Home Film Młodość naszkicowana czyli “Fanfik”

Młodość naszkicowana czyli “Fanfik”

autor Zwierz
Młodość naszkicowana czyli “Fanfik”

Kiedy skończyłam oglą­dać „Fan­fik” — ekraniza­cję powieś­ci Natalii Osińskiej, wypro­dukowaną przez Net­flix, moją pier­wszą myślą było „Tosiek, Tosiek i co ja mam z tobą zro­bić”. Znalazłam się bowiem w tej skom­p­likowanej dla recen­zen­ta sytu­acji, w której wiesz, że dane dzieło kul­tu­ry, może — pomi­mo swych wad być dla wielu osób ważne, przy jed­noczes­nej pełnej świado­moś­ci, że nie jest się jed­ną z tych osób. Ostate­cznie jak zwyk­le w mojej dzi­ałal­noś­ci recen­zenck­iej wybrałam drogę jedyną słuszną, czyli szcz­erą. Wiecie, prze­cież kim jestem i z jakich pozy­cji wychodzę, więc wyda­je mi się, że żad­nej innej dro­gi obrać nie mogę.

 

Zacznę jed­nak od tego, że przy­na­jm­niej w moich oso­bistych klasy­fikac­jach — film nie musi być ani fab­u­larnie, ani real­iza­cyjnie wybit­ny by być ważnym dla wielu osób. Obserwac­ja w Internecie, ale też komen­tarze pod mate­ri­ała­mi o filmie, utwierdz­iły, mnie w przeko­na­niu, że to pro­dukc­ja waż­na dla wielu osób, odd­a­ją­ca ich emoc­je i uczu­cia, czy w końcu — zapew­ni­a­ją­ca przy­na­jm­niej częś­ciową reprezen­tację, w świecie gdzie takiej reprezen­tacji (zwłaszcza w Polsce) nie ma za wiele. Co więcej, rzeczy, które ja postrzegam jako wady np. skró­towość wielu wątków, oso­by te postrze­ga­ją jako plus, bo ostate­cznie — film daje raczej wiz­ual­iza­cję jakichś włas­nych przeżyć czy życiowych momen­tów niż — stanowi osob­ną całość fab­u­larną. Nie uważam by był to odbiór zły czy nieuza­sad­niony. Zakładam, że poczu­cie emocjon­al­nej więzi z filmem jest czymś co wychodzi poza granicę kry­ty­ki i jest jed­nym ze sposobów odbioru. Z resztą doty­czy to też filmów pod­noszą­cych tem­aty dużo mniej poważne czy kluc­zowe dla jakiejś grupy. Zwłaszcza, że jak zauważyłam — wiele osób przyz­nawało, że nie jest w stanie obiek­ty­wnie spo­jrzeć z boku na pro­dukcję, bo właśnie ta więź emocjon­al­na, którą wyt­worzyli wyk­lucza dla nich kry­ty­czny odbiór. I to też jest zrozumiałe.

 

Fan­fik — Alin Szew­czyk, Jan Cięciara, fot. Prze­mek Pączkowski

 

Ten wstęp może się wydać nieco kur­tu­azyjny czy aseku­ra­cyjny, ale we współczes­nym świecie dobrze odróżnić (i uznać) włas­ną emocjon­al­ną odpowiedź na nar­rac­je od pode­jś­cia kry­ty­cznego. A właś­ci­wie, dostrzec, że nie sto­ją one ze sobą w żad­nej opozy­cji, bo nie wychodzą z tego samego punk­tu i nie mają tego samego celu. Kry­ty­czne anal­i­zowanie kul­tu­ry nie ist­nieje po to by „zep­suć” emocjon­al­ny odbiór, zaś emocjon­al­ny odbiór nie pod­waża kry­ty­ki. I choć zostaw­iam tą reflek­sję tutaj to doty­czy ona wszys­t­kich naszych rozmów o kul­turze. Jed­na oso­ba może być przy­wiązana do tek­stu, dru­ga może go rozkładać na częś­ci pier­wsze i jed­nocześnie — tylko pozornie jest to konflikt.

 

No dobra wstępy za nami, czas prze­jść do fil­mu. Jak pisałam na początku — teo­re­ty­cznie „Fan­fik” jest adap­tacją książ­ki Natalii Osińskiej, która w 2016 roku naro­biła sporego zamiesza­nia. Osińs­ka wybrała bowiem struk­turę nar­racji (i miejsce akcji) rodem pros­to z Jeży­c­jady, ale zami­ast opowiedzieć o pan­nach, które odna­j­du­ją miłość swo­jego życia w tydzień, opowiedzi­ała o Tośku, oso­bie, która zakochu­je się w Leonie, odkry­wa swo­ją tożsamość i przy okazji pozwala czytel­nikowi zdać sobie pytanie o to jak postrze­ga płeć. Osińs­ka zro­biła więc coś co wydawało się wtedy naprawdę brawurowe — zachowu­jąc for­mę, wplotła w kon­ser­waty­wną nar­rację queerowy twist. Pod tym wzglę­dem tytuł „Fan­fik” moż­na czy­tać pod­wójnie. Albo jako fas­cy­nację Toś­ka dzieła­mi pop­kul­tu­ry, albo jako właśnie taki tekst fanows­ki, który nasy­ca kanon wszys­tkim tym czego w nim się nie uświad­czy. Na przykład wątka­mi queer. Oso­biś­cie nie jestem wielką fanką „Fan­fi­ka” ale głównie dlat­ego, że po pros­tu chy­ba byłam już trochę za stara, kiedy wpadł w moje ręce. Doce­ni­ałam nato­mi­ast jej codzi­en­noś­ci. Młodzież chodz­iła do szkoły, wys­taw­iała przed­staw­ie­nie i spędza­ła dość stan­dar­d­owo czas w Poz­na­niu. Nie była to „Eufo­ria” ani żad­na z tych pop­kul­tur­owych szkół, gdzie młodzież nigdy się nie uczy za to niemal zawsze coś bierze.

 

 

Ekraniza­c­ja porzu­ca tą codzi­en­ność, czyniąc z adap­tacji niemal fan­fik do “Fan­fi­ka” . Gdzie dzieje się fil­mowy „Fan­fik”? Nie wiem. Rozpoz­na­ję warsza­wskie ulice, ale czy to Warsza­wa? Wszyscy mówią po pol­sku, ale czy to jest Pol­s­ka? Nie widać tu nic co było­by charak­terysty­czne, dla naszego kra­ju. Szkol­na codzi­en­ność sta­je się tu zlep­kiem niepow­iązanych scen. Wnętrza państ­wowego liceum, zastą­pi­ono kory­tarza­mi pry­wat­nej szkoły (choć gra ją szkoła państ­wowa), prob­le­my, dyskus­je i kon­frontac­je są tu wyprane z jakiejkol­wiek geograficznej przy­należnoś­ci. Mam włas­ną teorię, moż­na powiedzieć nie spiskową, ale biz­ne­sową. Otóż moja teo­ria jest taka, że Net­flix dostrzegł potenc­jał „Fan­fi­ka” jako opowieś­ci uni­w­er­sal­nej.  I zde­cy­dował, że będzie to pro­dukc­ja, którą będzie łat­wo pro­mować w dys­try­bucji na całym świecie. Nie da się ukryć, że młodzieżowe his­to­rie o odkry­wa­niu siebie, są zawsze pop­u­larne. Im bardziej uładzi się pol­ską „egzo­tykę” tym bardziej moż­na uczynić film pop­u­larnym między­nar­o­dowo. Moim zdaniem to właśnie stoi za tym nieokreślonym miejscem i cza­sem roz­gry­wa­nia się akcji, za tym, że pro­dukc­ja nie ma żad­nego moc­niejszego zako­rze­nienia w Pol­skiej rzeczy­wis­toś­ci. Zwłaszcza rzeczy­wis­toś­ci 2023 roku. Dla Net­flixa to na pewno dobrze — film podobał się np. w Brazylii. Ale z punk­tu widzenia pol­skiej kine­matografii, dosta­je­my pro­dukcję, która nie odnosi się nijak do codzi­en­noś­ci pol­s­kich nas­to­latków. Szko­da, bo to moim zdaniem zmarnowana szansa.

 

Twór­cy fil­mu postanow­ili wyrzu­cić pewne wąt­ki z książ­ki. W niek­tórych przy­pad­kach, może­my uznać to za całkiem niezły pomysł — mam wraże­nie, że watek szkol­nego przed­staw­ienia by nie przeszedł. Wiem też, że postać ciot­ki Iladii niekoniecznie była ulu­bioną bohaterką czytel­ników. Prob­lem w tym, że kiedy wyj­mu­je­my ele­men­ty z fabuły musimy je sprawnie zastąpić inny­mi. Nieste­ty usunię­cie postaci ciot­ki i spójnego wątku przy­go­towywa­nia szkol­nego przed­staw­ienia, trze­ba czymś zastąpić. I tu pojaw­ia się najwięk­szy prob­lem fil­mu. Otóż ma on bard­zo luźną struk­turę. Tak luźną, że jest to właś­ci­wie zbiór scen i impresji niż spój­na his­to­ria. Pozornie w filmie dzieje się sporo rzeczy, ale wiele wątków pozosta­je bez puen­ty i domknię­cia. Wiele z nich wyda­je się roz­gry­wać gdzieś z boku, postaci są led­wie zakreślone, a gdy wszys­tko zaczy­na nabier­ać tem­pa — pro­dukc­ja dość szy­bko się kończy. Znalazłam w sieci jed­ną recen­zję sugeru­jącą, że był­by to dużo lep­szy ser­i­al i tu się zgadzam — dało­by nam to więcej cza­su na poz­nanie bohaterów, nie skró­ciło­by opowieś­ci o tranzy­cji Toś­ka do jed­nej czy dwóch scen, dało­by możli­wość posz­erzenia postaci i dopełnienia fabuły.

 

Fan­fik — Alin Szew­czyk, Jan Cięciara, fot. Prze­mek Pączkowski

 

Najbardziej to tem­po widać nie w wątku pier­ws­zo­planowym, ale na drugim planie. Ot np. w szkole uczy wred­na nauczy­ciel­ka, która czepia się uczniów. W końcu uczniowie mają scenę kon­frontacji, która ma nam dać poczu­cie tri­um­fu. Nie ma jed­nak cza­su na domknię­cie. Nie dowiadu­je­my się czy ktokol­wiek poniósł kon­sek­wenc­je, czy nauczy­ciel­ka się czegokol­wiek nauczyła. Wątek jest niedomknię­ty przez co zamienia się z jakiejś pełnej opowieś­ci w his­torię „bul­ly­ing za bul­ly­ing” — daje to krótką satys­fakcję wid­zowi, ale nie daje żad­nej odpowiedzi na pytanie — jak właś­ci­wie miały­by się układać sto­sun­ki nauczy­ciele uczniowie. Zwłaszcza, że pod koniec dnia uczeń ponosi kon­sek­wenc­je swo­jego dzi­ała­nia. Podob­nie wątek cyber­bullingu — rzecz, która real­nie stanowi prob­lem wielu, wielu uczniów. Wątek się pojaw­ia i zosta­je rozwiązany tak szy­bko i tak szy­bko zepch­nię­ty na bok, że ponown­ie — trud­no uznać, że jest tu cokol­wiek co odpowia­da na pytanie — jak przeżyć w świecie, w którym takie rzeczy się zdarzają.

 

I żeby było jasne — rozu­miem, zmierzanie do opowieś­ci z hap­py endem i dostar­czanie — mówiąc językiem fan­do­mu — odpowied­niej daw­ki fluffu (ciepłej, pod­noszącej na duchu his­torii). W ostat­nich lat­ach mówie­nie o tym, że opowieś­ci o mniejs­zoś­ci­ach nie muszą być przygnębi­a­jące stało się bard­zo pop­u­larne. I zgadzam się, że ciepłe i miłe opowieś­ci o queerowych bohat­er­ach są potrzeb­ne. Ale jeśli do tego ciepła i radoś­ci mamy docier­ać uda­jąc, że prob­le­my, które niszczą ludziom na co dzień życie nie są aż takie wielkie, to jest to takie śred­nie pociesze­nie. Inny­mi słowy — jeśli już wprowadza­my wątek inter­ne­towego hej­tu to warto było­by go przeprowadz­ić od początku do koń­ca w jak­iś sprawny sposób. I na to było­by pewnie miejsce w seri­alu. Takich niedomknię­tych his­torii, które jak rozu­miem są konieczne by stworzyć najpierw dodatkowe węzły dra­maty­czne a potem szy­bko je rozwiązać — jest w filmie więcej.

 

 

Jak wspom­ni­ałam — twór­cy wykreślili z his­torii ciotkę Iladię, która wymusza­ła na Tośku nosze­nie się dziew­czę­co, kupowała sukien­ki, dbała o fryzurę, mak­i­jaż i paznok­cie. Ten wychodzą­cy z rodziny przy­mus wpisa­nia się w bard­zo konkretne wyma­gania płciowe, był dobrym książkowym zabiegiem. Tłu­maczył po częś­ci, dlaczego Tosiek, jako nas­to­latek nie eksplorował swo­jego wyglą­du, fryzury, sty­lu — tak by poczuć się lep­iej. Kiedy tego ele­men­tu braku­je — widz zosta­je z pewną luką — którą film wypeł­nia niem­ra­wo i dość późno w fab­ule. Tej postaci w fab­ule braku­je — moż­na ją było przepisać, ale całkowite jej wye­lim­i­nowanie zostaw­ia dzi­urę. Twór­cy bieg­ną do przo­du żebyśmy tego nie zauważyli, ale nieste­ty — ona tam jest. Odnoszę wraże­nie, że reży­ser­ka ma nadzieję, że będziemy tak odczuwać film sercem, że tego nie zauważymy. Tylko, jeśli pro­dukc­ja nie trafi pros­to do ser­dusz­ka, od razu te luki widać.

 

Moim zdaniem — „Fan­fik” to jest trochę niewyko­rzys­tana szansa. Dostal­iśmy skró­coną his­torię z trans chłopakiem. Miłą i pewnie dla częś­ci osób ważną. Nie pod­ważam tego. Ale mogliśmy dostać coś lep­szego. Bardziej osad­zonego w pol­skiej rzeczy­wis­toś­ci, bardziej osad­zonego w nas­to­latkowej codzi­en­noś­ci, zde­cy­dowanie przy­pom­i­na­jącej o takim słod­ko gorzkim wymi­arze odkry­wa­nia siebie. Wtedy film może nie miał­by takiego potenc­jału między­nar­o­dowego, ale mógł­by wyjść poza ramy pro­dukcji, która jest waż­na głównie dlat­ego, że jest pier­wsza. Bo też, nie ukry­wa­jmy — wiele wybacza­my pro­dukcjom, które tem­aty pode­j­mu­ją jako pier­wsze. Ale mogę być uprzed­zona, nie przepadam za pod­kreślaniem, że coś jest pier­wsze. Zwłaszcza w kul­turze — to niekoniecznie jeszcze cokol­wiek znaczy, choć rozu­miem ekscy­tac­je czy (tu już cyn­icznie) mar­ketingowy potenc­jał pod­kreśla­nia tego faktu.

 

Zgadzam się z opini­a­mi, że obsa­da nie zawodzi. Tu rzeczy­wiś­cie mamy dobrze gra­jące młode oso­by, które przekonu­ją­co gra­ją nas­to­lat­ki, co jak wiemy — niekoniecznie jest łatwe. Alin Szew­czyk to oso­ba, wybrana spośród wielu które o rolę wal­czyły i mam wraże­nie, że jest to dowód na to, że sze­roko zakro­jony cast­ing rzeczy­wiś­cie pozwala znaleźć kogoś najlep­szego do roli. Mam nadzieję, że kari­era na Tośku się nie skończy. Bard­zo fajny jest Jan Cię­cia­ra jako Leon — rzeczy­wiś­cie przy­jem­ny chłopak, w którym pewnie pod­kochi­wało­by się pół mojego liceum. Trochę mniej mi się podoba­ją dorośli (mam wraże­nie, że są drew­ni­ani na tle bard­zo nat­u­ral­nej młodzieży) ale to chy­ba nie jest najwięk­szy zarzut do fil­mu młodzieżowego. Dobrym rozwiązaniem jest też postaw­ie­nie na ani­mację i umowne sce­ny, gdy mowa o najważniejszych i najwięk­szych emoc­jach. Myślę, że te kil­ka razy kiedy film idzie w total­ną umowność najbardziej wygry­wa — bo nikt nie włożył­by w dialo­gi tych wszys­t­kich uczuć Tośka.

 

Na sam koniec muszę chy­ba napisać jeszcze jed­ną uwagę. Nie jestem najlep­szym odbior­cą kina młodzieżowego. Nigdy nie byłam. Nie wyni­ka to z żad­nych spec­jal­nych cech, po pros­tu nigdy nie miałam tego momen­tu, kiedy młodzieżowa pro­dukc­ja zgry­wała­by się z moi­mi emoc­ja­mi i przeży­ci­a­mi. Cza­sem zdarza­ło mi się to przy lek­turze książek — nigdy przy fil­mach. Nawet z pewną zaz­droś­cią słuchałam od moich zna­jomych o młodzieżowych fil­mach, które wywarły na nich duży wpływ, gdy byli młodzi. Sama nigdy takich momen­tów nie miałam- trochę też dlat­ego, że po pros­tu na wiele filmów nie zała­pałam się w odpowied­nim momen­cie. Myślę, więc, że to jest też trochę tak, że choć dla mnie ta pro­dukc­ja czegoś jed­nak nie ma, to dla jakiegoś młodego człowieka, może się okazać ważnym punk­tem odniesienia. I nie pozosta­je mi nic innego niż zazdrościć.

Ps: Wiem, że porusze­nie tem­atów fan­fic­tion w pro­dukc­jach fil­mowych i telewiz­yjnych jest trudne bo trze­ba było­by zapewnić sobie praw­da do dzieł pop­kul­tu­ry ale na Boga, Tosiek w tym filmie nie pisze fan­fic­tion tyko zwykłe opko. Trze­ba było pogadać z Net­flix­em i poz­wolić Tośkowi pisać fan­fi­ka do Stranger Things czy czegoś Net­flixowego. Bez tego pop­kul­tur­owego wymi­aru nar­rac­ja traci sporo uroku. .

0 komentarz
3

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online