Home Ogólnie Czołg i jego chłopiec czyli nie znasz większej furii nad Brada Pitta w czołgu

Czołg i jego chłopiec czyli nie znasz większej furii nad Brada Pitta w czołgu

autor Zwierz

Hej

Zwierz wcale się nie ocią­gał z wyprawą na Furię. Tak się jakoś złożyło, że film z Bra­dem Pit­tem w czołgu o mało nie  wyjechał z pola widzenia zwierza. Przy­ciągnęły go dopiero recen­z­je zna­jomych i zach­wyty nad grą aktorską całej ekipy spraw­iły, że zwierz postanow­ił prze­nieść się do Niemiec i rzu­cić okiem na to jak wyglą­dała zało­ga czołgu zbliża­ją­ca się do Berli­na od drugiej strony niż nasi czterej pancerni. Zwierz nie będzie w swo­jej recen­zji dotykał kwestii czołgów i poty­czek (okazu­je się, że czoł­golo­gia jest jed­nak zbyt skom­p­likowaną nauką – o czym świad­czą tysiące rozmów o tym jak praw­dopodob­ny ewen­tu­al­nie niepraw­dopodob­ny jest sce­nar­iusz fil­mu) – tym czym zwierz chce się zająć nie będzie więc kwes­t­ia kro­ju mundurów i uzbro­je­nia. Prawdę powiedzi­awszy – może­my przyjąć że film przed­staw­ia typową hol­ly­woodzką prawdę his­to­ryczną gdzie dosta­je­my rzeczy, które mogły się zdarzyć ale nie musi­ały zaś wszys­tkie doświad­czenia bohaterów są z koniecznoś­ci wpisane w pewne szer­sze przesłanie – więc może­my wybaczyć pewne odstępst­wa. Co nie zmienia fak­tu, że było w filmie kil­ka momen­tów które wzbudz­iły w zwierzu więcej niż iry­tację. Ale o tym wszys­tkim za chwilę w tekś­cie który będzie się jed­nak roił od spoilerów.

Nawet jeśli film się zwier­zowi nie do koń­ca podobał to zde­cy­dowanie jest w nim coś więcej niż Brad Pitt w czołgu

Mamy kwiecień 1945 – Niem­cy się wyco­fu­ją Amerykanie napier­a­ją i choć to są mniej więcej trzy zda­nia w pod­sta­wowym podręczniku do his­torii to jed­nak na frontach nadal giną ludzie. Jak wszyscy wiemy, naj­gorsza jest świado­mość, że na każdej wojnie ktoś umiera pod sam konie, niekiedy już w chwili kiedy wiado­mo, że nie ma po co ginąć. Nie mniej ter­az wystar­czy tylko jeszcze jeden wysiłek i wojnę moż­na wygrać. Mniej więcej są tego świado­mi zało­gan­ci Furii, którzy choć są strasznie zmęczeni to po tym jak gonili już Niem­ców w Afryce i Francji zda­ją sobie sprawę, że zabi­janie ich w Niem­czech zbliża ich do zwycięst­wa. Ekipa zgrana, różnorod­na ale zapraw­iona w boju, pod prze­wod­nictwem charyz­maty­cznego dowód­cy który ma imię ale jak by się nie nazy­wał jest to po pros­tu Brad Pitt w czołgu. Film kon­cen­tru­je się na kilku dni­ach (choć w sum­ie trud­no jed­noz­nacznie powiedzieć ile cza­su upły­wa w filmie), które z załogą czołgu spędza młodz­i­ut­ki chłopak, przy­dzielony – chy­ba nieco przy­pad­kowo – jako strz­elec do czołgu. Sam pomysł na his­torię dziejącą się pod sam koniec wojny jest doskon­ały – wszyscy wiemy, że trze­ba już tylko trochę wytrzy­mać ale tym samym zarówno bohaterowie jak i widz mają poczu­cie, że zapas szczęś­cia, przy­pad­ku czy cud­ów powoli jest na wycz­er­pa­niu i tak jak każdy krok przy­bliża do Berli­na tak każ­da poty­cz­ka może sę zakończyć śmier­cią na ostat­niej prostej.

Sce­narzys­ta ma oczy­wiś­cie swo­jego młodego bohat­era który o wojnie nic nie wie, więc pod koniec kon­flik­tu moż­na jeszcze raz zetknąć człowieka z dylemata­mi strze­lać czy nie strzelać

 

Sce­narzys­ta a zarazem reżyser miał ambit­ny plan by w jed­nym filmie pokazać nam różne oblicza wojny. Przede wszys­tkim od pier­wszej sce­ny wiemy, że będzie okrut­nie. Tu nie ma żad­nego udawa­nia – tu urwie rękę, tam głowę, tu zbłąkana kula pozbawi kogoś życia. Krew leje się gęs­to, ciała układa­ją się w stosy a wszys­tko przykry­wa bło­to i ogól­nie jest brud­no, źle i okrut­nie. Zwierz może jest kom­plet­nie pozbaw­iony ser­ca ale mniej więcej po kilku min­u­tach przyzwycza­ja się do poe­t­y­ki fil­mu i okru­cieńst­wo zaczy­na się robić dla niego co raz bardziej groteskowe co raz mniej porusza­jące. Zresztą to jest trochę zasa­da doty­czą­ca okru­cieńst­wa na ekranie. Jeśli jed­nej oso­bie urwie dłoń to zakry­wasz oczy i żołądek pod­chodzi pod gardło. Jeśli co chwila ktoś leży w kałuży krwi to zaczy­namy wzruszać ramion­a­mi. Zwierz nie mógł się jed­nak pow­strzy­mać przed sko­jarzeni­a­mi, że reżyser chci­ał zro­bić to samo dla drugiej wojny co Branagh zro­bił w Hen­ryku V dla bitwy pod  Azin­court – jeśli jakiekol­wiek wojsko dostate­cznie oblepi się błotem to wcześniej czy później nieza­leżnie od fron­tu, sprawy czy nawet okre­su his­to­rycznego zaczy­namy rozu­mieć, że nie ma tu nic pięknego. Zresztą podob­nie jak w przy­pad­ku okru­cieńst­wa zasa­da fil­mu jest taka – wszyscy  mają być brud­ni (poza Bra­dem Pit­tem który się w tym filmie raz ład­nie myje), zmęczeni i pełni zrozu­mienia dla okru­cieńst­wa wojny.

Twór­cy stara­ją się różni­cow­ać bohaterów ale  niesły­chanie częs­to wychodzą im posta­cie tak wewnętrznie sprzeczne że po pros­tu źle napisane

To znaczy nie do koń­ca bo oczy­wiś­cie, mamy tu obow­iązkowy w wielu fil­mach wojen­nych ele­ment związany z trace­niem duszy na fron­cie. Więk­szość zało­gi czołgu – bez wzglę­du na poglądy – przyzwycza­iła się już do koniecznoś­ci zabi­ja­nia i ter­az przy­chodzi im to bez trudu. Ale nasz młody bohater chci­ał­by jed­nak ocal­ić sum­ie­nie a zabi­janie nie jest mu w smak. I o ile sam wątek nie jest ani nowy ani szczegól­nie fałszy­wy to już sce­na w której przekonu­je się go, że koniecznie musi strzelić do poje­dynczego nieuzbro­jonego niemieck­iego jeń­ca…. cóż to taka kosz­marnie melo­dra­maty­cz­na sce­na, dale­ka zresztą od sytu­acji w której trze­ba strze­lać do prze­ci­wni­ka w sytu­acji bezpośred­niego zagroże­nia życia. Jak­by na to nie patrzeć – strze­lanie do kogoś kto próbu­je cię zabić wszyscy postrzegamy inaczej niż strze­lanie do rozbro­jonego jeń­ca. Zdaniem zwierza to jed­na z tych przeszarżowanych scen – która w sum­ie jest niepotrzeb­na. Kiedy potem młody strz­elec decy­du­je się właś­ci­wie zakończyć cierp­nie kilku popar­zonych Niem­ców to jest to doskon­ały moment kiedy – pozornie zachowu­jąc czyste sum­ie­nie – przeła­mu­ję bari­erę zabi­ja­nia. Przy czym prawdę powiedzi­awszy – nawet jeśli przemi­ana bohat­era jest log­icz­na w ramach całoś­ci to jed­nak odby­wa się odrobinę za szy­bko. Nasz bohater prze­chodzi od oso­by bard­zo moral­nej do zabi­ja­jącej Niem­ców dziesiątka­mi bez zas­tanowienia mniej więcej w 72 godziny (max). Zwierz wierzy że pewne doświad­czenia zmieni­a­ją tak człowieka nie mniej paradok­sal­nie ta przemi­ana zachodzi tu zbyt gładko.

Zwierz ma prob­lem  z tym, że w tej kam­er­al­nej pro­dukcji zdarza­ją się posta­cie tak schematy­czne że właś­ci­wie nie mają charakteru

Ale powiedzmy sobie szcz­erze, zwierz może to wybaczyć – taka jest kon­wenc­ja fil­mu, którego właś­ci­wie główną myślą prze­wod­nią jest że woj­na jest zła, ludzie giną a nawet ci którzy jeszcze nie zginęli zabili w sobie wystar­cza­ją­co dużo ludz­kich cech by stać się isto­ta­mi do ludzi podob­ny­mi tylko z twarzy – wewnątrz zaś rozry­wany­mi przez sprzecznoś­ci, pogłębi­a­jącą się depresję, traumę czy para­no­ję. Zwierz jest zda­nia że to dobre przesłanie bo wszak wychodzi daleko poza granice drugiej wojny i spoko­jnie moż­na je przełożyć na każdy kon­flikt wojen­ny jaki toczy się czy będzie toc­zony. Dodatkowo pro­dukc­ja stara się pod­kreślić, ze tak właś­ci­wie życie każdego żołnierza jest równie nic nie warte i nieza­leżnie od tego jak wiele się przeżyło, za każdym zakrętem może czekać śmierć i koniec. Obiecy­wanie komukol­wiek że wojnę przeży­je jest jed­ną z tych obiet­nic których nie należy składać, a każdy płoną­cy w kadrze czołg miał w sobie ludzi, którzy choć przez chwilę myśleli że są niezniszczal­ni. Aby pod­kreślić uni­w­er­sal­ność naszej his­torii nigdy nie dowiadu­je­my się kim są bohaterowie, a właś­ci­wie kim byli przed wojną. Zdaniem zwierza nie jest to do koń­ca dobry pomysł bo tym co nas w wojnie najbardziej szoku­je to jak zmienia ludzi. Gdy­by się okaza­ło (trochę jak w Szere­gow­cu Ryanie) że nasz bohater siedzi­ał w czołgu z cieślą, księdzem i nauczy­cielem pod­stawów­ki, którzy gdzieś po drodze stali się maszyną do zabi­ja­nia Niem­ców to było­by to zde­cy­dowanie lep­sze niż pozostaw­ie­nie ich wszys­t­kich w taki­mi zaw­iesze­niu. To jest bard­zo moc­ne na kartce ale ostate­cznie wychodzi na to, ze byli to jacyś ludzie, którzy byli na wojnie i umar­li. Dys­tans robi się trochę za duży a his­to­ria – trochę jed­nak zbyt pozbaw­iona kontekstu.

Zwierz wie, że Shia jest bard­zo obec­nie nielu­biany ale gra całkiem nieźle

Ale nie to zden­er­wowało zwierza. Sceną która doprowadz­iła zwierza do sza­łu jest epi­zod mają­cy miejsce w niewielkim właśnie zaję­tym przez amerykańskie wojs­ka niemi­eleckim Miasteczku. Brad Pitt wraz z młodym strzel­cem zna­j­du­ją mieszkanie zaj­mowane przez dwie Niem­ki. Młod­sza to cud­nej urody niewin­na dziew­czy­na.  Sce­na jest peł­na napię­cia bo wszak wszyscy wiemy, że kiedy do mias­ta wchodzi armia to śliczne dziew­czyny nie mają lekkiego losu. I tu następu­je kosz­mar­na sek­wenc­ja. Oto okazu­je się – zgod­nie z logiką – że bohater grany przez Bra­da Pit­ta gwał­cił niko­go nie będzie. Oczy­wiś­cie, że nie będzie bo wszak to typowy amerykańs­ki bohater – jedze­nie przyniesie, o ciepłą wodę poprosi, twarz obmy­je, blizny okaże ale grzecznie napi­je się kaw­ki, poczy­ta gazetkę (wszak niemiec­ki zna) i ogól­nie krzy­wdy nie zro­bi. Odeśle za to młodą dziew­czynę z jej rówieśnikiem do poko­ju obok gdzie młodzi od razu przy­pad­ną sobie do gus­tu i po jakichś pię­ciu min­u­tach zna­jo­moś­ci z uśmiechem na ustach prze­jdą do rzeczy. Widzi­cie prob­lem w tym, że to tak pięk­na his­to­ria, która kom­plet­nie ignoru­je to co taka dziew­czy­na mogła­by w tej sytu­acji przeży­wać. Tworząc piękną qua­si roman­ty­czną his­to­ryjkę przes­panie się z młodą Niemiecką dziew­czyną nie jest gwałtem, czy wyko­rzys­taniem stra­chu przed gwałtem, tylko całkiem rados­nym spotkaniem dwóch młodych osób, które przy­pad­kowo znalazły się po dwóch wal­czą­cych stronach. Dla przy­pom­nienia – amerykańs­cy żołnierze chęt­nie gwał­cili Niem­ki (bada­nia wskazu­ją ok 11 tys. udoku­men­towanych gwałtów ale jak wiemy więk­szość  z nich nigdy nie została odno­towana). W Amerykańskim wojsku ist­ni­ał nawet przepis mówią­cy, że jeśli z kimś kop­u­lu­jesz wcześniej nie poroz­maw­iawszy to się nie spo­ufalasz tylko gwał­cisz. Konieczność ist­nienia takich przepisów doskonale wskazu­je, że więk­szoś­ci żołnierzy trze­ba było o tym fak­cie przy­pom­i­nać. Tym­cza­sem mamy w filmie sytu­ację, w której oczy­wiś­cie dziew­czy­na i jej opiekun­ka są zdane na łaskę i niełaskę amerykańs­kich żołnierzy. Ujmowanie tej sce­ny w jakiekol­wiek roman­ty­czne czy sym­pa­ty­czne ramy (przy­na­jm­niej dla dziew­czyny i chłopa­ka, bo obo­je wyda­ją się zad­owoleni ze zbliże­nia, kiedy siada­ją potem na herbatkę) jest takim cud­ownym wygładzaniem przeszłoś­ci. I – co bard­zo rzad­ko zdarza się zwier­zowi stwierdzać w recen­z­jach – typowo męską per­spek­ty­wą sce­narzysty. Bo nawet, jeśli chłopak jest piękny i młody i się podo­ba to w takiej sytu­acji jest jed­nak ele­ment groź­by i przewa­gi siły, który spraw­ia, że dziew­czy­na nie ma żad­nego wyboru. A to z kolei odbiera sce­nie jakikol­wiek pos­mak roman­tyz­mu i przy­na­jm­niej u zwierza wywołało spory nies­mak. Zwłaszcza, ze film właś­ci­wie stara się niuan­sować pewne sytu­acje, więc nie jest tak, że koniecznie musi pokazać naszych bohaterów, jako pozy­ty­wnych.  Przy czym film nie sugeru­je, że widz­imy  coś tylko z ogranic­zonej per­spek­ty­wy bohat­era – bo widać że dziew­czy­na jest raczej zad­owolona i chęt­na do zaprzy­jaźnienia się z bohaterem, ten zaś darzy ją prawdzi­wą sympatią.

W sum­ie aktorzy sprawdza­ją się w filmie dobrze — nawet jeśli niekiedy ich dialo­gi nie brzmią do koń­ca prawdzi­wie czy prawdopodobnie

Przy czym po tej sek­wencji następu­je następ­na – nie tyle den­er­wu­ją­ca ale nie log­icz­na kiedy do mieszka­nia przy­chodzi resz­ta kom­panii i okazu­ją oni brak sza­cunku dla zas­tanych kobi­et. O ile brak sza­cunku jest his­to­rycznie i psy­cho­log­icznie jak najbardziej praw­dopodob­ny o tyle brak posłuszeńst­wa wobec życzeń przełożonego (który wyraźnie mówi by tego nie robić) wyda­je się zupełnie niepraw­dopodob­ny – zarówno biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia ze struk­turą wojskową, gdzie niesub­or­dy­nac­ja jest bard­zo tępi­ona jak i fakt, że Pitt jest ich dowód­cą od daw­na i powin­ni mieć do niego tyle sza­cunku by się słuchać. Zwierz rozu­mie, że sce­narzys­ta chci­ał z niuan­sować postawy amerykanów wzglę­dem Niem­ców – ale ostate­cznie nasi żołnierze nie robią na złość gospo­dyniom tylko swo­je­mu dowód­cy – co już jest nieco bez motywacji. Chy­ba żeby wprowadz­ić ele­ment dzielą­cych ich w chwilach spoko­ju różnic kla­sowych (te zde­cy­dowanie są obec­ne) ale to jest niemożli­we ponieważ nic więcej o bohat­er­ach nie wiemy. Ostate­cznie dosta­je­my bard­zo długą scenę która  mimo, że ma stanow­ić bard­zo silne emocjon­alne jądro fil­mu jest strasznie fałszy­wa a właś­ci­wie – nie ma odpowied­niego zako­rze­nienia w tym co wiemy o bohat­er­ach. Trochę tak jak­by sce­narzys­ta chci­ał umieś­cić wszys­tkie postawy wzglę­dem lud­noś­ci cywilnej w Niem­czech w dwóch sce­nach jed­nocześnie dba­jąc o tym byśmy potem mogli nadal kibi­cow­ać naszej drużynie. Przy czym prob­lem pole­ga na tym, że nasi bohaterowie, którzy strasznie pod­waża­ją rozkazy swo­jego dowód­cy pięć min­ut później bez waha­nia decy­du­ją się na straceńczą misję.

Prawdę powiedzi­awszy ostat­nia straceńcza mis­ja bohaterów wyglą­da trochę jak z innego filmu

No właśnie straceńcza mis­ja.  Zdaniem zwierza – to motyw jak z innego fil­mu. I dużo gorzej zre­al­i­zowany. Nawet z czys­to fil­mowego punk­tu widzenia – sce­na jest nakrę­cona źle wtedy kiedy w jed­nym uję­ciu masz dzień a w drugim ciem­ną noc mimo, że akc­ja roz­gry­wa się w kwiet­niu i nie jesteśmy na równiku. Poza tym – o ile wszyscy chwalą sce­ny poty­czek czołgów to tu już spec­jal­iś­ci do czoł­gologii zaczy­na­ją mieć pewne wąt­pli­woś­ci ile moż­na się skutecznie bronić w czołgu przed tak prze­waża­ją­cy­mi siła­mi wro­ga. No właśnie – ciekawą kwest­ią jest wróg w tym filmie. Otóż nasi bohaterowie wal­czą przede wszys­tkim z SSman­a­mi. Przy czym cały czas pod­kreśla się że naj­gorsze jest SS i zawsze kiedy mamy zobaczyć tego naprawdę złego Niem­ca jest to SSman. Pomi­ja­jąc konieczność tego zabiegu przy puen­cie fil­mu (tu zwierz nie ma żad­nych zas­trzeżeń jest bard­zo dobra) zwierza cały czas odnosił wraże­nie, że ma do czynienia z pewnym specy­ficznym znakiem cza­sów.  Nie nad­wyręża­jąc za bard­zo his­torii sce­narzys­ta pozwala swoim bohaterom zabi­jać prawdzi­wych złych, a nie wyco­fu­ją­cych się niemiec­kich żołnierzy. Przez to Niemiec­ki nazista pozosta­je postacią właś­ci­wie zde­hu­man­i­zowaną – pod­czas kiedy żołnierz wyco­fu­jącej się armii czy nawet armii broniącej się ostatkiem sił stanowi zawsze postać, która w jak­iś sposób może budz­ić litość czy współczu­cie zwłaszcza w sytu­acji kiedy na front rzu­ca się już wszys­t­kich. Być może należało­by w tym zabiegu widzieć pewną specy­ficzną zmi­anę pode­jś­cia do Niem­ców. Przez ostat­nie lata Niem­cy przestali się jed­noz­nacznie kojarzyć z wroga­mi więc zami­ast strze­lać po pros­tu do wszys­t­kich Niem­ców z bronią strzela się do SS. Przy czym zwierz nie zwró­cił­by na to uwa­gi (uzna­jąc że po pros­tu na takie odd­zi­ały natknęli się  nasi bohaterowie) gdy­by nie było to pod­kreślone w sce­nar­iuszu. Zwierz odnosi wraże­nie, że to dobrze pokazu­je jak zmieni­a­ją się cza­sy kiedy ter­az z uśmiechem na ustach i masowo mor­du­je­my przede wszys­tkim tych gorszych Niem­ców.  Zresztą już zupełnie na mar­gin­e­sie – o zmi­an­ie pode­jś­cia świad­czy fakt, że w ogóle mamy choć jed­na scenę reflek­sji nad lud­noś­cią cywilną – coś co jeszcze kilka­naś­cie lat temu było­by nie do pomyślenia.

Jak rzad­ko zwierz miał wraże­nie że Furia to taki film, który chce być bard­zo męski

Przy czym jak zwierz pisał – to jest film doskonale zagrany. Wielu kry­tyków twierdzi, ze Brad Pitt gra tu mniej więcej tą samą postać co w Bękar­tach Wojny. Zdaniem zwierza to pewne naduży­cie. Jego bohater stoi gdzieś pomiędzy łow­cą nazistów z filmów Taran­ti­no a bohaterem granym przez Toma Han­ksa w Szere­gow­cu Ryanie. Przy czym Pitt najlepiej gra w filmie napię­ciem jakie tworzy się wokół niego kiedy wszyscy czeka­ją aż coś powie. Zresztą jest w tej postaci jakieś intrygu­jące niedopowiedze­nie. Naprawdę nie do koń­ca wiemy czego się po bohaterze spodziewać – od początku (jed­na mała doskonale zagrana sce­na) wiemy, że nie jest pozbaw­iony uczuć, ze dba o swoich żołnierzy. Jed­nocześnie widać, że ich przewyższa – przy­na­jm­niej stara­jąc się zachować pozo­ry cywili­zowanego zachowa­nia wtedy kiedy musi. Nie wiemy skąd zna niemiec­ki (Brad Pitt mówi po niemiecku z tak sil­nym ang­iel­skim akcen­tem że nawet zwierz nagle rozu­mie ten język), skąd nagle okazu­je się zna dość dobrze Bib­lię, i właś­ci­wie co takiego przeżył na licznych frontach. Właśnie te niedopowiedzenia spraw­ia­ją, że czekamy na każde jego słowo i każdą decyzję zamieni­a­jąc się trochę na czas fil­mu w dodatkowego zało­gan­ta czołgu. Przy czym zwierz sko­ro już udowod­nił, że oglą­dał film korzys­ta­jąc z głowy musi przyz­nać, że to jest niedorzeczne jak dobrze Pitt wyglą­da w tym filmie.  Nie­s­tandar­d­owa qua­si wojskowa fryzu­ra bard­zo mu pasu­je, im bardziej utytła się błotem tym bardziej prze­j­mu­jące jest spo­jrze­nie jego niebies­kich oczu a kiedy decy­du­je się w końcu umyć prezen­tu­je musku­laturę której zapewne poza­z­droś­cił by mu nie jeden trzy­dziesto­latek. Serio ktoś powinien mu wysłać list i uświadomić, że jeśli nadal chce ukry­wać w tajem­ni­cy fakt, ze Wywiad z Wam­pirem to film biograficzny to mając lat 50 winien już zacząć prezen­tować ozna­ki starzenia się. I nie te trzy zmarszcz­ki nie wystarczą.

Zwierz nie ma żad­nych zas­trzeżeń do czołgu. Czołg jest bard­zo fajny

Ale nie jest to tylko film Pit­ta. Zwierz wie, że Shia LaBeouf cieszy się obec­nie niech­lub­nym tytułem najbardziej nielu­bianego akto­ra amery­ki i sporej częś­ci świa­ta. Istot­nie zawsze wydawało się, że coś jest z Shią nie tak – jak­by od zawsze bal­an­sował na grani­cy sza­leńst­wa (zresztą zdaniem zwierza aktor zachowu­je się tak, że może rzeczy­wiś­cie coś tam jest na rzeczy).  Tu gra jed­nak postać bard­zo ciekawą i gra ją dobrze. Oto gra bohat­era religi­jnego – ma nawet ksy­wkę „Bib­lia”.  Bib­lia to bohater ciekawy – z jed­nej strony członek naszej mor­du­jącej Niem­ców drużyny  drugiej człowiek przeko­nany o możli­woś­ci zbaw­ienia, mod­lą­cy się z umier­a­ją­cym niemieckim żołnierzem, sku­pi­a­ją­cym się na lek­turze Bib­lii w chwili kiedy koledzy zaj­mu­ją się chlaniem i podry­waniem lokalnych kobi­et. Postać ciekawa bo właś­ci­wie dobrze pokazu­ją­ca ucieczkę przed kosz­marem wojny w religi­jność, a jed­nocześnie łat­wość z jaką moż­na w religii znaleźć uza­sad­nie­nie dla wszys­t­kich pode­j­mowanych na fron­cie decyzji. To ciekawa postać bo rzad­ko zdarza się napisanie bard­zo religi­jnej, postaci która nie tyle den­er­wu­je co intrygu­je. Doskonale radzi sobie też Logan Ler­man w roli młodego strzel­ca. Z jed­nej strony mamy w nim odpowied­nią dawkę niewin­noś­ci z drugiej – młody aktor doskonale gra sce­ny w których jed­nak się staw­ia i nie pod­da­je wojen­nym zwycza­jom. Wielu aktorów gra w takich przy­pad­kach roz­paczą – Ler­man gra tu postać przede wszys­tkim wściekłą. Przy czym rzeczy­wiś­cie dobrze pokazu­je na ekranie przemi­anę bohat­era i choć zwierz ma pre­ten­sje odnośnie jej szy­bkoś­ci to rzeczy­wiś­cie w oczach młodego chłopa­ka pięknie kiełku­je a potem kwit­nie rządza mor­du. Bard­zo dobry jest też Jon Bern­thal – jego bohater – najprymi­ty­wniejszy z całej zało­gi jest niezrównoważony, i chy­ba najbardziej zep­su­ty przez wojnę. Jed­nocześnie to postać chy­ba najbardziej wiary­god­na i – sko­ro już mówmy o niejed­noz­nacznoś­ci fil­mu – bard­zo dale­ka od stan­dar­d­owego obrazu dziel­nego amerykańskiego żołnierza. W czołgu jest też Gor­do – grany przez Michaela Peñe ale zdaniem zwierza to naj­gorzej napisana rola w filmie. Zwierz cały czas miał wraże­nie, jak­by sce­narzys­ta nie mógł się zde­cy­dować czy chce roze­grać motyw dow­cip­nego człon­ka drużyny (który częs­to pojaw­ia się w przy­pad­ku bohaterów o innym pochodze­niu etnicznym) czy też dać swo­je­mu bohaterowi jak­iś charak­ter. Ostate­cznie Gor­do wypa­da bard­zo nijako.

Nie jest to rola oscarowa ale na Bra­da Pit­ta w czołgu patrzy się zawsze miło

Warto zauważyć, że Furia to kam­er­al­ny film. Nie ma w nim wielu postaci (nasi bohaterowie pojaw­ia­ją się w zatłoc­zonych bazach tylko po to by z nich wyjechać), rozkazy przekazu­je jeden kap­i­tan. Niewiele mamy postaci dru­go­planowych, nawet sami prze­ci­wni­cy stanow­ią pewną anon­i­mową masę. Mamy drogę, czołg, miasteczko – ale odległoś­ci nie są wielkie i skala wojny właś­ci­wie zmniejsza się do kilku nie takich wiel­kich i nie przynoszą­cych olbrzymiej chwały dzi­ałań. Zdaniem zwierza to jest aku­rat dobry zabieg, zwłaszcza, że jak już zwierz pisał wcześniej, to bard­zo poma­ga w rozsz­erze­niu pewnych zawartych w filmie myśli nie tyle na wojnę na fron­cie zachod­nim ale w ogóle na wojnę jako taką.  Bo i chy­ba taki film chci­ał reżyser nakrę­cić szuka­jąc raczej prawdy o wojnie jako takiej, nie o tym  konkret­nym kon­flik­cie. Nawet czołg wyda­je się być tylko pewnym akce­so­ri­um wyję­tym z pewnego arse­nału  fil­mowych sym­boli kon­flik­tu. Pod tym wzglę­dem his­to­ria mimo, że bliższa fak­tom dzieje się trochę jak Bękar­ty Taran­ti­no “gdzieś w okupowanej Europie”. Psy­cho­log­icznie bliżej temu fil­mowi do Cza­su Apokalip­sy niż do Zło­ta dla Zuch­wałych. Wyda­je się,  że dru­ga woj­na stała się bez­piecznym teren­em rozważa­nia kwestii około wojen­nych, a czołg dobrym wabikiem na widzów którzy nie pos­zli­by na psy­cho­log­iczny dra­mat. Przy czym jeśli zas­tanaw­ia­cie się (po tych kilku stronach ) jaka jest opinia zwierza o Furii to musimy powró­cić do jed­nej ze scen w spoko­jnym Niemieckim miasteczku. To tam nasz młody bohater zasi­a­da do piani­na (co jest z wojną i piani­na­mi – w co drugim filmie o wojnie jest piani­no) i zaczy­na grać. Widać że grać za dobrze nie umie, korzys­ta więc z nut i cza­sem trafia w odpowied­ni klaw­isz cza­sem jed­nak myli dźwięk. I właśnie taki to film – są momen­ty w których jest boleśnie prawdzi­wy, są jed­nak momen­ty w których czuć fałsz który nie pozwala się cieszyć melodią. I w sum­ie wszys­tko zależy od tego jaki macie słuch muzy­czny. Bo są i tacy którzy potrafią się cieszyć melodią nie graną przez wirtuoza. Zwierz jed­nak wyszedł z fil­mu raczej rozczarowany. Choć co trze­ba przyz­nać – zupełnie inaczej niż myślał. Bo wciąż zwierz pow­tarza – nie ma nic gorszego niż film który nie zmusza do myśle­nia. A o Furii myśleć trze­ba. Choć nie zawsze wyłącznie pochlebnie.

Ps: Są recen­z­je (amerykańskie) fil­mu, które oburza­ją się, że w całym filmie nie ma żad­nego wątku Zagłady. Zdaniem zwierza to aku­rat jest plus fil­mu, bo o ile Zagła­da była wielokrot­nie przepra­cow­ana to aku­rat ten kawałek wojny który oglą­damy nie jest jeszcze aż tak obwarowany schemata­mi choć co ciekawe to już dru­gi raz w ostat­nich lat­ach oglą­damy amerykanów w Niem­czech (ostat­nio był tam Clooney z Mon­u­ment Man).

Ps2: Tak czoł­gi były fajne. Czoł­gi zawsze są fajne. Nieste­ty nie było psa.

7 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online