Home Ogólnie Czołg i jego chłopiec czyli nie znasz większej furii nad Brada Pitta w czołgu

Czołg i jego chłopiec czyli nie znasz większej furii nad Brada Pitta w czołgu

autor Zwierz

Hej

Zwierz wcale się nie ociągał z wyprawą na Furię. Tak się jakoś złożyło, że film z Bradem Pittem w czołgu o mało nie  wyjechał z pola widzenia zwierza. Przyciągnęły go dopiero recenzje znajomych i zachwyty nad grą aktorską całej ekipy sprawiły, że zwierz postanowił przenieść się do Niemiec i rzucić okiem na to jak wyglądała załoga czołgu zbliżająca się do Berlina od drugiej strony niż nasi czterej pancerni. Zwierz nie będzie w swojej recenzji dotykał kwestii czołgów i potyczek (okazuje się, że czołgologia jest jednak zbyt skomplikowaną nauką – o czym świadczą tysiące rozmów o tym jak prawdopodobny ewentualnie nieprawdopodobny jest scenariusz filmu) – tym czym zwierz chce się zająć nie będzie więc kwestia kroju mundurów i uzbrojenia. Prawdę powiedziawszy – możemy przyjąć że film przedstawia typową hollywoodzką prawdę historyczną gdzie dostajemy rzeczy, które mogły się zdarzyć ale nie musiały zaś wszystkie doświadczenia bohaterów są z konieczności wpisane w pewne szersze przesłanie – więc możemy wybaczyć pewne odstępstwa. Co nie zmienia faktu, że było w filmie kilka momentów które wzbudziły w zwierzu więcej niż irytację. Ale o tym wszystkim za chwilę w tekście który będzie się jednak roił od spoilerów.

Nawet jeśli film się zwierzowi nie do końca podobał to zdecydowanie jest w nim coś więcej niż Brad Pitt w czołgu

Mamy kwiecień 1945 – Niemcy się wycofują Amerykanie napierają i choć to są mniej więcej trzy zdania w podstawowym podręczniku do historii to jednak na frontach nadal giną ludzie. Jak wszyscy wiemy, najgorsza jest świadomość, że na każdej wojnie ktoś umiera pod sam konie, niekiedy już w chwili kiedy wiadomo, że nie ma po co ginąć. Nie mniej teraz wystarczy tylko jeszcze jeden wysiłek i wojnę można wygrać. Mniej więcej są tego świadomi załoganci Furii, którzy choć są strasznie zmęczeni to po tym jak gonili już Niemców w Afryce i Francji zdają sobie sprawę, że zabijanie ich w Niemczech zbliża ich do zwycięstwa. Ekipa zgrana, różnorodna ale zaprawiona w boju, pod przewodnictwem charyzmatycznego dowódcy który ma imię ale jak by się nie nazywał jest to po prostu Brad Pitt w czołgu. Film koncentruje się na kilku dniach (choć w sumie trudno jednoznacznie powiedzieć ile czasu upływa w filmie), które z załogą czołgu spędza młodziutki chłopak, przydzielony – chyba nieco przypadkowo – jako strzelec do czołgu. Sam pomysł na historię dziejącą się pod sam koniec wojny jest doskonały – wszyscy wiemy, że trzeba już tylko trochę wytrzymać ale tym samym zarówno bohaterowie jak i widz mają poczucie, że zapas szczęścia, przypadku czy cudów powoli jest na wyczerpaniu i tak jak każdy krok przybliża do Berlina tak każda potyczka może sę zakończyć śmiercią na ostatniej prostej.

Scenarzysta ma oczywiście swojego młodego bohatera który o wojnie nic nie wie, więc pod koniec konfliktu można jeszcze raz zetknąć człowieka z dylematami strzelać czy nie strzelać

 

Scenarzysta a zarazem reżyser miał ambitny plan by w jednym filmie pokazać nam różne oblicza wojny. Przede wszystkim od pierwszej sceny wiemy, że będzie okrutnie. Tu nie ma żadnego udawania – tu urwie rękę, tam głowę, tu zbłąkana kula pozbawi kogoś życia. Krew leje się gęsto, ciała układają się w stosy a wszystko przykrywa błoto i ogólnie jest brudno, źle i okrutnie. Zwierz może jest kompletnie pozbawiony serca ale mniej więcej po kilku minutach przyzwyczaja się do poetyki filmu i okrucieństwo zaczyna się robić dla niego co raz bardziej groteskowe co raz mniej poruszające. Zresztą to jest trochę zasada dotycząca okrucieństwa na ekranie. Jeśli jednej osobie urwie dłoń to zakrywasz oczy i żołądek podchodzi pod gardło. Jeśli co chwila ktoś leży w kałuży krwi to zaczynamy wzruszać ramionami. Zwierz nie mógł się jednak powstrzymać przed skojarzeniami, że reżyser chciał zrobić to samo dla drugiej wojny co Branagh zrobił w Henryku V dla bitwy pod  Azincourt – jeśli jakiekolwiek wojsko dostatecznie oblepi się błotem to wcześniej czy później niezależnie od frontu, sprawy czy nawet okresu historycznego zaczynamy rozumieć, że nie ma tu nic pięknego. Zresztą podobnie jak w przypadku okrucieństwa zasada filmu jest taka – wszyscy  mają być brudni (poza Bradem Pittem który się w tym filmie raz ładnie myje), zmęczeni i pełni zrozumienia dla okrucieństwa wojny.

Twórcy starają się różnicować bohaterów ale  niesłychanie często wychodzą im postacie tak wewnętrznie sprzeczne że po prostu źle napisane

To znaczy nie do końca bo oczywiście, mamy tu obowiązkowy w wielu filmach wojennych element związany z traceniem duszy na froncie. Większość załogi czołgu – bez względu na poglądy – przyzwyczaiła się już do konieczności zabijania i teraz przychodzi im to bez trudu. Ale nasz młody bohater chciałby jednak ocalić sumienie a zabijanie nie jest mu w smak. I o ile sam wątek nie jest ani nowy ani szczególnie fałszywy to już scena w której przekonuje się go, że koniecznie musi strzelić do pojedynczego nieuzbrojonego niemieckiego jeńca…. cóż to taka koszmarnie melodramatyczna scena, daleka zresztą od sytuacji w której trzeba strzelać do przeciwnika w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Jakby na to nie patrzeć – strzelanie do kogoś kto próbuje cię zabić wszyscy postrzegamy inaczej niż strzelanie do rozbrojonego jeńca. Zdaniem zwierza to jedna z tych przeszarżowanych scen – która w sumie jest niepotrzebna. Kiedy potem młody strzelec decyduje się właściwie zakończyć cierpnie kilku poparzonych Niemców to jest to doskonały moment kiedy – pozornie zachowując czyste sumienie – przełamuję barierę zabijania. Przy czym prawdę powiedziawszy – nawet jeśli przemiana bohatera jest logiczna w ramach całości to jednak odbywa się odrobinę za szybko. Nasz bohater przechodzi od osoby bardzo moralnej do zabijającej Niemców dziesiątkami bez zastanowienia mniej więcej w 72 godziny (max). Zwierz wierzy że pewne doświadczenia zmieniają tak człowieka nie mniej paradoksalnie ta przemiana zachodzi tu zbyt gładko.

Zwierz ma problem  z tym, że w tej kameralnej produkcji zdarzają się postacie tak schematyczne że właściwie nie mają charakteru

Ale powiedzmy sobie szczerze, zwierz może to wybaczyć – taka jest konwencja filmu, którego właściwie główną myślą przewodnią jest że wojna jest zła, ludzie giną a nawet ci którzy jeszcze nie zginęli zabili w sobie wystarczająco dużo ludzkich cech by stać się istotami do ludzi podobnymi tylko z twarzy – wewnątrz zaś rozrywanymi przez sprzeczności, pogłębiającą się depresję, traumę czy paranoję. Zwierz jest zdania że to dobre przesłanie bo wszak wychodzi daleko poza granice drugiej wojny i spokojnie można je przełożyć na każdy konflikt wojenny jaki toczy się czy będzie toczony. Dodatkowo produkcja stara się podkreślić, ze tak właściwie życie każdego żołnierza jest równie nic nie warte i niezależnie od tego jak wiele się przeżyło, za każdym zakrętem może czekać śmierć i koniec. Obiecywanie komukolwiek że wojnę przeżyje jest jedną z tych obietnic których nie należy składać, a każdy płonący w kadrze czołg miał w sobie ludzi, którzy choć przez chwilę myśleli że są niezniszczalni. Aby podkreślić uniwersalność naszej historii nigdy nie dowiadujemy się kim są bohaterowie, a właściwie kim byli przed wojną. Zdaniem zwierza nie jest to do końca dobry pomysł bo tym co nas w wojnie najbardziej szokuje to jak zmienia ludzi. Gdyby się okazało (trochę jak w Szeregowcu Ryanie) że nasz bohater siedział w czołgu z cieślą, księdzem i nauczycielem podstawówki, którzy gdzieś po drodze stali się maszyną do zabijania Niemców to byłoby to zdecydowanie lepsze niż pozostawienie ich wszystkich w takimi zawieszeniu. To jest bardzo mocne na kartce ale ostatecznie wychodzi na to, ze byli to jacyś ludzie, którzy byli na wojnie i umarli. Dystans robi się trochę za duży a historia – trochę jednak zbyt pozbawiona kontekstu.

Zwierz wie, że Shia jest bardzo obecnie nielubiany ale gra całkiem nieźle

Ale nie to zdenerwowało zwierza. Sceną która doprowadziła zwierza do szału jest epizod mający miejsce w niewielkim właśnie zajętym przez amerykańskie wojska niemieleckim Miasteczku. Brad Pitt wraz z młodym strzelcem znajdują mieszkanie zajmowane przez dwie Niemki. Młodsza to cudnej urody niewinna dziewczyna.  Scena jest pełna napięcia bo wszak wszyscy wiemy, że kiedy do miasta wchodzi armia to śliczne dziewczyny nie mają lekkiego losu. I tu następuje koszmarna sekwencja. Oto okazuje się – zgodnie z logiką – że bohater grany przez Brada Pitta gwałcił nikogo nie będzie. Oczywiście, że nie będzie bo wszak to typowy amerykański bohater – jedzenie przyniesie, o ciepłą wodę poprosi, twarz obmyje, blizny okaże ale grzecznie napije się kawki, poczyta gazetkę (wszak niemiecki zna) i ogólnie krzywdy nie zrobi. Odeśle za to młodą dziewczynę z jej rówieśnikiem do pokoju obok gdzie młodzi od razu przypadną sobie do gustu i po jakichś pięciu minutach znajomości z uśmiechem na ustach przejdą do rzeczy. Widzicie problem w tym, że to tak piękna historia, która kompletnie ignoruje to co taka dziewczyna mogłaby w tej sytuacji przeżywać. Tworząc piękną quasi romantyczną historyjkę przespanie się z młodą Niemiecką dziewczyną nie jest gwałtem, czy wykorzystaniem strachu przed gwałtem, tylko całkiem radosnym spotkaniem dwóch młodych osób, które przypadkowo znalazły się po dwóch walczących stronach. Dla przypomnienia – amerykańscy żołnierze chętnie gwałcili Niemki (badania wskazują ok 11 tys. udokumentowanych gwałtów ale jak wiemy większość  z nich nigdy nie została odnotowana). W Amerykańskim wojsku istniał nawet przepis mówiący, że jeśli z kimś kopulujesz wcześniej nie porozmawiawszy to się nie spoufalasz tylko gwałcisz. Konieczność istnienia takich przepisów doskonale wskazuje, że większości żołnierzy trzeba było o tym fakcie przypominać. Tymczasem mamy w filmie sytuację, w której oczywiście dziewczyna i jej opiekunka są zdane na łaskę i niełaskę amerykańskich żołnierzy. Ujmowanie tej sceny w jakiekolwiek romantyczne czy sympatyczne ramy (przynajmniej dla dziewczyny i chłopaka, bo oboje wydają się zadowoleni ze zbliżenia, kiedy siadają potem na herbatkę) jest takim cudownym wygładzaniem przeszłości. I – co bardzo rzadko zdarza się zwierzowi stwierdzać w recenzjach – typowo męską perspektywą scenarzysty. Bo nawet, jeśli chłopak jest piękny i młody i się podoba to w takiej sytuacji jest jednak element groźby i przewagi siły, który sprawia, że dziewczyna nie ma żadnego wyboru. A to z kolei odbiera scenie jakikolwiek posmak romantyzmu i przynajmniej u zwierza wywołało spory niesmak. Zwłaszcza, ze film właściwie stara się niuansować pewne sytuacje, więc nie jest tak, że koniecznie musi pokazać naszych bohaterów, jako pozytywnych.  Przy czym film nie sugeruje, że widzimy  coś tylko z ograniczonej perspektywy bohatera – bo widać że dziewczyna jest raczej zadowolona i chętna do zaprzyjaźnienia się z bohaterem, ten zaś darzy ją prawdziwą sympatią.

W sumie aktorzy sprawdzają się w filmie dobrze – nawet jeśli niekiedy ich dialogi nie brzmią do końca prawdziwie czy prawdopodobnie

Przy czym po tej sekwencji następuje następna – nie tyle denerwująca ale nie logiczna kiedy do mieszkania przychodzi reszta kompanii i okazują oni brak szacunku dla zastanych kobiet. O ile brak szacunku jest historycznie i psychologicznie jak najbardziej prawdopodobny o tyle brak posłuszeństwa wobec życzeń przełożonego (który wyraźnie mówi by tego nie robić) wydaje się zupełnie nieprawdopodobny – zarówno biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia ze strukturą wojskową, gdzie niesubordynacja jest bardzo tępiona jak i fakt, że Pitt jest ich dowódcą od dawna i powinni mieć do niego tyle szacunku by się słuchać. Zwierz rozumie, że scenarzysta chciał z niuansować postawy amerykanów względem Niemców – ale ostatecznie nasi żołnierze nie robią na złość gospodyniom tylko swojemu dowódcy – co już jest nieco bez motywacji. Chyba żeby wprowadzić element dzielących ich w chwilach spokoju różnic klasowych (te zdecydowanie są obecne) ale to jest niemożliwe ponieważ nic więcej o bohaterach nie wiemy. Ostatecznie dostajemy bardzo długą scenę która  mimo, że ma stanowić bardzo silne emocjonalne jądro filmu jest strasznie fałszywa a właściwie – nie ma odpowiedniego zakorzenienia w tym co wiemy o bohaterach. Trochę tak jakby scenarzysta chciał umieścić wszystkie postawy względem ludności cywilnej w Niemczech w dwóch scenach jednocześnie dbając o tym byśmy potem mogli nadal kibicować naszej drużynie. Przy czym problem polega na tym, że nasi bohaterowie, którzy strasznie podważają rozkazy swojego dowódcy pięć minut później bez wahania decydują się na straceńczą misję.

Prawdę powiedziawszy ostatnia straceńcza misja bohaterów wygląda trochę jak z innego filmu

No właśnie straceńcza misja.  Zdaniem zwierza – to motyw jak z innego filmu. I dużo gorzej zrealizowany. Nawet z czysto filmowego punktu widzenia – scena jest nakręcona źle wtedy kiedy w jednym ujęciu masz dzień a w drugim ciemną noc mimo, że akcja rozgrywa się w kwietniu i nie jesteśmy na równiku. Poza tym – o ile wszyscy chwalą sceny potyczek czołgów to tu już specjaliści do czołgologii zaczynają mieć pewne wątpliwości ile można się skutecznie bronić w czołgu przed tak przeważającymi siłami wroga. No właśnie – ciekawą kwestią jest wróg w tym filmie. Otóż nasi bohaterowie walczą przede wszystkim z SSmanami. Przy czym cały czas podkreśla się że najgorsze jest SS i zawsze kiedy mamy zobaczyć tego naprawdę złego Niemca jest to SSman. Pomijając konieczność tego zabiegu przy puencie filmu (tu zwierz nie ma żadnych zastrzeżeń jest bardzo dobra) zwierza cały czas odnosił wrażenie, że ma do czynienia z pewnym specyficznym znakiem czasów.  Nie nadwyrężając za bardzo historii scenarzysta pozwala swoim bohaterom zabijać prawdziwych złych, a nie wycofujących się niemieckich żołnierzy. Przez to Niemiecki nazista pozostaje postacią właściwie zdehumanizowaną – podczas kiedy żołnierz wycofującej się armii czy nawet armii broniącej się ostatkiem sił stanowi zawsze postać, która w jakiś sposób może budzić litość czy współczucie zwłaszcza w sytuacji kiedy na front rzuca się już wszystkich. Być może należałoby w tym zabiegu widzieć pewną specyficzną zmianę podejścia do Niemców. Przez ostatnie lata Niemcy przestali się jednoznacznie kojarzyć z wrogami więc zamiast strzelać po prostu do wszystkich Niemców z bronią strzela się do SS. Przy czym zwierz nie zwróciłby na to uwagi (uznając że po prostu na takie oddziały natknęli się  nasi bohaterowie) gdyby nie było to podkreślone w scenariuszu. Zwierz odnosi wrażenie, że to dobrze pokazuje jak zmieniają się czasy kiedy teraz z uśmiechem na ustach i masowo mordujemy przede wszystkim tych gorszych Niemców.  Zresztą już zupełnie na marginesie – o zmianie podejścia świadczy fakt, że w ogóle mamy choć jedna scenę refleksji nad ludnością cywilną – coś co jeszcze kilkanaście lat temu byłoby nie do pomyślenia.

Jak rzadko zwierz miał wrażenie że Furia to taki film, który chce być bardzo męski

Przy czym jak zwierz pisał – to jest film doskonale zagrany. Wielu krytyków twierdzi, ze Brad Pitt gra tu mniej więcej tą samą postać co w Bękartach Wojny. Zdaniem zwierza to pewne nadużycie. Jego bohater stoi gdzieś pomiędzy łowcą nazistów z filmów Tarantino a bohaterem granym przez Toma Hanksa w Szeregowcu Ryanie. Przy czym Pitt najlepiej gra w filmie napięciem jakie tworzy się wokół niego kiedy wszyscy czekają aż coś powie. Zresztą jest w tej postaci jakieś intrygujące niedopowiedzenie. Naprawdę nie do końca wiemy czego się po bohaterze spodziewać – od początku (jedna mała doskonale zagrana scena) wiemy, że nie jest pozbawiony uczuć, ze dba o swoich żołnierzy. Jednocześnie widać, że ich przewyższa – przynajmniej starając się zachować pozory cywilizowanego zachowania wtedy kiedy musi. Nie wiemy skąd zna niemiecki (Brad Pitt mówi po niemiecku z tak silnym angielskim akcentem że nawet zwierz nagle rozumie ten język), skąd nagle okazuje się zna dość dobrze Biblię, i właściwie co takiego przeżył na licznych frontach. Właśnie te niedopowiedzenia sprawiają, że czekamy na każde jego słowo i każdą decyzję zamieniając się trochę na czas filmu w dodatkowego załoganta czołgu. Przy czym zwierz skoro już udowodnił, że oglądał film korzystając z głowy musi przyznać, że to jest niedorzeczne jak dobrze Pitt wygląda w tym filmie.  Niestandardowa quasi wojskowa fryzura bardzo mu pasuje, im bardziej utytła się błotem tym bardziej przejmujące jest spojrzenie jego niebieskich oczu a kiedy decyduje się w końcu umyć prezentuje muskulaturę której zapewne pozazdrościł by mu nie jeden trzydziestolatek. Serio ktoś powinien mu wysłać list i uświadomić, że jeśli nadal chce ukrywać w tajemnicy fakt, ze Wywiad z Wampirem to film biograficzny to mając lat 50 winien już zacząć prezentować oznaki starzenia się. I nie te trzy zmarszczki nie wystarczą.

Zwierz nie ma żadnych zastrzeżeń do czołgu. Czołg jest bardzo fajny

Ale nie jest to tylko film Pitta. Zwierz wie, że Shia LaBeouf cieszy się obecnie niechlubnym tytułem najbardziej nielubianego aktora ameryki i sporej części świata. Istotnie zawsze wydawało się, że coś jest z Shią nie tak – jakby od zawsze balansował na granicy szaleństwa (zresztą zdaniem zwierza aktor zachowuje się tak, że może rzeczywiście coś tam jest na rzeczy).  Tu gra jednak postać bardzo ciekawą i gra ją dobrze. Oto gra bohatera religijnego – ma nawet ksywkę „Biblia”.  Biblia to bohater ciekawy – z jednej strony członek naszej mordującej Niemców drużyny  drugiej człowiek przekonany o możliwości zbawienia, modlący się z umierającym niemieckim żołnierzem, skupiającym się na lekturze Biblii w chwili kiedy koledzy zajmują się chlaniem i podrywaniem lokalnych kobiet. Postać ciekawa bo właściwie dobrze pokazująca ucieczkę przed koszmarem wojny w religijność, a jednocześnie łatwość z jaką można w religii znaleźć uzasadnienie dla wszystkich podejmowanych na froncie decyzji. To ciekawa postać bo rzadko zdarza się napisanie bardzo religijnej, postaci która nie tyle denerwuje co intryguje. Doskonale radzi sobie też Logan Lerman w roli młodego strzelca. Z jednej strony mamy w nim odpowiednią dawkę niewinności z drugiej – młody aktor doskonale gra sceny w których jednak się stawia i nie poddaje wojennym zwyczajom. Wielu aktorów gra w takich przypadkach rozpaczą – Lerman gra tu postać przede wszystkim wściekłą. Przy czym rzeczywiście dobrze pokazuje na ekranie przemianę bohatera i choć zwierz ma pretensje odnośnie jej szybkości to rzeczywiście w oczach młodego chłopaka pięknie kiełkuje a potem kwitnie rządza mordu. Bardzo dobry jest też Jon Bernthal – jego bohater – najprymitywniejszy z całej załogi jest niezrównoważony, i chyba najbardziej zepsuty przez wojnę. Jednocześnie to postać chyba najbardziej wiarygodna i – skoro już mówmy o niejednoznaczności filmu – bardzo daleka od standardowego obrazu dzielnego amerykańskiego żołnierza. W czołgu jest też Gordo – grany przez Michaela Peñe ale zdaniem zwierza to najgorzej napisana rola w filmie. Zwierz cały czas miał wrażenie, jakby scenarzysta nie mógł się zdecydować czy chce rozegrać motyw dowcipnego członka drużyny (który często pojawia się w przypadku bohaterów o innym pochodzeniu etnicznym) czy też dać swojemu bohaterowi jakiś charakter. Ostatecznie Gordo wypada bardzo nijako.

Nie jest to rola oscarowa ale na Brada Pitta w czołgu patrzy się zawsze miło

Warto zauważyć, że Furia to kameralny film. Nie ma w nim wielu postaci (nasi bohaterowie pojawiają się w zatłoczonych bazach tylko po to by z nich wyjechać), rozkazy przekazuje jeden kapitan. Niewiele mamy postaci drugoplanowych, nawet sami przeciwnicy stanowią pewną anonimową masę. Mamy drogę, czołg, miasteczko – ale odległości nie są wielkie i skala wojny właściwie zmniejsza się do kilku nie takich wielkich i nie przynoszących olbrzymiej chwały działań. Zdaniem zwierza to jest akurat dobry zabieg, zwłaszcza, że jak już zwierz pisał wcześniej, to bardzo pomaga w rozszerzeniu pewnych zawartych w filmie myśli nie tyle na wojnę na froncie zachodnim ale w ogóle na wojnę jako taką.  Bo i chyba taki film chciał reżyser nakręcić szukając raczej prawdy o wojnie jako takiej, nie o tym  konkretnym konflikcie. Nawet czołg wydaje się być tylko pewnym akcesorium wyjętym z pewnego arsenału  filmowych symboli konfliktu. Pod tym względem historia mimo, że bliższa faktom dzieje się trochę jak Bękarty Tarantino „gdzieś w okupowanej Europie”. Psychologicznie bliżej temu filmowi do Czasu Apokalipsy niż do Złota dla Zuchwałych. Wydaje się,  że druga wojna stała się bezpiecznym terenem rozważania kwestii około wojennych, a czołg dobrym wabikiem na widzów którzy nie poszliby na psychologiczny dramat. Przy czym jeśli zastanawiacie się (po tych kilku stronach ) jaka jest opinia zwierza o Furii to musimy powrócić do jednej ze scen w spokojnym Niemieckim miasteczku. To tam nasz młody bohater zasiada do pianina (co jest z wojną i pianinami – w co drugim filmie o wojnie jest pianino) i zaczyna grać. Widać że grać za dobrze nie umie, korzysta więc z nut i czasem trafia w odpowiedni klawisz czasem jednak myli dźwięk. I właśnie taki to film – są momenty w których jest boleśnie prawdziwy, są jednak momenty w których czuć fałsz który nie pozwala się cieszyć melodią. I w sumie wszystko zależy od tego jaki macie słuch muzyczny. Bo są i tacy którzy potrafią się cieszyć melodią nie graną przez wirtuoza. Zwierz jednak wyszedł z filmu raczej rozczarowany. Choć co trzeba przyznać – zupełnie inaczej niż myślał. Bo wciąż zwierz powtarza – nie ma nic gorszego niż film który nie zmusza do myślenia. A o Furii myśleć trzeba. Choć nie zawsze wyłącznie pochlebnie.

Ps: Są recenzje (amerykańskie) filmu, które oburzają się, że w całym filmie nie ma żadnego wątku Zagłady. Zdaniem zwierza to akurat jest plus filmu, bo o ile Zagłada była wielokrotnie przepracowana to akurat ten kawałek wojny który oglądamy nie jest jeszcze aż tak obwarowany schematami choć co ciekawe to już drugi raz w ostatnich latach oglądamy amerykanów w Niemczech (ostatnio był tam Clooney z Monument Man).

Ps2: Tak czołgi były fajne. Czołgi zawsze są fajne. Niestety nie było psa.

7 komentarzy
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online