Jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc na świecie są księgarnie. Człowiek wchodzi do nich z dobrą wolą spędzenia kilku chwil przed spotkaniem ze znajomymi a wychodzi z książkami i myślą, że w sumie można by olać znajomych i iść czytać. Zwierzowi zdarza się to nagminnie. Wczoraj zwierz miał zaledwie pięć minut ale i tak zdążył kupić książkę. I dziś właśnie o niej będzie. I nie będzie jednocześnie.
Jak wiecie zwierz ma fioła na punkcie literatury związanej z filmami i serialami. To nie tylko kwestia czytelnicza ale już trochę zbieracka tzn. zwierz pragnie być w posiadaniu wszystkiego co na ten temat w Polsce napisano. Trudne to zadanie i z pewnością nie na możliwości mieszkaniowe zwierza. Nie mniej wiąże się to a.) z licznymi wydatkami b.) licznymi poszukiwaniami i w końcu c.) z licznymi uwagami po lekturze. Zwierz kupił sobie wczoraj ‘Czas Seriali”. To niewielka książka będąca zbiorem referatów wygłoszonych na konferencji naukowej, na której referowali i studenci i doktoranci. Nie jest to pierwsza tego typu książka (polska) jaką czyta zwierz. Tzn. trzeba przyznać, że taki zbór rozważań o bardzo różnych serialach i jego formach wydaje się zawsze najlepszym rodzajem publikacji w przypadku telewizji gdzie trudno mówić o serialach jako takich – lepiej więc by każdy pisał o tym na czym się zna. Przy czym za każdym razem kiedy odkłada zwierz taką publikacje ma kilka uwag, wychodzących daleko poza recenzję pojedynczego tomu. I ma się nimi zamiar dziś podzielić.
HBO i co dalej… – Jednym z największych problemów jaki zwierz ma ze wszystkimi książkami poświęconymi fenomenowi seriali telewizyjnych jest fakt, że praktycznie 80-90 artykułów koncentruje się na serialach produkowanych przez stacje kablowe – znajdujących się w ramówkach HBO, F/X, Showtimes. Problem polega na tym, że choć zwykle są one najbardziej kuszące dla badaczy (jest w nich najwięcej tropów, mają wysoki poziom, są niekiedy odważniejsze od filmów) to jednak codzienny horyzont telewizyjnych przeżyć większości widzów (zwłaszcza w Stanach) stanowią produkcje stacji ogólnodostępnych. To właśnie analiza tego co jest w serialach bliskich widzom, szeroko oglądanych, nawet jeśli gorszych to popularnych, pozwala opisać pewne schematy relacji widzów z serialem. Zwierz nie mówi, że nie ma sensu analizować seriali z wyższej półki – ma jak najbardziej, ale nie oznacza to że pisanie o serialach popularnych możemy sobie odpuścić. Czyli rzucając okiem na wspomniana publikację – bardziej mnie ucieszy teksty o Once Upone Time czy Community (choć to w ogóle przykład jakby spoza tego prostego podziału) niż kolejne omówienie produkcji HBO. Przy czym to nie chodzi jedynie o moje preferencje tylko o to by nie zawężać sobie pól badawczych. To trochę tak jakby w analizie znaczenia literatury pomijać wszystko co jest na liście bestsellerów
Może już dość o The Wire – istnieje kilka seriali do których powraca się bardzo często w tego typu opracowaniach – The Wire i Six Feet Under wraz z Rodziną Soprano stanowią chyba najczęściej przywoływane produkcje. Nic nie odbiera zwierz tym serialom – doskonałym, nowatorskim, proszącym się o liczne interpretacje. Problem w tym, że świat seriali jest niesłychanie dynamiczny – co roku mamy premiery nowych tytułów, co sezon nowy hit elektryzujący widownię. Jasne analiza serialu już zakończonego jest zdecydowanie ciekawsza i w sumie bardziej wiarygodna. Ale nie zmienia to faktu, że zwierz ma wrażenie, że nieco zbyt często opisujemy rzeczy już opisane i zanalizowane. Co ciekawe – nasza pamięć w pisaniu o serialach jest bardzo krótka. Nie dość że rzadko zdarzają się teksty o nowych produkcjach (nawet jeśli są na tyle stylistycznie czy tematycznie spójne że można już o nich pisać po jednym sezonie) ale też zupełnie nie prowadzimy serialowej archeologii. Tymczasem – chyba bardziej niż w przypadku filmów, świat seriali jest jednak bardzo ze sobą powiązany – pod względem tego jak jedna przełomowa produkcja potrafi wpłynąć na cały gatunek. Innymi słowy zwierz chętnie przeczytałby zbiór referatów w których nie pojawiałyby się teksty dotyczące seriali które już z każdej strony wielokrotnie były omówione. Nie dlatego, że nie da się tu wnieść nic nowego ale ponownie – jest to zawężanie sobie pola do badań a tymczasem świat seriali trochę jak wszechświat się rozszerza. Dlatego zdaniem zwierza powinniśmy jednak trzymać trochę bardziej rękę na pulsie i poza omawianiem seriali uznawanych za klasyczne (i dobre) wciąż szukać nowych tematów i tytułów do omówienia
Zapomniany świat nazwisk – zwierz zwrócił uwagę, że o serialach bardzo rzadko pisze się z perspektywy twórców. Tymczasem akurat w przypadku seriali niekiedy twórcy nawet w bardzo wielu różnych produkcjach tworzą spójne światy, mają podobne spojrzenie na świat, podejmują niekiedy te same problemy. Zwierz nie pamięta by kiedyś czytał analizę tego w jakiej relacji pozostają wobec siebie seriale Fullera (poza tekstami fanowskimi) czy jaka jest wizja kobiety i kariery w serialach Shondy Rhimes. DO tego właściwie nie pochylamy się nad kwestiami reżyserskimi (a przecież są odcinki, o których znaczeniu decyduje reżyseria) a już o aktorach i ich wyborach i karierach w ogóle właściwie nie rozmawiamy. Zwierz oczywiście zdaje sobie sprawę, że najbardziej kusi interpretacja serialu jako pewnej całości ale wydaje się, że śledzenie dróg twórców – zwłaszcza scenarzystów czy kreatorów seriali jest nie mniej ciekawe i niekoniecznie mniej informacyjne (zwłaszcza jeśli szukamy odpowiedzi na pytanie co decyduje o powodzeniu serialu). Przy czym w ogóle czytając teksty o serialach jest zaskakujące jak mało o twórcach rozmawiamy – nawet na co dzień. Zwierz zastanawia się ilu widzów serialowych zdaje sobie sprawę np. kto jest twórcą ich serialu i co poza tym co właśnie widzą stworzył (odkładamy na bok wielbicieli seriali brytyjskich bo oni są inni). Oczywiście to nie jest proste i zwierz rozumie, że może nie interesować dokładających się do Czasu seriali młodych naukowców, ale to taka refleksja wychodząca poza książkę którą czytał zwierz
Tak wiemy… wiemy – jednym z problemów jaki chyba wciąż mamy jest kwestia tego co tak właściwie pisać we wstępie takich artykułów. Zwierz zwrócił uwagę, że wciąż znaczną część artykułów zajmuje wyjaśnienie pojęcia serialu. Ewentualnie gatunku serialowego. Zwierz powie tak – niekiedy dyskusja nad formą serialu jest bardzo istotna i ciekawa. Np. można byłoby spokojnie napisać tekst o rosnącej popularności seriali antologii (co jest ciekawe). Natomiast zdecydowanie moglibyśmy zacząć odchodzić od definiowania czym jest serial na początku każdego niemal artykułu. Zwierz nie czyta wielu tekstów literaturoznawczych ale zakłada że nie zaczynają się one od definicji tego czym jest literatura czy czym jest powieść. Innymi słowy chyba możemy już spokojnie założyć, że wszyscy wiemy o czym mówimy. Zwłaszcza że te wstępy zawsze budzą w zwierzu jakieś dziwne wrażenie, że tak naprawdę twórcy tych artykułów próbują się trochę tłumaczyć, że zajmują się czymś tak nowym czy egzotycznym. Tymczasem świadomość znaczenia seriali wzrasta już od kilkunastu lat i trudno powiedzieć że mamy do czynienia z jakąś niesamowitą nowością
Oglądalność i inne klątwy – to chyba największy problem zwierza ze współczesną analizą seriali – zwierz zwrócił uwagę, że właściwie nie omawiamy całej maszyny produkcyjnej. Niby to nie jest temat dla socjologów czy literaturoznawców, ale przecież w przypadku seriali to jak są produkowane, odbierane, oglądane jest ze sobą mocno związane. Chociażby dlatego, że seriale w przeciwieństwie do filmów czy książek są jakby produkowane i odbierane jednocześnie tzn. decyzje dotyczące tego co jest w serialu podejmuje się już wtedy kiedy widzowie oglądają serial. Na przykład niedawno dowiedzieliśmy się, że ponieważ oglądalność Sleepy Hollow spada to kolejny sezon powinien być mniej spójny i składać się raczej z pojedynczych przygód niż z jednej rozbitej na wiele odcinków historii. Mamy tu ładny przykład powiązania treści czy pomysłu na serial z oglądalnością. Tymczasem prawie w ogóle o tym nie myślimy, a nawet jeśli myślimy – prawie nigdy nie piszemy. Zdaniem zwierza nieco częściej trzeba zwracać uwagę na tą produkcyjną czy biznesową stronę tworzenia i promocji seriali. Zwłaszcza, że jak już pisał zwierz – niekiedy zmiany scenariuszowe są wymuszone przez pomysły producentów czy spadającą oglądalność
Tych państwa nie obsługujemy – każda nauka tak ma – w pewnym momencie w przypisach zaczynają się w kółko pojawiać dokładnie te same nazwiska, te same książki i opracowania. Nie ma w tym nic dziwnego – wszyscy szukają jakiejś wspólnej – dobrze opracowanej – podstawy teoretycznej. Co nie zmienia faktu, że zwierz ma wrażenie, że fakt iż zaczęło się to pojawiać w artykułach poświęconych serialom jest niepokojący. Dlaczego? Ponieważ jeśli jakiś tekst teoretyczny powstał w 2007 roku to znaczy, że opisuje zupełnie inny świat niż ten z którym mamy do czynienia dziś. Bo w 2007 roku nie było seriali produkowanych przez Netflix czy Amazon a dziś to właśnie one powoli zaczynają zmieniać sposób oglądania i dystrybuowania seriali. Zdaniem zwierza wciąż za mało naukowców szuka tekstów nowych, które wyszły może spod pióra mniej znanych badaczy ale za to odpowiadających dzisiejszemu rynkowi serialowemu. Przy czym jasne do klasyków zawsze będziemy się odwoływać ale zdaniem zwierza jest za wcześnie by zamknąć się w kręgu wciąż tych samych nazwisk
Między wprowadzeniem a streszczeniem – pisanie o serialach zawsze tworzy ten sam problem – co zrobić ze streszczeniem fabuły czy relacji między bohaterami. Zwierz zdaje sobie sprawę, że jest konieczne pewne streszczenie czy nakreślenie sytuacji ale odnosi wrażenie, że niestety zbyt wielu autorów tekstów zaczyna opisywać po kolei odcinki. Zdaniem zwierza badania nad serialami doskonale pokazują, że należałoby się zastanowić czy jednak w przypadku tekstó o filmach czy serialach obecność klipów filmowych nie jest konieczna. Oczywiście to jest dyskusja o tym, czy przypadkiem nie robimy błędu uznając, że tak naprawdę liczy się artykuł opublikowany na papierze. Przyglądając się niemal wszystkim tekstom zwierz doszedł do wniosku, że gdyby te same artykuły wraz z multimediami były dostępne na jakiejś stronie to byłby dużo ciekawsze no i dawałby czytającemu możliwość skonfrontowania wniosków badacza z tym co zobaczył (bo przecież streszczając fabułę autor i tak wykorzystuje swoją perspektywę)
Ciągły problem fana – w książce Czas Seriali pojawił się jeden długi artykuł o Modzie na Sukces. Jego część stanowiły wyjaśnienia autorki dlaczego uważa, że o Modzie na Sukces warto pisać i że ona sama jest fanką i serial wiele jej dał. Zdaniem zwierza to jest dobry przykład ciągłego problemu jaki mają autorzy tekstów o serialach i nie chodzi o dystans naukowiec/wielbiciel ale o konieczność wyjaśnienia że lubi się to o czym się pisze, czy niemalże przeproszenia że serial się lubi. Ponownie ktoś kto pisze tekst krytycznoliteracki czy literaturoznawczy o Zmierzchu nie pisze wstępu tłumacząc, że przeczytał powieść nastolatków mimo, że jest dorosły i nawet się tego nie wstydzi. Zdaniem zwierza to nie ma sensu i sprawia (wciąż) wrażenie jakby nie istniał dystans pomiędzy badaczem a widzem. Serio kiedy zwierz pisał tekst o filmach pornograficznych naprawdę nie zaczął od wstępu że on to nigdy nic nie ogląda i w ogóle przeprasza i więcej nie będzie. Ale nie chodzi jedynie o relacje fan/naukowiec. Zwierz po konferencji o kulturach fanowskich dochodzi do wniosku, że wciąż za mało bierze się pod uwagę relacji seriali i ich wielbicieli. Konferencja o kulturach fanowskich była b. fajna ale np. prawie nie rozmawialiśmy o fanach wielkich i popularnych seriali – interesował nas bardziej fandom – zjawisko dużo bardziej intensywne. Tymczasem wydaje się, że przyjrzenie się uważnie fanom seriali naprawdę popularnych mogłoby być bardzo ciekawe.
Za dużo kontekstu, za mało kontekstu – zwierz zwrócił uwagę, że seriale traktuje się jak trochę wyjęte z całości kultury popularnej. Bardzo mało jets tekstów które próbują osadzić seriale nie tylko w jakimś kontekście teoretycznym (co jest zawsze kuszące) ale kulturowym. A tymczasem seriale jednak funkcjonują jako część kultury, niesłychanie często podejmują z nią pewien dialog. Co więcej – najczęściej jest to kultura amerykańska której wcale nie znamy aż tak dobrze jak nam się wydaje. Zwierz widzi np. jak bardzo różni się polska i amerykańska recepcja House of Cards ze względu na nasze podejście do kwestii polityki, uczciwości itp. Zupełnie inaczej na Breaking Bad patrzy się w Polsce, w Kanadzie czy w Stanach – zwłaszcza że kołem zamachowym całej historii jest system opieki zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych. Przykładów można wymieniać wiele, ale niewątpliwie analizując seriale należy wyjść poza samą analizę treści i trzeba poszukać jak ta historia plasuje się w kulturze, jak jest odbierany, jak nawiązuje dialog z tym co już nakręcono. W sumie brak szerokiego kontekstu to coś co zwierzowi najbardziej w artykułach około serialowych przeszkadza
Dobra takie są – naukowo/fanowskie postulaty zwierza. Ma nadzieję że was nie zanudził. I jest ciekawy co wy myślicie na ten temat. A książka Czas Seriali jest bardzo przyjemna i jeśli ją znajdziecie w księgarni to bez lęku wydajcie te 30 zł na miły wieczór z ciekawą lekturą.
Ps: A jutro kolejna recenzja filmu nominowanego do Oscara. Ale się zwierz rozpędza.