Home Ogólnie Dlaczego tylko raz osobiście?” czyli problem z Atlasem Chmur

Dlaczego tylko raz osobiście?” czyli problem z Atlasem Chmur

autor Zwierz

 

Hej

Zwierz wybrał się wczo­raj na film, którego kam­pa­nia reklam­owa wyglą­dała tak.  Cisza, wiado­mo, że kręcą.  Nagle: Łubu dubu Bum! Macie sześć min­ut trail­era! To będzie najlep­szy film jaki widzieliś­cie! Zapom­ni­j­cie o innych pro­dukc­ja tego roku! Czegoś takiego jeszcze nie było! Kur­ty­na: wyni­ki z pier­wszych dni wyświ­et­la­nia w Stanach.  Cisza. Plakat to tu to tam, trail­erów niewiele, recen­z­je nie na pier­wszych stronach. Inny­mi słowy — film, na który kazano nam czekać nie okazał się za oceanem hitem,  o czym doskonale wiemy wybier­a­jąc się na seans (OK zwierz przy­na­jm­niej wie, a część widzów mogła się zori­en­tować), dopuszcza­jąc do siebie ciemne myśli, że być może Wachows­cy jed­nak nie wró­cili do pier­ws­zo Matrixowej formy i zafun­dowali nam kosz­marnego gnio­ta. Siadamy nieśpiesznie na fotelu nie mogąc się zde­cy­dować czy chce­my pozostać zain­try­gowani, czy odrobinę uprzedzeni. Nie mniej po obe­jrze­niu Atla­su Chmur, zwierz zori­en­tował się, że po raz pier­wszy od daw­na doskonale wie dlaczego film poniósł klęskę. I dlaczego klęskę ponieść musi­ał. Co więcej — wcale to o nim źle nie świad­czy. Inny­mi słowy w tym wpisie zwierz nie tylko recen­zu­je Atlas Chmur ale diag­nozu­je dlaczego takim filmem będzie trud­no zaro­bić tyle by zwró­ciły się hor­ren­dalne jak na nieza­leżną pro­dukcję (nieza­leżną w rozu­mie­niu raczej finan­sowym niż obsadowo/produkcyjnym) pieniądze jakie na niego wydano.

 Część osób na stron­ie face­bookowej zwierza pytała go czy w recen­zji będą spoil­ery — zdaniem zwierza nie ma żad­nych nawet najm­niejszych. Ale jeśli ktoś uważa, że wymie­nie­nie niek­tórych bohaterów dra­matu jest spoil­erem to zwierz nic wam poradz­ić nie może.

His­to­ria jest jed­na i his­torii jest sześć.  Mamy więc his­torię roz­gry­wa­jącą się na morzu gdzie cho­ru­je powraca­ją­cy do ojczyzny prawnik, kom­pozy­to­ra cier­piącego z miłoś­ci, dzi­en­nikarkę śled­czą na tropie, pechowego wydaw­cę, wyz­wolonego klona w futu­rysty­cznym świecie, oraz prostego pasterza kóz w świecie po apokalip­sie. Ten total­ny tem­aty­czny misz­masz łączy jed­nak kil­ka haseł melodii sym­boli ale przede wszys­tkim posta­cie spina­jące wszys­tkie wąt­ki w jed­ną metafizy­czną przy­powieść o losie człowieka, naturze, miłość, śmier­ci i przez­naczenia. Brz­mi strasznie? I wiecie co drodzy czytel­ni­cy — trochę takie jest. Sporo w tym filmie banałów (nawet tych, które lubimy słuchać), mnóst­wo haseł, które słyszeliśmy już nie raz i sym­boli od których cza­sem bolą zęby. I rzeczy­wiś­cie, jeśli chce­cie czer­pać z fil­mu naukę o ludzkiej doli i niedoli to gdzieś w połowie zacznie wam się wydawać, że zde­cy­dowanie lep­iej było­by spożytkować trzy godziny w kinie na cokol­wiek innego (choć tu od razu zwierz zaz­nacza — film się nie dłuży).  Oczy­wiś­cie jest to natu­ra wszys­t­kich filmów, które chcą coś powiedzieć o losie człowieka w metafizy­cznym wymi­arze jed­nocześnie nie tracąc swo­jej przys­tęp­noś­ci dla zwykłego widza.

Na całe szczęś­cie film nie ury­wa się w połowie, wręcz prze­ci­wnie pięknie spla­ta wszys­tkie obec­ne w nim wąt­ki (gif nie mój)

Kwes­t­ia w tym, że tego fil­mu właś­ci­wie nie warto oglą­dać dla treś­ci. Tak zwierz wie, że brz­mi to jak naj­gorsza wymówka kry­ty­ka, który chce napisać dobrą recen­zję ze złego fil­mu. Tylko w tym przy­pad­ku naprawdę warto skupić się na dwóch ele­men­tach — by dostrzec, że mamy przed sobą coś co jest zaw­ies­zone pomiędzy ekspery­mentem a przepyszną zabawą dla wiel­bi­cieli kina. Pier­wsza rzecz, na którą warto zwracać uwagę to przenikanie się opowieś­ci — i to nie tylko w warst­wie nar­racji ale także w warst­wie wiz­ual­nej. Film jest bowiem znakomi­cie zmon­towany — do tego stop­nia, że prze­jś­cia między ele­men­ta­mi futu­rysty­czny­mi a tymi roz­gry­wa­ją­cy­mi się w przeszłoś­ci wyda­ją się jak najbardziej nat­u­ralne, spo­ra w tym zasłu­ga nar­racji z offu (przede wszys­tkim przepięknie czy­tanych przez Bena Whishawa listów kom­pozy­to­ra do jego kochanka) ale także sporego tal­en­tu trzech! reży­serów, którzy rzeczy­wiś­cie spletli ze sobą sześć zupełnie różnych styl­isty­cznie his­torii. Wiele jest wielowątkowych filmów, które mają z tym prob­lem a tu wręcz prze­ci­wnie aż miło na te prze­jś­cia popa­trzeć. Zresztą warto zauważyć, że bal­ans między poszczegól­ny­mi opowieś­ci­a­mi jest zachowany doskonale — nic nie ciąg­nie się zbyt dłu­go, nic nie spraw­ia wraże­nia pobocznego, wszys­tkie sześć his­torii rzeczy­wiś­cie odgry­wa na ekranie równorzęd­ną rolę mimo, że niek­tóre (jak his­to­ria w świecie przyszłoś­ci) wyda­ją się wiz­ual­nie ciekawsze niż np. rozter­ki kom­pozy­to­ra w 1936 roku. Zwierz nie czy­tał książ­ki, na pod­staw­ie, której pow­stał film ale mniema, że równowa­ga pochodzi właśnie z powieś­ci — choć ponown­ie — przenosząc cokol­wiek na ekran moż­na niekiedy przy­ciąć za dużo — czego tu nie zrobiono.

Ale siła fil­mu leży w tym co jest też jego najwięk­szą wadą i przy­czyną klęs­ki. Do fil­mu nie zatrud­niono bowiem całych zastępów aktorów lecz poprzes­tano zaled­wie na kilku osobach, które w każdej his­torii gra­ją inną rolę, bez wzglę­du na płeć, wiek czy rasę. Dla wiel­bi­ciela kina to niemal świę­to — naresz­cie mając możli­wość zobaczenia akto­ra nie skrępowanego tym jak wyglą­da czy jakiej jest płci, czy w jakim otocze­niu roz­gry­wa się his­to­ria (są aktorzy, których praw­ie nigdy nie obsadza się w fil­mach kostiu­mowych). To taki test — kto zabłyśnie, kto zgu­bi się pod mak­i­jażem, kto pokaże, że umie zagrać na pier­wszym planie i na drugim, kto zmieni charak­ter, kto zniknie w tle. O wynikach tej sondy zwierz zaraz was poin­for­mu­je, ale najpierw wyjaśni dlaczego to jest prob­lem. Otóż zwierz siedzi­ał na sean­sie zach­wycony wyła­pu­jąc kole­jnych aktorów, którzy miga­ją nawet w tle, tła, notu­jąc z tył głowy żeby sprawdz­ić czy na pewno daną osobę grał ten aktor, o którym myśli zwierz, dostrze­ga­jąc nawet w dru­go­planowych rolach znane twarze, czeka­jąc aż w końcu wszyscy członkowie obsady pojaw­ią się w danej częś­ci opowieś­ci. Tylko, że zwierz jest zwierzem z lek­ka fil­mowo sza­lonym, który umie akto­ra rozpoz­nać po tonie gło­su, charak­terysty­cznym manieryzmie (jak przekrzy­wian­ie głowy Hugh Gran­ta) czy kolorze oczu.  Ale już towarzysze zwierza w kinie, którzy są widza­mi raczej zupełnie nor­mal­ny­mi — rozpoz­na­ją­cy­mi swój stały zestaw aktorów, zupełnie tego waloru fil­mu nie dostrzegli, a nawet jeśli zori­en­towali się, że aktorzy się pow­tarza­ją to umieli ich wyła­pać jedynie w ogranic­zonej iloś­ci. I to jest cholerny prob­lem z tym filmem. Jak się jest widzem sza­lonym to ma się niezłą zabawę, ale jak się nie jest widzem nor­mal­nym, to odpa­da właś­ci­wie najwięk­sza zale­ta fil­mu — więcej wtedy część obsady wyglą­da dzi­wnie bo w sum­ie trud­no zrozu­mieć dlaczego Azjatę gra biały aktor z całą masą  charak­teryza­cji na twarzy. Trochę jak w przy­pad­ku Szp­ie­ga gdzie to jak się odbier­ało film zależało w dużym stop­niu od tego jak dobrze umi­ało się rozpoz­nawać aktorów pojaw­ia­ją­cych się w kole­jnych sce­nach. A ponieważ widzów takich jak zwierz, jest zde­cy­dowanie mniej niż widzów, którzy kojarzą aktorów bard­zo przelot­nie i nie dostrze­ga­ją podobieństw to zdaniem zwierza jest to najpoważniejsza przy­czy­na klęs­ki fil­mu. Bo bez tego cud­ownego dodatku, rzeczy­wiś­cie moż­na dysku­tować czy film jest wart zach­wytów (a na pewno nie są warte zach­wytów wszys­tkie zawarte w nim opowieś­ci) i naty­ch­mi­as­towej wyciecz­ki do kina.

 Każdy kto idzie do kina powinien sobie zadać pytanie — czy rozpoz­na­je na tym obrazku Hugh Gran­ta — jeśli tak — wtedy macie potenc­jal­nie spore szanse baw­ić się w kinie nieco lepiej

Ale sko­ro już zaz­naczyliśmy, że zwierz jest widzem, pod którego film został skro­jony to czas na ocenę tego cud­ownego ekspery­men­tu. Po pier­wsze zaczni­jmy od ekspery­men­tu reży­ser­skiego (bard­zo rzad­ko się zdarza byśmy mieli trzech reży­serów, którzy pod­pisu­ją się pod jed­nym filmem) — ten wypadł zgod­nie z przewidy­wa­ni­a­mi — Tom Tyk­w­er jest bez porów­na­nia lep­szym reży­serem niż rodzeńst­wo Wachows­kich kiedykol­wiek będzie — wyreży­serowane przez niego częś­ci opowieś­ci (min. ulu­biona zwierza o bied­nym kom­pozy­torze i niesły­chanie wręcz śmiesz­na o pechowym wydaw­cy) odsta­ją od resz­ty zarówno fab­u­larnie jak i for­mal­nie. Są po pros­tu najlepiej wyreży­serowane, zagrane i zdaniem zwierza spoko­jnie mogły­by stanow­ić punkt wyjś­cia do dwóch  filmów, z których jeden był­by ulu­bionym filmem wszys­t­kich zagorza­łych fanów filmów spod znaku BBC, a dru­gi pro­dukcją do której się wraca w zimowe wiec­zo­ry. Częś­ciom rodzeńst­wa Wachows­kich braku­je tej reży­ser­skiej ikry i nawet ich konik — futu­rysty­cz­na wiz­ja świa­ta wyda­je się nakrę­cona odrobinę zbyt topornie. Tak jak­by z tej jed­nak krótkiej his­torii reży­ser­s­ka para nie umi­ała wycis­nąć czegoś więcej  Ale jak to się mówi w matem­atyce — to było do udowod­nienia bo z Wachows­kich powi­etrze uszło po Matrix­ie. Przy czym trze­ba zauważyć — że film daje nam też rzad­ką możli­wość zobaczenia jak opowia­da się his­to­rie nie dwu­godzinne ale krót­sze — jak się rozkła­da akcen­ty, wybiera sce­ny, tworzy his­torię, która nawet rozsy­pana musi być spój­na. Zwierz nie zdzi­wił­by się gdy­by Atlas Chmur nie wzbudz­ił u niek­tórych widzów tęs­kno­ty do kina krótkome­trażowego — bardziej wyma­ga­jącego dla reży­sera, ale częs­to też bardziej satys­fakcjonu­jącego dla widza.

 Tom Tyk­w­er udowad­nia, że jest znakomi­tym reży­serem — ba kto wie czy gdy­by rodzeńst­wo Wachows­kich nie dało­by mu wyreży­serować całego fil­mu pochwał nie było­by więcej.

Zde­cy­dowanie ciekaw­iej jest w przy­pad­ku oce­ny aktorów. Zdaniem zwierza najlepiej z zadaniem aktorskim jakim jest prze­chodze­nie przez różne role, cza­sy i kostiumy poradz­ił sobie Tom Han­ks — zwierz teo­re­ty­cznie Han­ksa nie znosi (a przy­na­jm­niej jego ról bo jako człowieka zwierz Han­ksa uwiel­bia) ale cóż poradz­ić, że grać potrafi. Tu co praw­da uda­je mu się wyjrzeć spod każdej charak­teryza­cji ale widać, że ma w kieszeni wystar­cza­ją­co dużo środ­ków aktors­kich by swo­je role niuan­sować i w każdej odsłonie być sobą i nie sobą jed­nocześnie. Świet­ny jest Jim Broad­bent, który zdaniem zwierza dowodzi w tym filmie, że jest nie tylko jed­nym z najlep­szych ang­iel­s­kich aktorów, ale jed­nym z najlep­szych aktorów w ogóle. Krop­ka. Zwierz był naprawdę pod wraże­niem tego jak sto­sunkowo niewiele zmieni­a­jąc w jego wyglądzie zmieni­ał wszys­tko w sposo­bie gry. Zwier­zowi zawsze żal tego akto­ra, który choć uwiel­biany przez wąską grupę fanów chy­ba do koń­ca życia jest skazany na to by upraw­iać drob­ną kradzież filmów innym aktorom.

 Zwierz ma poważny prob­lem z wątkiem klona. To chy­ba najsłab­szy wątek fil­mu choć wyda­je się, że potenc­jal­nie powinien być najmocniejszy.

Powszech­nie chwali się Hugo Weav­in­ga ale zwierz ma mieszane uczu­cia — trochę za bard­zo jest wciąż ten sam — a właś­ci­wie taki sam, nieza­leżnie od cza­su, kostiu­mu czy płci. Zwierz jed­nak wie, że aktor ma grupę fanów swo­jego met­al­icznego spo­jrzenia i ust ściśnię­tych w wąską lin­ię i oni będą zach­wyceni. Z kolei wyda­je się, że w przy­pad­ku Hugh Granat kostium i charak­teryza­c­ja podzi­ałały jak wyz­wole­nie — naresz­cie po tylu lat­ach gra­nia trze­ma mina­mi zwierz zobaczył akto­ra, którego widzi w pier­wszych rolach Gran­ta, zan­im stał się uoso­bi­e­niem ang­iel­skiego czaru — zdol­nego, nie bojącego się ryzy­ka i mającego spory potenc­jał. Szko­da tylko, że kari­era Gran­ta musi­ała się najpierw zała­mać by dostał propozy­cję (albo raczej by przyjął propozy­cję takiej roli). Jed­nak kto wie, może jeśli aktor pójdzie tą drogą (zami­ast iść na kome­diową łatwiz­nę) uda mu się jeszcze raz przy­pom­nieć, że kiedyś wcale nie grał tylko jed­nej roli. Na koniec zwierz zostaw­ia sobie wisienkę na tor­cie. Ben Whishaw. Otóż zwierz pisze to z prośbą byś­cie zig­norowali chwilową fas­cy­nację zwierza aktorem. Otóż Ben Whishaw jako kom­pozy­tor jest genial­ny — człowiek nie chce by schodz­ił z ekranu, chce by jego część his­torii została rozbu­dowana i chce słuchać czy­tanych przez niego nawet nieco egzal­towanych listów (serio to jeden z tych aktorów którzy mają ów wcale nie taki częsty tal­ent wspani­ałej recy­tacji). Whishaw nie lśni w swoich pozostałych rólkach w filmie, ale ta jed­na jest chy­ba najbardziej soczystym aktorskim portretem w całej pro­dukcji, takim od a do z, który wyda­je się jed­nocześnie niesły­chanie prawdzi­wy i zgod­nie z naturą fil­mu odrobinę poe­t­y­c­ki. Dla zwierza to był ten aktor do którego zwierz tęsknił kiedy znikał z ekranu. Z resztą aku­rat w jego his­torii jest kil­ka ele­men­tów, które zwier­zowi się niesły­chanie spodobały, ale których nie zdradzi żeby wam nie psuć przyjemności.

 Tom Han­ks bezczel­nie krad­nie swo­je sce­ny innym aktorom i dostar­cza takiej cud­ownej sce­ny że zwierz zaśmi­ał się odrobinę za głośno w kinie.

O ile aktorsko i wiz­ual­nie zwierz baw­ił się świet­nie (co poz­woliło mu spoko­jnie prze­jść nad pewny­mi iry­tu­ją­cy­mi ele­men­ta­mi fabuły) o tyle jed­na rzeczy nie dawała zwier­zowi spoko­ju. Muzy­ka w tym filmie powin­na być lep­sza. Zwierz w ogóle nic w filmie ciekawego nie usłyszał — a przy­na­jm­niej nic co zostało­by z nim na dłużej, a to powin­na być muzy­ka, która wyry­wa serce i śni się po nocach. Szko­da, że śnić się nie będzie bo aku­rat w tej pro­dukcji ścież­ka dźwiękowa powin­na być zupełnie bez wad. Być może w nieza­leżnym filmie zabrakło pieniędzy na pory­wa­jącego kom­pozy­to­ra (zwierz posłuchał­by sobie tu czegoś podob­ne­go do tego co pisu­je do filmów Abel Korzeniows­ki — moc­nego i zapada­jącego w pamięć). Nie do koń­ca sprawdz­iły się też w filmie kobi­ety — zwierz nie wie  dlaczego, ale zupełnie nie wyko­rzys­tały szans jakie dała im specy­fi­ka pro­dukcji — zwierz nie wyniósł z tego fil­mu wspom­nienia żad­nej dobrej kobiecej roli, co jest pewnym minusem, bo dla his­torii kluc­zowe jest by choć jed­na żeńs­ka postać weszła nam do głowy. Być może wyni­ka to z fak­tu, że Halle Berry nigdy nie była wybit­na aktorką, a Susan Saran­don pojaw­ia się raczej w tle. Ale w sum­ie tu lista zarzutów zwierza się kończy — bo co zwierz zaz­naczył już wcześniej — opowiadana his­to­ria jest dla zwierza jedynie pretek­stem do wielkiej gry, przez co zwierza nie razi tak bard­zo jej wtórność. Z drugiej strony — nawet jeśli niekiedy odnosimy wraże­nie, że opowiadana his­to­ria jest wtór­na czy złożona z wytar­tych sym­boli i zbyt gład­kich zdań to jed­nak unoszą­ca się nad całą opowieś­cią myśl kusi by to zig­norować i dać się ponieść. W końcu wszyscy chce­my w coś wierzyć.

Ps: Wiecie zwierz nie zawsze jest zach­wycony ale trze­ba powiedzieć, że ostat­nio częś­ciej wychodzi z kina z wyraże­niem, że reżyser ekspery­men­tował z for­mą a nie tylko z treś­cią opowieś­ci. Zwierz, który lubi kinowe ekspery­men­ty jest tym tren­dem w kinie pop­u­larnym bard­zo mile zaskoczony.??

Ps2: W kinie przed filmem pokazy­wano zwias­tun, który zaczy­na się od nauczy­ciel­ki która wyczy­tu­je nazwisko “Mori­ar­ty” ale ucz­nia o tym nazwisku nie ma. To, że zwierz się roześmi­ał to nic, to, że ojciec zwierza zauważył, że oczy­wiś­cie, że go nie ma bo poszedł wykończyć Sher­loc­ka to już zde­cy­dowanie coś :P

 * Cytat ze Zdu­mienia, które zdaniem zwierza spoko­jnie wystar­czyło­by za połowę zawartych w filmie rozważań :)

2 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online