Ostatnio bywało poważnie i dość recenzyjnie a przecież na blogu miało być ładnie lekko i przyjemnie. Dlatego zwierz chce wam opowiedzieć o tym jak porzucił serial i do niego wrócił. I to nie byle jaki serial ale samo słynne Grey’s Anatomy – serial który uczy nas jednoznacznie że nie ma bardziej niebezpiecznego miejsca niż szpital (wpis zawiera spoilery do serialu).
Zwierz załapał się na Grey’s Anatomy już w czasie pierwszego (zdaniem zwierza wciąż najlepszego) krótkiego sezonu. Było w tym serialu dokładnie wszystko co podobało się zwierzowi swego czasu w ukochanym Ostrym Dyżurze. Przewińmy trochę kasetę i zwierz przestaje oglądać serial (bo to były czasy kiedy próbował oglądać do w telewizorze a to jednak wymaga bycia o określonym czasie w określonym miejscu co te kilkanaście lat temu było trudne – och było się młodym i miało się życie) by potem w czasie jednych ferii świątecznych nadrobić wszystkie sezony od pierwszego do czwartego – co wtedy wydawało się niesamowitym maratonem a dziś wywołuje u zwierza uśmiech politowania. Serial nie był nigdy wybitny ale w tych pierwszych sezonach naprawdę przyciągał uwagę i dostarczał cotygodniowej porcji wzruszeń.
Od tego momentu zwierz oglądał wiernie serial, w którym pojawiały się bomby na sali operacyjnej, szaleńcy chodzili po szpitalnych salach strzelając do bohaterów, samoloty spadały wykańczając połowę obsady serialu i nawet zwykła burza pozwalała pozbyć się niepotrzebnych bohaterów drugoplanowych. Zwierz oglądał jak kolejni bohaterowie wpadają pod autobusy, mają raka, halucynacje, manipulują wynikami badań, ukrywają swoje drżące dłonie (mimo, że są chirurgami), kochają się, rozstają, zakochują się w osobach niestabilnych psychicznie, rozchodzą się, schodzą, przeżywają załamania nerwowe, odkrywają kolejnych członków rodziny, rozwodzą się, mają dzieci, romanse, nieznane siostry, złe matki itp. W pewnym momencie można było dojść do wniosku, że tylko szaleniec pracowałby w szpitalu, który ewidentnie postawiono na starym indiańskim cmentarzu bo bohaterom przydarzyły się wszystkie nieszczęścia świata. Wiadomo, widz zaangażowany jest w stanie wszystko przeżyć ale gdzieś koło kolejnego niesamowitego nieszczęścia zwierz powiedział sobie „dość”.
Rozstanie z serialem zawsze jest trudne zwłaszcza kiedy poświęciło się tyle czasu na jego oglądanie poświęciło się tyle czasu. To prawie jak rzucenie studiów licencjackich po czterech semestrach kiedy koniec wydaje się już tak blisko ( z resztą więcej czasu poświęciło się na oglądanie dziesięciu sezonów serialu niż na jakiekolwiek zajęcia na studiach). Tak więc nie trudno poczuć, że naprawdę jest to ważna chwila. Zwierz z serial rozstawał się więc powoli, oglądając czasem tylko kilkanaście odcinków w sezonie, nie nadrabiając zbyt uważnie tego co już się wydarzyło, czasem patrząc jednym okiem. Wszystko w zgodzie z zasadą, że jeśli nie ogląda się serialu zbyt regularnie to wcześniej czy później się o nim zapomni. Tak było w przypadku zwierza – trochę przyczyniła się do tego śmierć jednego z bohaterów, trochę zmęczenie materiału. No ile można oglądać jak bohaterowie przeżywają straszliwie tragedie, tylko po to by usłyszeć morał wypowiedziany pod koniec odcinka (bo każdy odcinek musi mieć w Grey’s Anatomy morał).
Tu właściwie nasz wpis powinien się zakończyć gdyby nie przedziwny fakt. Otóż począwszy od tego sezonu zwierz do GA wrócił. Wrócił w sposób który nawet jego samego nieco zaskakuje. Siedząc któregoś dania popołudniu zwierz zorientował się, że nie ma już w jego spisie seriali niczego takiego właśnie jak GA czy ER – serialu w którym co odcinek byłby jakieś niezobowiązujący kawałek akcji i sporo emocji plus zastanawiania się kto z kim wda się w pozbawiony sensu romans. Takie seriale nie są wszystkim potrzebne ale zwierz który dobierając sobie produkcje stawia na różnorodność całkiem takie produkcje lubi, zwłaszcza jak ma chwilę wolnego czasu (z naciskiem na chwilkę). Problem w tym, że jeśli porzuciło się serial to pozostaje mnóstwo odcinków do nadrobienia. A na to czasu i ochoty nie ma. Więc co się w takiej sytuacji robi?
Nie nadrabia się! Tak moi drodzy zwierz postanowił nie oglądać tych wszystkich odcinków które przegapił. Ponieważ sam pomysł na serial się nie zmienił. Można założyć, że bohaterowie będą popełniali te same błędy, pod koniec odcinka pojawi się jakiś morał a cała reszta będzie przebiegać dokładnie tak samo jak przez ostatnie lata. Różnica jest taka, że przez te wszystkie sezony kiedy zwierz porzucił serial wymieniono mniej więcej trzy czwarte obsady – co sprawiło, że teraz te same nieszczęścia spadają na głowę zupełnie innych bohaterów a zwierz przygląda się temu z jakimś niejasnym poczuciem satysfakcji i świeżości bo – trochę jak w przypadku wspomnianego ER – wymiana bohaterów sprawia, że nieco łatwiej przełknąć fakt, że szpital ściąga na swoich pracowników wszystkie nieszczęścia świata. W końcu to już zupełnie inni ludzie, którzy jeszcze w swojej karierze nie wpadali pod samochód, nie brali udziału w katastrofie samolotu i nie odbywali długich ciężkich bojów o szczęście i rodzinę. Choć oczywiście nadal takie nagromadzenie dramy i nieszczęść jest równie zabawne i miejscami nieco irytujące.
Okazuje się, że to fantastyczny pomysł. Mam mnóstwo nowych bohaterów o których prawie nic nie wiem, więc serial spełnia ulubione założenie zwierza – zostaje się wrzucanym w środek akcji, ci bohaterowie których zwierz zna są zupełnie gdzie indziej w swoim życiu – mają jakichś mężów, dzieci i ogólnie mnóstwo im się przydarzyło – co zwierz może po kolei odkrywać. Jednocześnie prawie nic się nie zmieniło, bo to taki serial który bardzo dba o to, by widz mógł właśnie przegapić odcinek i się za bardzo nie pogubić. W przypadku zwierza – wystarczyło ominąć trzy czy cztery sezony by znów poczuć się jak u siebie. Co więcej – ponieważ zwierz już tak bardzo nie przeżywa tego kto z kim i dlaczego, to nawet zupełnie kretyńskie zakręty fabuły czy powtarzanie tych samych wątków już zwierza nie denerwuje. I nawet nie pyta jak to jest możliwe, że główna bohaterka będąca samotną matką trójki małych dzieci ma na wszystko czas i jeszcze nie wraca od razu po pracy do domu. To chyba najbardziej intrygujący wątek tego serialu, ale może zwierz niedługo pozna rozwiązanie.
Czy produkcja stała się lepsza? Otóż nie – w sumie jej najciekawszym elementem jest fakt, że nawet jeśli scenarzyści wymyślają bohaterom nowe przygody to ich rozwiązania układają się mniej więcej w taki sam schemat. Jeśli ktoś się z kimś zwiąże to na pewno będzie mieć problemy, jeśli ktoś ma problemy poza szpitalem to wykaże się na Sali operacyjnej, wszyscy będą troszkę nieszczęśliwi i oczywiście nikt nikomu nie będzie mówił całej prawdy bo najważniejsze jest by przynajmniej połowa bohaterów miała jakieś straszne tajemnice. Nie zmieniają się też jakoś bardzo przypadki medyczne z którymi spotykają się nasi bohaterowie bo układają się one mniej więcej zawsze w taką samą mozaikę gdzie jeden pacjent stanowi wyzwanie medyczne, inny stawia bohaterów przed dylematami moralnymi a jeszcze inny jest lustrem w którym nasi bohaterowie mogą się przejrzeć i ocenić własne postępowanie. Czyli nic nowego. Z drugiej strony – człowiek często szuka seriali które już widział. Czemu nie wrócić do serialu który się już naprawdę widziało.
Trzeba powiedzieć, że powracanie do serialu po czasie wcale nie jest aż tak dziwne jakby się mogło wydawać. Zwierzowi zdarzyło się w życiu kilka razy –głównie w przypadku tasiemców gdzie po prostu w czasie oglądania następuje zmęczenie materiału. Wystarczy jednak trochę poczekać i dość szybko okazuje się, że nawet serial który zaczął nudzić może z powrotem bawić –zwłaszcza jeśli darujecie sobie nadrabianie odcinków – wtedy jest zdecydowanie ciekawej. Żeby było jasne – zdaniem zwierza część seriali w swoim życiu trzeba porzucić bo są po prostu marne albo twórcom skończyły się pomysły. Dla zwierza takim serialem było Bones które w pewnym momencie po prostu straciło ducha. Ale we wracaniu do seriali nic złego nie ma i można z tego czerpać mnóstwo frajdy. Zwłaszcza jeśli nabrało się odpowiedniego dystansu i tylko obstawia się na kogo w tym tygodniu spadnie samolot. Zwierz ma już swoich faworytów.
PS: Dobra a teraz informacja dodatkowa. Chcielibyście wygrać dwa bilety na Cymbelina z RSC? Zwierz w ramach współpracy z Multikino Polska może wam to zdecydowanie ułatwić. Otóż zwierz w tym roku będzie nie tylko patronem transmisji operowych ale też teatralnych. Co oznacza, że będzie miał dla was mnóstwo konkursów na bilety. Dzisiejszy konkurs dotyczy transmisji w Warszawie, Krakowie i Poznaniu (to znaczy biletów na jeden z tych spektakli). Co trzeba zrobić żeby wygrać? W komentarzu na fb pod postem konkursowym wrzucić swój ulubiony cytat z Szekspira i napisać zwierzowi dlaczego właśnie ten. Rozwiązanie konkursu już jutro o 12.