciekawszych postaci, zaś dzię­ki Ostaszewskiej jej egzal­towane monolo­gi są złagod­zone iron­iczny­mi wstawka­mi, które z jed­nej strony baw­ią wid­own­ię, z drugiej osłabi­a­ją to wraże­nie, że bohater­ka właś­ci­wie nie ma charak­teru. Zwier­zowi podobał się też bard­zo Rafał Maćkowiak jako Belize — bo nie jest łat­wo zagrać czarnoskórego pielęg­niarza homosek­su­al­istę tak by nie zro­bić karykatu­ry tej postaci, choć zdaniem zwierza moż­na było­by sobie darować te warkoczy­ki na głowie — widzi nie musi mieć aż tak jas­nej reprezen­tacji, że aktor gra kogoś o innej etnicznoś­ci. Co do Macie­ja Sthu­ra zwierz ma mieszane uczu­cia, bo nie wie czy den­er­wu­je go aktor czy bohater przez niego grany. Wyda­je się, zwier­zowi, że raczej bohater, ale nie jest to w każdym razie wys­tęp pory­wa­ją­cy (nie jest też zły! Abso­lut­nie nie!).

Jedy­na sce­na spek­tak­lu, która kaza­ła mi inten­sy­wnie myśleć o wer­sji zupełnie innej — czyli moment w którym Pri­or oświad­cza że jest chory — zwierza lotem błyskaw­icy przeniosło do Nation­al The­atre i zwierz nawet nie będzie ukry­wał, że tam­ta wer­s­ja jest bez porów­na­nia lepsza.

Dobra ter­az jest kwes­t­ia Chry­ty gra­jącego Roya Cohna. Widzi­cie Chyra robi, co może — to jest jed­nak aktor abso­lut­nie znakomi­ty, jeden z najlep­szych w Polsce (zdaniem zwierza i nie tylko). Na sce­nie jest bard­zo dobrym Cohnem. Nieste­ty dla Chyry i chy­ba dla zwierza, jedynym wys­tępem w tej roli, do którego zwierz mógł go porówny­wać jest wys­tęp Ala Paci­no. I wiecie, co? Zwierz odkrył, że jeśli w jakiejś roli najpierw obe­jrzy­cie Ala Paci­no to potem wszyscy inni aktorzy mają trochę pod górkę. Tak, więc Chyra się stara ale nie jest aż tak dobry jak Al PAci­no. Przy czym nie jest to znak, że jest zły, a wręcz należy to chy­ba potrak­tować, jako ślad kom­ple­men­tu. Nato­mi­ast Jacek Poniedzi­ałek, który doskonale przetłu­maczył sztukę (pier­wszy raz ludzie nor­mal­nie klną w sztuce — udało mu się zła­pać trud­ną nat­u­ral­ność doboru przek­leństw) nieste­ty źle w niej gra. Jego Louis jest zupełnie nieprzekonu­ją­cy, Jak­by osob­ny od tego, co dzieje się na sce­nie, zaś sama gra akto­ra wyda­je się wyję­ta z jakiegoś innego porząd­ku. Zwierz był bard­zo zaw­iedziony, zwłaszcza, że Louis jest jed­nak jed­ną z tych postaci, które powin­ny przy­cią­gać widza (w końcu to samol­ub­ny, przes­traszony, ego­ista, do którego ciąg­nie aż dwóch innych bohaterów sztu­ki! Musi coś w sobie mieć). Na koniec trze­ba powiedzieć, że Stanisława Celińs­ka jest klasą samą dla siebie, zaś Mag­dale­na Cielec­ka nieste­ty nie ma w sztuce za wiele do gra­nia (poza jed­nym monolo­giem) i właś­ci­wie ogranicza się jej wys­tęp trochę do wyglą­da­nia jak anioł. Co nie przy­chodzi jej z wielkim trudem.

Ponieważ dziś jest ostat­nie przed­staw­ie­nie w sezonie to zwierz może spoko­jnie dać wam czas byś­cie mogli się zas­tanow­ić czy chce­cie na nie iść. Zwierz wielokrot­nie słyszał o ludzi­ach wychodzą­cych z przestaw­ień War­likowskiego na takim kul­tur­al­nym, czy świato­poglą­dowym haju. Zwierz nieste­ty nie czuł czegoś takiego. Być może, dlat­ego, że już wcześniej znał treść sztu­ki. Może, dlat­ego, że więk­szość tej recen­zji napisał sobie sam w głowie w cza­sie oglą­da­nia przed­staw­ienia a przyj­mowanie pozy­cji kry­ty­ka zawsze stoi na przeszkodzie abso­lut­nej euforii, może, dlat­ego, że zwierz nie jest w stanie wczuć się w sztukę. Nie zmienia to jed­nak fak­tu, że jak już zwierz wspom­ni­ał — na tle innych przed­staw­ień wys­taw­ianych w Polsce na to warto iść cho­ci­aż­by, dlat­ego by przekon­ać się, że nowoczes­na reży­se­ria nie musi być peł­na pustych znaków i scen pozbaw­ionych sen­su. Wręcz prze­ci­wnie może się dobrze zgrać ze sztuką. Może­cie też się wybrać by odpowiedzieć zwier­zowi na pytanie czy to wys­taw­ie­nie jest tak prud­eryjne, dlat­ego, że reżyser prag­nie uniknąć kon­trow­er­sji, dlat­ego, że chce uniknąć uzna­nia sztu­ki po pros­tu za gejowską, czy może, dlat­ego, że zwierz jest wyz­wolony aż miło. Ewen­tu­al­nie tak wiele zmieniło się od 2003 roku, że dziś fakt, że na sce­nie właś­ci­wie nie ma nagoś­ci, (choć sce­nar­iusz ją raczej wywołu­je) budzi raczej zaskocze­nie. Zwierz były ciekawy waszej opinii w tej kwestii. Ale odchodząc od tego szczegółu – zwierz nie dostał od aniołów tego, czego się spodziewał. Poczu­cia, że może się w tą his­torię zanurzyć i znaleźć coś dla siebie, coś bliskiego swo­jej rzeczy­wis­toś­ci, swoim cza­som. Zwierz cały czas czuł się od sztu­ki ide­al­nie osob­ny – być może, dlat­ego tak dobrze mu się o niej pisze. W końcu lep­iej pisze się o tym, co anal­izu­je się rozumem niż czu­je sercem. Tylko pytanie – czy to nie jest przede wszys­tkim prob­lem wyz­wolonego, nieprzy­ciskanego do zie­mi tragedią ani poczu­ciem winy, nud­no het­erosek­su­al­nego, raczej zdrowego, niewyk­luc­zonego zwierza a nie sztu­ki.  Ale w takim razie chy­ba nie ma się, czym martwić.

Ps: Zwierz i towarzysz­ka jego wyprawy zamęczyły tak­sówkarzy najdzi­wniejszym zestawem tem­atów do rozmów – od Kori­olana płyn­nie do grup na Mundi­alu. Tak­sówkarz mil­czał. Ale jechał szybko.

Ps2: A i jeszcze, aby nie było żad­nych nieporozu­mień. Zwierz nie jest zde­cy­dowanie kry­tykiem teatral­nym i nigdy nie miał­by śmi­ałoś­ci się za takiego uważać. Trak­tu­je­cie, więc te uwa­gi, jako to, co pomyślał sobie nad­gor­li­wy lit­er­acko widz, a nie ktoś, kto się zna. Co jest plusem, bo zwierz nie czu­je presji i nikt nie może mu zarzu­cić niekom­pe­tencji, bo ta jest wpisana w ta pozycję ; )

19 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online