Home Ogólnie Cisza i Dekoracje czyli wpis podróżny piąty

Cisza i Dekoracje czyli wpis podróżny piąty

autor Zwierz

Hej

Ponown­ie muszę zacząć od małej wyciecz­ki w cza­sie. Kiedy pier­wszy raz zobaczyłam Królewnę Śnieżkę byłam przeko­nana, że to film ze złym zakończe­niem. Skry­ty w chmu­rach zamek do którego książę prowadz­ił księżniczkę wydawał mi się nieprzy­jazny i obcy. Nie wiem skąd ale byłam już jako małe dziecko przeko­nana, że królewny nie czeka tam nic dobrego. Nie wymyślam tego na potrze­by ład­nego wstępu do wpisu.  Śla­dy tego wspom­nienia na pewno zna­jdziecie w jakieś notce na blogu. Musi­ała być bard­zo wrażli­wym dzieck­iem, albo coś takiego jest w samot­nych zamkach na skałach, co spraw­ia, ze mimo ich urody nie sposób nie dostrzec kryjącego się w nich smutku.  Bo trud­no o miejsce smut­niejsze niż tęt­nią­cy życiem Neuschwanstein.

Zbudzeni o szóstej niemal wszyscy przysyp­i­amy w autokarze więc budz­imy się dopiero kiedy widok za okna­mi jest nie do prze­gapi­enia. Z niemal ide­al­nie płask­iej równiny wyras­ta­ją góry. To widok niesamow­ity,  trud­ny do pobi­cia przez cokol­wiek wznie­sionego ludzką ręką. Mróżmy oczy by dostrzec jed­nak to co widzieliśmy już na tylu odpowied­nio ustaw­ionych zdję­ci­ach.  Z per­spek­ty­wy autostrady zamek wyda­je się niewiel­ki i dale­ki od bajkowych sko­jarzeń.  Dopiero kiedy auto­bus wspina się wyżej moż­na zrozu­mieć dlaczego ktokol­wiek wybrał to miejsce do zamieszka­nia. Widok jest prze­cu­d­owny. Jezioro  ma kolor, który każe myśleć tylko o jed­nym słowie. Mod­ry.  Pon­ad nim wznoszą się Alpy, o tej porze roku wspaniale zielone z wyjątkiem chłod­nych skalistych szczytów, które budzą w człowieku dzi­wną potrze­bę wspina­nia się wyżej aż do błęk­i­tu nie­ba. Król Lud­wik mógł być nazy­wany sza­leńcem ale tylko sza­le­niec nie zrozu­mi­ał­by dlaczego ktoś chci­ał się tu osiedlić.

Jed­nak uro­da kra­jo­brazu jest w tym miejs­cu bezpowrot­nie skażona. Kiedy przemierza­my  kom­naty Hohen­schwan­gu mniejszego zamku położonego ide­al­nie na linii najpiękniejszego widoku nad jezioro, mało kto wyglą­da przez okno. Gwarne stłoc­zone grupy prze­b­ie­ga­ją jed­na za drugą przez kole­jne pomieszczenia i jedyne co sły­chać to narzekanie na nie możność robi­enia zdjęć. Kiedy w końcu obsłu­ga zamku pozwala zła­pać na fotografii najcu­d­own­iejszy widok z okna jaki moż­na sobie wyobraz­ić turyś­ci ustaw­ia­ją się grzecznie w kole­jce by zro­bić fotografię. Jed­nak nikt nie wyda­je się patrzeć na to co roz­cią­ga się przed jego ocza­mi.  Nie mogę się pozbyć wraże­nia, że wszyscy czeka­ją aż będą mogli potem zobaczyć wszys­tko co jest wokół nich na zdję­ci­ach.  Zdję­ci­ach które jak na złość nigdy nie wychodzą tak dobrze jak to co moż­na było zobaczyć.

Jeśli pasję do deko­rowa­nia swoich pałaców w his­to­rycznym sty­lu moż­na nazwać sza­leńst­wem to Lud­wik musi­ał odziedz­iczyć ją od swo­jego ojca. Cała moja życ­zli­wość do XIX wiecznego pode­jś­cia do sztu­ki epok wcześniejszych kończy się w niewielkim zamku gdzie roman­ty­cz­na wiz­ja śred­niowiecza może każde­mu namieszać w głowie. Sta­ję przy jed­nym z okien i ori­en­tu­je się, że wyciecz­ka wyszła już z pomieszczenia i jestem w krótkiej chwili pomiędzy tłumem osób, kosiar­ka na dole przes­tała dzi­ałać i nawet nie sły­chać sznu­ra samo­chodów zajeżdża­ją­cych na park­ing. Przez chwilę jedynym dźwiękiem jaki do mnie doce­nia jest szem­ranie fontan­ny w przy­pała­cowych ogro­dach. Czu­ję się jak­by ktoś dał mi kil­ka sekund świa­ta do którego uciekali mieszkań­cy zamku. Wszys­tko jed­nak kończy się szy­b­ciej niż się zaczęło.  Jedynie mija­jąc ustaw­iony z boku jed­nej z kom­nat sto­lik, na której ktoś rozłożył ser­wis i nawet wys­taw­ił piaskową babkę mam wraże­nie, że jestem w stanie kątem oka dostrzec jak mogło wyglą­dać tu życie.

Neuschwanstein zach­wyca w najprost­szy sposób w jaki moż­na zach­wycić człowieka. Olbrzymia, sym­e­trycz­na budowla usad­owiona w pięknym otocze­niu, zamek najcu­d­own­iej wyglą­da z mostu prz­erzu­conego nad wąwozem, choć ponown­ie wszyscy oglą­da­ją budowlę przez oko obiek­ty­wu. Trud­no zresztą o chwilę zad­umy. Samot­nia została prze­r­o­biona na specy­ficzną fab­rykę turysty­cznych wrażeń. Kole­jne wys­tro­jone z przepy­chem sale zawsze są pełne, a turyś­ci prze­suwa­ją się po nich jak duchy w mil­cze­niu z przyk­le­jony­mi do uszu spec­jal­ny­mi urządzeni­a­mi sączą­cy­mi infor­ma­c­je.  Tym­cza­sem idąc tym tropem moż­na nie zauważyć, że pod­czas gdy okna poprzed­niego zamku zwró­cone były ku górom stąd spoglą­da się przede wszys­tkim na równię, kole­jne jezioro i kil­ka domków. Ktoś kto odwraca się od gór by spoglą­dać na ludzi wyda­je się jeszcze samot­niejszy niż moż­na sobie wyobrażać. Całość spraw­ia zaś wraże­nie wiel­kich deko­racji wznie­sionych na potrze­by specy­ficznego spek­tak­lu w którym król i budown­iczy i gra napisaną dla siebie rolę. A rola ta dopra­cow­ana w najm­niejszych szczegółach oznacza po pros­tu bycie kim innym niż się jest. Śred­niowiecznym ryc­erzem, bohaterem opery Wag­n­era, abso­lu­tysty­cznym królem. Aby spek­takl się udał nikt z otoczenia nie może zła­mać iluzji, bo inaczej zamek na skale sta­je się ekstrawa­gancją a bogate zdo­bi­enia zbęd­nym wydatkiem z państ­wowej kasy. Może dlat­ego, do miejsc gdzie ter­az prze­wala się mil­iony turys­tów nie wpuszczano praw­ie niko­go.  Robi mi się żal króla a jed­nocześnie czu­ję jakość niechęć, do sposobu w jaki przyszło nam go trak­tować.  W tonie gło­su zwiedza­ją­cych pustel­nię jest jakaś pog­a­r­da dla pustel­ni­ka. Być może gdy­by żył w skrom­nej kom­na­cie na wieży było­by w tym więcej zrozu­mienia. Ale wciąż prze­cież jesteśmy wszyscy pospólst­wem wpuszc­zonym w królewskie pro­gi, gdzie zach­wyt miesza się z zaz­droś­cią. Wiedzi­ałam, że królew­na nigdy nie będzie szczęśli­wa w tym zamku pon­ad chmurami.

Królewskie zam­ki blakną jed­nak po drodze do kole­jnych deko­racji wielkiej sztu­ki Lud­wi­ka. Jedziemy wąską drogą wzdłuż rze­ki Lech. Rze­ka odpowia­da na pytanie co oznacza­ła nazwa „Nad Pięknym Mod­rym Duna­jem”. Choć Dunaj dawno utracił swój pier­wot­ny kolor na rzecz intere­su­jącej buroś­ci, Lech ma kolor iście mag­iczny. Równie mag­icznie wyglą­da cała okoli­ca.  Rze­ka jest na tyle sze­ro­ka że moż­na po niej żeglować co ilus­tru­je jed­na łapią­ca wia­tr żaglówka płyną­ca niemal środ­kiem wijącej się między góra­mi rze­ki. Widok jest odpowiedz­ią na pytanie skąd wzięliśmy zach­wyca­jącą scener­ię naszej wyobraźni.  Nic dzi­wnego, że autorzy każą swoim bohaterom spły­wać rzeka­mi i wędrować po górach. Jak zwyk­le ludz­ka ręka okazu­je się być jedynie marnym naślad­ow­cą cud­ów natury.

O tym jak bard­zo dalekie są nasze wyt­wory od tego co było tu przed nami świad­czy ostat­ni zamek. A właś­ci­wie pała­cyk. Wzorowany na fran­cus­kich rezy­denc­jach zupełnie nie pasu­je do otacza­ją­cych go Alpe­js­kich szczytów. W środ­ku odnosi się wraże­nie, jak­by rokokowe orna­men­ty zaczęły żyć włas­nym życiem i zajęły ściany niczym jakaś obca narośl, prag­ną­ca zabrać dla siebie jak najwięcej miejs­ca. Mimo, że pała­cyk skrzy się złotem i jak każ­da tego typu budowla każe zach­wycać się swoim przepy­chem to nie trze­ba wiele by dostrzec, że gdzie­niegdzie pozła­cane zdo­bi­enia się poprzecier­ały, fra­mu­gi drzwi scz­er­ni­ały, a lus­tra pękły. Całość spraw­ia smutne wraże­nie budowli, która choć teo­re­ty­cznie zachowana w niemal ide­al­nym stanie zapa­da się w sobie pozbaw­iona celu. Jeszcze wyraźniej widać to w zbu­dowanej spec­jal­nie gro­cie Wenus. Nieza­leżnie od tego jak  duże wraże­nie robi puszczana w  sztucznej gro­cie muzy­ka Wag­n­era nie da się nie dostrzec miejsc gdzie gips z którego wyko­nano scener­ię zaczy­na powoli odpadać. Deko­rac­je bez sztu­ki i bez akto­ra sta­ją się bezużyteczne. Pusty teatr w którym po raz pier­wszy jest wid­ow­n­ia ale nie ma co grać. Wraca­jąc zahacza­my o usy­tułowany u pod­nóża gór klasz­tor. Nie jest on ani tak piękny ani tak eks­cen­tryczny jak mijane zam­ki. Ma oczy­wiś­cie długą i ciekawą his­torię, ale zmęczeni wpadamy tylko na chwilę, łapiąc się aku­rat na wiec­zorne mod­l­itwy mnichów. Mimo, że wnętrze urząd­zone jest w rokokowym sty­lu to jed­nak  czu­je się, że to nie deko­rac­ja. Mniej eks­cen­trycznie,  zwycza­jniej, pomieszcze­nie wypełnione zapachem kadzidła nie zach­wyca ale jest w nim więcej życia  niż w każdym z wypełnionych turys­ta­mi zamków.

Kiedy auto­bus odbi­ja od gór, wraca­jąc na autostradę  zaczy­nam się zas­tanaw­iać nad tym czego tak bard­zo brakowało mi w dniu wypełnionym jed­ny­mi z najpiękniejszych widoków jakie przyszło mi widzieć. Dopiero kiedy zaw­i­jamy pod hotel na polu (miejs­cowość nazy­wa się co praw­da Field­Kirchen ale więcej tu Field niż Kirchen) ori­en­tu­ję się, że brakowało mi ciszy. Nieusta­ją­cy potok infor­ma­cji z słuchawkę i nagrań, głosy i kro­ki tysię­cy zwiedza­ją­cych, błys­ki fleszy, dźwięk migaw­ki – nieusta­ją­cy potok dźwięków towarzyszą­cy każde­mu miejs­cu które odd­amy w panowanie turys­tom.  Cisza, ów skarb wart budowa­nia zamków na skale, odeszła wraz z Ludwikiem.

Ps: Mam nadzieję, że nie odnosi­cie wraże­nia że baw­ię się źle.  Reflek­s­ja jed­nym, radosne wspinanie się pod górę i wychy­lanie przez okna nieco bajkowego zamku to zupełnie co innego.

9 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online