Home Ogólnie Dzień do wspomnienia czyli wpis podróżny szósty i ostatni

Dzień do wspomnienia czyli wpis podróżny szósty i ostatni

autor Zwierz

Hej

Ostat­ni dzień wyprawy zaczy­nam  na zalanym słońcem placu Monachi­um pomiędzy muzeal­ny­mi budynka­mi. Auto­bus zaw­i­ja pod nowym muzeum zaw­ier­a­ją­cym zbio­ry sztu­ki nowoczes­nej. Grzecznie żeg­namy się z wycieczką i prze­chodz­imy na drugą stronę placu do muzeum, ze zbio­ra­mi, które ury­wa­ją się w chwili kiedy Holen­der­scy mis­tr­zowie odłożyli swe pęd­zle. Monachi­um jest na cały dzień nasze. Jede­naś­cie godzin wyda­je się niemal wiekiem na zwiedzanie mias­ta. Ale jak zwyk­le na wycieczkach czas płynie wedle włas­nych praw.

 

Do starej pinakote­ki wchodz­imy bez zas­tanowienia. Na liś­cie wys­taw­ianych obrazów więcej znanych nazwisk niż we wszys­t­kich Pol­s­kich muzeach razem wzię­tych. Przemierza­my kole­jne sale muzeum wypełnione szkol­ny­mi wycieczka­mi i arcy­dzieła­mi malarst­wa. Obrazy zebrane w muzeal­nej masie przes­ta­ją mówić poje­dynczym głosem i układa­ją się w obrazkową his­torię ludzkiej wyobraźni. Moty­wem prze­wod­nim jest kobi­eta. Oder­wana od lek­tu­ry przez nagłą wiz­ytę (porzu­cone dla wygody buty leżą jeszcze pod klęczenikiem), pochy­la­ją­ca się nad kołyską, trzy­ma­jące dziecko przy pier­si, żeg­na­ją­ca się na zawsze z synem. Uderza mnie jak bard­zo his­to­ria malarst­wa jest his­torią tej kobi­ety. Jej syn czc­zony jako Bóg zwyk­le ginie w jej ramionach. Niekiedy poza jest dra­maty­cz­na, niekiedy światło sku­pia się tylko na wątłym ciele, niekiedy jest szczupła innym razem spoglą­da spoko­jnym spo­jrze­niem. Niknie z obrazów dopiero kiedy pojaw­ia­ją się na nich wys­tro­jeni w najlep­sze stro­je Holen­drzy i sce­ny bitewne.

Wychodz­imy z muzeum z obo­lały­mi stopa­mi i głową pełną cud­zej wyobraźni. Spoko­jnym spac­erem przemierza­my przez mias­to, naresz­cie uwol­nieni od koniecznoś­ci podąża­nia gęsiego za wskazówka­mi prze­wod­ni­ka. Mias­to oglą­dane na włas­ną rękę sta­je się nagle przestrzenią pełną możli­woś­ci. Antyk­wari­aty zachę­ca­ją by do nich zajrzeć, kaw­iarnie by przysiąść na chwilkę. Obok zabytków moż­na pod­nieść w głowę w górę zas­tanaw­ia­jąc się jak mieszka­ją ci którym turyś­ci nie prze­wala­ją się pod okna­mi. Zapach metra potwierdza moje przeko­nanie, że wszędzie na świecie w metrze pach­nie tak samo.

Kre­sem naszej wyprawy jest ang­iel­s­ki ogród. Olbrzy­mi park sta­je się najlep­szym przykła­dem dlaczego życie na zachodzie tak różni się od naszego. Na trawnikach leżą ludzie, błęk­it­na rze­ka płyną­ca wzdłuż obrzeży parku sta­je się ide­al­nym miejscem do zabaw dziecię­cych ale także w miejs­cu swo­jego niewielkiego przeło­mu – niewielką mekką okolicznych surfer­ów. Sta­je­my przyglą­da­jąc się młodym mężczyznom  wal­czą­cym z fala­mi w sposób który wyglą­da na jed­nocześnie bard­zo łatwy i nie­ludzko trud­ny. Z tru­dem uda­je się nam ode­jść od tego popisu sprawnoś­ci i wital­noś­ci. Docier­amy do chińskiej wieży stanow­iącej cen­trum parku. Na około sto­ją stoły, łat­wo kupić piwo i coś do zjedzenia. Obgryza­jąc kur­cza­ka i popi­ja­jąc piwo słuchamy przy­gry­wa­jącej bawarskiej orkiestry. Nic dzi­wnego, że Niem­com odbiło. Takie życie może człowieka łat­wo doprowadz­ić do myśle­nia że ma lep­iej niż inni i to nie bez powodu. Zresztą wystar­czy przymknąć oczy by zobaczyć to samo miejsce niemal niezmienione kilka­dziesiąt lat temu. Chci­ałabym o tym zupełnie nie myśleć, ale pozwalam sobie na chwilę reflek­sji. His­to­ria dzi­ała na człowieka bardziej w miejs­cach gdzie nic się nie zdarzyło.

Zmęczeni zna­j­du­je­my kawałek traw­ie. Obok płynie rze­ka a rados­ny terier stara się namówić wszys­t­kich dokoła by rzu­cili mu frezz­bie. Czas mija, na pob­liskim mostku dwóch muzyków gra duet na gitarę i ukulele. Leżymy zapom­i­na­jąc o cza­sie, miejs­cu i wycieczce. Oczy­wiś­cie chce się zacy­tować Goethego ale zami­ast tego cieszę się chłod­ną trawą pod stopa­mi. Nieza­leżnie od tego ile arcy­dzieł malarst­wa się zobaczy, mało co potrafi prze­bić leże­nie na traw­ie z dobrą książką w słoneczny dzień. Choć nie mija wiele cza­su mam wraże­nie jak­byśmy spędzili na tym ciepłym trawniku cały dzień. Wspom­nie­nie do którego wraca się w długie pochmurne zimowe dni. Z tru­dem przy­wołu­je­my się do porząd­ku i wracamy do cen­trum mias­ta. Mieszkań­cy kłębią się na pla­cach i uli­cach. Nawoły­wa­nia kazn­odziei miesza­ją się z delikat­nym głosem młodych zwolen­ników isla­mu wolą­cych indy­wid­u­alne pode­jś­cie do prze­chod­niów. Roześmi­ane nas­to­lat­ki idą ławą wywi­ja­jąc tor­ba­mi z zaku­pa­mi, młodzi mężczyźni poszuku­ją miejs­ca gdzie by tu usiąść na wiec­zorne piwo. Pozwalam sobie na mały zakupowy szał w jed­nym miejs­cu gdzie jeszcze asorty­ment sklepów nieco się różni. Nadra­bi­an­ie bry­tyjs­kich seri­ali wyma­ga europe­js­kich podróży.  Siadamy jeszcze na chwilę w restau­racji wytra­ca­jąc ostat­nie min­u­ty pozostaw­ionego nam cza­su. Dzień powoli kończy się nad Monachi­um które spraw­ia wraże­nie niesłuchanie ciepłego i sym­pa­ty­cznego dla mieszkańców miasta.

Auto­bus zaprkowany na brzegu rze­ki, zawozi nas do parku olimpi­jskiego. Ciem­ność zapadła już nad miastem, więc kiedy spoglą­damy na roz­cią­ga­jącą się pod nami (po wjecha­niu na wieżę widokową) panora­ma Monachi­um zapiera dech w pier­si­ach. Mias­to skrzy się kolora­mi, zwłaszcza jas­no żółte węże samo­chodów suną­cych powoli ku przed­mieś­ciom. Poniżej w kinie plen­erowym właśnie gra­ją Wielkiego Gats­bego, sce­na wielkiego przyję­cia ide­al­nie zgry­wa się z porusza­ją­cym widok­iem. Słucham zapisanych w ścieżce dźwiękowej fan­far i przyglą­dam się światłom aż po hory­zont. Wieje ciepły wia­tr przynoszą­cy naresz­cie uko­je­nie bo gorą­cym dniu. Pomi­mo pięknego widoku zamykam oczy i po raz kole­jny zapisu­ję wspom­nie­nie do którego będę wracać kiedy znów wyda mi się, że życie skła­da się wyłącznie z chwil nud­nych i nieznaczących.

Ostat­nim punk­tem zwiedza­nia jest najwięk­szy na świecie salon samo­chodowy BMW. Sam budynek – poskrę­cana kon­strukc­ja z betonu i szkła jest przepiękny. Oglą­dam dość bez­namięt­nie kole­jne mod­ele nieprzy­dat­nego mi zupełnie wynalazku ludzkoś­ci. Wychodzę przed salon i siadam na nagrzanych schodach. Salon podświ­et­lany jest co chwila na inny kolor, obok mnie park zapeł­nia się tymi dla których wieczór jest ide­al­ną porą na przechadzkę czy rowerową prze­jażdżkę. Monachi­um żeg­na się ze mną spoko­jem mias­ta pełnego dostatku.

Powroty są zawsze bardziej męczące niż wyjazdy. Gdzieś na drodze ku Warsza­w­ie włącza się we mnie ten sam mech­a­nizm który towarzyszy mi powro­towi z każdej podróży. Chce już być u siebie. Nawet nie chodzi o zmęcze­nie, tylko o jak­iś magnes który przy­cią­ga mnie do domu. Jak­by wszys­tkie zbier­ane wspom­nienia i wraże­nia nabier­ały znaczenia dopiero kiedy zaw­iozę je z powrotem. Kiedy docier­am do Warsza­wy łapię się na tym, że jest ta sama godz­i­na, o której zwyk­le wychodzę z pra­cy. Co więcej jestem na tej samej trasie, którą zwyk­le wracam z pra­cy. A prze­cież przyglą­dam się moje­mu mias­tu z więk­szą cieka­woś­cią i życ­zli­woś­cią niż zazwyczaj. Przy­chodzi mi do głowy, że z tym całym  podróżowaniem jest w sum­ie dość pros­ta sprawa. Wyjeżdżamy, oglą­damy, podzi­wiamy. Tylko po to by lep­iej zobaczyć to co otacza nas na co dzień.

Wracam rzu­cam wal­izkę w przed­poko­ju, prze­bier­am się i naresz­cie jem coś bez mięsa. Siadam przed kom­put­erem. Już po wakac­jach. Już powrót. W sum­ie nie było mnie tylko chwilkę. Ale dzi­ała mech­a­nizm wyjazdów. Mam wraże­nie jak­by nie było mnie całe lata. I tyle wakacji w tym roku. Do zobaczenia jutro. Ja wracam do życia, blo­ga prze­j­mu­je zwierz.

5 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online