Home Ogólnie Fake Feminist Girl czyli ile reszty wydają po sprzedaży ideologii

Fake Feminist Girl czyli ile reszty wydają po sprzedaży ideologii

autor Zwierz

Zwierz nigdy nie zapom­ni tego dzi­wnego momen­tu w którym prze­chodz­ił obok sklepu z ciucha­mi dla nas­to­latek i na jed­nym z manek­inów zobaczył koszulkę z napisem “Fem­i­nist”. To było jak spo­jrze­nie do jakiegoś alter­naty­wnego świa­ta, w którym określe­nie fem­nistką jest tak neu­tralne że moż­na je wrzu­cić na koszulkę i mieć nadzieję, że tysiące dziew­czyn uzna­ją napis za fajny. Coś co jeszcze kil­ka lat temu wydawało się mało prawdopodobne.

Koniecz­na uwa­ga początkowa to jest tekst zain­spirowany artykułem który streszcza książkę, przez co obciążony jest tym samym najwięk­szym błę­dem świa­ta czyli — dyskusją z kimś kto poglądy refer­u­je a nie przestaw­ia. Zwierz doskonale zda­je sobie z tego sprawę i prosi by wziąć to pod uwagę.

W week­endowych Wyso­kich Obcasach moż­na znaleźć artykuł, który streszcza poglądy fem­i­nist­ki Andi Zeisler zawarte w książce ” We Were Femnin­ists Once: From Riot Grrrl to Cov­er­Girl, the Buy­ing and Sell­ing of Polit­i­cal Mov­ment”. Zwierz nie czy­tał książ­ki ale rozu­mie, że zawarta w niej teza przed­staw­ia się mniej więcej tak — kiedyś fem­i­nizm był opar­tym o sol­i­darność ruchem społecznym, obec­nie jest w dużym stop­niu zindy­wid­u­al­i­zowanym pro­duk­tem. Pro­duk­tem, który w dużym stop­niu wypacza idee fem­i­niz­mu bo zami­ast zaj­mować się sprawa­mi ważny­mi i niełatwy­mi młode dziew­czyny kupu­ją fem­i­nizm w wer­sji pop, który zachę­ca je do noszenia koszulek z napisem “Tak wyglą­da fem­i­nist­ka” i kłóce­nia się o kwest­ie tego czy Bey­once ma do fem­i­niz­mu pra­wo ale już nie zachę­ca do protestowa­nia na uli­cach. Nowe pokole­nie kobi­et nie zbiera się do wal­ki ale do takiego uproszc­zonego trak­towa­nia fem­i­niz­mu jako coś czemu bliżej do “girl pow­er”. Wszys­tko zaś podsy­cane przez kul­turę pop­u­larną w której jed­nego dnia Emma Wat­son może pro­mować fem­i­nizm a drugiego wys­tępować w Pięknej i Bestii — filmie który dość klasy­cznie roz­da­je role płciowe (choć naprawdę nie jest filmem o syn­dromie sztokholm­skim — co najlepiej wyjaśniono w TYM filmiku).

Kry­tyku­jąc Emmę Wat­son za ten pop fem­i­nizm warto pamię­tać, że pomysł na akcję He for She jest pomysłem Orga­ni­za­cji Nar­o­dów Zjed­noc­zonych. To jest takie spotkanie — pro kobiecych agend orga­ni­za­cji między­nar­o­dowych i rozpoz­nawal­nych twarzy.

Z jed­nej strony ‑zwierz rozu­mie frus­trację. Istot­nie jest coś takiego w “sprzedawanym” fem­i­nizmie co częs­to den­er­wu­je zwierza. Ostat­nio takie typowe hasła fem­i­nisty­czne radośnie wyko­rzysty­wały reklamy. Co ciekawe — niemal te same hasła moż­na było znaleźć w hasłach pod­pasek Always i w reklamie najnowszych Trans­form­er­sów — obie reklamy przekony­wały nas że bie­gać jak dziew­czy­na, bić się jak dziew­czy­na, wal­czyć jak dziew­czy­na, rzu­cać jak dziew­czy­na nie musi oznaczać nic negaty­wnego — wręcz prze­ci­wnie — może to być kom­ple­ment. I o ile jeszcze w takiej afir­ma­cyjnej kam­panii Always miało to pewien sens (choć powiedzmy sobie szcz­erze — dużo więk­szą rewolucję zro­bili­by pod­mieni­a­jąc ten płyn w rekla­mach z niebieskiego na czer­wony) o tyle oglą­da­jąc takie hasła w reklamie fil­mu Michaela Baya dosta­je­my jak na talerzu odpowiedź na pytanie dlaczego pop­kul­tur­owe wydanie fem­i­niz­mu może stać się karykaturą samego siebie. Nie ma bowiem wąt­pli­woś­ci, że Michael Bay nie krę­cił doty­chczas filmów szczegól­nie fem­i­nisty­cznych, a seria o Trans­form­er­sach ma wręcz frag­men­ty mrożące krew w żyłach — jak np. sce­ny z częś­ci czwartej gdzie chłopak wyj­mu­je z port­fela za laminowany wyciąg z prawa stanowego wedle którego fakt, że syp­ia z niepełno­let­nią dziew­czyną nie jest przestępst­wem. Nie jestem też szczegól­ną fanką fem­i­niz­mu w wyda­niu Leny Dun­ham który ma tą wadę, że zbyt częs­to niefor­tunne zachowa­nia czy wypowiedzi aktor­ki i sce­narzys­t­ki sprzedawane są jako wypowiedzi fem­i­nisty­czne. Sama aktor­ka postrze­gana jest jako pew­na ikona choć praw­da jest taka, że rzeczy­wiś­cie istot­nie o nic bard­zo przeło­mowego nie wal­czy. Zwierz ma też prob­lem z seri­a­mi zdję­ci na których przys­to­jni aktorzy noszą koszul­ki z napisem “Tak wyglą­da fem­i­nista” bo choć zdję­cia fajnie udostęp­ni­ać to rzad­ko za tą deklaracją z koszul­ki rzeczy­wiś­cie cokol­wiek idzie. A zadeklarowanie się jako fem­i­nista zawsze doda­je aktorowi trochę punk­tów. Przy czym wciąż zwierz woli świat w którym taka deklarac­ja daje punk­ty i czyni się ją nawet trochę mar­ketingowo niż świat w którym punk­tów nie daje.

Zgodzę się że są ważniejsze rzeczy dla między­nar­o­dowego fem­i­niz­mu i praw kobi­et niż fakt że dziew­czy­na ma cel­lulit na udach. A jed­nocześnie — cza­sem to przez taką bła­hostkę moż­na przy­ciągnąć kogoś do spraw ważnych. Inna sprawa — czy fakt, że wmówiono kobi­etom, że powin­ny leczyć coś co wys­tępu­je u pon­ad 90% pop­u­lacji, nie jest w sum­ie też dość istotny?

Prze­jdźmy jed­nak do tego co zdaniem zwierza nieco umy­ka — przy­na­jm­niej w tym artykule na pod­staw­ie artykułu. Nie da się stworzyć masowego ruchu bez masowego przekazu. Choć fem­i­nizm istot­nie powinien zaj­mować się sprawa­mi ważny­mi i częs­to trud­ny­mi to nawet zaan­gażowanym fem­i­nistkom trud­no mówić wyłącznie o kwes­t­i­ach społecznych, wyłącznie o opresji, wyłącznie o tym jak w sum­ie niewiele udało się zro­bić i jak wiele jest jeszcze do zro­bi­enia. Zwłaszcza, że z przekazem trze­ba trafić do ludzi, którzy częs­to w ogóle nie musieli za swo­jego życia real­nie wal­czyć z żad­ną opresją. Trochę tak jak­by mieć dziś pre­ten­sje do pol­skiej młodzieży, że w kra­ju Sol­i­darnoś­ci nie wierzy w siłę ruchów społecznych. Tym­cza­sem — nie da się pamię­tać czegoś czego się nie przeżyło. Trud­no by młode współczesne potenc­jalne fem­i­nist­ki pamię­tały protesty na uli­cach i moment w którym ruch fem­i­nisty­czny wal­czył o sprawy zde­cy­dowanie bardziej pod­sta­wowe. Pracę trze­ba jakoś zacząć u pod­staw i wyda­je się, że ten pop fem­i­nizm dobrze sobie z tym radzi. Po pier­wsze oswa­ja samo poję­cie — wyj­mu­je go z pewnego kul­tur­owego stereo­ty­pu. Choć moż­na uznać, że sama deklarac­ja że jest się fem­i­nistką to za mało, to sam fakt, że słowo w ogóle zaczy­na krążyć w języku jako jed­no z tych którego moż­na uży­wać bez lęku jest zjawiskiem pozy­ty­wnym. A do takiego odczarowa­nia poję­cia Bey­once przy­czy­nia się w olbrzy­mi sposób, podob­nie jak Emma Wat­son czy Tylor Swift. Bez takich sojuszników — nie da się wyjść z fem­i­nizmem poza wąs­ki krąg najbardziej zaan­gażowanych jed­nos­tek. Zresztą powiedzmy sobie szcz­erze — jeśli wyjdziemy z per­spek­ty­wy amerykańskiej i zobaczymy — jak cza­sem w Polsce określanie fem­i­nizm nie jest rozu­mi­ane — to widać jak bard­zo tego pop fem­i­niz­mu jed­nak potrze­bu­je­my. Cho­ci­aż­by by pozmieni­ać coś w warst­wie językowej. Być może jest to mniej odczuwalne w Stanach ale w Polsce — wciąż słowo fem­i­nist­ka brzy­d­ko niek­tórym pach­nie ( w tym np. Wysokim Obca­som Extra — raz na jak­iś czas)

Nie ukry­wa­jmy — fakt że fem­i­nizm jest mod­ny to dużo więcej niż mieliśmy doty­chczas. A wciąż mówimy o dyskusji która roz­gry­wa się w sum­ie w dość wąskiej grupie kobi­et które w ogóle wiedzą czym ten “prawdzi­wy” fem­i­nizm być powinien

Dru­ga sprawa to kwes­t­ia zaj­mowa­nia się try­wial­ny­mi rzecza­mi. Nie tak dawno temu Ali­cia Keys oświad­czyła, że będzie chodz­ić bez mak­i­jażu. To oświad­cze­nie — i potem postępowanie artys­t­ki, która zaczęła cza­sem przy­chodz­ić na wielkie gale bez mak­i­jażu, było wielokrot­nie komen­towane przez media. Nie dawno wró­ciło bo Keys pojaw­iła się gdzieś w mak­i­jażu a hipokryzję wytknął jej Adam Lavine. Wszys­tko to brz­mi jak jed­na z tych nie mają­cych więk­szego przełoże­nia na realia dram, które nijak się mają do rzeczy­wis­toś­ci w której żyją kobi­ety. Kwes­t­ia jed­nak pole­ga na stop­niu świado­moś­ci prob­le­mu. Dziew­czy­na wychowana w społeczeńst­wie które mówi jej że umalowane jest ładne, raczej nie zas­tanaw­ia się dlaczego się malu­je. Malu­je się bo się malu­je. Dopiero kiedy ktoś powie “sprawdzam” zacznie się zas­tanaw­iać — dlaczego tak robi, ile w tym jej włas­nej decyzji i co by się stało gdy­by sama decy­du­jąc o sobie przes­tała. Taka pozornie niewiel­ka rzecz to właśnie pier­wszy krok na drodze do tego starego fem­i­niz­mu w którym kobi­eta nagle ori­en­tu­je się, że tak naprawdę nie ona rządzi swoim ciałem. Nic tak nie czyni z kobi­ety fem­i­nist­ki jak uświadomie­nie sobie ile zbęd­nych i niepotrzeb­nych rzeczy robi bo ktoś jej kazał. Do zaan­gażowanego fem­i­niz­mu jest wiele dróg — i jed­na prowadzi właśnie przez taką oso­bistą reflek­sję. Założe­nie że te spory nie doty­czą kobi­et pokazu­je trochę takie — opresyjne myśle­nie, gdzie wielkie prob­le­my egzys­tencji kobi­et w społeczeńst­wie — jak insty­tucjon­al­na nierówność czy sek­sizm spraw­ia­ją, że prob­le­my mniejsze sta­ją się nieważne. Tym­cza­sem jak zwierz pisał — do wal­ki z patri­ar­chatem cza­sem moż­na przys­tąpić poprzez uświadomie­nie sobie jak bezsen­sowne jest gole­nie włosów na ramionach.

Inna sprawa to kwes­t­ia tego jak kul­tura pop­u­lar­na pokazu­je kobi­ety — w pewien sposób korzys­ta­jąc z mody na fem­i­nizm. Otóż prob­lem pole­ga na tym, że mamy jedynie pozornie do czynienia z jakimś wielkim ruchem na rzecz fil­mowego równouprawnienia. Jeśli weźmie się statysty­ki to okaże się że na jed­ną Moanę czy Won­der Woman przy­pada­ją dziesiąt­ki filmów gdzie posta­cie kobiece nie mają za bard­zo charak­teru i innej roli niż tylko stać i pach­nieć. Nie bez przy­czyny tak wiele uwa­gi poświę­ca się Won­der Woman — mimo, ze moda na fil­mu o super bohat­er­ach trwa od daw­na jeszcze niko­mu (w kinie — nie w telewiz­ji) nie udało się opowiedzieć dobrego a przede wszys­tkim — dochodowego fil­mu komik­sowego z kobi­etą w roli głównej. Co biorąc pod uwagę jak olbrzy­mi jest to rynek — jas­no wskazu­je nam że równość może prze­grać z zyskiem szy­b­ciej niż się nam wyda­je. Z kolei Mad Max — przy­woły­wany w artykule jako taki popowo fem­i­nisty­czny naprawdę roz­jechał sys­tem. Tylko nie koniecznie pod wzglę­dem fab­u­larnym a pro­duk­cyjnym. Przy­ciągnął ludzi do kina na mrocznego fac­eta w jego mrocznym samo­chodzie a zafun­dował mu his­torię gdzie trze­ba liczyć słowa mówione przez fac­eta bo jest ich mniej niż tych kobiecych. Co się w ogóle praw­ie nie zdarza. To jest przełom, cho­ci­aż­by dlat­ego, że fil­mu nie kierowano do kobi­et ale do mężczyzn. Jasne to nie jest poważny fem­i­nizm ale nie należy zami­atać pod dywan prostej kwestii, że równouprawnie­nie w kul­turze nie jest dru­gorzędne. Tak dłu­go jak dłu­go nie mody­fiku­je­my roli kobi­et w kul­turze pop­u­larnej tak dłu­go trud­no nam jest sze­rokim masom wgrać nowe wzorce patrzenia na role kobi­et i mężczyzn. Może­my masze­rować ile chce­my ale jeśli po marszu wszyscy roze­jdą oglą­dać kole­jne filmy gdzie kobi­ety nie mają nic do powiedzenia — wtedy nigdy się to masze­rowanie nie skończy. Zresztą nieza­leżnie od tego jak reklam­owano Gwiezdne Wojny — nadal wielu widzów miało prob­lem z tym, że kobi­eta jest główną bohaterką w filmie z tej pop­u­larnej serii. Bo jed­no to złudze­nie tego powszech­nego wyko­rzys­ta­nia fem­i­niz­mu a drugie to smutne zdanie sobie sprawy jak naprawdę wyglą­da­ją pro­por­c­je płci w pop­kul­turze (np. Łotr miał ta swo­ją super bohaterkę — i całą masę facetów wokół niej — mimo, że to film o bohater­ce to całość zda­je test Bahdel led­wo, led­wo. Co nie jest jed­noz­nacznym wskaźnikiem ale pokazu­je jak w sum­ie niewiele mamy)

Emoc­je wokół Won­der Woman są słuszne. To nie doje­nie fem­i­niz­mu. To naresz­cie jak­iś więk­szy (bo nie liczymy robionych wcześniej Kobi­ety Kot i Elek­try) film komik­sowy z główną postacią kobiecą. My tu dopiero zaczy­namy. I film nie jest postrze­gany jako tri­umf fem­i­niz­mu ale raczej jako nowy rozdzi­ał. I nie ma wąt­pli­woś­ci — jeśli będzie klapą to winę zwali się na fakt że bohater­ka jest kobietą.

Zresztą zwierz ma w ogóle prob­lem z przy­toc­zony­mi w artykule teza­mi bo niepoko­ją­co pach­ną one takim ide­o­log­icznym eli­taryzmem. Emma Wat­son zadeklarowała się jako fem­i­nist­ka a potem wys­tąpiła w Pięknej i Bestii. Jak mogła! Cóż — mogła bo na Piękną i Bestię pójdą masowo małe dziew­czyn­ki. Zobaczą film który może nie jest fem­i­nisty­czny ale którego głów­na bohater­ka kocha czy­tać książ­ki i uczy dziew­czynkę ze swo­jej wios­ki czy­tać. Zobaczą klasy­czną opowieść o pokony­wa­niu pier­wszego wraże­nia, a potem jeśli zde­cy­du­ją się posłuchać wywiadów z aktorką — dowiedzą się, że jest ona fem­i­nistką i uważa że kobi­ety i mężczyźni powin­ni być równe. Czy zachę­ci to dziew­czyn­ki do wyjś­cia na ulicę? Odpowiedź jeszcze niedawno brzmi­ała­by pewnie — trud­no powiedzieć. Ale ostat­nio może­my powiedzieć — kur­czę pop fem­i­nizm chy­ba się sprawdz­ił. Spójrz­cie na to co stało się w Stanach Zjed­noc­zonych po wyborze Trumpa. Jedne z najwięk­szych protestów w his­torii Stanów Zjed­noc­zonych — wielomil­ionowe protesty kobi­et, napędza­ły głównie młode dziew­czyny. Wychowane właśnie w świecie już tego pop fem­i­niz­mu który jed­nak — nie ograniczył się wyłącznie do napisu na koszulce. Jasne — część z nich nigdy nie będzie fem­i­nistka­mi starej daty, ale kto raz zała­pał hasło i wyszedł na ulicę ten jest dla obo­jęt­noś­ci społecznej stra­cony. Zresztą świę­tu­ją­cy niedawno pier­wszą rocznicę pow­sta­nia ruch Dziewuchy Dziewu­chom też w pewien sposób czer­pie z tego pop fem­i­niz­mu. Jasne — protesty roz­gry­wały się o rzeczy kluc­zowe i abso­lut­nie nie pop­u­larne ale zwięk­sze­nie się w społeczeńst­wie — zwłaszcza młodym — świado­moś­ci ist­nienia i znaczenia fem­i­niz­mu to w olbrzymim stop­niu rola kul­tu­ry pop­u­larnej. Inna sprawa — jeśli zadeklarowanie się że jest się fem­i­nistką istot­nie będzie oznaczać konieczność poświęce­nia się całkowicie walce z sys­te­mem — musimy się pogodz­ić że fem­i­nis­tek będzie mało a kobi­ety nawet sym­pa­tyzu­jące z ruchem będą musi­ały znaleźć inne określanie. Zawodowych rewolucjon­istów nie ma bowiem zbyt wielu.

Nie ule­ga wąt­pli­woś­ci, że część z tych maszeru­ją­cych kobi­et do niedaw­na było tymi pop fem­i­nistka­mi. Ale jak widać — tu nie trze­ba się zatrzy­mać. Moż­na iść dalej (dosłown­ie)

Andi Zeisler zawraca uwagę, że kul­tura pop­u­lar­na lan­su­je obraz miłego i łatwego fem­i­niz­mu pod­czas kiedy fem­i­nizm nie jest ani łatwy ani miły. Z jed­nej strony — nie sposób się nie zgodz­ić. Fem­i­nizm w wyda­niu pop­u­larnym za bohaterst­wo uzna­je pokazanie cel­luli­tu na okład­ce cza­sopis­ma pod­czas kiedy wal­ka o prawa społeczne kobi­et — cza­sem oznacza dosłowną walkę o życie. Prob­lem w tym, że przy­na­jm­niej w optyce zwierza — jeden fem­i­nizm nie koniecznie wyp­iera dru­gi. Raczej ist­nieją obok siebie. Jeden jest bardziej zaan­gażowany, wyma­ga więcej poświęceń, ale też — raczej nie ma szans by stać się powszech­ny. Dru­gi fem­i­nizm śliz­ga się po powierzch­ni ale za to angażu­je masy. Nie wyda­je mi się, by dało się te dwa fem­i­nizmy zlać w jed­no. Albo inaczej — by stanow­iły dla siebie real­ną konkurencję. Fem­i­nizm bardziej trady­cyjny czy dla niek­tórych radykalny prag­ną­cy zmi­any sys­te­mu raczej na pop­u­larnoś­ci fem­i­niz­mu z głównego nur­tu nie star­ci. Bo to nie jest nar­rac­ja zastępu­ją­ca nar­rację poważną. Raczej funkcjonu­ją­ca obok niej — przez­nac­zona dla ludzi, którzy tym poważnym pod­waża­ją­cym struk­tu­ry fem­i­nizmem nigdy by się nie zain­tere­sowali. Nato­mi­ast od fem­i­niz­mu z koszul­ki do fem­i­niz­mu zaan­gażowanego prze­jść jest łatwiej a przy­na­jm­niej — jest jak­iś punkt wyjś­cia. Prob­le­mem było­by gdy­by ów zaan­gażowany fem­i­nizm “rewolucyjny” rzeczy­wiś­cie był powszech­nie znany i omaw­iany. Tym­cza­sem praw­da jest taka, że stanow­ił istot­ną nar­rację dla (być może zaskaku­ją­co) wąskie grupy kobi­et. Jasne — nie przeczę — było­by dobrze gdy­by dyskus­je na poważne sprawy, zawsze były poważne, ale nieste­ty chy­ba ruchy masowe tak nie dzi­ała­ją. I jasne — wiem, że kon­cerny zara­bi­a­ją na tym pop fem­i­nizmie mil­iony — ale jaka to jest w ogóle kos­micz­na zmi­ana że ktoś mi sprzeda­je szam­pon fem­i­nizmem. Wciąż w wielu miejs­cach świa­ta ( w tym europy) kosmiczna.

Nie ule­ga wąt­pli­woś­ci, że pop fem­i­nizm sporo spłaszcza a jeszcze więcej sprzeda­je. Ale też oswa­ja. Czego nie da się zupełnie zanegować

Na koniec autor­ka artykułu omaw­ia­jącego tezy Zeisler stwierdza że ów fem­i­nizm pop­kul­tur­al­ny to tylko “wisien­ka na tor­cie” wielkiej fem­i­nisty­cznej wal­ki. To jest cią­gle ten sam prob­lem. Bo z jed­nej strony jasne — moż­na zrozu­mieć oburze­nie jakie budzi sprzedawanie ide­ologii w ład­nym przys­tęp­nym opakowa­niu. Z drugiej — czy nie nad­szedł już czas byśmy przestali trak­tować deklarac­je i trendy w kul­turze pop­u­larnej tylko jako taką łatwą do zig­norowa­nia cieka­wostkę. Cho­ci­aż­by dlat­ego, że widzieliśmy nie raz jak kul­tura pop­u­lar­na — do pewnego stop­nia — pozwalała oswoić szer­sze grupy z pewny­mi zmi­ana­mi społeczny­mi i inaczej spo­jrzeć na grupy dyskrymi­nowane (jasne z punk­tu widzenia lewicowego dzi­ałacza społecznego, mnóst­wo w takich reprezen­tac­jach uproszczeń i nadużyć, ale nie wszyscy jesteśmy lewicowy­mi dzi­ałacza­mi społeczny­mi). Zmi­any jakie pod­powia­da pop­kul­tura odbi­ja­ją się na społeczeńst­wie i choć nie zmienią wiele to nie jest tak że pop­kul­tura jest zupełnie oder­wana od przeżyć i prob­lemów jed­nos­tek. I nie jest tak, że sprzeda­jąc ide­ologię w pewien sposób nie oswa­ja nieco innej wiz­ji świa­ta. To nie jest aż tak mało jak się wyda­je tylko trze­ba założyć że jest o przekaz dla widza który ma inny punkt wyjś­cia. Pop­u­larny fem­i­nizm z pop­kul­tu­ry raczej na niewiele się przy­da intelek­tu­al­istce z Man­hat­tanu ale może dziew­czynie z okolic Nashville deklarac­ja Tylor Swift coś w głowie zmieni. I tu widzi­ałabym siłę pop­u­larnego feminizmu.

Moż­na się kłó­cić do jakiego stop­nia Tylor Swift jest fem­i­nistką a do jakiego stop­nia jest to tylko zagranie PR. Fakt, że opła­ca się PRowo grać fem­i­nizmem jeszcze niedawno był­by w świecie fantazji.

 

Inna sprawa — nie zapom­i­na­jmy że świat kul­tu­ry to rynek. Rynek na którym — jak wszędzie panu­ją nierównoś­ci. W przy­pad­ku aktorek i kobi­et pracu­ją­cych w kine­matografii to nierównoś­ci, które się­ga­ją zaskaku­ją­co wysoko. Im więcej miejs­ca kul­tura pop­u­lar­na będzie poświę­cać — nawet temu złagod­zone­mu fem­i­niz­mowi tym więk­sza szansa że te nierównoś­ci nieco się zni­welu­ją. Jeśli filmy o kobi­etach będą równie opła­calne co te o mężczyz­nach będziemy mieli szan­sę na więcej dużych, dobrze mar­ketingowych pro­dukcji krę­conych z kobiecej per­spek­ty­wy. Jeśli do tego doszło­by zapotrze­bowanie na kobiece sce­narzys­t­ki i reży­ser­ki to może udało­by się w końcu coś ruszyć w tej olbrzymiej nierównowadze jaka panu­je w prze­myśle fil­mowym — gdzie praw­ie nie ma reży­serek. A to z kolei może mieć dużo dalej idące kon­sek­wenc­je — bo kto ma nar­rację i to przynoszącą pieniądze nar­rację ten może sporo w głowach społeczeństw ksz­tał­tować. Być może więc ten sprzedany fem­i­nizm poprowadzi nas do tego nieco głęb­szego. Już w seri­alowym uni­w­er­sum Mar­vela jed­ną z najważniejszych postaci jest pielęg­niar­ka. Jeszcze kil­ka lat i w końcu powie nam co nieco o swo­jej pensji.

Im więcej fem­i­niz­mu i kobi­et w pop­kul­turze tym więk­sza nadzie­ja że kiedyś powiedzą one coś co się nie mieś­ciło w głowie. Np. dowiemy się ile zara­bia pielęg­niar­ka poma­ga­ją­ca po nocach super bohaterom.

 

Nie jestem w stanie się zupełnie nie zgodz­ić z kry­tyką pop­u­larnego fem­i­niz­mu — sama co pewien czas dosta­ję sza­łu kiedy okazu­je się, że kole­jne super fem­i­nisty­czne wys­tąpi­e­nie oznacza­ło po pros­tu zadeklarowanie się jako dość przyz­woi­ta oso­ba. Ale jed­nocześnie nie mam złudzeń. Taka moda jest swoistą grą — częś­ci dziew­czyn się znudzi — i prz­erzucą się na coś nowego, kiedy przyjdzie kole­j­na moda. Część przy­na­jm­niej nie będzie się bała słowa fem­i­nist­ka. Część porus­zona tym co miłe sprawdzi to co trudne i trze­ba będzie ją z tru­dem spy­chać z uli­cy. Żeby choć trochę ugrać — trze­ba jed­nak w tą grę zagrać. Cho­ci­aż­by dlat­ego, że zarzu­camy swo­ją sieć dużo szerzej. Jak pokazu­ją ostat­nie protesty — w Stanach albo w Polsce — to się chy­ba jed­nak opła­ca. I jasne — zda­ję sobie sprawę — że to jest cyn­iczne pode­jś­cie do kwestii ide­ologii. Ale pytanie czy da się oprzeć ruch prawdzi­wie masowy bez takich zabiegów. Chy­ba tylko wtedy kiedy wszyscy odczuwal­i­by równie moc­no opresję. A prob­le­mem współczes­nego fem­i­niz­mu jest to, że opres­ja ist­nieje ale jest tak zin­sty­tucjon­al­i­zowana że więk­szość kobi­et jej nie czu­je. I tu chy­ba ten pop fem­i­nizm może pomóc. W każdym razie — myślę, że tą dziew­czynę w koszulce z napisem “Fem­i­nist” łatwiej będzie wyciągnąć na demon­strację. A ponieważ wciąż trze­ba demon­strować, to zaryzykujmy.

Ps: Zakładam że per­spek­ty­wa może się znacznie różnić w Stanach gdzie jed­nak ruch fem­i­nisty­czny ma nieco inną his­torię, inne zada­nia i problemy

Ps2: Nie trak­tu­j­cie tego jako bezpośred­nią polemikę — bo nie czy­tał zwierz książ­ki — raczej jako taką wypowiedź w sprawie.

71 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online